Adams Richard - Opowiesc z wodnikowego wzgorza.pdf

(579 KB) Pobierz
Adams_Richard_-_Opowiesc_z_wodn
Richard Adams
OPOWIEŚCI
Z
WODNIKOWEGO
WZGÓRZA
 
CZĘŚĆ PIERWSZA
 
1. ZMYSŁ WĘCHU
“..nozdrza mają, ale nie czują zapachu”
Psalm 115 “Kto ośmiela się wygrać”
- Opowiedz nam jakąś historię, Mleczu! Było wspaniałe majowe popołudnie
pewnego wiosennego dnia, niedługo po tym jak Generał Czyściec i Efrafanowie
ponieśli porażkę. Leszczynek w towarzystwie kilku spośród jego towarzyszy
weteranów, którzy pozostawali z nim od momentu opuszczenia Sandleford,
wylegiwali się na ciepłej darni. Nieopodal Kihar skubał kępki trawy, powodowany
nie tyle głodem, co potrzebą zużycia rozpierającej go energii.
Króliki gawędziły, wspominając wspaniałe przygody z poprzedniego roku: jak
to opuściły Królikarnię Sandleford po tym, jak Fiver ostrzegł je o nadchodzącym
niebezpieczeństwie; jak przybyły do Wodnikowego Wzgórza i wykopały nową
królikarnię i dopiero wtedy zorientowały się, że nie ma wśród nich ani jednej
króliczki. Leszczynek przypomniał im historię źle zaplanowanego najazdu na Farmę
Nuthanger, którego omal nie przypłacił życiem. To z kolei przypomniało niektórym o
podróży nad wielką rzekę, a Czubak jeszcze raz opowiedział o swoim pobycie w
Efrafie, gdzie miał zostać oficerem Generała Czyśćca, i o tym, jak udało mu się
namówić Hyzentlaję, aby zebrała grupę króliczek, które potem uciekły w czasie
burzy. Natomiast Jeżynek próbował, choć bezskutecznie, wyjaśnić, na czym polegała
jego sztuczka z łodzią, dzięki której udało im się uciec w dół rzeki. Z kolei Czubak
nie chciał opowiedzieć o swojej podziemnej walce z Generałem Czyśćcem,
twierdząc, że chce o tym zapomnieć. Tak więc zamiast niego głos zabrał Mlecz, który
wspomniał o tym, jak pies z Farmy Nuthanger, spuszczony przez Leszczynka, gonił
jego i Jeżynka, aż znaleźli się pośród Efrafanów zebranych na Wzgórzu. Jeszcze nie
skończył mówić, kiedy rozległy się dobrze znane okrzyki:
- Opowiedz nam jakąś historię, Mleczu! Opowiedz nam historię!
Mlecz nie odpowiedział od razu. Zamyślony skubnął trawę i pokicał w
bardziej nasłonecznione miejsce, zanim ponownie ułożył się wygodnie. Wreszcie
przemówił:
- Dzisiaj opowiem wam całkiem nową historię. Tej jeszcze nigdy nie
słyszeliście. Opowiada ona o jednej z największych przygód El-ahrery.
Zamilkł i wyprostował się, pocierając przednimi łapami o nos. Nikt nie śmiał
 
popędzać ich najlepszego gawędziarza, który wyglądał na zadowolonego, stojąc tak
między nimi.
Lekki wietrzyk poruszył trawą, a unoszący się skowronek zamilkł, opadł na
chwilę i znowu wzbił się w górę.
Dawno temu (zaczął Mlecz) króliki nie posiadały zmysłu węchu. Z tego
powodu ich życie było o wiele trudniejsze.
Traciły połowę przyjemności letniego poranka, ponieważ nie wiedziały, co
jedzą, dopóki tego nie ugryzły. Co gorsza nie potrafiły wywąchać wroga, przez co
często padały ofiarą gronostajów i lisów.
Otóż El-ahrera zorientował się, że wrogowie królików, a także inne zwierzęta,
nawet ptaki, mają węch, dlatego postanowił, że odszuka ten dodatkowy zmysł i
zdobędzie go dla swoich pobratymców za wszelką cenę. Zaczął więc rozpytywać
dookoła, gdzie można znaleźć zmysł węchu. Niestety nikt nie potrafił mu tego
powiedzieć, aż wreszcie spotkał bardzo starego i bardzo mądrego królika o imieniu
Bratek.
- Przypominam sobie, że kiedy byłem młody - powiedział Bratek - w naszej
królikarni schroniła się ranna jaskółka, która dużo i daleko podróżowała. Współczując
nam z powodu tego, że nie mamy zmysłu węchu, wyjaśniła, że droga do niego
prowadzi przez krainę Wiecznej Ciemności, a krainy tej strzegą mieszkające w
jaskiniach groźne i niebezpieczne stworzenia zwane Ilipami. Nic więcej nie potrafiła
powiedzieć.
El-ahrera podziękował Bratkowi i po długim namyśle udał się do Księcia
Tęczy. Opowiedział mu o swoim zamiarze i poprosił o radę.
- El-ahrero, lepiej porzuć swoje zamiary - odrzekł Książę. - Jak chcesz przejść
przez krainę Ciemności i dotrzeć do miejsca, o którym nic nie wiesz? Nawet ja nigdy
tam nie byłem, co więcej, nie zamierzam tam iść. Szkoda twojego życia.
- Chcę to zrobić dla moich królików - odpowiedział El-ahrera. - Nie mogę
patrzeć, jak giną każdego dnia, tylko dlatego że nie mają węchu. Czy nie możesz mi
niczego doradzić?
- Niewiele - powiedział Książę Tęczy. - Jeśli spotkasz kogoś na swojej drodze,
nie zdradzaj mu celu swojej podróży. Mieszkają tam bardzo dziwne stworzenia i
gdyby dowiedziały się, że nie posiadasz węchu, mógłbyś się znaleźć w jeszcze
większym niebezpieczeństwie. Wymyśl jakiś powód. Zaczekaj, dam ci tę astralną
obrożę. Noś ją na szyi.
 
Otrzymałem ją od Pana Frysa. Może ci się przydać.
El-ahrera podziękował Księciu Tęczy i wyruszył już następnego dnia. Kiedy
wreszcie dotarł do granic krainy Wiecznej Ciemności, zobaczył, że zaczyna się ona
zmrokiem, który przechodził w coraz ciemniejszą noc. Nie wiedział, w którą stronę
iść, a nie posiadając poczucia kierunku, bał się, że będzie chodził w kółko. Słyszał
poruszające się dookoła niego w ciemności inne stworzenia i wyczuwał, że i one są
świadome jego obecności. Nie wiedział jednak, czy są mu przyjazne i czy bezpiecznie
będzie porozmawiać z nimi. Wreszcie, zdesperowany, usiadł w ciemności i czekał w
ciszy, aż usłyszał, że coś blisko podchodzi.
- Zgubiłem się - powiedział. - Czy możesz mi pomóc?
Stworzenie zatrzymało się. Po kilku chwilach odezwało się w dziwnym, lecz
zrozumiałym języku.
- Dlaczego się zgubiłeś? Skąd przybywasz i dokąd zmierzasz?
- Przybywam z krainy, gdzie panuje dzień - odpowiedział El-ahrera. - A
zgubiłem się, ponieważ nic nie widzę i nie jestem przyzwyczajony do takiej
ciemności.
- Nie potrafisz odszukać drogi przy pomocy węchu? Tak jak my wszyscy?
El-ahrera miał już odpowiedzieć, że nie ma węchu, ale przypomniał sobie
słowa Księcia Tęczy.
- Zapachy tutaj są całkiem inne. Jestem zdezorientowany.
- Tak więc nie wiesz, jakim jestem zwierzęciem?
- Nie wiem. Ale nie wydajesz się być czymś groźnym.
El-ahrera usłyszał, jak zwierzę siada.
- Jestem glanbrinem - odezwał się po chwili obcy. Czy tam skąd pochodzisz
są glanbriny?
- Nie. Chyba nigdy o nich nie słyszałem. Ja jestem królikiem.
- Ja zaś nigdy nie słyszałem o królikach. Pozwól, że cię obwącham.
El-ahrera starał się siedzieć spokojnie, tymczasem stworzenie, które, jak
wyczuwał, było puszyste i mniej więcej tych samych rozmiarów co on, obwąchiwało
go dokładnie od stóp do głowy.
- Zdaje się, że jesteś zwierzęciem podobnym do mnie odezwał się wreszcie
glanbrin. - Nie jesteś drapieżnikiem i masz chyba dobry słuch. Czym się żywisz?
- Trawą.
- Tutaj nie rośnie trawa. Jest za ciemno. My żywimy się korzonkami. Wydaje
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin