Nowy8.txt

(16 KB) Pobierz
Rozdział 8



W normalnych okolicznociach nie dałby się podejć tak łatwo, jednak osobliwe zauroczenie ziemskš kobietš uczyniło go nieostrożnym. Załatwili go jak dzieciaka.
Zanim pojšł, co się dzieje, mignęła plama futra, błysnęło troje oczu i zza głazu wyszedł Yula, zza powalonej kłody wyjrzał Hivistahm, a obaj trzymali w dłoniach broń wycelowanš w różne częci jego ciała. Nie rozpoznał ich oręża, ale nie miało to żadnego znaczenia.
Był wciekły na siebie. Przed chwilš mógł ruszyć ku wyższym partiom gór. Miał wspaniałe wyposażenie, siłę i chęci, a teraz wszystko przepadło. I to nie za sprawš Massudów czy Ziemian, ale dwóch goci, którzy nigdy nie bywali żołnierzami.
Hivistahma pewnie zdołałby jako przechytrzyć, ale nic nie wiedział o refleksie i umiejętnociach tego drugiego, trój-nożnego typa.
- Połóż prawš rękę na szczycie głowy! - odezwał się Yula przez translator. - Puć maczugę! Połóż lewš rękę na głowie. Szybko, jeli można!
Randżi posłuchał. Hhdstahm podszedł niezbyt pewnym krokiem, wyjšł mu zza pasa promiennik i czym prędzej się cofnšł.
- Dobrze. Trzymaj ręce jak teraz, bym widział twoje palce.
Kštem oka Randżi odnotował, że Hivistahm trzęsie się ze strachu. Ciekawe, jakim cudem te dwie pokojowe istoty zdołały w ogóle wzišć broń do ręki, o reszcie nie wspominajšc.
Kobieta wstała i otrzepała plecy.

- W samš porę, chociaż nie was oczekiwałam. Nie mylcie, że wybrzydzam. Ruszyła ku Randżiemu.
- Stój, gdzie jeste.
Spojrzała zdumiona na trójnogiego, który zadrżał z lekka pod jej wzrokiem. Randżi z uwagš odnotował jego reakcję.
- Co jest? - spytała. - Jestem tropicielkš. Należę do ekipy wyznaczonej specjalnie do tego zadania. Dobrze się sprawilicie i zostaniecie nagrodzeni, sama tego dopilnuję, ale nie jestecie żołnierzami. Ja owszem. Nie chcę podkrać wam sukcesu. Przytrzymam go na muszce, a wy odbierzecie mu moje rzeczy. Potem wezwiemy lizgacz, który wszystkich nas stšd zabierze.
Zrobiła następny krok.
Yula odstšpił nieco i wycelował broń w kobietę.
- Nie ruszaj się. Nie każ mi powtarzać. Twoja obecnoć tylko pogarsza sprawę. Randżi czekał cierpliwie, co jeszcze z tego wyniknie.
- Macie zamiar schwytać tego potwora żywcem i poddać badaniom i obserwacjom - stwierdził Yula.
- Oczywicie.
- Nie dopuszczę do tego - stwierdził tubylec i zjeżył sierć tak bardzo, że stał się dwa razy większy. - On musi umrzeć.
- O czym ty gadasz? - spytała Trondheim wpatrujšc się w broń trójnoga. - Czy nie pojmujesz, jak wielkiej rzeczy dokonalicie? Jak będš was fetować? Nie zdarzyło się jeszcze, żeby Yula pojmał z Hivistahmem żołnierza Aszreganów.
- Nie zależy nam na rozgłosie - warknšł Yula.
- Ani na żadnej fecie - dodał Hivistahm. Yula przysunšł się do Randżiego.
- On musi umrzeć. To niebezpieczny mutant, abnegat, który może przy następnej ucieczce zmienić Omafil w piekło. Raz już uciekł i zadał kłam wszystkim zapewnieniom o daleko posuniętych rodkach bezpieczeństwa. Pokraczna istota! Groteskowy mieszaniec. mierć będzie dlań łaskš.
- A skšd dowiedzielicie się, że uciekłem? - spytał nagle Randżi.
Yula skrzywił drobne usta. Być może oznaczało to umiech.
- Mam dobrze poinformowanych przyjaciół.
- No, to powinnicie wiedzieć, że nie wam decydować o jego

losie - stwierdziła Heida. - lizgacz jest już w drodze. Jak wyjanicie mierć naszego jedynego okazu?
- O tym nie pomylelimy - mruknšł Hivistahm i zerknšł niepewnie na niebo.
- Zamknij się! - warknšł Teot. - Ona próbuje nas zwieć, bymy darowali życie potworowi. - Wycelował broń. - To nie potrwa długo. Za chwilę stšd odejdziemy.
- Jako żołnierz rozkazuję wam opucić broń i oddać mi jeńca! - powiedziała stanowczo dziewczyna i postšpiła krok ku trójnogiemu. - A może i mnie zamierzacie zabić?
- Możecie zastrzelić mnie potem, nie dbam o to - stwierdził spokojnie Teot, wpatrzony w wizję własnego, chwalebnego męczeństwa. - Moje życie się nie liczy. Chętnie zginę, by uratować mój wiat od tego monstrum. Gdyby jedno słowo o jego obecnoci na planecie przeniknęło do wiadomoci, mielibymy tu panikę, jakiej wiat nie widział. Omafil to spokojna planeta. I takš ma pozostać.
Znów spojrzał na Randżiego.
- I próbuj mnie przekonać, że moje obawy sš płonne. Byłem na statku, którym przyleciał. Widziałem swoje.
- Nikt się o nim nie dowie - spróbowała dziewczyna.
- Raz już uciekł.
- To się nie powtórzy. Yula jakby się zawahał.
- Możesz to zagwarantować? Tak na sto procent? Chyba jednak nie. Wszystko wiadczy przeciwko tobie. Już lepiej będzie go zastrzelić.
Heida podchodziła powoli coraz bliżej. Wycišgnęła rękę.
- Niestety, nie mogę na to pozwolić. Jeli go zabijesz, będziesz musiał zabić także mnie. A teraz oddaj mi broń.
Randżi poczuł ze zdumieniem, że ton komendy był na tyle sugestywny, że sam odruchowo gotów był się podporzšdkować. Trójnogi był wyranie wstrzšnięty. Nic dziwnego. Gdy tylko spróbował skierować broń na kobietę, Aszregan skoczył.
Kopnięta celnie gruda ziemi trafiła futrzastego prosto w twarz. Pisnšł, pucił broń i odruchowo sięgnšł dłońmi do oczu. Zwykłe zachowanie kogo, kto nigdy nie walczył. Randżi obrócił się na pięcie i spróbował dosięgnšć przerażonego Hivistahma. Ten wypalił na olep z odebranej przed chwilš broni. Dziewczyna przypadła momentalnie do ziemi. Z pobliskiego drzewa runęła z hukiem w krzaki gładko ucięta gałš.

Randżi zdołał w końcu wymierzyć Hivistahmowi cios pięciš. Trafił w okolice lewego oka. Chrupnęły jakie koci, trysnęła krew. Drobny jaszczur padł bezwładnie na poszycie.
Ocierajšc wcišż oczy Yula zgišł rodkowš nogę i pochylił się, by podnieć broń. Randżi błyskawicznie znalazł kamień wielkoci pięci. Jednym ruchem wzišł go, obrócił się i cisnšł. Kto inny pewnie zdołałby się uchylić, ale Yula nie był zbyt szybki. Kamień trafił go tuż ponad trzecim okiem, przebił futro i naruszył poważnie koć. Teot stracił przytomnoć.
Randżi stanšł zadyszany i zastanowił się przelotnie, jaka to psychoza, jakie szaleństwo skłoniło te dwie pokój miłujšce istoty do tak agresywnego zachowania. Zanim doszedł do jakichkolwiek wniosków, co masywnego ršbnęło go w żebra i posłało na mchy.
Trondheim przetoczyła się i wycišgnęła rękę po tkwišcš wcišż w zaciniętych palcach Hivistahma broń. Mimo silnego bólu Randżi próbował jej przeszkodzić i zdołał nawet chwycić dziewczynę za nogi, ale ta wyrżnęła go łokciem w nasadę nosa, wyrwała pistolet jaszczurowi i wycelowała.
Nie zamierzała zabić, chciała jedynie zranić napastnika. Randżi zamarł w oczekiwaniu na cios, ale nic się nie stało. Heida spojrzała ze zdumieniem na broń i ponownie przycisnęła spust.
Randżi wstał. Chyba wiedział już, co jest grane.
Yula mógł był oszaleć, ale Hivistahm musiał zachować resztki zdrowego rozsšdku. Zgodził się wesprzeć atak, jednak nie chciał ryzykować zabicia kogokolwiek. Promiennik jaszczura był pozbawiony ładunku, miał posłużyć jedynie za gronš atrapę...
Trondheim odrzuciła bezużyteczny kawał żelastwa i skoczyła po broń trójnogiego. Randżi zastšpił jej drogę. Normalny Aszregan nie miałby w tym pojedynku żadnych szans, ale Randżi nie był zwykłym przedstawicielem tej rasy. Tym razem to on uderzył dziewczynę w bok. Jęknęła i spróbowała powtórzyć sztuczkę z łokciem. Gotowy na taki manewr przeciwnik zasłonił się ramieniem, a w chwilę póniej wymierzył tropicielce cios kantem dłoni w kark. Zemdlała.
Z trudem łapišc powietrze wstał i podniósł promiennik trójnogiego. Potem wrócił do Hivistahma, by odzyskać cieplnš broń dziewczyny. Dopiero wtedy odetchnšł spokojniej. W oczekiwaniu, aż pokonana odzyska przytomnoć, zajšł się sortowaniem potrzebnego mu wyposażenia.
W końcu usiadła, potarła kark i spojrzała na Randżiego.


- Dobry jeste - mruknęła. - A nawet lepszy. Nie słyszałam jeszcze o tak szybkim Aszreganie.
- Dziękuję. - Zerknšł na poobijany nieco w trakcie walki translator. Działał.
- Nie walczysz jak Aszregan. W bezporednim kontakcie też jeste jaki inny.
- A wiele miała takich kontaktów? Nie pomyl czasem, że rozumiem, o czym mówisz.
- Kociec, muskulatura. Jeste o wiele bardziej nabity. Zupełnie, jak człowiek. Większoć inteligentnych gatunków ma koci długie puste w rodku. My nie. Mamy też więcej włókien mięniowych; jestemy silniejsi, ciężsi. Aszreganie różniš się od nas pod tym względem. A ty przypominasz raczej człowieka.
- Raz jeszcze spytam: ilu Aszreganów poznała?
- Odtwarzam tylko to, czego nauczyłam się podczas szkolenia.
- Daleko wam do pełnego obrazu - mruknšł niepewnie pamiętajšc, że podobne uwagi słyszał już z ust tej dwójki, która go pojmała.
- Zaczynam rozumieć, o co chodziło Ampliturom - stwierdziła dziewczyna. - To zaczyna się układać w pewnš całoć. Uznali was za doć podobnych do Ziemian, by spróbować. Z Akariami czy Koralami mieliby sto wiatów, wy za... Tak mogło być. Nadal niczego nie pojmujesz?
- Że jak niby? Jedyne, o czym warto rozmylać, to piękno Celu.
- No, to raz rusz głowš w innej sprawie. Jeli dalej będš się tak bawić waszym DNA, to jak długo potrwa, aż staniecie się bardziej ludmi niż Aszreganami?
- To niemożliwe - stwierdził Randżi. Czy na pewno? - spytał się w duchu.
- Naprawdę? Dla nich to jak budowa domu z klocków. Skšd możesz wiedzieć, do czego sš zdolni? Głupotš byłoby nie doceniać ich talentów. Spójrz tylko na siebie: ludzkie wymiary, ludzka muskulatura, kociec, szybkoć reakcji. Skšd niby możesz wiedzieć, kim naprawdę jeste? Ile zostało w tobie z Aszregana?
Randżi zamilkł na dłuższš chwilę.
- Umysł mam aszregański - odparł w końcu. - I motywacje. Miałem zaszczyt poznać urok bezporedniego, mylowego kontaktu z Nauczycielami. Poczułem ich serdecznoć, poznałem

ich nauki. Ziemianie tego nie potrafiš. Wasz system nerwowy reaguje gwałtownie na podobne próby.
- To dowodzi tylko, że masz aszregański system nerwowy, jednak poza tym jeste człowiekiem. Kształt czaszki, dłonie, to drobiazgi.
- Wyglšd zewnętr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin