Karol May - Tajemnica Marabuta [pl].pdf

(1301 KB) Pobierz
Tajemnica Marabuta
K AROL M AY
T AJEMNICA M ARABUTA
G ŁOS SERCA
Aż do połowy dziewiętnastego wieku tylko niewielu Europejczykom udało się odwiedzić
Timbuktu. Liczni poważni badacze angażowali w to całe swoje umiejętności, aby dotrzeć do
tego miasta na granicy pomiędzy Saharą a Sudanem, ale tylko kilku z nich mogło mówić o
szczęściu. Próbowano zbliżyć się do miasta bądź w pojedynkę, bądź też dużymi, świetnie
wyposażonymi ekspedycjami zarówno od zachodu jak również od północy. Od północy
chroniła Timbuktu przed ciekawością Europejczyków pustynia i grożące na niej
niebezpieczeństwa, a więc bandy rozbójników ukrywających się na południowych stokach
Atlasu i zuchwali Tuaredzy grasujący wewnątrz kraju. Na południu i zachodzie ochronę
stanowiła nieufność mahometańskiej ludności murzyńskiej względem białych. Murzyni
obawiali się ujarzmienia przez białych, dlatego wszelkie próby podejścia do miasta od tej
strony spełzały na niczym.
W roku 1848 Berlińskie Towarzystwo Geograficzne wyekwipowało ekspedycję mającą na
celu zbadanie wnętrze Sahary i — jak tylko okoliczności pozwolą — dotarcie do Timbuktu.
Rozglądano się więc za jakimś młodym, odważnym i jednocześnie wykształconym oficerem,
który nadawałby się do poprowadzenia ekspedycji. Wybór padł na porucznika Gebharda von
Greifenklau, który z wielką radością przystał na propozycję, chociaż jego rodziców kosztowało
to sporo wysiłku zanim przemogli się i zezwolili synowi udać się w tak niebezpieczną podróż.
Gebhard był jedynym dzieckiem rotmistrza Hugo von Greifenklau i jego małżonki Margot.
Jego chrzestnym ojcem był feldmarszałek Błiicher. Chłopiec, wielce obiecujący i bardzo
podobny do rodziców dopiero co wyrósł z wieku dziecięcego, kiedy nadeszła wiadomość, że
zmarła baronowa de Sainte–Marie i że pozostawiła mu w spadku folwark Jeannette.
Losy rodziny de Sainte–Marie ułożyły się bardzo smutno. Baron Roman pokłócił się z matką
z powodu swojego małżeństwa z Bertą Marmont i wyjechał z żoną do Berlina. Hugo von
Greifenklau udał się wkrótce po ślubie do swoich dóbr. Dlatego też nie był zorientowany, jak
nieszczęśliwie układało się pożycie barona z Bertą. Później otrzymał list, w którym baron
Roman donosił mu, że Berta uciekła z byłym kapitanem Albinem Richemonte, a on ich oboje
ściga.
Tak więc Richemonte znajdował się gdzieś w pobliżu, prawdopodobnie po to, aby się
zemścić. Tylko spotkanie z Bertą powstrzymało go od tego. W jakiś czas później baronowa de
Sainte–Marie napisała do pani Richemonte, że straciła swojego syna, również duchowo.
Dowiedziała się mianowicie, że zabił on w Marsylii swoją żonę.
1
264389812.001.png
Od tamtego czasu zarówno kapitan Richemonte jak i baron de Sainte–Marie zniknęli bez
śladu. Z powodu pobytu w areszcie, a także różnych innych przyczyn Richemonte zmuszony
był opuścić wojsko.
Hugo i Margot von Greifenklau całkowicie zerwali z przeszłością. Ich myśli zaprzątnięte
były jedynie teraźniejszością i przyszłością. Życzeniem Hugo było, aby jego syn został
oficerem i dlatego umieścił go w korpusie kadetów. Wkrótce Gebhard zaczął wyróżniać się
wśród gromady uczniów. Tylko jeden jedyny oficer o nazwisku Kunz von Eschenrode
dotrzymywał mu kroku i obaj chłopcy zaprzyjaźnili się serdecznie.
W młodości każdy marzy się o dalekich wyprawach. Marzenie to nie opuszczało także
dwójki młodych przyjaciół i miało się im spełnić. Zdali egzamin i mieli w kieszeni nominacje
na oficerów. Po stosunkowo niedługim okresie służby Eschenrode został przydzielony do
ambasady w Paryżu.
Kunz von Eschenrode bawił już od jakiegoś czasu w Paryżu, kiedy Gebhard otrzymał od
Towarzystwa Geograficznego propozycję towarzyszenia wyprawie do Timbuktu. Poprosił o
urlop na czas nieokreślony i z wielkim zapaleni oddal się przygotowaniom do swojego nowego
zadania.
Musiał zakupić wiele rzeczy: mapy, przyrządy i mnóstwo innych przedmiotów o najwyższej
jakości, które wtedy można było dostać jedynie w Paryżu. Dlatego też Paryż został
wyznaczony na punkt zborny dla członków ekspedycji.
Gebhard udał się do Paryża, gdzie przede wszystkim miał zamiar zaskoczyć Kunza swoimi
odwiedzinami.
— Ty w Paryżu? — zapytał Kunz witając go serdecznie — Podróżujesz w celach
wypoczynkowych?
— Jadę na Saharę.
— Na Saharę? Chyba nie chcesz powiedzieć, że zamierzasz pojechać na pustynię?
— Nie tylko na pustynię, lecz także przez pustynię.
— Nie bądź taki zagadkowy, Gebhardzie!
— Wyjaśnienie jest całkiem proste: miałem szczęście zostać członkiem wyprawy
badawczej do Timbuktu.
— Do Timbuktu? To brzmi jak bajka!
— Mnie samemu nie chce się w to wierzyć.
— Ale opowiadaj, jak do tego doszło? Kim są członkowie tej ekspedycji i jaki jest jej cel?
Kiedy Gebhard wyjaśnił już wszystko, Kunz uścisnął serdecznie dłoń przyjaciela.
2
264389812.002.png
— Gratuluję ci, kochany Gebhardzie. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że przynajmniej tobie
spełni się nasze marzenie, poznasz Saharę!
— Dziękuję! — odparł Gebhard z żartobliwą kpiną w głosie — Będę poznawał Saharę,
brodził w głębokim piasku, podczas gdy ty będziesz przeprowadzał studium paryskiego
towarzystwa. Będziesz hulał na przyjęciach, podczas gdy ja będę smażył się na słońcu. Gdy
powrócę, będziesz majorem, a ja Murzynem.
— Mimo wszystko chciałbym się z tobą zamienić. Cóż za wspaniała perspektywa przygód!
Będziesz się bił z dzikimi Berberami, Arabami i Tuaregami, zabijał hieny, szakale i lwy… lwy,
sacre, lwy, właśnie przypomniała mi się Jadwiga.
— Jadwiga? — spytał Gebhard. — Hieny, szakale, lwy i Jadwiga? Czy ma to oznaczać
stopniowanie dzikości?
— Hm! Coś w tym sensie. Jadwiga nie jest zbyt potulna.
— Ach! — zaśmiał się Gebhard. — A więc ta Jadwiga jest z pewnością nieoswojoną
tygrysicą, której mieszkanie znajduje się w ogrodzie zoologicznym?
Kunz potrząsnął tajemniczo głową.
— Ależ nie, Jadwiga jest prześlicznym stworzeniem, które niestety wykazuje pewien
stopień nieposkramialności, nie zamieszkuje jednak tygrysiej klatki, lecz jeden z tych pałaców
na Rue de Grenelle.
— Młoda i piękna?
— Piękna aż do szaleństwa.
— Bogata?
— Ma bardzo bogatą ciotkę.
— Do diabła! Bierz Jadwigę, a mnie pozostaw ciotkę!
— Z przyjemnością! Ale lepsza dla ciebie byłaby siostra. Podzielilibyśmy się po bratersku
spadkiem!
— Patrzcie no! Ta Jadwiga ma siostrę! Czy mogę cię poprosić o opis tej siostry?
— Chętnie.
— Dziękuję. A więc: wiek?
— Siedemnaście lat.
— Włosy?
— Ciemny blond.
— Mój ulubiony kolor! Oczy?
— Jasnoszare, błyszczące delikatnie niczym gwiazdy.
— Komety czy planety?
3
264389812.003.png
— Tak łagodne i delikatne, jak tylko chcesz.
— Figura?
— Szczupła, ale pomimo młodego wieku dość pełna.
— Głos?
— Jak srebrny dzwoneczek.
— Hm, to brzmi jak opis klejnotu! Czy ma już jakiegoś wielbiciela, jak Jadwiga?
— Jeszcze nie.
— To świetnie. A imię?
— Ida.
— Brzmi nieźle. A rodzice?
— Nie ma.
— Ach! A więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mogła wyjść za mąż!
— Niestety, nie jest to takie proste. Przed drzwiami leży stary cerber.
— Jeżeli owym cerberem jest stara, bogata ciotka, to postąpimy jak Herkules: w zależności
od okoliczności, albo pokonamy tego piekielnego psa pałką, albo obłaskawimy go.
— Nie pomoże tutaj ani broń, ani ogłada towarzyska. Niestety. — Kunz westchnął
komicznie.
— Widać to po tobie — powiedział Gebhard — Może ja będę miał więcej szczęścia.
— Życzę ci tego z całego serca.
— A więc uczyń swoją powinność: zaprowadź mnie na Rue de Grenelle. Do jakiego
gatunku rodzaju ludzkiego należy ta stara, bogata ciotka?
— To hrabina de Rallion.
— Czy jest przystępna?
— Złośliwa i nienawidzi Niemców. W ogóle nie kocha żadnego człowieka.
— Natomiast ty kochasz jej siostrzenicę Jadwigę?
— Z przeszkodami?
— Kto ci przeszkadza? Ciotka?
— Po pierwsze ona, po drugie sama Jadwiga, a po trzecie pewien diabelny kuzyn, który stale
wchodzi mi w drogę, hrabia Juliusz de Rallion.
— Czy ciotka woli jego od ciebie?
— Absolutnie nie. Staruszka nie ma najmniejszej ochoty preferować jakiegokolwiek
człowieka.
— Żarty na bok, naprawdę zachęciłeś mnie do poznania tej rodziny. Proszę cię, żebyś mnie
do niej wprowadził.
4
264389812.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin