PIĘTNACIE Skrodojedcy baraszkowali w falach. Czy mylisz, że jego życie jest zagrożone? spytał ten o smukłej, zielonej łodyżce. Czyje życie? zapytał drugi, duży Jedziec o nasadzie osłoniętej błękitnym pancerzykiem. Jefriego Olsndota, tego ludzkiego dziecka. Błękitny Pancerzyk westchnšł i zaczšł przeszukiwać dane w skrodzie. Na plażę przychodzi się, żeby zapomnieć o codziennych kłopotach, ale Zielona Łodyżka nie potrafiła przestać o nich myleć. Przeszukał całe zasoby przy użyciu kodu niebezpieczeństwo Jefri. Jasne, że jest zagrożone, głupolko! Spójrz tylko na ostatnie wiadomoci od niego. Och. Ton głosu Zielonej Łodyżki wiadczył o tym, że jest zmieszana. Przepraszam cię, włšczyłam tylko częciowš pamięć. Dzięki czemu nie zapominała, że należy się martwić, ale nic więcej. Zamilkła. Po chwili Błękitny Pancerzyk usłyszał jej zadowolone pomruki. Fale z hukiem nieustannie rozbijały się wokół nich. Błękitny Pancerzyk także oddał się potędze żywiołu, chłonšc życiodajnš energię z kotłujšcych się wokół nich grzywaczy. To była przepiękna plaża. Zupełnie wyjštkowa a w Przestworzach o niewielu rzeczach można tak powiedzieć. Kiedy wraz z odpływajšcš wodš omywały ich pióropusze piany, widzieli niebo barwy indygo rozcišgajšce się nad całym obszarem Doków i blask odbijajšcy się od kadłubów statków. Kiedy fala ponownie wracała do brzegu, Jedcy całkowicie ginęli w chłodnej kipieli, otoczeni koraleskami i przedstawicielami przybrzeżnej fauny, którzy budowali tu swoje małe domki. Podczas przypływu nachylenie dna pozostawało nie zmienione niemal przez godzinę. Potem wody odpływały i w wietle dziennym można było dostrzec fragmenty szklanego dna... przez które widać było powierzchnię Podłoża, znajdujšcego się kilka tysięcy kilometrów niżej. Błękitny Pancerzyk starał się oczycić myli z wszelkich trosk. Każda godzina błogiej kontemplacji gwarantowała nagromadzenie się przynajmniej kilku bardziej naturalnych wspomnień... Niestety, nie udawało mu się to. Podobnie jak Zielona Łodyżka nie był już w stanie wyzbyć się zmartwień. Czasami żałuję, że nie jestem Jedcem Mniejszym. Mógłby wtedy całe życie tkwić w jednym miejscu wyposażony w zredukowanš do minimum skrodę. Ja też zgodziła się. Ale przecież sami wybralimy życie włóczęgów. A to wymaga rezygnacji z pewnych rzeczy. Czasami musimy zapamiętywać rzeczy, które zdarzš się tylko raz czy dwa. Czasami mamy wspaniałe przygody. Cieszę się, że podpisalimy ten kontrakt na ekspedycję ratunkowš, Pancerzyku. Żadne z nich nie miało dzi nastroju na morskie igraszki. Błękitny Pancerzyk wysunšł kółka ze skrody i podtoczył się bliżej Zielonej Łodyżki. Zajrzał głęboko do swej mechanicznej pamięci, przeglšdajšc ogólne bazy danych. Było tam mnóstwo informacji o katastrofach. Ktokolwiek był twórcš oryginalnych baz danych w skrodach, musiał uważać wojny, plagi i perwersje za sprawy wyjštkowo dużej wagi. Istotnie, były to bardzo ekscytujšce zjawiska, które mogły stanowić zagrożenie dla życia. Ale Błękitny Pancerzyk potrafił spojrzeć na nie z większym dystansem, podobne kata strofy stanowiły bowiem niewielkš częć dowiadczeń znanych cywilizowanym rasom. Większa perwersja zdarzała się raz na tysišc lat. Ich wyjštkowy pech polegał na tym, że nagle znaleli się tak blisko podobnej katastrofy. W cišgu ostatnich dziesięciu tygodni kilka cywilizacji z Górnych Przestworzy odłšczyło się od Sieci i zostało wchłoniętych w symbiotyczny amalgamat, obecnie znany pod nazwš Straumerskiej Plagi. Możliwoci wymiany handlowej z Górnymi Przestworzami zostały znacznie okrojone. Od czasu gdy ich statek został dofinansowany, wraz z Zielonš Łodyżkš zrobili kilka kursów, ale wszystkie tylko do rodkowych Przestworzy. Oboje zawsze byli bardzo ostrożni i woleli trzymać się z boku, lecz teraz jak mówiła Zielona Łodyżka sława i wielkoć mogły zostać im narzucone. Organizacja Vrinimi pragnęła zlecić tajny lot na Dno Przestworzy. Ponieważ on i Zielona Łodyżka byli wtajemniczeni we wszystko, w sposób naturalny stali się najlepszymi kandydatami do wykonania tego zlecenia. Obecnie Poza Pasmem II znajdował się w stoczniach Vrinimi, gdzie instalowano mu specjalne wyposażenie dennolotu oraz wielkš liczbę wolnych elementów antenowych. W ten sposób nagle ich statek stał się dziesięć tysięcy razy droższy niż poprzednio. Wcale nie musieli się o to targować... i to włanie najbardziej ich przerażało. Każdy dodatek był niesłychanie ważny dla potrzeb wyprawy. Mieli bowiem dolecieć aż do samej granicy z Powolnociš. Nawet w najbardziej sprzyjajšcych okolicznociach było to żmudne zadanie, ale ostatnie prognozy mówiły o niebezpiecznych przesunięciach na granicach stref. Gdyby nie dopisało im szczęcie, mogli skończyć po niewłaciwej stronie granicy, gdzie prędkoć wiatła stanowiła barierę nie do pokonania. Gdyby co takiego się zdarzyło, cała nadzieja w nowo zainstalowanym napędzie strumieniowym. Błękitny Pancerzyk na wszystko mógł się zgodzić. Zanim spotkał Zielonš Łodyżkę, latał już na dennolotach, a nawet raz czy dwa zdarzyło mu się znaleć w niezłych tarapatach. Niemniej... Lubię przygody niemal tak samo jak ty odezwał się, a w jego głos wkradł się ton rozdrażnienia. Podróż na Dno, ratowanie zofontów ze szponów dzikusów, przy niezłej zapłacie, wydaje się całkiem niezłš pracš. Ale... co będzie, jeli ten straumerski statek jest rzeczywicie tak ważny, jak myli Ravna? Po tak długim czasie to chyba absurdalne, ale Ravnie udało się przekonać Organizację Vrinimi, że istnieje taka możliwoć. Jeli tam, w dole, znajduje się co, co mogłoby zaszkodzić Straumerskiej Pladze... Jeli Plaga nabrałaby podobnych podejrzeń, mogłaby sformować flotę złożonš z dziesięciu tysięcy jednostek bojowych, które ruszyłyby do tego samego celu co oni. Gdzie tam, na Dnie, ich pojazd może poruszałby się nieco sprawniej niż jakakolwiek konwencjonalna jednostka, ale nie wiadomo, czy starczyłoby to na uratowanie jego i Zielonej Łodyżki przed niechybnš mierciš. Tymczasem Zielona Łodyżka milczała, jeli nie liczyć rozmarzonego nucenia. Czyżby wyłšczyła się z rozmowy? Nagle jej głos doszedł do niego przez wodę, jak dodajšca otuchy delikatna pieszczota. Wiem, Pancerzyku, że to może oznaczać nasz koniec. Ale i tak chciałabym podjšć to wyzwanie. Jeli zadanie okaże się całkiem bezpieczne, nasz zysk będzie ogromny. Jeli za wyprawa może zaszkodzić Pladze... cóż, wtedy nabrałaby jeszcze większej wagi. Moglibymy uratować dziesištki cywilizacji, miliony plaż zapełnionych Jedcami. Ot, po prostu przy okazji. Hmmm. Idziesz za głosem twojej miękkiej łodyżki, a nie rozsšdnej skrody. Być może. Oboje obserwowali postępy Plagi od samego poczštku. Przerażenie i współczucie były z każdym dniem coraz silniejsze, aż przeniknęły do ich naturalnych umysłów. Tak więc Zielona Łodyżka i Błękitny Pancerzyk nie mógł temu zaprzeczyć bardziej obawiali się Plagi niż niebezpieczeństw, jakie mógł cišgnšć na nich nowy kontrakt. Być może. Moje obawy dotyczšce akcji ratunkowej wcišż opierajš się na analizie. Mogła jš przeprowadzać tylko dzięki zdolnociom, jakie zapewniała skroda. Niemniej jednak... mylę, że gdybymy mogli stać tutaj przez cały rok, gdybymy mogli poczekać do czasu, kiedy wszystko odpowiednio rozważymy... i tak zdecydowalibymy się tam polecieć. Błękitny Pancerzyk nerwowo jedził w tę i z powrotem. Drobny żwir unosił się do góry i osiadał na jego odrolach. Miała rację, tak, miała absolutnš rację. Ale nie mógł tego powiedzieć głono. Czekajšca ich misja nadal napawała go strachem. I pomyl, przyjacielu. Jeli okaże się, że istotnie jest to tak ważna sprawa, prawdopodobnie otrzymamy pomoc. Wiesz, że organizacja negocjuje z Wysłannikiem. Przy odrobinie szczęcia możemy dostać eskortę stworzonš przez Transcendentalnš Moc. Słyszšc to Błękitny Pancerzyk omal nie wybuchnšł miechem. Wyobraził sobie bowiem konwój, w którym dwóch małych Skrodojedców będzie podróżowało na Dno Przestworzy w asycie obstawy z Transcendencji. Miejmy nadzieję, że tak się stanie powiedział. Skrodojedcy nie byli jedynymi, którzy żywili takie nadzieje. Kawałek dalej, nieopodal plaży, Ravna Bergsndot przechadzała się po swoim biurze. Za ironię losu uznała fakt, że nawet największe katastrofy mogš stworzyć możliwoci uczciwym osobom. Jej przejcie do Działu Marketingu nastšpiło wraz z upadkiem Korporacji Sztuk Arbitrażowych. W miarę jak Plaga się rozszerzała, a rynki Górnych Przestworzy upadały, wzrastało zainteresowanie organizacji wiadczeniem usług informacyjnych na temat Perwersji Straumy. Jej wyjštkowe dowiadczenie w sprawach dotyczšcych ludzi nagle niesłychanie zyskało na wartoci, mimo że Królestwo Straumy było obecnie jedynie niewielkš częciš tego, co urosło do rozmiarów Plagi. Jeli Plaga mówiła o sobie, co czyniła bardzo rzadko, robiła to po samnorsku. Grondr i cała firma niezmiennie wyrażali ogromne zainteresowanie analizami Ravny. Cóż, miała kilka niezłych posunięć. Udało im się odebrać sygnał kierunkowy ze statku uciekinierów, a następnie dziewięćdziesišt dni póniej wiadomoć od żyjšcego człowieka o imieniu Jefri Olsndot. Do tej pory wymienili zaledwie czterdzieci wiadomoci, ale i tak dowiedziała się o Szponach, panu Stali i złych Snycerzach. Była przekonana, że mały człowiek zginie, jeli ona nie znajdzie sposobu, by mu pomóc. Ludzka natura jest pełna sprzecznoci: życie pojedynczej osoby znaczyło dla niej więcej niż wszystkie okropnoci Perwersji, włšczajšc w to upadek Królestwa Straumy. Dzięki Mocom Grondr poparł zorganizowanie ekspedycji ratunkowej, dawała ona bowiem szansę na uzyskanie ważnych informacji o Perwers...
sunzi