Gray Claudia - Wieczna Noc 4 - Powrót do Wiecznej nocy.pdf

(1161 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Powrót do W IECZNEJ N OCY
CLAUDIA GRAY
Przekład
AGNIESZKA MYŚLIWY EWA RATAJCZYK
858286197.001.png
Redakcja stylistyczna Marta Bogacka
Korekta Renata Kuk Elżbieta Steglińska
Projekt graficzny okładki Małgorzata Cebo-Foniok
Ilustracja na okładce © Nikki Smith/Arcangel Images
Druk
ABEDIK S.A.
Tytuł oryginału Afterlife
Copyright © 2011 by Amy Vincent
Published by arrangement with HarperCollins Children’s Books, a division of HarperCollins Publishers.
All rights reserved.
For the Polish edition
Copyright © 2011 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-4145-6
Warszawa 2011. Wydanie 1
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63 tel. 620 40 13, 620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
- 2 -
Rozdział 1
- Słońce wschodzi - powiedział Balthazar.
Były to pierwsze od wielu godzin stówa, które ktoś z nas wypowiedział na głos.
Nie chciałam słuchać niczego, co Balthazar miał do powiedzenia, ale wiedziałam, że
ma rację. Wampiry nadchodzący świt wyczuwają w kościach.
Czy Lucas też to czuł?
Siedzieliśmy w kabinie projekcyjnej opuszczonego kina. Pokryte plakatami
ściany nosiły ślady naszej wczorajszej bitwy. Vic, jedyna istota ludzka w
pomieszczeniu, drzemał na ramieniu Ranulfa ze zmierzwionymi od snu włosami.
Ranulf siedział w ciszy z zakrwawionym toporem na kolanach, jakby w każdej chwili
spodziewał się niebezpieczeństwa. Ze swoją szczupłą pociągłą twarzą i obciętymi na
pazia włosami wyglądał jak średniowieczny święty. Balthazar stał w kącie - trzymał
się na dystans z szacunku dla mojej żałoby. Ale z powodu wzrostu i szerokich ramion
i tak nad nami górował.
Trzymałam głowę Lucasa na kolanach. Gdybym była człowiekiem lub
wampirem, na pewno po tylu godzinach w bezruchu cała bym zesztywniała. Jako
zjawa byłam wolna od ciała i mogłam trzymać tak Lucasa przez całą długą noc jego
śmierci. Odgarnęłam na plecy swoje długie rude włosy, próbując nie zwracać uwagi
na to, że ich końcówki znaczy jego krew.
Charity zamordowała go na moich oczach, wykorzystując to, że Lucas wolał
chronić mnie niż siebie. Najstraszliwszy występek, jakiego się dotychczas dopuściła,
by mnie zranić, napędzana nienawiścią do wszystkich, którzy byli ważni dla
Balthazara, jej brata i stworzyciela. Naruszyła wampirze prawo, gryząc kogoś, kto
wcześniej został ugryziony przez innego wampira - kto był z tego powodu
przygotowany do transformacji w nieumarłego. To ja miałam przemienić Lucasa, nie
ona. Ale Charity już od dawna nie liczyła się z żadnymi prawami. Nie dbała o nikogo
i o nic, z wyjątkiem swojego pokręconego związku z Balthazarem.
Gdziekolwiek teraz była, bez wątpienia napawała się myślą o tym, że złamała
mi serce i skazała Lucasa na los, którego sam nigdy by nie wybrał.
Wolałbym śmierć, mawiał Lucas. Gdy byłam jeszcze żywa i znacznie bardziej
niewinna, marzyłam o tym, by Lucas stał się wampirem razem ze mną. Ale jego
wychowali łowcy z Czarnego Krzyża, którzy nienawidzili nieumarłych
i ścigali ich z maniackim uporem. Przemiana w wampira od zawsze była dla
niego najgorszym koszmarem.
A teraz koszmar się ziścił.
- Jak długo jeszcze? - zapytałam.
- Minuty. - Balthazar podszedł bliżej, zobaczył wyraz mojej twarzy i się
zatrzymał. - Vic powinien wyjść.
- Co się dzieje? - Głos Vica był zachrypnięty od snu. Gdy się wyprostował,
dezorientację na jego twarzy zastąpiło przerażenie na widok ciała Lucasa na
podłodze, zakrwawionego i bladego. - Och... Przez chwilę myślałem, że to był tylko
jakiś koszmar czy coś. Ale to... prawda.
Balthazar pokręcił głową.
- 3 -
- Przykro mi, Vic, ale musisz wyjść.
Zrozumiałam, o co chodzi Balthazarowi. Moi rodzice, którzy zawsze pragnęli,
bym poszła w ich ślady, opowiadali mi o pierwszych godzinach po transformacji.
Gdy Lucas powstanie jako wampir, zapragnie świeżej krwi - z całą desperacją. W
gorączce przebudzenia głód wypchnie z jego głowy każdą inną myśl.
Z głodu będzie gotowy zabić.
A Vic nic o tym nie wiedział.
- Daj spokój, Balthazar. Przeszedłem z wami tak wiele. Nie chcę opuszczać
Lucasa.
- Balthazar ma rację - rzekł Ranulf. - Będziesz bezpieczniejszy, jak wyjdziesz.
- Co to znaczy: bezpieczniejszy?
- Vic, idź - powiedziałam. Nie chciałam go odpychać, ale naprawdę
potrzebował brutalnej prawdy. - Jeśli chcesz przeżyć, wyjdź.
Vic zbladł.
- To nie jest miejsce dla żyjących - dodał Balthazar łagodniej. - Należy do
umarłych.
Vic przesunął dłonią po potarganych włosach, kiwnął głową Ranulfowi i
wyszedł z kabiny. Zamierzał pewnie pójść prosto do domu i zrobić coś pożytecznego
- może posprzątać albo ugotować coś, czego nikt nie zje. Ludzkie troski wydawały
mi się teraz takie odległe.
Skoro Vic w końcu wyszedł, mogłam zapytać o to, co męczyło mnie od wielu
godzin.
- Czy my... - Zadławiłam się i z trudem przełknęłam ślinę. - Powinniśmy na to
pozwolić?
- Innymi słowy pytasz, czy powinniśmy zabić Lucasa. - W ustach kogoś innego
zabrzmiałoby to okrutnie, ale Ranulf po prostu stwierdzał fakt. - Czy powinniśmy nie
dopuścić, by się przebudził i zaakceptować to, co się stało, jako jego śmierć?
- Nie chcę tego. Nawet nie potrafię wyrazić, jak bardzo tego nie chcę -
odparłam. Każde słowo było jak żelazna obręcz ściskająca moje serce. - Ale wiem, że
tego chciałby Lucas. Czy miłość nie oznacza stawiania potrzeb ukochanej osoby
ponad swoimi, nawet jeśli to dla nas okropne?
Balthazar pokręcił głową.
- Nie rób tego.
- Mówisz tak, jakbyś był o tym przekonany. - Próbowałam zachować spokój,
ale nadal byłam tak wściekła na Balthazara, że nie mogłam na niego patrzeć. To on
poprowadził Lucasa do walki z Charity, choć wiedział, że Lucas nie zdoła walczyć
dobrze, osłabiony żalem. Przyczynił się do jego śmierci w równym stopniu, co jego
siostra. - A może po prostu mówisz mi to, co chcę usłyszeć?
Balthazar zmarszczył brwi.
- A czy kiedykolwiek wcześniej tak zrobiłem? Bianco, posłuchaj mnie. Gdybyś
dzień przed moją przemianą zapytała mnie, czy chcę być wampirem,
odpowiedziałbym, że nie.
- I teraz też powiedziałbyś nie, gdybyś tylko miał szansę. Gdybyś mógł wrócić.
Prawda?
Najwyraźniej go zaskoczyłam.
- 4 -
- Nie mówimy o mnie. Pomyśl o swoich rodzicach. O Patrice, Ranulfie, innych
wampirach, które znasz. Czy naprawdę byłoby im lepiej, gdyby gnili w grobach?
Niektóre wampiry były w porządku, to fakt. W zasadzie nawet większość tych,
które znałam. Moi rodzice przeżyli razem całe stulecia w szczęściu i miłości. Może
Lucas i ja też byśmy mogli. Wiedziałam, że nienawidził idei bycia wampirem - ale
jeszcze dwa lata temu nienawidził wszystkich wampirów, ślepo uprzedzony. Zaszedł
tak daleko; na pewno z czasem zdołałby zaakceptować swój los.
Warto zaryzykować. Na pewno. Moje serce krzyczało, że Lucas zasługuje na
drugą szansę, a my dwoje na wspólne szczęście.
Przesunęłam palcem po twarzy Lucasa: po jego czole, kości policzkowej, wokół
warg. Był ciężki i blady jak kamień nagrobny - nieruchomy, martwy, niezmienny.
- Już blisko - powiedział Balthazar. Podszedł do nas. - Już czas.
Ranulf kiwnął głową.
- Też to wyczuwam. Odsuń się, Bianco.
- Nie wypuszczę go z rąk.
- W takim razie bądź gotowa, by się odsunąć. Jeśli będzie trzeba. - Balthazar
przestąpił z nogi na nogę i przyjął postawę wojownika, szykującego się do bitwy.
Będzie dobrze, Lucasie, pomyślałam, marząc o tym, by mnie usłyszał ponad
granicą dzielącą dwa światy. Przecież zamierzał ją przekroczyć, by być ze mną.
Może byliśmy na tyle blisko, by mnie usłyszał. Jesteśmy martwi, ale nadal możemy
być razem. Nic nie jest ważniejsze. Jesteśmy silniejsi niż śmierć. Już nic nigdy nie
stanie pomiędzy nami. Nigdy już się nie rozdzielimy.
Chciałam, by w to uwierzył. Ja sama chciałam w to wierzyć.
Ręka Lucasa drgnęła.
Odetchnęłam gwałtownie - był to raczej odruch ciała, które stworzyłam,
wspomnienie o tym, jak szok wpływa na żywych.
- Przygotuj się - polecił Balthazar. Mówił do Ranulfa, nie do mnie.
Położyłam drżącą dłoń na piersi Lucasa. Uświadomiłam sobie nagle, że czekam
na bicie serca. Tyle że jego serce miało już nigdy nie zabić.
Lucas poruszył lekko stopą i nieznacznie odwrócił głowę w bok.
- Lucas? - szepnęłam. Musiał zrozumieć, że nie jest sam, zanim uświadomi
sobie cokolwiek innego - Słyszysz mnie? To ja, Bianca. Czekam na ciebie.
Nie poruszył się.
- Tak bardzo cię kocham. - Chciało mi się płakać, ale ciało zjawy nie wydziela
łez. - Proszę, wróć do mnie. Proszę.
Palce jego prawej dłoni wyprostowały się, mięśnie napięły, a potem zwinęły się
z powrotem w pięść.
- Lucasie, możesz...
- Nie! - Lucas zerwał się na równe nogi. Jego oczy były dzikie, zbyt zamglone,
by mogły cokolwiek dostrzec. - Nie!
Uderzył plecami o ścianę. Wpatrywał się w nas bez- rozumnie, wcale nas nie
poznając. Przycisnął dłonie do ściany i zagiął palce niczym szpony, zupełnie jakby
chciał je w nią wbić. Może to wampirzy instynkt nakazywał mu wykopać się z grobu.
- Lucas, już dobrze. - Wyciągnęłam do niego dłonie, starając się nie pokazywać
mojej niestabilnej przezroczystej nowej postaci. Wiedziałam, że lepiej będzie, jeśli
- 5 -
Zgłoś jeśli naruszono regulamin