R198. Lamb Charlotte - Odzyskana namiętność.pdf

(758 KB) Pobierz
Falling in love
Charlotte Lamb
Odzyskana namiętność
127952396.004.png 127952396.005.png 127952396.006.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Marcowy poranek powitał mieszkańców miasta deszczem i chłodem. W
tym samym czasie jednak, gdy Patrick Ogilvie szedł mostem do centrum Yorku,
zza chmur wyjrzało słońce, a w powietrzu nagle zapachniało wiosną. Zamierzał
właśnie wejść do biura Laury, kiedy zorientował się, iż słodki zapach, który
towarzyszył mu od kilku chwil, dochodzi z kwiaciarni po drugiej stronie ulicy.
Niewiele myśląc podbiegł do sprzedawczyni i kupił od niej całe naręcze
kwiatów: delikatne białe narcyzy i duże złociste żonkile, a także
ciemnoniebieskie hiacynty o tak intensywnej woni, że kiedy wszedł z nimi do
holu, recepcjonistka aż westchnęła.
- Jakie piękne! Teraz już wiem, że mamy wiosnę. Z ujmującym
uśmiechem wręczył jej kilka sztuk.
Kobieta zarumieniła się i wyjąkała:
- Ależ ja... nie miałam zamiaru się dopraszać...
Patrick, który nie spodziewał się takiej reakcji, uśmiechnął się w duchu.
Bądź co bądź ciemnowłosa Julia Wood nie była już młodziutką dziewczyną.
Była poważną, dojrzałą, przyjemnie zaokrągloną kobietą po trzydziestce.
Niedawno powróciła do pracy po kilku latach przerwy. Jej mąż zmarł w
młodym wieku na atak serca, pozostawiając ją z dwojgiem niedużych dzieci. Na
początku była bardzo nieśmiała i nerwowa, ale z miesiąca na miesiąc
odzyskiwała wiarę w siebie, co Patrick obserwował z niekłamaną
przyjemnością.
- Przecież wiem, Julio - odpowiedział śmiejąc się. - Mam ich mnóstwo.
Proszę wziąć jeszcze kilka i nie zapomnieć wstawić je do wody, zanim zwiędną.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że panna Grainger się nie obrazi. Czyżby miała
dziś urodziny?
- Skądże. Jej urodziny są w lipcu. Kupiłem kwiaty, bo są oznaką
prawdziwej wiosny, a zima była w tym roku taka długa. I proszę się nie
- 1 -
127952396.007.png
martwić. Na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu. Zresztą, szczerze
mówiąc, na pani biurku zawsze stać powinny jakieś kwiaty. Dobrze by się tu
prezentowały. Szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałem.
Julia uśmiechnęła się do niego szeroko.
- To świetny pomysł. Od razu poprawił mi się humor. Jeszcze raz
dziękuję.
- Nie ma za co. Muszę jej o tym napomknąć. Klientom byłoby
przyjemnie.
Odszedł w stronę windy odprowadzany rozmarzonym spojrzeniem Julii.
Tak bardzo przypominał jej w tej chwili zmarłego męża. Szybki uśmiech, miły
gest, emanujące zeń ciepło. John także posiadał te wszystkie cechy. To one
czyniły ich życie takim szczęśliwym. Wprawdzie nie był tak przystojny jak
Patrick Ogilvie, ale nigdy jej to nie przeszkadzało. Podobał jej się taki, jaki był.
Niebieskooki, uśmiechnięty. Pamiętała jego niesforne brązowe włosy, szerokie
ramiona i sposób w jaki...
Gwałtownie odsunęła krzesło i wstała, chowając twarz w pęku kwiatów.
- Fred, zwróć, proszę przez chwilę uwagę na moje biurko, muszę wstawić
kwiaty do wody - powiedziała i uciekła do łazienki, zanim pojawiły się pierwsze
łzy.
Sekretarka Laury, Anne, stukała pilnie na maszynie, ale na widok Patricka
natychmiast przerwała i obdarzyła go promiennym uśmiechem. Kobiety zawsze
tak na niego reagowały. Był do tego przyzwyczajony. Niemalże tego oczekiwał.
- Dzień dobry, Anne. Jak się miewasz? - Nie było to tylko zdawkowe
pytanie. Naprawdę lubił ludzi i był szczęśliwy, jeśli dobrze im się wiodło.
- Dziękuję, świetnie. A ty?
- Ja również. Jest ktoś u niej? - spytał, patrząc na drzwi do gabinetu
Laury.
Anne pokręciła głową.
- 2 -
127952396.001.png
- Nie, ale na razie nie wchodź. Rozmawia przez telefon i prosiła, żeby jej
nie przeszkadzać.
Patrick wesoło wzruszył ramionami i przysiadł na rogu jej biurka.
- Bardzo ładnie dziś wyglądasz. To nowa sukienka? - spytał, przyglądając
jej się uważnie. - Świetnie ci w tym kolorze. Powinnaś go częściej nosić.
- Dziękuję. - Było to dla niego takie typowe. Nic nie uchodziło jego
uwagi. Spojrzała na niego spod rzęs i westchnęła w duchu. Jaka szkoda, że jest
zakochany w Laurze Grainger!
Podkochiwała się w Patricku Ogilvie od pierwszego dnia, kiedy pojawił
się w tym biurze. Wiedziała jednak, że przy Laurze Grainger nie ma żadnych
szans. Mając Laurę żaden mężczyzna nie oglądał się za inną kobietą. Na widok
jasnowłosej Laury Grainger wszystkim zapierało dech w piersiach. Była nie
tylko piękna, ale i inteligentna. A także szalenie sprytna i pomysłowa.
Kombinacja tych cech czyniła ją niezwykle sprawną w działaniu. Dzięki temu
jej firma, działająca na polu public relations, rozwijała się wprost wyśmienicie.
Jednak Anne nie zazdrościła swojej szefowej sukcesów w pracy. Wiedziała, że
nie ma do tego głowy. Zazdrościła jej natomiast, i to bardzo, przyjaciela.
Anne zawsze miała słabość do wysokich mężczyzn, a Patrick miał dobrze
ponad metr osiemdziesiąt, ani grama zbędnego tłuszczu, gładkie ciemnobrązowe
włosy i urok, któremu żadna kobieta nie potrafiła się oprzeć.
Prawda była taka, że niemal wszystkie panie w biurowcu szalały na jego
punkcie. Myliłby się jednak każdy sądząc, iż Patrick stał się przez to zepsuty i
zarozumiały. Niepojęte, ale prawdziwe. Był niezwykle serdeczny i miły, ciepły i
uważający. Kiedy tylko Laura była zajęta, robił za nią zakupy. Czasami nawet
sprzątał jej mieszkanie, a dość często gotował posiłki. Nie było takiej rzeczy,
której by dla niej nie zrobił.
Anne lubiła swoją szefową, ale czasami bujała w obłokach wyobrażając
sobie, że Laura Grainger nie istnieje. Może wtedy Patrick zwróciłby na nią
uwagę?
- 3 -
127952396.002.png
Nieomal podskoczyła, słysząc sygnał na biurku. Szybko wcisnęła guzik
na konsolecie.
- Tak, słucham?
- Anne, skończyłam rozmowę, są jakieś wiadomości?
- Nie, ale...
- Ciekawe - Laura nie dała jej dokończyć - dlaczego Barry jeszcze się nie
odezwał? Ach, zanim zapomnę. We wtorek muszę się zobaczyć z panem Eyre.
Godzina dziesiąta. Spotkamy się tutaj. Prawdopodobnie potrwa to aż do obiadu.
Sprawdź; jeśli mam w tym czasie coś w planie, przesuń to na inny termin.
- Oczywiście, Lauro - odparła Anne, notując szybko polecenia w notesie.
- Przyszedł Patrick - zdążyła wtrącić.
- Poproś go, by wszedł, a potem połącz mnie z agencją Barry'ego
Courtleya, dobrze? - Głos Laury był rzeczowy i konkretny, tak jakby informacja
o obecności Patricka nie obchodziła jej w najmniejszym stopniu. Anne zupełnie
nie mogła tego pojąć. Na samą myśl o nim jej serce stawało dęba.
Obserwowała go, jak niemal wbiegł do pokoju Laury. Nawet się nie
obejrzał. Westchnęła cichutko i odebrała dzwoniący telefon.
- Agencja Reklamowa Dudley i Grainger - rzuciła w słuchawkę. - Pan
Dale? Oczywiście. Zaraz sprawdzę, czy panna Grainger nie jest zajęta.
Patrick zmierzał właśnie w stronę biurka Laury, gdy zadzwonił telefon.
Laura machinalnie podniosła słuchawkę. Jednocześnie uśmiechnęła się do
Patricka i szepnęła „cześć", zanim głośno spytała:
- Kto? Pan Dale? Tak, proszę połączyć. Witam pana, panie Dale, ma pan
dla mnie coś ciekawego?
Patrick rozłożył ręce pozwalając, by kwiaty rozsypały się po całym
biurku. Ciepło, panujące w pomieszczeniach z centralnym ogrzewaniem,
powodowało, że pachniały jeszcze intensywniej i ich zapach wypełnił
natychmiast cały pokój.
Laura roześmiała się bezgłośnie i przesłała mu ustami pocałunek.
- 4 -
127952396.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin