Łukasz Kluska - Upadła córa Kościoła.doc

(41 KB) Pobierz
Upadła córa Kościoła

Upadła córa Kościoła

Dzisiejsza Francja w niczym już nie przypomina dawnej ojczyzny Rolanda, św. Joanny D'arc, Ludwika XVI, Bonalda czy Karola Maurrasa. Francja XXI wieku jest wręcz całkowitym zaprzeczeniem tego czym była niegdyś przez stulecia, za co ceniły i szanowały Ją narody chrześcijańskiej Europy. Z dumnego narodu Francuzi przekształcili się dziś w bezkształtną, kosmopolityczną masę, z obrońców Wiary na zaciekłych antyklerykałów i wrogów Krzyża, z ludzi miłujących wolność na skarlałych tchórzy w ramionach socjalnego Państwa, z narodu słynącego niegdyś honorem rycerskim na pachołków brukselskiej oligarchii etc.etc. Pozostały już tylko wspomnienia, piękne stare gotyckie kościoły oraz średniowieczne zamki dają świadectwo, że jeszcze przeszło dwieście lat temu ta ziemia należała do Chrystusa i Jego ziemskiego namiestnika-monarchy. W tym smutnym przekonaniu utwierdziła mnie tegoroczna podróż do Francji z kierunkiem docelowym na sanktuarium maryjne w Lourdes.

W południowo-zachodniej części kraju, nad samą zatoką Biskajską usytuowane jest miasteczko Biarritz, najbardziej znany francuski kurort wypoczynkowy na tamtejszym zachodnim wybrzeżu jak również słynny port rybacki. Łączy on w sobie dwie kultury: zachodnią i arabską, widoczną gdzieniegdzie architekturę orientalną, gotyckie budowle oraz śródziemnomorski klimat i roślinność. W okresie wakacyjnym na przełomie lipca i sierpnia ściągają tam wielotysięczne rzesze turystów z całej Francji, co daje nam w miary rzetelny, całościowy obraz tamtejszego społeczeństwa. Przedstawia się on jednak w jak najciemniejszych barwach. Upadek moralny i obyczajowy Francuzów widoczny jest niemal na każdym kroku. Przy głównej ulicy miasta, ciągnącej się w z dłuż piaszczystego wybrzeża, opalający się publicznie zupełnie nadzy mężczyźni i kobiety nie budzą żadnego oburzenia, wręcz przeciwnie przyjęte jest to za normę obyczajową. Odurzone narkotykami grupki murzynów, armie prostytutek na każdym rogu, rażący zanik podstaw kultury współżycia społecznego, wszechobecny brud, w samym centrum miasta kał na chodnikach.... Przykładów można by mnożyć, cała ludność Biarritz sprawia wrażenie wielkiego stada podążającego za najniższymi żądzami ludzkiego instynktu.

Degeneracja kulturowa rodzimych mieszkańców jest tym jaskrawiej zauważalna, gdyż naprzeciw nim widać wyraźnie, zwartą, hermetyczną cywilizację arabską. Jest ona we Francji bardzo silna, w dodatku przybrała postać ekspansywną i zdecydowanie dominuje moralnie nad zlaicyzowaną Francją. Wszystkie argumenty przemawiają za tym, iż w niedługiej przyszłość islam skolonizuje ten kraj. Już dziś coraz śmielej potomkowie Mahometa walczą o swoje prawa w systemie demokratycznym, zajmują coraz to lukratywniejsze stanowiska społeczne. Trudno ich dostrzec jako sprzątaczy ulic a coraz łatwiej jako właścicieli restauracji i sklepów. W dodatku przyrost naturalny Arabów przybiera tam formy niespotykane w skali europejskiej. W samym Biarritz wielokrotnie napotkałem rodziny arabskie z kilkunastoosobowym potomstwem, a proces ekspansji ludnościowej tej grupy wspierany jest dodatkowo wciąż aktywną imigracją z dawnych kolonii francuskich jak i samego półwyspu Arabskiego. Biorąc pod uwagę tak nikły jak obecnie przyrost naturalny rodzimych Francuzów, którzy przez swój konformizm i konsumpcjonizm rezygnują często z trudu jakim jest wychowanie dzieci, doprowadzić to może do jeszcze bardziej czarnego scenariusza niż w najgorszych kalkulacjach demograficznych. Jakby z boku tych dwóch antagonistycznych światów: arabskiego i francuskiego , funkcjonuje pozostały tygiel rasowy, głównie murzyński i azjatycki. Nie rzuca się on tak wyraźnie w oczy, może z racji tego, że w przeciwieństwie do Arabów nie prezentuje żadnych postaw odmiennych cywilizacyjnie, powoli asymiluje się z demoliberalnym motłochem francuskiego ludu.

Upadek cywilizacyjny i zwyrodnienia obyczajowe to jednak nie jedyny problem Francji. Coraz mocniej daje się także odczuć degradację ekonomiczną kraju. Socjalistyczna gospodarka ulega tam coraz większej stagnacji. Mimo ogromnych dotacji padają nierentowne koncerny państwowe, przedsiębiorstwa prywatne z kolei borykają się z ogromnymi obciążeniami podatkowymi co znacznie zwiększa skalę bezrobocia. Na to wszystko nakłada się drożyzna oraz niska jakość świadczonych usług (wszystkie obciążone podatkiem VAT 22%). Ceny produktów rolnych, mimo bardzo dobrych warunków naturalnych są jedne z najwyższych w Europie, praktycznie wszystko obłożone jest ogromnymi podatkami i w dodatku usztywnione cenowo, nie wspominając już o wymyślnych opłatach i nowych podatkach jak np. od powietrza w niektórych rejonach. Zaawansowana opieka socjalna kusi kolorowych imigrantów, ogromny fiskalizm zniechęca do prowadzenia działalności gospodarczej, zbiurokratyzowane struktury wysysają środki budżetowe a narzucone przez Brukselę limity produkcyjne w przemyśle i rolnictwie sztucznie dławią rozwój gospodarczy. Tak w dużym skrócie wygląda stan tamtejszej gospodarki zgotowany Francuzom na spółkę przez Unię Europejską oraz ich rodzimą lewicę.

Warto także wspomnieć o sytuacji kościoła katolickiego. W życiu publicznych zepchnięty został na całkowity margines, moda "na antyklerykalizm" zaszczepiona w społeczeństwie przez masonerię jest tam bardzo silnie zauważalna a szydzenie z Wiary katolickiej ma charakter powszechny. Bardzo popularne jest przy tym wykorzystywanie np. symboliki katolickiej w reklamach i ulicznych billboardach w celu prześmiewczym (np. reklama jazdy konnej przestawiająca tłustego biskupa spadającego z konia, gdyż zbytnio ciąży ogierowi sakiewka złota itp.). W dodatku sam kościół we Francji przeżywa ogromny, wewnętrzny kryzys związany z brakiem powołań do stanu kapłańskiego, utratą wiarygodności wśród wiernych z racji wielu własnych błędów (np. sam Episkopat francuski poparł likwidację niektórych świąt katolickich mających charakter publiczny) jak i podsycanej propagandy antychrześcijańskiej przez silne środowiska lewicowo-masońskie. Pod koniec mojego pobytu w Biarritz udałem się zwiedzić starą katedrę usytuowaną w centrum miasta. Kościół świecił pustkami, na ścianach całkowity brak obrazów świętych czy Matki Bożej co dowodzi daleko idącej protestantyzacji. Prawdę mówiąc, warto udać na zachód Europy aby zrozumieć i zobaczyć na własne oczy destrukcję posoborową w pełnej krasie. Ujrzałem modelowy wręcz przykład Novus Ordo Missae, kilkunastoosobowa grupa wiernych zgromadzona na nabożeństwie nie klęka podczas Przemienienie Chleba i Krwi oraz Podniesienia, znak pokoju przekazują sobie w postaci pocałunku w usta lub policzek(sic!) a Komunię Św. rozdaje na dłonie kilkunastoletnia dziewczynka, do której oczywiście przystępują wszyscy, choć w kościele nie dopatrzyłem się ani jednego konfesjonału.

Zjawiska opisane wyżej potwierdziły moje późniejsze obserwacje w kilku innych miastach w jakich miałem okazję się zatrzymać. Kierując się na południe od Biarritz, z okien samochodu widoczne były gdzieniegdzie jeszcze stare plakaty przedstawiające fotomontaż Le Pena z głową świni. Ale co ciekawe nacjonalizm (o ile w ogóle możemy o nim mówić) wśród Francuzów jako taki nie wymarł, lecz ma niewiele wspólnego z naszym pojęciem tego terminu i posiada wyraźne konotacje lewicowe. Nie powinno to w zasadzie budzić zdziwienia, w końcu rewolucja francuska grała na uczuciach narodowych motłochu a masoneria przeciwstawiała interesom kleru i szlachty dobro narodu a "trzeci stan" miał być właśnie jego uosobieniem. Taki właśnie "wywrotowy" nacjonalizm przetrwał do dziś i oparty jest głównie na idei egalite wszystkich obywateli oraz prymitywnej wrogości do Anglików. Język angielski bojkotowany jest wszędzie, od przewodników turystycznych po wysokiej klasy restauracje, urzędy pocztowe itp. (może z wyjątkiem portów lotniczych), co niezmiernie utrudnia życie turystom. Świadomość narodowa jest tam całkowicie spaczona przez rewolucje francuską, przeciętnemu Francuzowi bliższy jest murzyn, ateista byleby tylko posiadał obywatelstwo niż przykładowo Biały chrześcijanin z Polski. Pojęcie narodu w klasycznym rozumieniu tego słowa już praktycznie tam nie istnieje, nie ma rozróżnienia na naród i społeczeństwo, jedynym kryterium jest samo obywatelstwa. Egalitaryzm społeczny wyrugował niemal całkowicie pojęcie prawa krwi z ich mentalności.

Głównym a zarazem ostatnim etapem mojej podróży było sanktuarium maryjne w Lourdes. Paryż, Biarritz czy Bajonna a Lourdes to jakby dwa światy, sprzeczne ze sobą w każdym calu, to dwie idee i wizje Europy: naszej, starej łacińskiej i tej postępowej, nam nienawistnej. Wjeżdżając do tego małego, pirenejskiego miasteczka odnosi się dziwne wrażenie, że to nie jest już Francja ale jakieś inne małe państewko. A może właśnie tutaj przetrwała jeszcze ta prawdziwa Francja o którą bili się wandejscy chłopi? Ujmujące górzyste krajobrazy, tysiące pątników dających świadectwo swojej Wiary, wreszcie niezliczona ilość chorych i kalek szukająca ostatniej nadziei uzdrowienia przy cudownym źródełku. Lourdes to miejsce łączące w sobie cierpienie i nadzieję, wzywające swą wymową do pokuty i nawrócenia. Od 11 lutego do 16 lipca 1858 roku mała dziewczynka imieniem Bernadetta miała 18 widzeń w grocie Massabielle w Lourdes. Głównym orędziem jakie przekazała dziewczynce Matka Boża było wezwanie do modlitwy różańcowej za grzeszników, nieustanne czynienie pokuty oraz potwierdzenie dogmatu Niepokalanego Poczęcia, który cztery lata wcześniej ogłosił Ojciec Święty Pius IX. Na pamiątkę tych niezwykłych objawień w grocie, gdzie ukazywała się Matka Boża wytrysnęło cudowne źródełko, mające niezwykłą moc uzdrawiającą, czego dowodem są liczne cuda na nieuleczalnie chorych, oficjalnie potwierdzone przez Kościół.

Całe sanktuarium usytuowane jest na kilkunastohektarowym placu, do którego wejść można przez siedem bram (dwie najważniejsze św. Michała i św. Józefa). Składa się na nie grota, gdzie ukazywała się Matka Najświętsza, krypta wykuta w skale w 1866 roku, bazyliki Niepokalanego Poczęcia oraz Różańca Świętego, podziemny kościół Piusa X a także po drugiej strony rzeki Gawy, kościół św. Bernadetty. Wartym uwagi jest fakt, iż w miejscu gdzie św. Bernadetcie po raz pierwszy ukazała się Matka Boża stoi figura wyrzeźbiona przez Polaka, Józefa Fabischa, wykładowcy na Akademii Sztuk Pięknych w Lyonie. Grota to oczywiście najważniejsze miejsce w sanktuarium, przed nią ustawiają się niezliczone rzesze wiernych, modlących się przed figurką oraz pijących wodę ze świętego źródełka. Z groty każdego dnia o godz. 17.00 wyrusza procesja eucharystyczna zmierzająca do podziemnej bazylik św. Piusa X. Rozpoczynają ją łacińskie psalmy, za niosącym Najświętszy Sakrament kapłanem podążają niezliczone rzesze kalek i nieuleczalnie chorych. Wtedy właśnie dokonuje się najwięcej cudownych uzdrowień, około 70 rocznie. Dlatego też zawsze podczas procesji, obok chorych idą lekarze, aby od pierwszego momentu cudu być jego świadkami a następnie przebadać uzdrowionego. Druga procesja ma miejsce o godz. 21.00 się i odbywa się ona z polecenia samej Matki Najświętszej, która nakazała każdego dnia odmawiać różaniec przed wejściem do groty. Na przybyłych tam po raz pierwszy pielgrzymach procesja ta wywiera niesamowite wrażenie. Niezliczone tłumy dają świadectwo swojej Wiary, powaga miejsca i cisza nocy ułatwia skupioną modlitwę. Tysiące wiernych trzymając zapalone świece wyrusza w procesję. Płomienie rozświetlają drogę modlącym się na różańcu pątnikom, którzy kierują się na główny plac przed bazyliką Różańca Świętego. Tam niezliczony las świec rozjaśnia mrok nocy nad sanktuarium, co sprawia niesamowity wrażenie. Całe nabożeństwo kończy łacińska modlitwa wstawiennicza do Świętych Kościoła.

W tej niezwykłej procesji, w której dane było mi było uczestniczyć, wśród kilkutysięcznego tłumu, moją uwagę zwróciła jedna osoba. Na samym końcu szedł samotnie zgarbiony, stary mężczyzna. Sprawiał wrażenie człowieka bardzo cierpiącego. Trzymał w swych dłoniach biały sztandar, na którym wyhaftowane było serce walczącej Wandei.

Łukasz Kluska

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin