Nowy16.txt

(21 KB) Pobierz

Rozdział 16



Szczupły, żylasty człowiek był generałem; wysoki i wymizerowany, jak strach na wróble, twardy, jak metal z odzysku. Ze swego słusznego, jak na Ziemianina, wzrostu spoglšdał łaskawym okiem w dół, na niezgrabnš, powolnš istotę przed nim. Mogła się ostrożnie posuwać do przodu na swych czterech pękatych nogach. Podobne do sznurów czułki, które wyrastały z obu stron dziwnych, czworokštnych ust. nie były doć mocne, by choćby raz unieć miękkš, przedniš częć ciała z podłogi. Choć wiedział, że to nieprawda, patrzył na wysiłki istoty, jako na akt poddania.
Generał odgryzł kęs wzbogaconego wafla czekoladowego, który trzymał w ręku i przyglšdał się przybyszowi.
- Proszę mi wybaczyć, że się przypatruję. Nigdy przedtem nie widziałem żywego Amplitura.
- Straight-go-Wise cieszy się, że może zaspokoić twojš ciekawoć. - Czułek wykonał delikatny gest. - Jestem odpowiedzialny za demontowanie wojskowej infrastruktury na tej planecie.
Zafascynowany patrzył, jak Ziemianin je.
- Dzięki wam Krygolici sš równie zdyscyplinowani w klęsce, jak i w boju. Bardzo pomoglicie.
- Ršbiemy w nasz wiat. - Translator zepsuł pierwszš próbę i generał musiał poczekać na drugš. W międzyczasie Amplitur podziwiał proste linie uniformu dwunoga, sztywnego poniżej rumianej, wyrazistej twarzy. - Współpracujemy, jak możemy najlepiej.
- Wiem. Nie mógłbym oczekiwać lepszej kooperacji. - Generał odchylił się w swoim fotelu. - Wiesz, nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego w ogóle zaczęlicie tę wojnę. Co innego propagować jakš filozofię, a zupełnie co innego wszczynać z jej powodu wojnę.
193
- Czasem sam się zastanawiam. Pamiętaj, że to wszystko zaczęło się wiele, wiele setek lat temu. - Amplitur był tak spokojny, jak tylko mógł, przebywajšc w towarzystwie Ziemianina. - Może ty sam zastanawiałe się od czasu do czasu, co mogłoby się stać, gdyby cała inteligencja mogła być skupiona na jednej sprawie?
- Nie zdarza się tak - lakonicznie owiadczył generał. - Więc nigdy o tym nie mylę. Inteligencja jest zbyt kapryna. To prawie cud, że Gromada wytrwała wystarczajšco długo, by was pokonać. Ale nie muszę ci tego mówić. Teraz już wiecie, że mylilicie się w waszych wstępnych założeniach.
Macka zatrzepotała.
- Może nasz błšd tkwił nie w założeniach, ale w metodologii.
- Tak? - Oczy generała zwęziły się. Jego głos czasem brzmiał słabo, ale miał ostry, dociekliwy umysł. - A więc nie zarzucilicie całkowicie swego "Celu"?
- Gdymy się poddali, zgodzilimy się zakończyć wojnę przeciw Gromadzie i powstrzymać od przymusowego nawracania innych na naszš wiarę. Nie było mowy o tym, że sami musimy się jej wyrzec, albo, że nie możemy udzielać informacji tym, którzy dobrowolnie chcš jš przyjšć.
- Interesujšce. - Ziemianin ze znudzeniem wpatrywał się w sufit. Amplitur popatrzył na niego wielkimi, złotymi oczyma.
- Wyglšdasz na zajętego czym innym. Generał opucił wzrok.
- Bo jestem. Jak większoć moich kolegów, spędziłem całe życie w wojsku. To może być moja ostatnia placówka. Jestem za młody, by przejć na emeryturę i nie wiem, co dalej robić. Czy z wami jest podobnie?
- Rzadko. Zwykle wiemy, co będziemy dalej robić.
- No cóż, macie szczęcie. Mam kuzyna, który posiada zakład, produkujšcy buty. Zaprasza mnie do spółki.
- Słyszałem, że dla Ziemian podjęcie decyzji o tym, co robić ze swoim życiem może być bardzo trudne. My nie mamy takich problemów. Jestem pewien, że będziesz zadowolony ze swego wyboru. Na szczęcie, już wkrótce nigdzie nie będzie potrzeba dużych sił zbrojnych. Wszędzie zapanuje pokój i cisza. Nikt nie będzie już walczył. To dobrze.
- Tak, to dobrze - generał przytaknšł bezbarwnym głosem. Amplitur poczuł przypływ nadziei, którš rzecz jasna starał się ostudzić. Nie było się czym przejmować, było bowiem nieprawdo-
194
podobne, żeby Ziemianin potrafił właciwie zinterpretować nagłe pojawienie się w wielu punktach otyłego ciała jaskrawo żółtych plam, ale Straight-go-Wise wolał być ostrożny.
Wyczuł, że Ziemianin był skłonny kontynuować rozmowę. Stra-ight był równie chętny, by zaspokoić ciekawoć dwunoga.

Członkowie Rady byli uprzejmi. Będšc Waisami, nie mogli być inni. Ale oni byli bardziej uprzejmi, niż zwykle. A to był zły znak.
Powstrzymujšc niecierpliwoć, przestrzegała ustalonego trybu postępowania i wreszcie doczekała się audiencji. Dzięki temu, że posiadała wysokš pozycję uczonego, pięciu starszych naukowców ze współczuciem wysłuchało jej aplikacji, ale pomimo jej największych wysiłków, odmówili jej poparcia.
- Nawet, jeli to, co mówisz jest prawdš- stwierdziła Wielka Aumemenaht - cóż my możemy w tej sprawie zrobić? Przez całš Wielkš Wojnę Waisom udawało się stykać z właciwym konfliktem jedynie bardzo powierzchownie. Tak samo powinno by w czasie pokoju. - Jej koledzy wydawali pogwizdywania i powistywania, wyrażajšce jednomylnoć
- więta racja. - Mówišc to, senior siedzšcy obok niej muskał swe pióra. Mimo wieku, cišgle był zdolny płodzić potomstwo. Lalelelang nastroszyła swój czub.
- Mówię wam, że jeli nie zajmiemy się tym problemem teraz, będziemy musieli zajšć się nim, gdy już się rozszerzy. Nawet do nas.
- To, co przepowiadasz w swoich hipotezach, nie może rozszerzyć się na Waisów. - Wielki Prewowalong wypiewał swoje przewiadczenie spomiędzy dwóch misternie skomponowanych bukietów wieżych kwiatów. Za plecami członków Rady cieszyły oczy eleganckie, purpurowe, zielone i złote spirale Uznanego Hoututida-da. Pływały zawieszone w oleju, układajšc się w piękne wzory.
- Musimy poczynić przynajmniej minimalne przygotowania -nalegała Lalelelang.
- Do czego? - Wielka Aumemenaht wycišgnęła oba skrzydła i przecišgnęła się, potrzšsajšc z naciskiem lotkami. - Nie możemy zaalarmować rzšdu z powodu teorii. Nie masz żadnego dowodu, jedynie przypuszczenia.
- Jest dowód, ale dla tych, którzy umiejš patrzeć. - Uważała, by s woj š replikš nie rzucać oskarżeń, co byłoby nieuprzejme. - Odpo-
195
więdnie informacje sš dostępne dla wszystkich. Ja tego nie wymyliłam. Ziemianie już zaczynajš walczyć pomiędzy sobš. Ile czasu potrzeba, by to ich całkiem zniszczyło, albo rozprzestrzeniło się i o-garnęło innych członków Gromady? Nie widzicie, że Ampliturowie chcš pokojem osišgnšć to, czego wojnš nie potrafili zdobyć?
- Ampliturowie - stwierdził Wielki Nauvenlileng - chcš osišgnšć zadowolenie. Do tego chwalebnego celu podchodzš z podziwu godnš i rozważnš determinacjš. Przez tysišclecie, kiedy walczylimy ze sobš, nigdy nie zdarzyło się, by kłamali. Cóż nas obchodzš Ziemianie? A jeli, jak twierdzisz, może się zdarzyć, że ich wewnętrzne swary rozprzestrzenia się i wcišgnš inne gatunki, Gromada zajmie się tym w odpowiednim czasie. Do tego momentu, lepiej, jak zwykle, zostawić Ziemian w spokoju.
- Jeli Ampliturowie potrafiš się przystosować do pokoju, mogš to zrobić również Ziemianie - dodał Wielki Prewowalong.
- Ampliturowie sš cywilizowani - upierała się.
- Jak zwykle, akademiczko Lalelelang, twoje teorie sš interesujšce, ale nie bardzo przekonywujšce - emocjonalnie powiedziała Wielka Aumemenaht. - Jeste cennš pracownicš uniwersytetu. Nie daj się wcišgnšć w żadne obrazoburstwo i nie zmarnuj swego dorobku. Ilu innych ekspertów w tej dziedzinie przychyla się do twoich ustaleń?
- W mojej dziedzinie nie ma innych ekspertów. Przynajmniej nie na tym poziomie, na jakim ja pracuję.
- No włanie. Jeste odosobniona w swoich teoriach. Wracaj do swoich badań, Wysoka Historyczko Lalelelang i nie zatruwaj swoich myli troskš o przyszły bieg ziemiańskich spraw. Zwycięska Gromada wszystko kontroluje.
- Ziemianie pod kontrolš. Ciekawa koncepcja - mruknęła do siebie.
- Ich stanowisko jest zrozumiałe. - Wielki Nauvenlileng przemówił z zapałem kogo, kto uważa swš pozycję za niezachwianš. -Takich sporadycznych gwałtownych sprzeczek można się było spodziewać. Będš krótkotrwałe, choć hałaliwe, a zaniknš dopiero jak Ziemianie stworzš dojrzałš cywilizację, czego jak dotšd nie potrafili. Gromada, tak samo jak zachęcała ich, by zostali wspaniałymi żołnierzami, tak teraz pomoże im docenić korzyci płynšce z trwałego pokoju.
- To nie będzie łatwe - zgodziła się Wielka Aumemenaht - ale wszyscy sš przekonani, że da się osišgnšć.
196
- To mogłoby się udać, gdyby było zastosowane wtedy, gdy nawišzano pierwszy kontakt - oponowała Lalelelang - ale nie teraz. Już nie. Zbyt długo wykorzystywalimy ich naturalne inklinacje.
- Znajdš swojš niszę w wielkiej wspólnocie Gromady tak, jak wszystkie pozostałe gatunki.
- Jeli Gromada przetrwa. Była utworzona dla specyficznego celu: by walczyć z Ampliturami. Teraz, gdy nie ma już tej potrzeby, czy będziemy utrzymywali bliskie kontakty z Massudami? Czy Mas-sudzi, którzy prywatnie nie znoszš S'vanów, nadal będš z nimi paktować?
- Jeli nie co większego, sama inercja utrzyma Gromadę - powiedział Wielki P,artouceceth. - Tysišcletni zwišzek tak łatwo się nie rozleci.
Aumemenaht zrobiła prawdziwe przedstawienie ze sprawdzania swego oficjalnego chronometru.
- Dalimy ci więcej czasu, niż było przewidziane. Wysłuchalimy twojego opowiadania o niepokojach, spostrzeżeniach i teoriach. Przykro mi, ale inni też chcieliby z nami rozmawiać. - To było formalne odprawienie petenta.
- Jeli nie zaczniemy zajmować się tym problemem teraz, szybciej niż mylicie, będzie za póno!
Po tym niezwykłym złamaniu zasad uprzejmoci, kilkoro uczonych wpatrzyło się w niš. Byli zaszokowani, a Wielki Nauvenlileng bliski był omdlenia.
Aumemenaht zachowała zimnš krew. To jej pozostawiono odpowied, co uczyniła z tak wielkim spokojem, na jaki mogła się zdobyć:
- Niektórzy odnoszš wrażenie, że zbyt długo przebywała w terenie, Wysoka Akademiczko Lalelelang, i że, nie z własnej woli, przyswoiła sobie pewne zachowania, pewne nawyki kultury, która jest poledniejsza od naszej. To się już zdarzało. Wiadomo nam, że poniosła uszczerbek na zdrowiu. W zwišzku z tym, sugeruję w im...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin