18 megre-wc582adimir-anastazja-2.txt

(9 KB) Pobierz
NA PROGU PIERESTROJKI

Przez całe czterdzieści lat dzięki władzy komunistycznej nic samemu nie można było zrobić. Wreszcie na samym początku pierestrojki wyszła pierwsza ustawa "Prywatne przedsiębiorstwa w ZSRR", która dla wielu ludzi była wezwaniem do działania. Mnóstwo ludzi w różnym wieku, ale obowiązkowo energicznych i napraw­dę pragnących uczynić coś dla siebie i dla ojczyzny, jakby rzuciło się do boju. Od razu znaleźli się w nieżycz­liwym otoczeniu krzyczącego tłumu: "Zniszczyć ich", "Burżuje bezczelne! Za co myśmy walczyli?". Bez wzglę­du na to, że trud większości pierwszych przedsiębiorców wymagał całodobowej pracy, kolosalnego zaangażo­wania energii, smykałki, pomysłowości, jakkolwiek byś pracował, cokolwiek byś robił, nie usłyszysz od nikogo "dziękuję". Potrzebne było chociaż minimalne wsparcie, a otrzymać je mogłeś tylko w kontaktach przedsię­biorców i współpracy ze sobą. Wtedy zrodziła się, jak z powietrza, idea utworzenia Związku Przedsiębiorców Rosji. Organizacją tego związku zajmowała się grupa inicjacyjna, w której skład wszedłem. Na pierwszym zjeździe przedsiębiorców starałem się wytłumaczyć instruktorom KC (większość z nas była jeszcze komuni­stami) ciężką sytuację przedsiębiorców przy takiej nagonce. Przede wszystkim potrzebne było moralne wsparcie, ale szybko zrozumiałem, że my będziemy jeszcze ostro walczyć z nieżyczliwością i nagonką tak ze strony części przeciętnych ludzi, jak i wielkiego i małego szczebla władzy komunistów. Najwyższe kierownic­two KC nie będzie wspierało nas oficjalnie z obawy przed utratą popularności, a do tego nie mieli już takiej mocy, jak kiedyś. Bo wtenczas zaczęła się wewnętrzna walka w partii.
Przedsiębiorców zaczęła ściskać coraz większa presja podatkowa. Dzisiaj ani jedno przedsiębiorstwo (mo­że z małymi wyjątkami) nie jest w stanie utrzymać się na powierzchni, gdy będzie regularnie płacić wszystkie podatki. Rozumiejąc sytuację, większość za pomocą wszelkich możliwych kruczków prawnych wyślizgiwała się spod podatkowej presji. Ale w tym samym momencie wpadali w jeszcze bardziej straszną, skomplikowaną sytuację - znajdowali się poza prawem.
Wielokrotne próby tłumaczenia absurdalności obowiązującego prawa podatkowego na różnych poziomach władzy nie zakończyły się sukcesem. I nie miały możliwości zwycięstwa, bo ci, którzy wprowadzili te podatki (niech to będzie tylko moim mniemaniem), lepiej niż inni rozumieli niemożność ich zapłacenia, ale właśnie to było im potrzebne. Po co? Dla władzy i korzyści! Dla haraczu!
Każdego, kto zechce się wychylić, można zetrzeć na pył przy pomocy urzędu skarbowego albo wyrzucić poza prawo. Poczułem się obrażony za to traktowanie przedsiębiorców w czasach pierestrojki i za dzisiej­szych biznesmenów Rosji. Zdecydowałem się zrobić dla nich wszystko, co jest w mojej mocy. Przyjechałem do Ligi Przedsiębiorców Rosji. Budynek, gdzie ona funkcjonowała, jeszcze istniał, ale większość pomieszczeń stała pusta. Były przywódca umarł półtora roku temu, a pół roku wcześniej otruto marszałka biznesu Rosji i je­go sekretarkę. Najlepszych ludzi już nie było - opuścili tę organizację. Jeden z pozostałych trzech pracowni­ków znał mnie i na moją prośbę, po znajomości, pozostawił mi jeden z wolnych gabinetów, dwa telefony, kom­puter i faks.
Liga nie posiadała żadnych środków, w związku z tym należało pracować samodzielnie, licząc wyłącznie na siebie.
W tym gabinecie też nocowałem, żeby oszczędzić czas i pieniądze. Codziennie budziła mnie o szóstej ra­no sprzątaczka. Brak telewizora też miał swoje dobre strony, bo pozwalał mi pracować do dwunastej w nocy. Szybka zmiana warunków bytu z komfortowej kajuty (do której po dzwonku przynosili wszystko, co zechcia­łem, jedzenie i alkohole) na nie przystosowany do zamieszkania gabinet absolutnie pod żadnym względem nie peszyła mnie, a nawet stwarzała większe możliwości pracy.
Rozważałem każdą napisaną ustawę i w imieniu ligi przedsiębiorców składałem petycje i wysyłałem je fak­sem wcześnie rano, kiedy połączenia w przedsiębiorstwach nie były jeszcze przeładowane. Różnymi droga­mi, wykorzystując ogłoszenia w gazetach i przypadkowe spotkania, powołałem grupę przywódczą, do której weszli przedstawiciele grup przedsiębiorców różnych profesji, uświadamiających sobie powagę powołania przyszłego związku przedsiębiorców Rosji. Do grupy weszli również trzej moskiewscy studenci. Pierwszy przyszedł Anton Nikołajkin, żeby naprawić zepsuty komputer. Tenże, dowiedziawszy się o organizowaniu związku przedsiębiorców, przyprowadził swoich kolegów: Artioma Siemionowa i Aleksieja Nowiczkowa. Oni zaczęli opracowywać elektroniczną wersję "Złotego Katalogu Rosji" i wypracowali program na bardzo wyso­kim zawodowym poziomie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin