Rozważania o miłosierdziu cz1.doc

(206 KB) Pobierz

Promieniowanie ufności na dusze

     Miłosierny Chrystus wyraźnie domagał się od siostry Faustyny tego, aby całe jej postępowanie wobec bliźnich nacechowane było miłosierdziem. Pragnął, aby jej serce było odblaskiem Miłosierdzia Bożego. "Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić" (742). Nie ma wątpliwości, że s. Faustyna nie była jedyną adresatką tych słów. Jezus oczekuje identycznej postawy od każdego z nas : "Każda dusza niech odzwierciedla moje miłosierdzie". Jednocześnie, Jezus określił trzy podstawowe sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: "Pierwszy - czyn, drugi - słowo, trzeci - modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie" (742).


http://adonai.pl/milosierdzie/graph/jezus5.jpg
     Wobec tych oczekiwań Jezusa -jaka jest nasza pierwsza reakcja? Świadczenie miłosierdzia innym nie jest pierwszym odruchem istot grzesznych, jakimi wszyscy jesteśmy. Niestety, spuścizna grzechu pierworodnego wyraża się w skłonności do egocentryzmu, czyli zagarniania wszystkich i wszystkiego dla siebie. Miłosierdzie, czyli miłość do osoby zranionej, niekiedy trudnej i denerwującej - nie przychodzi sama z siebie. Sami najpierw potrzebujemy uleczenia miłosierdziem i dobrocią, aby móc je świadczyć innym. Ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami, czyli istotami wewnętrznie zranionym, więc nasza miłość wzajemna jest jednocześnie miłosierdziem. Lecz bez osobistego doświadczenia miłosierdzia Boga nie jesteśmy w stanie podołać powołaniu do tej miłości. "Bądź miłosierna dla innych, jako ja jestem dla ciebie, a kiedy poczujesz, że słabną twe siły, przychodź do źródła miłosierdzia i krzep duszę swoją, a nie ustaniesz w drodze" (1486). Bez doświadczenia Bożego miłosierdzia nie może być mowy o naszym miłosierdziu wzajemnym. Dlaczego osobiste doświadczenie jest w tym względzie niezbędne?

     Warto wziąć pod uwagę stan naszej ludzkie natury. Znowu, z powodu grzechu pierworodnego i jego następstw, istnieje w nas niedowierzanie wobec miłości Boga. Owocem niedowierzania jest egzystencjalny lęk i zagubienie, poczucie przypadkowości i ostatecznej bezsensowności naszego życia. Człowiek bez doświadczenia miłości Boga czuje się niczyim, choćby otoczony był gromadą ludzi. Tego rodzaju lęk można oczywiście maskować na bardzo wiele sposobów, lecz nie można go uleczyć gdzie indziej, jak tylko w Bogu. Jedyne potwierdzenie sensu i wartości mojego istnienia kryje się w moim Stworzycielu. Poprzez obcowanie z Nim na modlitwie dokonuje się proces uzdrowienia z podejrzliwości wobec Boga. Coraz bardziej zakorzenia się we mnie przekonanie o nieskończonej wartości mojej istoty; czuję bowiem, że spogląda na mnie Odwieczna Miłość, której niewypowiedzianie na mnie zależy. Tego typu wewnętrzne doznanie nie tylko kompletnie przeobraża nasze spojrzenie na własne życie, lecz pozwala spojrzeć inaczej na drugich.

     Zaczynamy patrzeć na innych tak samo, jak Bóg na nich patrzy, czyli z coraz większym miłosierdziem. Tak więc dzieło miłosierdzia posiada swój początek w osobistym spotkaniu z Bogiem, z doświadczeniem Jego miłosierdzia dla mnie, grzesznika. "Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego Serca mojego, a ja ich napełnię pokojem" (1074). Modlitwa przed obrazem Jezusa Miłosiernego owocuje w nas coraz głębszym przylgnięciem do miłosiernego Serca Boga.

     Kolejnym etapem po przyjęciu tego obrazu do naszych domów jest wytrwałość w modlitwie: codzienna koronka do Miłosierdzia Bożego (według możliwości o godz. 1500) oraz przynajmniej część różańca. Modlitwa sama w sobie jest dziełem miłosierdzia oraz źródłem natchnień do świadczenia miłosierdzia słowem i czynem. Także ufność, która niezbędna jest do otrzymywaniu coraz większych darów, rodzi się w nas i wzrasta powoli, w miarę regularnej modlitwy.

     Świadectwa składane na temat doznania różnorodnych łask budują wiarę nas wszystkich i zachęcają do tym większej ufności wobec Jezusa! Jest to forma niezwykle cennego apostolstwa. Głosimy w ten sposób, że Chrystus żyje i działa pośród nas! "Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością - mówi Jezus - napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze". Czy każde świadectwo nie jest dowodem promieniowania ufności na inne dusze?
 

ks. A. Trojanowski TChr


http://adonai.pl/graph/milujcie.gif
nr 9-10/2000

 

 

Śladami ufności Jezusa

     W orędziu, przekazanym za pośrednictwem s. Faustyny, Jezus zachęca nas do ufności w Jego nieskończone miłosierdzie. Czy jednak On sam wie, co to znaczy zaufać ? Czy poprzez swoje Wcielenie doświadczy) postawy ufności? Czy Jezus może być dla nas wzorem ufności wobec Boga ?

     Na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe, aby Wcielony Bóg ufał. Lecz przecież Syn Boży, poprzez tajemnicę Wcielenia, stał się prawdziwym człowiekiem. Jego Boska Osoba przyjęła (bez pomieszania) ludzką naturę wraz z jej wszystkimi czynnościami. Otóż, skoro w ludzkiej naturze leży ufność (czego sami doświadczamy), to z jakiego powodu mielibyśmy zaprzeczyć temu, że Chrystus - "będąc do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu" - też potrafił ufać Bogu. Pomimo to, trudno wyobrazić sobie, aby Jego postawa ufności sprowadzała się do życiowego optymizmu, który wyraża się w powiedzeniu: "jakoś tam będzie...". Mówimy tak, ponieważ nie znamy przyszłości, wierząc jednak w nieokreśloną "życzliwość losu". Dane Ewangelii nie pozwalają nam dostrzec tego rodzaju ufności w Chrystusie. Na podstawie choćby tekstu z Łk 18,31-33, gdzie Jezus zapowiada swą Mękę, trudno przypuszczać, aby ignorował On swoją przyszłość. Nie sposób także sądzić, że świadomość czekającej Go śmierci na Krzyżu budziła w Nim optymistyczną wiarę w życzliwy los. Lecz właśnie dzięki temu, ufność Jezusa jest tym bliższa naszej. W rzeczywistości bowiem, także nasza postawa zaufania nie ma nic wspólnego z irracjonalnym liczeniem na ślepy los. Ufność odnosi się przede wszystkim do relacji osobowych. Otóż, ufność Jezusa dotyczy Jego relacji z Ojcem. Uważna lektura Ewangelii pokazuje nawet, że ufność stanowi zasadniczy rys tejże relacji.


http://adonai.pl/milosierdzie/graph/jezus4.jpg
     Ewangelista Marek notuje, że Jezus zwracał się do Ojca "Abba". Wyraz ten - który znaczący tyle samo, co "tato", a nawet "kochany tato" - niezawodnie świadczy o synowskiej ufności Jezusa. Możemy przypuszczać, że na modlitwie On stale w ten sposób zwracał się do Ojca. Ta okoliczność jednak, w której Ewangelista to słowo cytuje, jest zupełnie szczególna: Jezus modli się w Ogrójcu, doświadczając trwogi w obliczu nadchodzącego cierpienia i opuszczenia ze strony nawet najbliższych apostołów. W tym momencie, Jego zaufanie do kochającego Ojca - choć zawsze było doskonałe - osiąga niejako swój szczyt. Konanie Chrystusa w Getsemani to dramat także Jego ludzkiego serca, w którym ufność przezwyciężała lęk. Zauważmy, że to właśnie ufność wobec Ojca rodzi w Jezusie gotowość wypełnienia Ojcowskiej woli, nawet za cenę ofiary z żyda: "Abba, jeśli jest to możliwe, to oddal ode mnie ten Kielich; lecz niech stanie się nie tak jak Ja chcę, lecz jak Ty chcesz" (Mk 14, 36). Modlitwa ta objawia nam to, co jest najistotniejsze w ufności Chrystusa, czyli posłuszne przylgnięcie do woli Ojca, będącej wyrazem Jego miłości. Innymi słowy, Jezus nas zbawia, ufając Ojcu.

     Chociaż przykazanie miłości już istniało, to jednak Jezus ustanawia nowe: "Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umilowalem". W Tym, który "umiłował nas do końca", otworzyło się dla nas niewyczerpalne źródło miłości wzajemnej. Podobnie rzecz ma się z ufnością: Ten, który "umiłował do końca", zaufał także do końca Ojcu. Nowe Przykazanie możemy więc sparafrazować w następujący sposób: "zaufajcie tak, jak Ja zaufałem". W czym przejawiła się doskonałość tejże ufności? Czy nie właśnie w tym, że nie zachwiała się ona w godzinie ciemności? Po ludzku rzecz biorąc, nie do pogodzenia są te dwa okrzyki konającego Chrystusa: "Boże mój, Boże mój! Czemuś mnie opuścił ?!" oraz "Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha Mego." Jak można powierzyć się komuś, kogo nieobecność odczuwa się w sposób niewymownie bolesny ? A jednak Chrystus, z przepaści swego doświadczenia nieobecności Ojca, powierza się Jemu bez reszty. Dokonać mogła tego jedynie ufność, która nie była niczym więcej, jak niewyobrażalnie czystą ufnością. Na Krzyżu, Chrystus zidentyfikował się z najgłębszą rozpaczą i nieufnością ludzką, aby przezwyciężyć ją mocą swej doskonałej ufności do Ojca. Z tego powodu, tylko Jego ufność przynosi nam zbawcze lekarstwo, leczące wszelką nieufność w relacji z Bogiem.

     Gest Jezusa, jaki widzimy na Jego ikonie, wyraża zaproszenie do wniknięcia w tajemnicę Serca, z którego rozchodzą się dwa promienie, symbolizujące pełnię nowego życia. Skąd to życie wieczne wypływa? Czyż nie z doskonałego posłuszeństwa Chrystusa wobec Ojca, którego wolą jest właśnie nasze zbawienie? Posłuszeństwo Ojcu rodzi Życie! Dowodem tego jest Zmartwychwstanie Chrystusa. Lecz siłą posłuszeństwa jest ufność; wzywając nas do ufności, Jezus pragnie nam jej w obfitości udzielić. Wybranym przez Niego narzędziem wlewania ufności w serca jest obraz, jaki polecił namalować, oraz koronka do Miłosierdzia Bożego. Wierność w codziennej modlitwie stanowi wyraz otwarcia się na dar ufności i samego Jezusa. Natomiast ikona Jezusa Miłosiernego, przyjęta z wiarą, uczy wstępować w ślady jedynej w świeci ufności, która prowadzi do Zmartwychwstania i Życia.
 

ks. A. Trojanowski TChr



http://adonai.pl/graph/milujcie.gif
nr 11-12/2000
 

Rachunek sumienia dla młodzieży

Rachunek sumienia dla młodzieży

Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski

Skąd można się dowiedzieć, co jest grzechem, a co nie, skoro Dekalog wydaje się spisany dla starożytnych ludów? "Rachunek sumienia dla młodzieży" pomoże rozwiać te wątpliwości.

 

 

Obraz - moje wybrane wyczynie

     Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po laski do źródła miłosierdzia - powiedział Jezus w jednym ze swoich objawień siostrze Faustynie. Tym naczyniem jest obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Cofnijmy się do wcześniejszej wizji, w czasie której Chrystus wyraźnie zażądał namalowanie obrazu i określił jego szczegóły: "Wieczorem, kiedy byłam w celi (płockiego klasztoru) ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szatę białą. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchyleni szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony a drugi blady (...). Po chwili
http://adonai.pl/milosierdzie/graph/jezus6.jpg
powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Chcę, aby ten obraz był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia." Zapytany o znaczenie dwóch dużych promieni, wychodzących z Serca, Jezus odpowiedział następująco: "Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia duszę; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz (...) szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie." Kiedy s. Faustyna po raz pierwszy zobaczyła obraz, namalowany przez wileńskiego artystę, odczuła głęboki zawód. W kaplicy, ze łzami, zwróciła siew modlitwie do Jezusa: "Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?" W odpowiedzi usłyszała następujące słowa: "Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej." Pan Jezus wielokrotnie ponawiał swoje zapewnienie o udzielaniu łask za pośrednictwem tego wizerunku. Żądając jego publicznego wystawienia, czyli na oczach wszystkich wiernych, oznajmił: "Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, niech więc ma przystęp wszelka dusza do niego."

     Sam obraz nie posiada jednak jakiejś magicznej mocy. Jeżeli chcemy zrozumieć jego prawdziwą funkcję i przyjąć go w takim duchu, jakiego oczekuje Chrystus - to trzeba nam sięgnąć do samej istoty orędzia, przekazanego przez siostrę Faustynę. Obraz ten bowiem przedstawia tego samego Jezusa, który ukazywał się siostrze Faustynie, i który pragnie - za jej pośrednictwem - dać rozpoznać się w swym niezmierzonym miłosierdziu każdemu człowiekowi. Rola błogosławionej siostry w tym dziele jest szczególna. To tylko i wyłącznie jej Pan Jezus ukazywał się, odkrywając przed nią bogactwo swego miłosierdzia. Lecz to nie wszystko. Chrystus nieustannie uczył swą wybraną córkę tego, w jaki sposób czerpać ma z niewyczerpalnych bogactw. Uczył jej tego nie tylko dla niej samej, lecz aby stała się z kolei przewodniczką i nauczycielką innych. Cała droga duchowa s. Faustyny jest "do naszego wglądu". Przypomnijmy, że Dzienniczek - będący "zwierciadłem" jej duszy - pisała na wyraźne żądanie Jezusa: "Twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma, doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi do zbliżania się do mnie."

     Aby poprawnie przyjąć obraz Jezusa Miłosiernego - trzeba go przyjąć z rąk własnych Jezusa. Innymi słowy, należy na niego patrzeć tak, jak siostra Faustyna patrzyła na Jezusa żywego. Z jej Dzienniczka natomiast wiemy, że patrzyła na niego z wielką ufnością. Takiego samego spojrzenia oczekuje dzisiaj od nas Jezus.

     Jezus przychodzi, dając wyraz swemu niezgłębionemu bólowi z powodu zatwardziałych grzeszników, którzy zmierzają ku wiecznemu potępieniu: "Są dusze, które gardzą moimi łaskami i wszelkimi dowodami mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża mnie w smutku śmiertelnym. Ból Jego płynie stąd, że nigdy nie przestał kochać grzeszników i Jego Serce nieustannie przepełnia pragnienie przebaczenia, lecz oni nie chcą przyjąć tego daru. Napisz to dla dusz strapionych"

    "Gdy się odsłoni przed oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza. Ale z ufnością niech się rzuci w ramiona miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki." - mówi Jezus do "sekretarki" swego miłosierdzia.

     W zeszycie piątym swego Dzienniczka s. Faustyna opisuje dialog duszy człowieka, schodzącego z tego świata, z miłosiernym Zbawcą: "Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym. Lecz, niestety, ona pozostaje nieczuła na ten głos. Jedyna jej odpowiedź pozostaje taka: nie ma już dla mnie miłosierdzia. I wpada w jeszcze większą rozpacz, która daje jej już na ziemi pewien przedsmak piekła. Jezus ponawia swe wysiłki, lecz dusza tym bardziej zamyka się w sobie. Wtedy zaczynają niejako się wysilać wnętrzności miłosierdzia Bożego i bez żadnej współpracy ze strony duszy, Bóg ofiaruje jej ostatnią łaskę. Dusza wie o tym, Że jest to jej ostatnia szansa, ale zwrócenie się po nią zależy tylko i wyłącznie od niej samej. Wie także o tym, że jeśli okaże jedno drgnienie dobrej woli, nawet najmniejsze, to miłosierny Bóg dokona całej reszty. Jeśli natomiast wzgardzi tym dowodem niezgłębionego miłosierdzia, to Bóg pozostawi ją w takim stanie, w jakim sama chce zostać na wieczność. To oznacza dla niej piekło, wybrane dobrowolnie. Cóż za niewypowiedziany dramat! Dla jego uniknięcia wystarczyłby nawet promyk ufności, który otworzyłby duszę na nieogarniony żar Miłości, zdolnej pochłonąć cały ciężar grzechu. Mów ludziom o moim nieskończonym miłosierdziu! Powiedz im, aby nie stawiali jemu tamy w ich własnym sercu. Miłosierdzie moje działa we wszystkich sercach, które mu otwierają swoje drzwi; jak grzesznik tak i sprawiedliwy potrzebuje mego miłosierdzia. Jak wielu zrozpaczonych grzeszników ocaliła ufność, która zrodziła się w cieniu Jezusowego obrazu? Kiedy spojrzałam się na ten obraz - zanotowała s. Faustyna - przeszyła mnie miłość Boża tak żywa, że przez pewien moment nie wiedziałam, gdzie jestem (...) Podczas mszy św. dał mi Pan poznać, jak wielka liczba dusz znajdzie zbawienie przez to dzieło (...) O, jak wielka jest hojność Boża, niech będzie błogosławiony Pan, który wierny jest w obietnicach swoich...
 


http://adonai.pl/graph/milujcie.gif
nr 1-2/2000
 

Grzech, łaska, sakrament pojednania

Grzech, łaska, sakrament pojednania

Jacek Salij OP

Krótki poradnik omawiający zagadnienia takie jak: Lęk przed spowiedzią, koszmar skrupułów, rozgrzeszenie Boże i rozgrzeszenie bezbożne, tajemnica spowiedzi..

 

 

 

Obraz - moje wybrane wyczynie

     Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po laski do źródła miłosierdzia - powiedział Jezus w jednym ze swoich objawień siostrze Faustynie. Tym naczyniem jest obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Cofnijmy się do wcześniejszej wizji, w czasie której Chrystus wyraźnie zażądał namalowanie obrazu i określił jego szczegóły: "Wieczorem, kiedy byłam w celi (płockiego klasztoru) ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szatę białą. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchyleni szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony a drugi blady (...). Po chwili
http://adonai.pl/milosierdzie/graph/jezus6.jpg
powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Chcę, aby ten obraz był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia." Zapytany o znaczenie dwóch dużych promieni, wychodzących z Serca, Jezus odpowiedział następująco: "Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia duszę; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz (...) szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie." Kiedy s. Faustyna po raz pierwszy zobaczyła obraz, namalowany przez wileńskiego artystę, odczuła głęboki zawód. W kaplicy, ze łzami, zwróciła siew modlitwie do Jezusa: "Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?" W odpowiedzi usłyszała następujące słowa: "Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej." Pan Jezus wielokrotnie ponawiał swoje zapewnienie o udzielaniu łask za pośrednictwem tego wizerunku. Żądając jego publicznego wystawienia, czyli na oczach wszystkich wiernych, oznajmił: "Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, niech więc ma przystęp wszelka dusza do niego."

     Sam obraz nie posiada jednak jakiejś magicznej mocy. Jeżeli chcemy zrozumieć jego prawdziwą funkcję i przyjąć go w takim duchu, jakiego oczekuje Chrystus - to trzeba nam sięgnąć do samej istoty orędzia, przekazanego przez siostrę Faustynę. Obraz ten bowiem przedstawia tego samego Jezusa, który ukazywał się siostrze Faustynie, i który pragnie - za jej pośrednictwem - dać rozpoznać się w swym niezmierzonym miłosierdziu każdemu człowiekowi. Rola błogosławionej siostry w tym dziele jest szczególna. To tylko i wyłącznie jej Pan Jezus ukazywał się, odkrywając przed nią bogactwo swego miłosierdzia. Lecz to nie wszystko. Chrystus nieustannie uczył swą wybraną córkę tego, w jaki sposób czerpać ma z niewyczerpalnych bogactw. Uczył jej tego nie tylko dla niej samej, lecz aby stała się z kolei przewodniczką i nauczycielką innych. Cała droga duchowa s. Faustyny jest "do naszego wglądu". Przypomnijmy, że Dzienniczek - będący "zwierciadłem" jej duszy - pisała na wyraźne żądanie Jezusa: "Twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma, doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi do zbliżania się do mnie."

     Aby poprawnie przyjąć obraz Jezusa Miłosiernego - trzeba go przyjąć z rąk własnych Jezusa. Innymi słowy, należy na niego patrzeć tak, jak siostra Faustyna patrzyła na Jezusa żywego. Z jej Dzienniczka natomiast wiemy, że patrzyła na niego z wielką ufnością. Takiego samego spojrzenia oczekuje dzisiaj od nas Jezus.

     Jezus przychodzi, dając wyraz swemu niezgłębionemu bólowi z powodu zatwardziałych grzeszników, którzy zmierzają ku wiecznemu potępieniu: "Są dusze, które gardzą moimi łaskami i wszelkimi dowodami mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża mnie w smutku śmiertelnym. Ból Jego płynie stąd, że nigdy nie przestał kochać grzeszników i Jego Serce nieustannie przepełnia pragnienie przebaczenia, lecz oni nie chcą przyjąć tego daru. Napisz to dla dusz strapionych"

    "Gdy się odsłoni przed oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza. Ale z ufnością niech się rzuci w ramiona miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki." - mówi Jezus do "sekretarki" swego miłosierdzia.

     W zeszycie piątym swego Dzienniczka s. Faustyna opisuje dialog duszy człowieka, schodzącego z tego świata, z miłosiernym Zbawcą: "Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym. Lecz, niestety, ona pozostaje nieczuła na ten głos. Jedyna jej odpowiedź pozostaje taka: nie ma już dla mnie miłosierdzia. I wpada w jeszcze większą rozpacz, która daje jej już na ziemi pewien przedsmak piekła. Jezus ponawia swe wysiłki, lecz dusza tym bardziej zamyka się w sobie. Wtedy zaczynają niejako się wysilać wnętrzności miłosierdzia Bożego i bez żadnej współpracy ze strony duszy, Bóg ofiaruje jej ostatnią łaskę. Dusza wie o tym, Że jest to jej ostatnia szansa, ale zwrócenie się po nią zależy tylko i wyłącznie od niej samej. Wie także o tym, że jeśli okaże jedno drgnienie dobrej woli, nawet najmniejsze, to miłosierny Bóg dokona całej reszty. Jeśli natomiast wzgardzi tym dowodem niezgłębionego miłosierdzia, to Bóg pozostawi ją w takim stanie, w jakim sama chce zostać na wieczność. To oznacza dla niej piekło, wybrane dobrowolnie. Cóż za niewypowiedziany dramat! Dla jego uniknięcia wystarczyłby nawet promyk ufności, który otworzyłby duszę na nieogarniony żar Miłości, zdolnej pochłonąć cały ciężar grzechu. Mów ludziom o moim nieskończonym miłosierdziu! Powiedz im, aby nie stawiali jemu tamy w ich własnym sercu. Miłosierdzie moje działa we wszystkich sercach, które mu otwierają swoje drzwi; jak grzesznik tak i sprawiedliwy potrzebuje mego miłosierdzia. Jak wielu zrozpaczonych grzeszników ocaliła ufność, która zrodziła się w cieniu Jezusowego obrazu? Kiedy spojrzałam się na ten obraz - zanotowała s. Faustyna - przeszyła mnie miłość Boża tak żywa, że przez pewien moment nie wiedziałam, gdzie jestem (...) Podczas mszy św. dał mi Pan poznać, jak wielka liczba dusz znajdzie zbawienie przez to dzieło (...) O, jak wielka jest hojność Boża, niech będzie błogosławiony Pan, który wierny jest w obietnicach swoich...
 


http://adonai.pl/graph/milujcie.gif
nr 1-2/2000
 

Bóg dobry aż tak? O Bożym miłosierdziu myśli kilka

Bóg dobry aż tak? O Bożym miłosierdziu myśli kilka

Ks. Piotr Pawlukiewicz

Napisałem tę książkę dla grzeszników, a więc do wszystkich nas. Dla tych, którzy ocierają się o rozpacz, którzy myślą z trwogą: "Nic już ze mnie nie będzie, Bóg mi już nie wybaczy". A przecież jest droga wyjścia!

 

 

 

 

Nasz ratunek w Miłosierdziu Boga

     "Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd" (Hbr 9,27). "Nie zapominaj, że nie ma powrotu" (Syr 38,21). Sam Pan Bóg uświadamia nam, że ziemskie życie każdego z nas jest jedyne i niepowtarzalne. Z każdą chwilą zbliża się moment śmierci, w którym dokona się sąd. Będzie on "nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia" (Jk 2,13) i nie chciał przyjąć daru Bożego miłosierdzia. Św. Paweł ostrzega: "Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje (w czasie życia na ziemi), to i żąć będzie (na sądzie i w chwili śmierci): kto sieje w swoim ciele, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne" (Ga 6,8).

     Największą tragedią człowieka są jego grzechy, ponieważ wprowadzają w rzeczywistość śmierci i mogą w końcu doprowadzić do wiecznego potępienia. "Często towarzyszę duszom konającym - pisze s. Faustyna - i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże, i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, Że w jednej chwili otrzymuje przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje ten moment jasny, wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić i do Boga. Lecz nieraz jest u dusz zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże" (1698).

     Aby uchronić nas od tego rodzaju zatwardziałości, zmartwychwstały Chrystus nieustannie puka do ludzkich serc, ponieważ pragnie, abyśmy pozwalali Mu uwalniać nas z niewoli i grzechów i przywracać i wrażliwość i zdolność do miłości. Jezus mówi: "oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze Mną" (Ap 3,20). Jezus Chrystus czyni wszystko, aby dotrzeć do naszych serc z darem swojej miłości: "Miłosierdziem moim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu... powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchując się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną" (1728). Wszystko więc zależy od mojej zgody, wyrażonej przez całkowite zaufanie i wiarę w nieskończone Boże miłosierdzie.

     Najpełniejsze objawienie Bożego miłosierdzia dokonało się w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. W tym wydarzeniu dopełniło się dzieło odkupienia świata i tam bierze swój początek odpuszczenie wszystkich grzechów. Po swoim zmartwychwstaniu, tak Pan Jezus mówił do Apostołów zgromadzonych w wieczerniku: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone" (J 20,22-23). Jezus zawsze przebacza i uwalnia z największych grzechów. Pragnie tylko jednego, abyśmy Mu na to pozwolili, wierząc i ufając w Jego nieskończone miłosierdzie. Tak mówi do nas poprzez s. Faustynę: "Pragnę zaufania od swych stworzeń, zachęcaj dusze do wielkiej ufności w niezgłębione miłosierdzie moje. Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego" (1059).

     Tylko przez wiarę i bezgraniczną ufność możemy zanurzyć się w oceanie miłosierdzia zmartwychwstałego Pana. Aby ułatwić całkowite powierzenie się Jego Miłosierdziu, Jezus zostawił nam dwa obrazy: wstrząsające, pośmiertne odbicie, swojego zmasakrowanego ciała, na Całunie Turyńskim, oraz obraz Bożego Miłosierdzia, który jest ikoną Zmartwychwstałego.

     Jan Paweł II nie zawahał się stwierdzić, że "Święty Całun, to szczególny świadek Paschy: Męki, Śmierci i Zmartwychwstania (...) Jest to dokument, który sprawia wrażenie, jakby czekał na nasze czasy (...) Jezus zostawił nam go obok sakramentów". Przed wystawionym Całunem Ojciec Święty powiedział: "Całun to zwierciadło Ewangelii (...) pozwala nam odkryć tajemnicę cierpienia uświęconego przez ofiarę Chrystusa, które stało się źródłem zbawienia dla całej ludzkości (...) Całun jest także obrazem miłości Boga, a zarazem grzechu człowieka. Wzywa do odkrycia najgłębszej przyczyny odkupieńczej śmierci Jezusa. To świadectwo niezmierzonego cierpienia sprawia, że miłość Tego, który «tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał» (JJ,16), staje się namacalna i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin