Friszke Andrzej - Desant_Komandosów.doc

(98 KB) Pobierz
ANDRZEJ FRISZKE

Andrzej Friszke

09 marca 2008

Desant Komandosów

Marzec 1968 r. stanowi fundament biografii jednego z ważniejszych pokoleń powojennej Polski. W pierwszej linii wydarzeń znalazła się wówczas grupa tzw. komandosów. Kim byli i skąd się wzięli?

Zobacz także

Grupa Michnika po latach (1992): Adam Michnik, Henry Wujec, Mirosław Sawicki, Jan Lityński. Siedzi Seweryn Blumsztajn. Fot. Tomasz Wierzejski / AG   

 

Krąg Michnika

Grupę skupioną wokół Adama Michnika łączyła przyjaźń nieraz nawiązana jeszcze w latach szkolnych (niektórzy znali się od dzieciństwa), podobne formacje ideowe rodziców, przeważnie przedwojennych działaczy komunistycznych, i wynikające stąd wzory wychowawcze. Owe wzory, w rozumieniu tej młodzieży, oznaczały obowiązek aktywności, solidarności wobec grupy, zwłaszcza prześladowanych, zakaz sypania czy składania samokrytyki w wypadku przesłuchań i wreszcie – przygotowanie psychiczne na możliwe represje; część ich rodziców w młodości przeszła przez przedwojenne procesy i więzienia.

Były i inne ważne cechy – zdolność do myślenia kategoriami systemu, zasad, idealistycznych celów, a nie pragmatyki czy przystosowania. PRL jako państwo była ich państwem, rodzice je współtworzyli i niekiedy nim rządzili. Nie bali się aparatu władzy i jego przedstawicieli, przynajmniej do czasu, co wyróżniało ich wśród kolegów, którzy z niekomunistycznych domów wynieśli przestrogę, aby uważać i nie nadstawiać głowy. Komandosi buntowali się przeciw istniejącej rzeczywistości w imię ideału Października, tak jak go widzieli czytając „Po Prostu” czy słuchając opowiadań, np. Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia. Buntowali się przeciw zawłaszczeniu i wypaczeniu ideału, który był dość mglisty i zapewne nie dla wszystkich jednakowy, ale dawał się opisać ogólnie: prawdziwy socjalizm. Ideału tego szukali w dyskusjach Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności, ale wraz z rozwiązaniem klubu ta możliwość została im odebrana. Szukali go w kręgu Kuronia i Modzelewskiego, na co władze odpowiedziały więzieniem. W reakcji na aresztowanie autorów „Listu otwartego”, w zbiórce pieniędzy dla ich żon, w manifestowaniu na korytarzu sądowym i przy grobie Zygmunta Modzelewskiego, wreszcie w demonstrowaniu solidarności z kolegami postawionymi przed uniwersytecką Komisją Dyscyplinarną budowała się ich wspólnota, uczyli się współdziałania, przeciwstawiania, podstaw konspirowania oraz jawnego występowania przeciw przedstawicielom aparatu władzy.

W tej grupie, liczącej kilkanaście osób związanych przyjaźnią i wspólnymi zainteresowaniami, naturalnym przywódcą był Adam Michnik, a należeli do niej jego dziewczyna Barbara Toruńczyk, Seweryn Blumsztajn, Jan Gross, Ewa Zarzycka, Mirosław Sawicki, Irena Grudzińska, Andrzej Duracz, Aleksander Perski, Wiktor Nagórski, Jan Lityński, Włodzimierz Rabinowicz i nieco straszy Jan Kofman. Kontaktowali się też często z żonami więzionych – Gajką Kuroniową i Bogną Modzelewską. Pojawiali się na obrzeżach tego kręgu również niektórzy asystenci i młodzi absolwenci uniwersytetu, zainteresowani poziomem intelektualnym niektórych komandosów i ich buntowniczością: Aleksander Smolar, Maryla Hopfinger, Waldemar Kuczyński, nieco później Andrzej Mencwel i Jadwiga Staniszkis.

Krąg Michnika, prócz wspólnej postawy opozycyjnej i podejmowanych działań, łączyło bogate życie towarzyskie, wspólne dyskusje i lektury, także obejmujące książki wydawane na emigracji, biuletyn specjalny PAP oraz odpisy maszynowe różnych interesujących artykułów politycznych i historycznych zamieszczonych w prasie emigracyjnej. „Byliśmy grupą przyjaciół, spotykaliśmy się przy brydżu, na urodzinach, wyjeżdżaliśmy razem na wakacje – wspomina Jan Lityński. – Różniło nas od reszty studentów to, że nie chodziliśmy na duże imprezy – do Hybryd czy do Stodoły. No, może na festiwal piosenki studenckiej, niekiedy do Hybryd na dyskusję. Nie interesowała nas taka masowa kultura studencka. (...) Śpiewaliśmy trochę piosenek z STS czy też »Pamiętajcie o ogrodach« Kofty i Pietrzaka, później podziemne piosenki rosyjskie – Galicz, trochę Wysocki. (...) Wcześniej, bo już na początku moich studiów, była fascynacja Okudżawą i młodą poezją rosyjską. (...) To były nietypowe piosenki – czuliśmy to. Sewek Blumsztajn, Andrzej Seweryn i Krzysiek Michalski zrobili z nich w 1966 r. program dla klubów »Ruchu« i jeździli z tym po wsiach. Ludzie przyjmowali to z entuzjazmem, nam dano w ten sposób trochę zarobić. (...) Dobrze nam było ze sobą, mieliśmy poczucie wspólnoty. Jest coś takiego, że się człowiek rozumie w pół słowa. (...) Dla obserwatora z zewnątrz mogło to stwarzać wrażenie klikowości. Bo choć staraliśmy się nie być zamknięci, to jednak zamknięcie jak gdyby w sposób naturalny wynikało. W przeciwieństwie do otoczenia stawialiśmy sobie jakieś zadania, chcieliśmy coś zmienić – już to wyróżniało. (...) Władza w drugiej połowie lat sześćdziesiątych szermowała tak nachalnie ideologią komunistyczno-nacjonalistyczną z elementami antyniemieckimi i antysemickimi, że pozwoliło nam to po raz pierwszy w ogóle dostrzec problem narodowy. I powoli dochodziliśmy do wniosku, że jest on równie istotny jak problemy klasowe. Antysemityzm niewątpliwie dotykał bezpośrednio wielu z nas. Wtedy był często gwałtowną ingerencją w człowieka, sposobem konstruowania go z zewnątrz. I to, oczywiście, budziło i protest, i przestrach, i oburzenie. Wzmacniało niezgodę. Jesteśmy sobą i to my wybieramy sobie miejsce, decydujemy kim jesteśmy...”.

Do jesieni 1966 r. grupa Michnika nie podejmowała spektakularnych akcji, ale żyła życiem wewnętrznym: spotkań towarzyskich, dyskusji, lektur. Michnik, po dwumiesięcznym uwięzieniu, a następnie jako główny oskarżony w postępowaniu dyscyplinarnym na uniwersytecie jesienią 1965 r., stał się osobą znaną w niekonformistycznych środowiskach inteligencji. Zacieśniły się jego kontakty z Janem Józefem Lipskim (literatem, liderem Klubu Krzywego Koła), który w dyskusjach wywierał wpływ na Adama, przekonując go do uznania wartości niekomunistycznej lewicy. „Spotykaliśmy się często i z wolna przeobrażałem się ze zbuntowanego adepta marksizmu w pilnego czytelnika i wyznawcę polskiej myśli demokratycznej” – wspominał Michnik. Przez Lipskiego poznał bliżej innych ludzi Klubu Krzywego Koła, m.in. Jana Olszewskiego i Anielę Steinsbergową, która udzielała Michnikowi rad w okresie jego kłopotów prawnych. Przez kuzyna Andrzeja Berkowicza poznał niektórych dziennikarzy z dawnego „Po Prostu”, w tym Jerzego Ambroziewicza i Jerzego Urbana, wówczas szykanowanego, obłożonego m.in. zakazem druku. Janina Zakrzewska wprowadziła Michnika w inny krąg znajomości. Poznał m.in. Jana Strzeleckiego, znanego od lat 40. socjalistycznego humanistę, szukającego też dialogu z chrześcijanami. Na początku 1966 r. w Zakopanem spotykał się na dłuższe rozmowy z Zakrzewską oraz Tamarą i Leszkiem Kołakowskimi i z Pawłem Beylinem. Pamięta bezpośredniość Kołakowskiego, która go zniewalała, gdyż widział w nim absolutną wielkość, onieśmielającą legendę. W rozmowie Kołakowski nie ulegał żadnym koncesjom wobec obowiązujących w państwie prawd i schematów, biła od niego wyrazistość moralna. Dzięki Zakrzewskiej i u niej w domu poznał też Tadeusza Mazowieckiego, redaktora naczelnego „Więzi”, katolickiego intelektualistę o lewicowej wrażliwości.

W 1966 r. Michnik zaglądał nawet do PAX, gdzie istniała grupa młodzieżowa. Kontakt z nimi nawiązał przez Natana Tennenbauma, młodego poetę, i zaczął chadzać do Klubu im. Włodzimierza Pietrzaka. SB odnotowała, że 28 kwietnia podczas dyskusji w Klubie o problemach młodego pokolenia powiedział, że „w obecnych warunkach młodzi ludzie, którzy chcą wnieść coś pozytywnego – siedzą w więzieniach. Jednakże młodzież widzi to i dzięki temu rozbudza się politycznie”. Na kolejnym spotkaniu 10 czerwca mówił o zahamowaniu w Polsce demokratyzacji, braku wolności słowa, istnieniu rządów biurokracji, krytykował też politykę państwa wobec Kościoła.

Wbrew różnym ukutym przez MSW w okresie Marca 1968 r. legendom, kontakty i znajomości Michnika wśród ludzi władzy były nikłe. Znał jednak koleżankę z liceum Marynę Ochab, córkę członka Biura Politycznego i przewodniczącego Rady Państwa, towarzysko związaną z komandosami. W 1966 r. poznał Stefana Staszewskiego, w okresie Października I sekretarza Komitetu Warszawskiego, wówczas banitę politycznego i redaktora w wydawnictwie. Ze Staszewskim spotykał się w 1967 r. wiele razy w kawiarni, co odnotowywała inwigilująca obu SB.

SB interesowała się Michnikiem nieustannie, próbując obserwować jego zachowania, kontakty, a także zamierzenia. Pokładała nadzieje zwłaszcza w tajnym współpracowniku X, czyli Józefie Kosseckim. Według relacji Kosseckiego Michnik mówił mu, że trzeba się nastawić na legalne formy działania, gdyż w tym systemie konspiracja nie ma szans powodzenia. Wspominał też, że trzeba działać zależnie od możliwości, wykorzystać istniejące kluby albo organizować nowe. W marcu 1966 r. Michnik mówił, że trzeba przemyśleć i zmienić stosunek do kwestii narodowej, nie można jej ignorować.

 

Nowe Formy na Kickiego

Tymczasem od wiosny 1965 r. w akademiku na ul. Kickiego działała grupa Nowe Formy, która organizowała dyskusje z zapraszanymi prelegentami, audycje radiowęzła w akademiku, gazetkę ścienną, a latem 1965 r. nawet obóz kajakowy dla 52 osób. Nowe Formy zostały zainicjowane przez studenta ekonomii Ryszarda Kamińskiego, ale szybko głównymi animatorami stali się Maciej Czechowski i Józef Dajczgewand, a także Eugeniusz Chyla, Waldemar Kuczyński, Jerzy Robert Nowak, Wiktor Peryt. Ten krąg, mimo związków ze środowiskiem stworzonym przez Kuronia i Modzelewskiego, wyróżniał się składem socjalnym – dominowali w nim studenci spoza Warszawy, nieraz z ubogich rodzin, właśnie mieszkańcy akademika. Nie akcentowali tak mocno socjalistycznych wartości ideowych, ale ogólnodemokratyczne, samorządowe. W stosunku do Michnika i jego przyjaciół istniało też pewne napięcie o podłożu „klasowym”, jako do młodzieży zamożnej, „ustawionej” w życiu, a nie jak „Dajczgewand »wychowany na marmoladzie« i Czechowski – który od lat boryka się z warunkami bytowymi – półsierota, nie otrzymujący żadnej pomocy od rodziny”. Mimo różnic potrzeba politycznego opowiedzenia się zdominowała debaty wiosną 1966 r.

Wydarzeniem była przeprowadzona 30 marca 1966 r. w akademiku dyskusja o patriotyzmie, której przysłuchiwało się ponad 200 osób. Zagajali dr Jerzy Szacki, płk Zbigniew Załuski, Stefan Kisielewski i Kazimierz Koźniewski, z sali głos zabierała pokaźna grupa michnikowców i nowoformistów. Jeśli wierzyć doniesieniu agenta X, grupa Michnika wcześniej przygotowała się do dyskusji. Najbardziej zasadnicze były wystąpienia Kuczyńskiego, Nowaka, Czechowskiego i Michnika. Padały sformułowania o groźbie nadużywania patriotyzmu przez władzę, by brać „za mordę”, przypominano stalinizm i jego zbrodnie w ZSRR oraz Katyń, padły słowa, że największe niebezpieczeństwo dla socjalizmu stanowi nie groźba restauracji kapitalizmu, ale uformowania sił wstecznych, które wyrastają w łonie obozu socjalizmu (łatwo było zrozumieć, że chodzi o tzw. partyzantów Moczara). Sala z aplauzem reagowała na krytyczne wypowiedzi dyskutantów.

W tym samym akademiku na Kickiego odbyło się 18 maja kolejne spotkanie dyskusyjne pt. „Perspektywy studentów w 1966 r.” z udziałem redaktorów Macieja Wierzyńskiego i Stefana Bratkowskiego. Po ich wystąpieniach do ostrej dyskusji przystąpili Jerzy Robert Nowak, który odwołał się do nadziei Października i mówił o potrzebie presji na czynniki rządowe, by poszły na ustępstwa. W dalszej części spotkania Józef Dajczgewand przekonywał do potrzeby zorganizowania autentycznego ruchu studenckiego poza działającymi dotychczas organizacjami. Trzeba tworzyć ruch na wzór Października. Waldemar Kuczyński mówił o braku reform gospodarczych i zadeklarował, „że jest za stosowaniem »wstrząsów«, a nie działalności organicznej”. Henryk Szlajfer powiedział: „Jeśli nie zechcą ci wydrukować artykułu w gazecie, to trzeba wydać własną gazetę. Jeśli nie masz na to pieniędzy, to zwróć się do kolegów, którzy ci pomogą z pewnością, a których tu nawet na tej sali znajdziesz sporą ilość”. Prelegenci, publicyści o umiarkowanych poglądach, byli z pewnością zaskoczeni, wypowiadali się przeciw skrajnym opiniom i dążeniom rewolucyjnym, za ulepszaniem rzeczy niedoskonałych, czyli za pozytywizmem.

 

Wietnamczycy Szlajfera

Henryk Szlajfer był liderem trzeciej grupy, zwanej wówczas wietnamską, która formowała się na wydziałach matematyczno-fizycznym, filozoficznym i ekonomii. „Grupa ta – streszczał oficer SB – bez zasięgnięcia opinii władz politycznych uczelni wystosowała apel do Partii, Rządu i społeczeństwa PRL domagający się wzmożenia pomocy dla walczącego Wietnamu. Abstrahując od niewątpliwie słusznej idei apelu, zawierał on w swej treści szereg niesłusznych politycznie zwrotów i sformułowań. Treść apelu – w formie maszynopisu przekazano bez zgody władz na inne uczelnie – SGPiS, P[olitechnika] W[warszawska]”.

Szlajfer wspominał w 1968 r., że długo nie miał żadnego kontaktu z grupą Michnika lub jego znajomymi. „Na kilka dni przed świętem 1 majowym ustaliłem wraz z moimi kolegami jeszcze ze szkoły średniej, że warto »rozruszać« na uniwersytecie sprawę Wietnamu. Z jednej strony akcja ta miała być protestem przeciwko zobojętnieniu, z drugiej strony miała być pierwszym starciem z tzw. grupą Michnika, której obiegowe credo brzmiało w tym okresie mniej więcej tak: najpierw załatwmy sprawy wewnątrz kraju, a później będziemy rozglądać się po świecie. Również fakt, że nie chcieliśmy się identyfikować z michnikowcami, sprawił, że określiliśmy 1 maja 1966 r. jako dzień Wietnamu”. Grupę, z którą Szlajfer się identyfikował, tworzyli Bronisław Świderski, Artur Halmin, Marian Srebrny, Stefan Bekier, Michał Komar, Jan Groński, Janusz Surowiec.

W czasie pochodu pierwszomajowego – a uczestniczyli w nim studenci ze wszystkich trzech wymienionych kręgów – buntujący się studenci wystąpili z niekonwencjonalnymi rekwizytami. Propozycje haseł zgłaszano na niektórych przynajmniej wydziałach, ale musiały one uzyskać akceptację Zarządu Uczelnianego, który nie godził się na jakiekolwiek dwuznaczności. Niewłaściwe hasła zostały w ostatniej chwili zamalowane, co wywołało ferment. „Zaczęto się zastanawiać, co zrobić, i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin