Energetyczna koncepcja życia.doc

(548 KB) Pobierz
Marek J

<div class=Section1>

<span style='font-size:16.0pt;line-height:150%'>Marek J. Pilkiewicz</span>

<span style='font-size:14.0pt;line-height:150%'>Polskie Zrzeszenie Naturoterapeutów </span>    Dyplomowanych</span>

<span style='font-size:14.0pt;line-height:150%'></span>

<span style='font-size:16.0pt;line-height:150%'>Energetyczna koncepcja życia i człowieka – oraz jej trzy córki:</span>

<span style='font-size:16.0pt;line-height:150%'>Medycyna Energetyczna, Psychologia Energetyczna i Bioenergoterapia</span>

<span style='font-size:14.0pt;line-height:150%'></span>

<span style='line-height:150%'>Główna teza i cel referatu:</span><span style='line-height:150%;font-weight:normal'> Wszystko wskazuje na to, że sytuacja dojrzała na tyle aby przestać patrzeć na tzw. medycynę naturalną jako na alternatywną lub komplementarną ( pomocniczą) w stosunku do oficjalnej medycyny naukowej. Czyli zamiast koncentrować się jedynie na różnicach w stosowanych metodach diagnostycznych i terapeutycznych przyjrzeć się nieznanemu człowiekowi Zachodu sposobowi patrzenia na świat jaki wnosi do naszej kultury renesans medycyny naturalnej. W odróżnieniu od znanej nam dobrze i uważanej w naszym kręgu kulturowym za jedynie słuszną „biochemicznej koncepcji życia” spróbujemy przedstawić „energetyczną” koncepcję życia, człowieka i choroby ,stanowiącą wspólną podstawę teoretyczną głównych nurtów w medycynie naturalnej. Pokażemy podobieństwa i różnice pomiędzy rozwijającymi się niesłychanie dynamicznie nowo powstałymi kierunkami w USA to jest Medycyną Energetyczną oraz Psychologią Energetyczną a starszą od nich lecz powstałą w  Polsce i stanowiącą polską specyfikę – Bioenergoterapią.  </span>

 

Fenomen medycyny niekonwencjonalnej.

Renesans medycyny alternatywnej i komplementarnej.

Sytuacja na świecie. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia [15]do tej pory w skali całego świata , większość ludzkości ma do czynienia jedynie z medycyną naturalną, a w tzw. krajach rozwijających się dla około 80% populacji podstawowa opieka zdrowotna to nadal domena medycyny tradycyjnej a nie naukowej. Ale z drugiej strony, w tzw. wysoko rozwiniętych krajach zachodnich do niedawna istniał monopol medycyny akademickiej czyli biomedycyny, a medycyna naturalna traktowana była jako przeżytek lub zabobon. Dlatego WHO poprzez specjalnie powołaną w tym celu Komisję Alternatywnych Systemów Medycznych stara się śledzić ten proces i proponuje skuteczne sposoby rozwiązywania konfliktów pomiędzy tymi dwoma wielkimi systemami. Między innymi na podstawie badań przeprowadzonych przez tą komisję w roku 1977 w Holandii [a jest to pierwszy kraj w Europie gdzie parlament zniósł monopol lekarzy na praktykę medyczną] WHO wydała zdecydowanie pozytywną opinię na temat medycyny naturalnej, stwierdzając niepodważalne efekty lecznicze i posługiwanie się w praktyce bardziej holistycznym modelem niż medycyna akademicka zamknięta w modelu biochemicznym. WHO wyraźnie lansuje model medycyny zintegrowanej, polegającej na tworzeniu ośrodków umożliwiających współpracę terapeutów o różnych podejściach, a tym samym zapewniających pacjentowi wszechstronność świadczonych usług oraz co najważniejsze prawo wyboru sposobu leczenia, a tym samym prawo decydowania o własnym życiu i zdrowiu. Ale w ostatnich latach obserwujemy stopniowy upadek autorytetu medycyny naukowej [poza pewnymi jej działami], a wręcz  renesans tej drugiej. Według danych z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych [12] ponad 40% Amerykanów (a są to dane zbliżone do danych australijskich i europejskich) korzysta regularnie z medycyny komplementarnej i alternatywnej. I wydaje się na nią tyle samo pieniędzy co na całą medycynę konwencjonalną. Ale nie o pieniądze tu chodzi, a przynajmniej nie tylko.

Jest to problem bardziej złożony o trudnych do przewidzenia konsekwencjach na przyszłość. Za jedno z największych nieporozumień można uznać błędne traktowanie medycyny niekonwencjonalnej jako:                                                                                                                1. Zjawiska, które pojawiło się nagle we współczesnych krajach cywilizacji zachodniej, bez   żadnej widocznej przyczyny i powodu.                                                                                           2. Zjawiska , mającego jedynie charakter nowej praktyki społecznej o charakterze paramedycz- nym, praktyki przyjmującej tak zróżnicowane formy diagnozowania i oddziaływania na człowieka, iż nie sposób zrozumieć ich istoty posługując się aparatem pojęciowym wypracowa- nym przez naukę, a więc nie do zrozumienia też przez tzw. „normalnego człowieka”.                                                                                                                                          3. W konsekwencji więc nie zauważa się najistotniejszego – czyli pewnego modelu ogólnego, pewnej koncepcji teoretycznej , czy wręcz filozoficznej leżącej u podstaw tych wszystkich praktyk. Koncepcja ta nie spełnia wprawdzie kryteriów teorii naukowej (gdyż np. nie pozwala na formułowanie szczegółowych predykcji), ale jak wiadomo z historii przez większą część dziejów ludzkości świadomość zbiorowa i praktyka społeczna była kształtowana przez koncepcje filozoficzne i religijne a nie naukowe. Brak więc naukowej podstawy teoretycznej nie może tu być argumentem dyskredytującym te praktyki, zwłaszcza że, jak postaramy się wykazać, przydatność tradycyjnych modeli naukowych jest bardzo ograniczona w rozumieniu takich problemów jak czym jest Wszechświat, ewolucja, życie czy nawet kim jest człowiek.

Nie wolno zapominać, że z trzech wielkich źródeł inspiracji człowieka tj. religii, filozofii i nauki, ta ostatnia ma najkrótszą historię. I aczkolwiek praktyka społeczna została w chwili obecnej zdominowana przez naukę (ale tylko w pewnym kręgu kulturowym), to nauka jest jak wszystko tylko na pewnym etapie rozwojowym, popełnia jak zawsze pewne błędy i jeszcze nie raz będzie zmieniać swoje dogmaty, tak jak to robiła i w przeszłości. Jedno się wydaje być pewne (patrz chociażby słynna książka Fritjofa Capry [3]), że czeka ludzkość największa rewolucja w świadomości polegająca na stopniowym likwidowaniu przeciwieństw pomiędzy religijną, filozoficzną i naukową wizją świata. I ta rewolucja zaczyna się od medycyny. Wiele tych nowych praktyk jest nie tylko ignorowana przez medycynę akademicką i naukę a wręcz atakowana. Niektóre zaś, tak jak w Polsce radiestezja i bioterapia, są dodatkowo atakowane także przez bardziej konserwatywnych przedstawicieli Kościoła (gdyż kuriozalnie połączone zostały z ruchem New Age) pomimo oficjalnej akceptacji ze strony hierarchii kościelnej. Wyraźnie tu widać, że nie chodzi bynajmniej o praktykę terapeutyczną, lecz o związany z nią odmienny sposób myślenia będący zagrożeniem dla obowiązujących dogmatów w kulturze Zachodu. Pomimo że nie pretendują one do roli nauki ani religii, ale mogą „zahaczać” o te elementy ze względu na holizm cechujący koncepcję leżącą u podstaw uprawianej praktyki. W tym sensie niektóre zwłaszcza nowe nurty Nowej Medycyny takie jak bioterapia wyprzedzają inne dziedziny życia i mogą stać się przysłowiowymi „jądrami krystalizacji” integrującymi trzy dotychczas odmienne sposoby patrzenia na człowieka (tj. religijny, filozoficzny i naukowy), a co najważniejsze i pomagania człowiekowi nie tylko w sprawach zdrowia, w sposób odmienny od dotychczas stosowanych. Na obecnym etapie rozwoju świadomości zbiorowej sensownie możemy jedynie próbować obiektywnie, czyli naukowo oceniać efektywność praktyczną, czyli użyteczność metod diagnozowania i terapii. Nie możemy przedstawić jak na razie w pełni ukształtowanej teorii spełniającej wymogi obowiązującej ogólnej metodologii nauk. Na tym etapie możemy mówić co najwyżej o spójnej wewnętrznie i logicznej koncepcji, czy raczej innym niż naukowy obrazie świata opartym na dającym się określić zbiorze założeń (twierdzeń) teoretycznych.                                                                                                                                                Jak dobrze wiemy tak zwany naukowy obraz świata przechodził w przeszłości przez te same stadia rozwojowe i nikt ze zdrowo myślących ludzi nie uważa, że jest to obra                  kompletny i nie mogący ulec zmianie. Przeciwnie, już teraz szereg nurtów w nauce obala istniejące założenia współczesnego przyrodoznawstwa, ale dziwnym trafem w szkołach się o tym milczy.

Nikt do tej pory nie próbował patrzeć na medycynę komplementarną i alternatywną od strony ukrytej koncepcji jednoczącej olbrzymie zróżnicowanie technik praktycznych. Koncentrowano się wyłącznie na warstwie praktyki społecznej. Nie inaczej wygląda sytuacja w Polsce, mimo znacznego opóźnienia wejścia medycyny naturalnej w stosunku do krajów zachodnich. Z wyjątkiem radiestezji i bioenergoterapii których intensywny rozwój rozpoczął się na przełomie lat 70/80. XX wieku wyprzedzając w czasie popularyzację innych działów medycyny naturalnej i do chwili obecnej nie utraciły polskiej specyfiki, o czym za chwilę.

Sytuacja w Polsce. Nikt nie dysponuje w Polsce danymi statystycznymi na ten temat bo oficjalnie medycyna niekonwencjonalna jest nadal ignorowana (jesteśmy jednym z dwóch krajów we Wspólnocie Europejskiej nie posiadających ustawowych regulacji mimo ponagleń), ale procesy te przebiegają podobnie, gdyż liczba osób praktykujących w tej dziedzinie idzie w tysiące a może i dziesiątki tysięcy. Na podstawie doświadczeń innych krajów wysoko rozwiniętych można stwierdzić wyraźną prawidłowość dotyczącą wspomnianego renesansu medycyny naturalnej. W pierwszym etapie medycyna ta zdobywa sobie rzesze zwolenników w gronie samych pacjentów, przy jednoczesnym silnym oporze środowisk medycznych, naukowych i administracyjnych. Przechodzi więc najpierw przez stadium praktyk nielegalnych lub półlegalnych i dopiero w etapie drugim, po przekroczeniu pewnej „masy krytycznej” w swej popularności oddolna presja społeczna staje się na tyle silna, że zaczyna się gorączkowo szukać rozwiązań organizacyjnych, legalizujących w różnym stopniu istniejące praktyki. Zasadniczą rolę w tym okresie odgrywa stopień samoorganizacji osób zajmujących się medycyną naturalną (zakładanie stowarzyszeń, zrzeszeń profesjonalnych, itp. zajmujących się szkoleniem i weryfikacją kwalifikacji, gdyż oczywiście nie istnieją żadne oficjalne systemy), oraz pojedyncze autorytety wspomagające ten ruch ze świata medycyny, nauki i polityki. Im krócej trwa pierwszy etap, etap chaosu i pozornego konfliktu, tym większe korzyści odnosi zdrowotność danego społeczeństwa i tym szybciej pojawia się nowa jakość w systemie opieki zdrowotnej. Moim zdaniem znajdujemy się obecnie pomiędzy tymi etapami, a co gorsza w kraju, w którym trwa niekończąca się reforma, a raczej destrukcja systemu opieki zdrowotnej, o rozwiązaniach trudnych do przewidzenia (raczej konserwatywnych, uwzględniających głównie skutek ekonomiczny dla państwa, bez dyskusji o samej koncepcji opieki zdrowotnej). Świadectwem bycia w pierwszym stadium jest nadal zdecydowanie negatywny stosunek medycyny akademickiej, nauki i administracji centralnej, a także fakt, iż mimo dużej popularności wśród „odbiorców” tego typu usług, społeczeństwo jak dotąd nie wytworzyło i nie potrafi wytworzyć grup nacisku zmuszających ustawodawcę do prawnego uregulowania tego problemu. Dowodami na rozpoczęcie się drugiego etapu jest fakt rejestrowania w sądzie zrzeszeń profesjonalnych [w dziedzinach nas interesujących: Polskiego Zrzeszenia Bioenergoterapeutów Dyplomowanych z siedzibą w Warszawie (10.06.1996), obecnie Polskiego Zrzeszenia Naturoterapeutów Dyplomowanych), oraz Polskiego Zrzeszenia Radiestetów i Bioenergoterapeutów w Raciborzu (24.09.1996)], oraz istnienie wielu stowarzyszeń w całej Polsce, nieraz bardzo szeroko profilowych takich jak np. Stowarzyszenie Bioenergoterapeutów Polskich „Biopol” czy Federacja Stowarzyszeń Radiestezyjnych (związek stowarzyszeń bioterapeutycznych, psychotronicznych i radiestezyjnych z siedzibą w Bydgoszczy).

Żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Znane i wykorzystywane praktycznie od kilku tysięcy lat umiejętności człowieka [ a przynajmniej wybranych ludzi ] doczekały się wreszcie społecznego uznania i wyodrębnienia w kręgu cywilizacji zachodniej w postaci oddzielnych zawodów, to jest zawodu radiestety i bioenergoterapeuty. W Polsce zdecydowano że są to zawody rzemieślnicze i uznano je prawnie w latach 1983 ( radiestezja) i w roku 1996 (bioenergoterapia). Stało się tak w wyniku wieloletnich starań środowiska radiestetów i bioenergoterapeutów zorganizowanego w postaci różnych stowarzyszeń, pomimo wyraźnego oporu administracji, środowisk medycznych i naukowych. To co zapewne przesądziło o wydaniu zgody na legalne istnienie oprócz zliberalizowania przepisów dotyczących zasad prowadzenia działalności gospodarczej był fakt niebywałego wręcz powodzenia u „odbiorców tego typu usług”, czyli w społeczeństwie. Aczkolwiek sam sposób „wykonywania usługi” był dla jej odbiorców zaskakujący i niezrozumiały (no bo jak ktoś, kto nie jest lekarzem i nie używając żadnych instrumentów, a tylko popatrzy na człowieka i wie gdzie jest choroba, a potem kilkoma ruchami rąk potrafi tą chorobę wygonić z organizmu - oczywiście upraszczając sprawę), ale o akceptacji tych metod  zadecydowała ich bezdyskusyjna skuteczność. Z zewnątrz przypomina to typowe techniki szamańskie, a przecież żaden wykształcony człowiek i żyjący na przełomie XX i XXI wieku nie ma prawa wierzyć w stare zabobony i bajeczki opowiadane przez bioenergoterapeutów o jakichś energiach leczących którymi się oni posługują. Zresztą nawet przy najbardziej otwartej postawie i dużej życzliwości próby wyjaśnienia mechanizmów oddziaływania przez samych bioenergoterapeutów nie bardzo trafiały do przekonania przeciętnego słuchacza. Tym bardziej nie ma co się dziwić profesjonalistom z wykształceniem akademickim, to jest lekarzom czy naukowcom , że wszelkie próby opisania i wyjaśnienia tego co robi bioenergoterapeuta traktowali jako zwykły bełkot. Ale co gorsza, także bioenergoterapeuci, pozostawieni samym sobie, nie mając oparcia w przeciwieństwie do innych zawodów w nauce akademickiej przestali przywiązywać wagę do sformułowania jakichś zasad teoretycznych stanowiących podstawę ich działalności praktycznej i zrezygnowali z próby przekonania społeczeństwa że nie są zwykłymi hochsztaplerami. Pewnym wytłumaczeniem może być fakt, iż zawody te zaczęły być bardzo popularne właśnie na fali niespodziewanego renesansu medycyny niekonwencjonalnej. A ponieważ i te inne działy medycyny niekonwencjonalnej też cierpiały albo na niedobór, albo na brak teorii wyjaśniającej, a nawet jeżeli ją miały to tak to odbiegało od obowiązującej w naszym społeczeństwie filozofii zwanej materializmem naukowym, tym bardziej nie wchodziło w grę ich poważne potraktowanie. W konsekwencji więc, łaskawie zauważano i wyśmiewano warstwę praktyczną tej działalności, lekceważąc zupełnie wprawdzie ukrytą ale istniejącą warstwę myślową. Jednym więc z naszych zadań będzie próba odtworzenia choćby w bardzo ogólnej formie ukrytego modelu teoretycznego charakterystycznego dla polskiej radiestezji i bioenergoterapii. Ograniczymy się tutaj do wyróżnienia z całego pola medycyny naturalnej tylko tych dwóch nurtów z następujących powodów:                                                                              1) Zarówno radiestezja jak i bioenergoterapia a zwłaszcza ich sposób uprawiania w Polsce mają unikalny, oryginalny i pionierski charakter, nigdzie indziej nie spotykany na świecie w przeciwieństwie do innych działów medycyny naturalnej gdzie powiela się techniki powstałe w innych krajach.                                                                                                                                      2) Musieliśmy też wspomnieć tu o radiestezji gdyż to właśnie ona dostarcza ogólnego modelu bioterapii i bez rozumienia istoty radiestezji nie można zrozumieć najważniejszych nurtów medycyny wibracyjnej takich jak  bioenergoterapia w Polsce i Medycyna i Psychologia Energetyczna w USA.

Radiestezja i bioenergoterapia od strony praktycznej – czyli jak można robić rzeczy niemożliwe z naukowego punktu widzenia.

Radiestezja (czyli tłumacząc dosłownie „czucie promieniowania”) i bioenergoterapia są w Polsce rzemiosłami kwalifikowanymi i według najnowszej [zgodnej z Klasyfikacją Europejską] Polskiej Klasyfikacji Działalności zaliczone zostały do kategorii „działalności paramedycznych”, posiadających symbol  PKD-85.14-E. W „Charakterystyce Rzemiosł” wydanej przez CZRz w roku 1987 czytamy, że „radiestezja jest dziedziną biotechniczną, w której do badań wykorzystuje się organizm człowieka z jego właściwościami psychobiodetekcyjnymi i psychobioemisyjnymi. Biotechnika ta pozwala na uzyskanie informacji o środowisku wewnętrznym i zewnętrznym, a także umożliwia oddziaływać na to środowisko.” Według biegłych sądowych do spraw radiestezji i geobiologii dr n. przyr. inż. Kornela Śliżyńskiego i Izabeli Pieczara-Śliżyńskiej, autorów tej definicji  referat na posiedzeniu Ogólnopolskiej Komisji Bioenergoterapii i Radiestezji Związku Rzemiosła Polskiego - grudzień 2004] radiestezja rzemieślnicza zajmuje się ekologią człowieka i kształtowaniem środowiska, czyli że celem działania jest profilaktyka zdrowotna i obejmuje cztery główne działy.                                                     1. „Ekologia budowli” czyli badania warunków działania mające na celu poprawianie klimatu radiacyjnego wewnątrz budowli [anomalie geopatyczne, sieć globalna, pola magnetyczne technicznego pochodzenia, promieniowanie jonizujące, itp.].                                                            2. Badanie przestrzeni, czyli uwarunkowań ekologiczno-zdrowotnych terenów przeznaczonych pod zabudowę.                                                                                                                                      3. Badanie środowiska przyrodniczego dla potrzeb hydrogeologii poszukiwawczej                          [np. lokalizacja dynamicznych wód podziemnych] i kształtowanie optymalnych warunków ekologicznych dla człowieka i zwierząt.                                                                                             4. Radiestezja terapeutyczna [medyczna] czyli badanie zaburzeń i przywracanie homeostazy energetycznej organizmu.                                                                                                                                  Ten dział radiestezji jest bardzo bliski bioenergoterapii w której wykorzystuje się organizm człowieka z jego właściwościami psychobiodetekcyjnymi i psychobioemisyjnymi dla oszacowania stanu środowiska wewnętrznego człowieka (np. stanu energetycznego narządów ) oraz dla oddziaływania na to środowisko w celach regulacyjnych. Jest wiele bardziej rozbudowanych definicji bioenergoterapii (18), operujących różnymi językami i równie dalekich od doskonałości i precyzji definicji naukowych, ale nie o to tu chodzi by podejmować nad nimi dyskusję. Warto tylko zwrócić uwagę, że ta nowa dziedzina działalności praktycznej szuka dopiero swojego języka i modelu , gdyż nie mieści się w istniejących stworzonych przez naukę akademicką. Co więc nam nieudolnie próbuje powiedzieć nowego? Co tu może być szokujące? Zacznijmy od radiestezji i najpowszechniejszego jej zastosowania, to jest badania miejsca spania pod kątem czy nie mamy do czynienia z negatywnymi strefami promieniowania „geopatycznego”. Dlaczego to jest tak ważny problem? Bo jak uważa się powszechnie w tych nowych środowiskach jeżeli ktoś np. śpi w takiej negatywnej strefie [w języku potocznym mówi się o ciekach lub żyłach wodnych – co nie jest poprawnym określeniem] to jego organizm zostaje „napromieniowany” energiami zaburzającymi normalne funkcjonowanie organizmu. Opisany jest w literaturze cały syndrom, ale szczególnie niebezpieczny jest fakt uniemożliwienia regeneracji [naprawiamy uszkodzenia, regenerujemy się i rośniemy tylko podczas snu] co doprowadza do osłabienia a czasami wręcz rozbicia układu odpornościowego i otwiera drzwi do wszelkich chorób. Wpływ niszczący na organizm tego czynnika może być tylko porównywalny z długotrwałym działaniem silnego stresu psychologicznego. A co gorsza, skuteczność leków w takim przypadku jest redukowana do kilku lub kilkunastu procent. To może tłumaczyć część niepowodzeń medycyny akademickiej. A wystarczy zmienić miejsce spania i paroma ruchami rąk „odpromieniować” (oczyścić biopole człowieka) aby leki zaczęły działać, a czasami następuje „cudowny”, samoistny powrót do sił i zdrowia. Mimo istnienia bogatej literatury naukowej na ten temat i przeprowadzenia wielu badań niewiele osób wie o tym i wierzy w „takie przesądy”. Ale nie to jest zaskakujące. Zaskakujący jest sposób przeprowadzania takich „badań”. Bo głównym przyrządem jest organizm radiestety (choć niektórzy posiłkują się dla pewności takimi „naukowymi instrumentami” jak różdżka – którą może być równie dobrze kawałek rozwidlonej gałęzi, lub wahadełkiem radiestezyjnym). To samo dotyczy wyznaczania miejsc do kopania studni. Są to wszystko fakty obiektywnie sprawdzalne i przyrządami naukowymi i niezależnymi pomiarami innych radiestetów, czy wreszcie jak w przypadku studni faktem znalezienia wody. Pomyłki zdarzają się niesłychanie rzadko, gdyż w czasie egzaminu dającego uprawnienia rzemieślnicze kandydaci przechodzą wiele takich prób mających na celu sprawdzenie tych umiejętności i zdolności radiestezyjnych. A te ostatnie oznaczają w przeciwieństwie do tego co czytamy w podręcznikach naukowej psychologii że człowiek oprócz rozpoznanych pięciu zmysłów podstawowych posiada możliwości odbierania informacji o szerszym spektrum , tak jakby posiadał dodatkowy zmysł. Na przykład niektórzy radiesteci zachowują się tak jakby widzieli co znajduje się pod powierzchnią ziemi i bezbłędnie lokalizują złoża różnych minerałów. Ale co jest jeszcze bardziej szokujące, niektórzy radiesteci zajmują się tak zwaną „teleradiestezją”, czyli badaniem na odległość. Nie muszą być w badanym mieszkaniu czy fizycznie na działce gdzie ma być kopana studnia, a wystarczy im narysować plan mieszkania lub mapę terenu i ich rezultaty będą się charakteryzowały prawie taką samą trafnością jak przy badaniach fizycznych. Jak sami mówią nie trzeba być na miejscu, wystarczy przenieść się mentalnie, gdyż myśl nie zna ograniczeń ani czasowych ani przestrzennych. A pomimo tego każdy naukowiec uzna to za brednie, bo wyjaśnienie tych faktów jest niemożliwe w ramach obowiązującego paradygmatu naukowego. To samo zresztą dotyczy bioenergoterapii. Bioenergoterapeuta pracuje w tzw.” biopolu” człowieka i albo wyczuwa rękami albo „widzi” obszary będące poza równowagą energetyczną. Dalej wystarcza trochę wiedzy z anatomii i fizjologii aby określić które narządy, układy funkcjonalne lub obszary ciała nie funkcjonują prawidłowo. Osoby szczególnie uzdolnione mogą oglądać od wewnątrz dowolne narządy czy fragmenty ciała dostarczając niesłychanie precyzyjnych opisów. I sama terapia może być tutaj nieraz bardzo prosta. Wystarczy usunąć zaburzenia energetyczne w biopolu człowieka [czasami dosłownie wystarczy kilka ruchów rąk bez dotykania ciała], aby uruchomić cały łańcuch pozytywnych zmian w człowieku, zarówno w jego ciele jak i psychice. Tego też nie jest w stanie zrozumieć, wyjaśnić i tym bardziej zaakceptować osoba z tradycyjnym wykształceniem akademickim. A w ten sposób myśli i działa w Polsce już może kilka tysięcy osób uznanych przez prawo za zawodowców i biorących za swe usługi pieniądze. I ta kategoria osób jest konsekwentnie ignorowana przez specjalistów z wykształceniem akademickim, lekarzy czy psychologów. A może jednak czegoś mogą się od nas nauczyć? To co moim zdaniem nie ulega wątpliwości to fakt że ci ludzie dzięki swoim specyficznym zdolnościom [„poszerzone okno percepcji”] poznają „ukryty porządek” (termin Davida Bohma, fizyka, dwukrotnego noblisty) i pracują w nim uzyskując zaskakująco dobre rezultaty. W języku Kena Wilbera [24] badają „wewnętrzność” w przeciwieństwie do nauki badającej „zewnętrzność”. Oczywiście nie znają zapewne użytych tu określeń, ale to co ich łączy to myślenie o świecie w kategoriach „energii”, i co najważniejsze, nie jest to dla nich pojęcie tylko teoretyczne, a wręcz przeciwnie są zdolni różnicować poszczególne rodzaje energii, znają skutki jej działania i potrafią zmieniać jej stany [przynajmniej niektóre]. Warto więc może bliżej poznać charakterystyczny dla nich sposób myślenia tworzącego coś w rodzaju innego światopoglądu, bo o mówieniu o jednym modelu teoretycznym jest jednak za wcześnie.

Próba odtworzenia koncepcji świata, człowieka i choroby charakterystycznej dla radiestetów i bioenergoterapeutów.

<span style='font-weight:normal'>Za najbardziej charakterystyczną cechę tego środowiska można uznać postrzeganie świata w </span><span style='font-weight: normal'>kategoriach </span>energii. <span style='font-weight:normal'>Ale rozumienie energii daleko wykracza poza naukowe definicje energii. </span><span style='font-weight:normal'>Akceptuje cały dorobek fizyki w tym zakresie, to znaczy uznaje zasadę tożsamości energii i materii odkrytą w 1905 roku przez Einsteina i wyrażoną w formule E=mc2, że materia jest zagęszczoną energią, oraz wszystkie znane nauce rodzaje energii i prawa z nią związane. Ale uważa się, że nie są to wszystkie energie działające we wszechświecie i nie najważniejsze i że są to tak zwane energie niższe tworzące niższe pola energetyczne, pola o niższym poziomie wibracji. Dla nauki źródłem tych wszystkich energii a także stanów istnienia materii jest bezenergetyczna Próżnia Fizyczna, poza którą nic istnieć nie może. Środowisko przyjmuje założenie, a raczej wierzy w istnienie innych jeszcze pól energetycznych obdarzonych inteligencją, pól o wyższych wibracjach wypełniających całą przestrzeń w sposób ciągły i będących źródłem energii niższych. To praźródło wszystkich energii i wszelkiego bytu nie ma jednej nazwy przyjętej w środowisku. Ponieważ tak się składa, że tego typu koncepcje są znane od kilku tysięcy lat w filozofii Wschodu, zwolennicy filozofii hinduskiej używają terminu </span>prana, <span style='font-weight: normal'>taoizmu chińskiego – terminu </span>chi, <span style='font-weight:normal'>(te dwa pojęcia wiążą się z dwoma najbardziej rozbudowanymi modelami wszechświata a jednocześnie z dwoma systemami medycyny naturalnej). Inne jeszcze określenia to </span>Energia Uniwersalna, Inteligencja Kosmiczna, Logos, <span style='font-weight:normal'>czy wreszcie </span>Energia Boska.<span style='font-weight:normal'> Jak widać, w indywidualnej świadomości mamy pomieszanie różnych języków, to jest filozoficznego, naukowego i religijnego, ale istota sprawy zawsze jest taka sama.</span>

<span style='font-weight:normal'>Drugą właściwością osób zajmujących się radiestezją i bioterapią bez względu na to jak  rozbudowanym modelem teoretycznym się posługują jest to, że wyżej opisane twierdzenie nie jest dla tych ludzi jedynie założeniem teoretycznym wymagającym weryfikacji. Jest raczej aksjomatem, pewnikiem nie wymagającym żadnych dalszych spekulacji teoretycznych. Wystarczającym bowiem dowodem na słuszność takich przekonań, czy wręcz wiary w istnienie wyższych energii jest </span>bezpośrednie<span style='font-weight:normal'> </span>odbieranie tego typu wibracji, a więc doświadczenie własne.<span style='font-weight:normal'> Tego typu zdolności (których istnienie zostało udokumentowane licznymi badaniami naukowymi) zostały nazwane przez samych naukowców zdolnościami</span> paranormalnymi. <span style='font-weight:normal'>Nazwa ta</span>, <span style='font-weight:normal'>bardzo zresztą nieszczęśliwa, mówi nam dwie ważne rzeczy: po pierwsze, że nie są to zdolności nienormalne czyli patologiczne (gdyż według badań posiada je np. co trzeci Amerykanin, a u prawie każdego można je celowo rozwinąć), a po drugie – że nauka nie potrafi jak na razie wyjaśnić mechanizmu ich działania przy obecnym stanie wiedzy. W tym miejscu należy wspomnieć o jednej jeszcze ważnej sprawie. Wszyscy bioenergoterapeuci zdają sobie sprawę z faktu, iż wibracji czy energii które odbierają </span>nie da się zredukować do odbioru pól elektromagnetycznych, promieniowania cieplnego czy innych form energii znanych nauce.

<span style='font-weight:normal'>Trzecią cechą wspólną środowiska jest posługiwanie się zupełnie odmienną od naukowej koncepcją </span>człowieka, zdrowia i choroby, przyczyn chorób i sposobów przywracania zdrowia. <span style='font-weight:normal'>Przyjmuje się, że człowiek jest mikrokosmosem w którym działają takie same prawa i energie jak w makrokosmosie. Człowiek to </span>indywidualne pole życia, czyli lokalne zagęszczenie Pola Energii Uniwersalnej <span style='font-weight:normal'>[bo tym terminem dla uproszczenia będziemy się dalej posługiwać]. A dokładniej jest wibrującym systemem zbioru pól energetycznych, pól wibrujących z różnymi prędkościami. Upraszczając maksymalnie sprawę możemy mówić o trzech typach energii i przypisanym im trzem poziomom wibracyjnym. Najwolniejsze wibracje i tzw. „niższe energie” związane są z ciałem fizycznym. Energie tego typu w największym stopniu zagęszczają pole tworząc tzw. materię, utrzymują tą formę, odżywiają komórki ciała transformując energie z powietrza i pożywienia, czyli odpowiadają za metabolizm. Wibracje i energie drugiego poziomu, nazwijmy je „średnim” tworzą pola już nie uczestniczące w tworzeniu materii, lecz jakby zarządzają tymi poprzednimi decydując o utrzymaniu się przy życiu materii ożywionej. Odpowiada to znanym z historii filozofii koncepcjom </span>„siły witalnej”<span style='font-weight:normal'> [vis vitalis], albo wschodnim koncepcjom </span>prany i chi.<span style='font-weight:normal'> Wibracje trzeciego typu, najwyższe, są związane z siłami ponad lokalnymi Pola Energii Uniwersalnej, będącej źródłem wszystkiego i zarządzającej wszystkimi niższymi energiami cechującymi się najwyższą inteligencją. Ta najkrócej jak można wyłożona idea przyjmuje postać bardzo rozbudowanych modeli teoretycznych znanych od wielu  wieków w krajach jej powstania [Indie, Chiny] wdrożonych do praktyki bardzo skutecznej zresztą w  postaci systemów medycyny naturalnej, zwanych Ayurwedą i Tradycyjną Medycyną Chińską z całym zapleczem naukowym i akademickim. Ten rodzaj myślenia i praktyki medycznej stał się objawieniem dla krajów zachodnich i do nas dociera głównie z krajów zachodnich. Stąd wielu naszych bioenergoterapeutów posługuje się bardzo złożonym modelem człowieka, w którym oprócz ciała fizycznego wyróżnia się szereg ciał lub pól niematerialnych, zwanych </span>„ciałami subtelnymi”<span style='font-weight: normal'> [np. energetyczne, astralne, mentalne, przyczynowe, duchowe itp.], czy centrów energetycznych zwanych </span>„czakrami” lub „czakramami”<span style='font-weight:normal'>, i wtedy wiemy, że mamy do czynienia z tradycją hinduską. Bardzo skomplikowanym systemem kanałów energetycznych, zwanych </span>„meridianami” <span style='font-weight:normal'>dysponują też zwolennicy modelu chińskiego. Ale co ciekawe, sposób myślenia w obu tych wielkich koncepcjach jest bardzo zbliżony do siebie. Dlaczego więc chorujemy? </span>Czym jest choroba?

Za prawdziwą przyczynę wszelkich chorób uznaje się zaburzenia w przepływie energii witalnej, a zwłaszcza obniżenie jej poziomu w organizmie [utrata tej energii powoduje zamianę materii ożywionej w nieożywioną czyli martwą]. Gdy poziom energii witalnej się obniża, obniża się także automatycznie poziom wibracji ciała fizycznego, tj. komórek , tkanek, narządów, itp. Gdy się podnosi, podnosi się też poziom wibracji komórek, przyśpiesza metabolizm itp. Czyli, to energia witalna utrzymuje ciało w zdrowiu, a wszelkie choroby są wynikiem wyczerpania energii witalnej [np. przez stres] w poszczególnych częściach organizmu. Dlatego wszelkie próby leczenia ciała fizycznego przez oddziaływanie na objawy chorobowe jak to czyni medycyna naukowa uważa się za mało racjonalne, gdyż w ciele fizycznym możemy jedynie obserwować skutki zaburzeń, które powstały na wyższych poziomach energetycznych, czyli nie w ciele materialnym, a w ciałach subtelnych. Czym jest leczenie? Tak więc, gdy pojawi się choroba, uleczyć ją może tylko podniesienie poziomu energii witalnej przez zwiększenie dopływu Energii Uniwersalnej. W tym sensie leczenie jest transferem Wyższej Energii do potrzebującego miejsca lub całego organizmu, co skutkuje przywróceniem właściwego poziomu wibracji a więc i energii w komórkach, narządach czy układach danego organizmu. Innymi słowy, jest to pomoc w uruchomieniu zdolności samonaprawczych, które posiada każdy organizm przez dostarczenie mu energii .Transfer ten może przybierać różne formy: np. oddziaływanie przez nakładanie lub przybliżanie rąk do ciała pacjenta z odpowiednią koncentracją i intencją [tzw. klasyczna bioterapia], lub dla odmiany z zastosowaniem wizualizacji czyli z wytworzeniem w umyśle pacjenta lub terapeuty mentalnego obrazu pożądanego stanu rzeczy, a więc z wykorzystaniem energii psychiki.

Co najciekawsze, jak wykazuje praktyka i badania naukowe, skuteczność oddziaływania jest taka sama gdy oddziałujemy bezpośrednio na pacjenta, jak też kiedy jest on oddalony od nas o setki kilometrów. W ten sam sposób możemy też dokonywać diagnoz. Ten fakt stał się podstawą zaistnienia takich specjalizacji jak np.: teleradiestezja klasyczna oraz medyczna telediagnoza i teleterapia. Tego typu fakty [a są dobrze udokumentowane naukowo chociażby przez parapsychologię], są niemożliwe do wytłumaczenia z punktu widzenia nauki zachodniej. A są oczywiste przy uświadomieniu sobie faktu, że wibracje pola Energii Uniwersalnej [tak jak nasze myśli czy świadomość] przekraczają prędkość światła, nie podlegając tym samym ograniczeniom czaso-przestrzennym. Wypełniają bowiem sobą całe Pole Życia i nie wymagając do wywarcia wpływu żadnego nośnika przemieszczającego się w przestrzeni dają w efekcie tzw. oddziaływania nielokalne. Tego typu kontakt pomiędzy dwoma obiektami oddalonymi od siebie odbywa się w czymś w rodzaju „nadprzestrzeni”, w której nie istnieją żadne bariery w przesyłaniu informacji. Ale zwiększanie dopływu Energii Uniwersalnej do potrzebującej osoby nie odbywa się automatycznie, ale można ten efekt osiągnąć jedynie przez świadomą i silną intencję tej osoby lub terapeuty. Ta „świadoma intencja” jest potężnym narzędziem oddziaływania i wręcz koniecznym warunkiem powodzenia przy stosowaniu wyższych form terapii zgodnie z zasadą dobrze znaną w t...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin