czarna pedagogika.doc

(44 KB) Pobierz
10

10. „Schwarze PÄdagogik” – „czarna pedagogika”

Niektórzy zwolennicy antypedagogiki sięgają do tzw. „czarnej pedagogiki”,
w której widzą oskarżenie każdej formy, metody i celowości wychowania. Otóż według tego poglądu, u podstaw wychowania leży przemoc, dyktatura, wrogość,
a często mistyfikacja. Problemem tym zajmują się antypedagodzy jak: Katarina Rutschky, Ekkehard von Braunmühl i Alice Miller.

Celem ich badań jest ukazanie, w jaki sposób nauczyciele, dzieci i ich rodzice, skazują się samowolnie na własne zniewalanie. Według zwolenników „czarnej pedagogiki”, każda pedagogika jest okrutna, zła i nikczemna.

Na przestrzeni czasów, zwłaszcza  ostatnich, pojawiały się na polu wychowania różne jego koncepcje: wychowanie liberalne, emancypacyjne, antyautorytatywne, humanistyczne. Według „czarnej pedagogiki” powyższe poglądy nie różniły się między sobą, a były tylko zmianą warty na polu wychowania.

Do głównych przedstawicieli „czarnej pedagogiki” zalicza się Alice Miller [1]. Pochodzi ona ze Szwajcarii i zajmuje się psychoanalizą. Jest ona zdania, że wychowanie pełni niszczycielską rolę, ponieważ jest  terenem,  do  uprawiania przemocy fizycznej i psychicznej. Każde pokolenie projektuje na pokolenie młodsze powyższe rodzaje przemocy. W konsekwencji rodzi się „przemoc z przemocy”. Dziecko bite w dzieciństwie, będzie robiło to samo jako osoba dorosła.

Alice Miller w swoich badaniach przeanalizowała trzy konkretne przypadki: młodej narkomanki, która popełniła samobójstwo; młodego ojca, który zamordował swoje dzieci i Adolfa Hitlera. Poprzez studium pierwszych lat życia tych trzech osób, chciała udowodnić, że opresyjne doświadczenia z dzieciństwa, mają wpływ na późniejszą postawę wobec siebie, innych i całej ludzkości.

W ostatnim czasie Alice Miller zajmowała się też dzieciństwem Nicolae Ceausescu. Według niej źródło jego tyranii, należy doszukiwać się właśnie w dzieciństwie. Całość swoich badań podsumowała w twierdzeniu: „Gnębię cię dla twojego dobra”.

Wnioski  Alice  Miller  wypracowane  na  podstawie badań porównawczych
i psychoanalitycznych odnośnie do wpływów wychowawczych.

1. To dorośli są panami podlegającego im dziecka.

2. Dorośli określają a priori, co jest prawem, a co nim nie jest.

3. Gniew osób dorosłych jest wynikiem ich własnych problemów i konfliktów z innymi.

4. Jeśli dorośli są niezadowoleni, odpowiedzialność za to ponoszą dzieci.

5. Rodzice muszą być zawsze szanowani.

6. Spontaniczność dziecka jest zagrożeniem dla jego pana i władcy.

7. Należy pozbawić dziecko własnej woli jak najszybciej.

8. Powyższe stwierdzenia należy wykonać w pierwszych latach życia, by dziecko nie zapamiętało tego faktu i nie dokonało zemsty na swoich opresorach [2].

 

 

Niestety, rzeczywistość szkolna dalece odbiega od tego wzorca. „Czarna pedagogika”, o której pisze między innymi Alice Miller w swoim Zniewolonym dzieciństwie, nadal funkcjonuje, jeśli nie w pełnym, to w różnych cząstkowych przejawach i wydaniach. Jej sens sprowadza się, mówiąc pokrótce, do wymuszania pożądanych (przez dorosłych) zachowań poprzez przemoc: groźby, kary, szantaż emocjonalny i krytykę. „Czarna pedagogika” opiera się na założeniu, że dziecko czy też jego psychika jest całkowicie plastycznym, biernym przedmiotem zewnętrznych oddziaływań, który wolno traktować w sposób dowolny.

Czarna pedagogika” niszczy poczucie wartości, odbiera wiarę w siebie, tworzy postawy skrajne – pasywne lub agresywne – wypełnia psychikę dziecka (a później dorosłego) lękiem, frustracją, wrogością, nienawiścią. Uczucia te i postawy są przy tym mocno tłumione, dając o sobie znać w sposób zaskakujący lub niezrozumiały, co w pewnych przypadkach prowadzi do reakcji i zachowań określanych jako nerwice, depresje, fobie, zaburzenia osobowości, psychozy i uzależnienia – a w najlżejszych przypadkach do zaburzeń lub kłopotów emocjonalnych.

Czarna pedagogika” utrzymywała się długo, bowiem nie dostrzegano związku pomiędzy nią a psychopatologią, kładąc tę ostatnią na karb genów, biologii czy wrodzonych cech charakteru bądź osobowości. Jednakże w ostatnich kilku dziesięcioleciach związek ten stał się wyraźnie widoczny. Niestety, ci, którzy go już widzą, są nadal w zdecydowanej mniejszości. Jeśli chodzi o polską oświatę, to w około 70%–80% pozostaje ona nadal w mocnym uścisku „czarnej pedagogiki”, a zaledwie 10–15 procent nauczycieli rozumie jakieś podstawowe mechanizmy funkcjonowania ludzkiej psychiki i zdrowego jej rozwoju.

Proporcje te są bardzo niekorzystne. Polska oświata niczego nie potrzebuje bardziej niż ich zmiany. Wymaga to wielu działań o różnorakim charakterze, także personalnym i organizacyjnym. Ale ich podstawą muszą być merytoryczne założenia dotyczące systemu edukacji. Pytanie podstawowe dotyczy celów kształcenia.

 

Katarzyna Miller

Rodzice Hitlera

Alice Miller Zniewolone dzieciństwo Ukryte źródło tyranii. Media Rodzina of Poznań 1999

To jedna z najważniejszych książek. W pełni wyjaśnia, dlaczego odziedziczony przez nas świat jest właśnie taki. Odsłania obszar, którego nie obejmują niezliczone analizy ekonomiczne, historyczne, socjologiczne. Analizy te nie wyjaśniają, jak "normalni" ludzie mogli stać się masowymi mordercami, jak bez żadnych oporów prowadzili dzieci do komór gazowych, bili je i robili im przy tym zdjęcia. Co z małego Adolfa zrobiło "Hitlera", a z części narodu oprawców ?

To "czarna pedagogika" - wszechogarniający, lansowany jako najsłuszniejszy styl wychowania, a właściwie tresowania, który Miller bezkompromisowo nazywa mordem duchowym na dzieciach. Z fragmentów poradników dla rodziców i nauczycieli wieje grozą i z przerażeniem stwierdzamy, jak wiele z ich zaleceń funkcjonuje nadal, co gorsza, czasem z naszą własną pomocą.

Nie byłoby obozów koncentracyjnych, gdyby nie było ich w tylu rodzinnych domach. Absurdalnych, chorych, niszczących zachowań nie zauważa się i nie diagnozuje, gdy ogarniają one całe grupy, środowiska, pokolenia, społeczeństwa. Wydają się "oczywiste", są popierane, a nawet uważane za powód do dumy.

Powodem niesamowitej skuteczności "czarnej pedagogiki" jest fakt, iż dziecko jej poddawane łamane jest tak wcześnie, że pozostaje nieświadome i nie może niczego pamiętać. (Wczoraj słyszałam 29-letnią dziewczynę, która mówiła z całym przekonaniem, że ona już się urodziła taka beznadziejna.)

Najgroźniejsze dla rozwijającego się dziecka jest to, że wszystko złe, co je spotyka, a więc: zawstydzanie go, zaniedbywanie, nierozumienie, bicie, odrzucanie, itp. - wszystko to przedstawiane jest jako działania "dla jego dobra", często pod szyldem "miłości". Idzie za tym wpajanie fałszywych przekonań typu: rodzice, właśnie dlatego, że są rodzicami, zasługują na szacunek, a dzieci z tej racji, że są dziećmi, na szacunek nie zasługują; rodzice zawsze mają rację, posłuszeństwo wzmacnia charakter dziecka (lub wręcz go kształtuje), potrzeby dziecka nie mogą być wskazówką dla rodzica, należy zważać na potrzeby innych, nie wolno krytykować rodziców itd. Okazywanie gniewu bądź zwykłej niezgody jest zabronione, a jeśli nie ma znikąd wsparcia, przeżywanie tego samotnie jest dla dziecka nie do zniesienia, a więc trzeba się wyprzeć urazów i idealizować prześladowców.

Twórcy tej "pedagogiki" mogą być święcie przekonani, że dzieciństwo było najszczęśliwszym okresem ich życia - tak dalecy są od swoich uczuć. MUSIELI wyprzeć ze świadomości niezadowolenie, bezsilną wściekłość, lęk, nienawiść, upokorzenie. Te uczucia nie znikają jednak, a przeradzają się w mniej lub bardziej uświadomioną nienawiść do siebie lub do osób zastępczych, czy całych grup (Źydzi!), wyzwalając zachowania, w których się wyładowują (mechanizm projekcji) wciąż na nowo i bez ulgi, bo ich ukryte, nierozpoznane źródło wciąż bije. Sieją więc wokół udrękę i zniszczenie - nadaremnie zatruwając kolejne ofiary.

Oswoiliśmy się z wiedzą o wpływie dzieciństwa na resztę życia człowieka. Ale lekceważymy ją, naprawdę nie chcąc wiedzieć, łatwiejsze są żarty, bagatelizowanie: "No, wiadomo, X jest bandytą, bo miał trudne dzieciństwo, bankier zdefraudował pieniądze, bo go mamusia nie kochała, a Hitler wymordował miliony, bo go tatuś bił." Ironia służy temu, żeby wykazać, że owszem zna się modne teorie, ale nie warto się nimi zajmować - życie jest gdzie indziej - poważna i ważna jest gospodarka światowa, technika i finanse. Dzieci są nieważne, bo nie tworzą państw, konsorcjów ani armii. A poza tym: "mnie też rodzice bili i wyrosłem na porządnego człowieka, a tych... (odpowiednie wstawić) to do gazu". Tak umacnia się barierę chroniącą przed własnym cierpieniem noszonym w sobie od dziecka. A może pomoże jeszcze lepszy samochód, jeszcze więcej władzy, cudzy lęk, zależność, zazdrość. Uczymy się obsługiwać coraz doskonalsze komputery, a jak zmienilibyśmy świat doskonaląc empatię!

Autorka podkreśla, że rzecz nie w tym, aby być chronionym, separowanym od bólu w dzieciństwie (bo tak niektórzy rozumieją "białą pedagogikę"), ale żeby móc go wyrażać i nie być za to karanym lub odrzuconym, ponieważ normalną, zdrową reakcją na krzywdę powinien być ból i gniew. Pamiętajmy, że mimowolne zachowania też mogą sprawiać ból. Ale po jego wyrażeniu rana znika. Do niedawna nie wiedziano, jak bardzo potrafi cierpieć dziecko. Tylko skrzywdzeni krzywdzą. Tylko ofiary się mszczą. Na innych albo na sobie. Albo i na innych i na sobie.

Oprócz Adolfa Hitlera Alice Miller opisuje przypadek seryjnego mordercy dzieci, narkomanki - autorki wstrząsającego świadectwa Dzieci z Dworca ZOO, samobójczyni Sylvii Plath i innych, oraz życie rodziców ich wszystkich. Rodzice ci oczywiście także byli ofiarami.

Arcyważne jest, aby nie interpretować tych prawd jako ataku na rodziców. Nie wzywa się ich tu, aby czuli się winni lub żeby wymagać od siebie zmian wobec dzieci, ale aby zwrócić się w stronę dziecka tkwiącego w nich samych.

Alice Miller nie potępia i nie idealizuje. Rejestruje pozytywne zmiany w naszych czasach, opisuje drogę empatii, którą podąża wielu ludzi. Jest wielką, odważną przyjaciółką, sprzymierzeńcem dzieci. Także tych, które czekają w nas dorosłych na odkrycie i czułe spotkanie i przyjęcie.

Dziękuję Jej za to i jako psycholożka i jako ja.

P.S. Niniejszym wyrażam także złość do wydawnictwa za to, że książka rozpada się w rękach w czasie czytania i brak w niej części tekstu.

 

 

 

Susan Forward, w swojej książce "Toksyczni rodzice" (1995), cytuje słowa jednego ze swoich pacjentów:
Gdybym musiał wybierać między zniewagą fizyczną a słowną, zawsze wybrałbym bicie. Pozostają po nim ślady, a więc przynajmniej ludzie użalają się nad sobą. Jeśli chodzi o słowa, to po prostu doprowadzają cię do szału. Rany po nich są niewidoczne. Nikt się tobą nie przejmuje. Blizny fizyczne znikają znacznie szybciej, niż te zadane przez obelgi.

 


[1] Na uwagê zas³uguje jej ksi¹¿ka: Am Anfang war Erziehung, Frankfurt am Main 1983.

[2] Por. J. Tarnowski, Zrzucić odwieczne brzemię wychowania, „Katecheta”, 1991, 4, s. 212.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin