DROGA WAŻNIEJSZA OD CELU.pdf

(99 KB) Pobierz
440226159 UNPDF
Droga ważniejsza od celu
Pisanie to snucie opowieści. A każda opowieść musi mieć swój początek,
rozwinięcie i zakończenie.
Długo zastanawiałam się o czym napisać ten artykuł. Miałam milion pomysłów, ale żaden nie
wydawał mi się dostatecznie dobry. Poza tym większość prób kończyła się na etapie pierwszego
zdania, po którym nieodmiennie pojawiała się natchnieniowa pustka. Szukałam więc dalej
odpowiedniego tematu albo wspomnienia, od którego mogłabym zacząć swoją opowieść. Bo
przecież pisanie to nic innego jak snucie opowieści. A każda porządna opowieść musi mieć swój
początek, rozwinięcie i zakończenie.
Dlatego, by nie być gołosłownym, w tym miejscu właśnie należałoby umieścić:
WPROWADZENIE
- czyli PRZYGOTOWANIE DO PODRÓŻY -
Najpierw jest pomysł i ciekawość. Kiedy przestaje wystarczać
codzienny, dobrze znany świat, zaczyna się poszukiwanie. Inspirację
do podróży można znaleźć w zasadzie wszędzie: w książce, w
gazecie czy na zdjęciu reklamowym. Na tym etapie rodzą się czasami
całkiem zwariowane pomysły i nawet jeśli później nie wszystko uda
się zrealizować, to warto czasem puścić wodze fantazji. Osobiście
mam całą listę takich planowanych podróży. Oto tylko kilka z nich.
Rowerem przez cały Półwysep Iberyjski z Barcelony do Lizbony.
Autostopem wzdłuż szlaków francuskich i hiszpańskich kościołów pielgrzymkowych. Wielbłądem
przez pustynię. Motocyklem przez Amerykę Południową śladami Ernesto Che Guevary z czasów,
gdy jeszcze był młodym idealistą i chciał zaprowadzić pokój na świecie.
Nierealne?
Od jakiegoś czasu wierzę, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko bardzo chcieć, a w
przypadku tych bardziej ambitnych planów, także warto się starać i czasem długo na to pracować
(w przenośni i dosłownie).
ROZWINIĘCIE
- czyli PODRÓŻ w całej okazałości:)
Wychodzę z domu, przekręcam klucz w drzwiach i biorę głęboki wdech. Za
furtką mojego ogródka zawsze zaczyna się nowa przygoda. Od tej chwili
wszystko nabiera głębszych kolorów, a kształty stają się wyraźniejsze. Każdy
szczegół, każde zdarzenie wydaje się godne zapamiętania. Błękitny kolor ścian
w starym hoteliku w Fezie, kwaśny smak pomarańczy rosnącej gdzieś przy
drodze w słonecznej Hiszpanii, czy blade światło wpadające do wnętrza
starego greckiego monastyru. Te przelotne chwile i doznania jak drobne
okruchy kolorowych szkiełek i kamieni tworzą później połyskującą w słońcu
mozaikę wspomnień i opowieści. Dlatego trzeba nauczyć się patrzeć i słuchać.
Przewodniki i kolorowe foldery pokażą nam tylko część nieznanego świata.
Jeśli chcemy poznać i zrozumieć coś więcej, musimy zacząć szukać na własną
440226159.001.png 440226159.002.png 440226159.003.png
rękę.
Półtora roku temu, gdy siedziałam w nocnym autobusie z Malagi do Grenady i wpatrywałam się w
kolorowe światła autostrady i mijanych miast, zrozumiałam, że czasami to nie cel podróży jest
najważniejszy, ale sama droga. Zatłoczone pociągi, noclegi na dworcach i lotniskach, ciężki plecak,
który zawsze trzeba dźwigać pod górę, niekończące się drogi pełne zakrętów, bolące ramiona i
obcierające buty. Wiele razy słyszałam to samo pytanie: Po co właściwie to robisz?
Otóż, kiedy idę pod górę, a pot zalewa mi oczy i nie mogę złapać oddechu albo, gdy jest mi zimno,
pada deszcz, a ja wiem, że nawet, jeśli wrócę do swojego namiotu nie będzie ciepło i sucho, też
często zadaję sobie to pytanie. Po co właściwie się tu pchałam zamiast siedzieć sobie spokojnie w
domu przed telewizorem? W końcu każdy normalny człowiek dąży raczej do wygody i stabilizacji,
niż do niewygody i ciągłych kłopotów. A tych ostatnich w moich podróżach nigdy nie brakuje.
Większość opowiada się później z uśmiechem, ale są i takie, o których, mimo szczęśliwego
zakończenia, wolę nie wspominać mojej mamie i przyjaciołom.
A mimo to nie potrafię zrezygnować z podróżowania. Bo jest w tym chyba coś hipnotycznego i
magicznego, co przyciąga bardziej, niż wizja miękkiego fotela i ciepłych kapci. Zawsze już będę
zastanawiać się, co jest za najbliższym zakrętem, za kolejnym wzniesieniem, na końcu drogi, na
szczycie góry…
ZAKOŃCZENIE
- czyli wnioski, podsumowanie i zgrabna puenta -
Gdy wracam do domu nieodmiennie i niemal podświadomie wykonuję zawsze te
same czynności, które są małym, prozaicznym rytuałem każdego zmęczonego
podróżnika. Ciepła kąpiel, pyszny domowy obiad i wreszcie długi, spokojny sen
wśród pachnącej świeżością pościeli. Wiem, że następnego ranka obudzę się już w
swojej zabieganej i całkiem zwyczajnej codzienności. Zostaną tylko zdjęcia,
wspomnienia i opowieści.
Czasami kilka dni po powrocie, gdy już się porządnie wyśpię i najem, popadam w
dziwną popodróżniczą melancholię. Zaczyna mi się wydawać, że mój miejski
świat zrobił się dla mnie za ciasny. Bywa, że idę ulicą albo słucham rozmów znajomych i mam
wrażenie, że nie jestem już częścią tego wszystkiego, co mnie otacza. Wszystko wydaje mi się zbyt
prozaiczne i normalne. Ale po jakimś czasie ja też na powrót normalnieję. Wracam do pracy i
nauki, pozwalam sobie na różne miejskie przyjemności, jak kino i popcorn albo gorąca czekolada
w eleganckiej kawiarni. Zaczynam narzekać i wyolbrzymiać te same życiowe niedogodności, które
jeszcze niedawno miałam w takiej pogardzie. I tak mijają leniwie dni i tygodnie. Aż w końcu jakiś
mały demon w mojej głowie mówi basta i podsuwa mi pomysł kolejnego wyjazdu. I od tej chwili
nie mogę już usiedzieć spokojnie na miejscu. Czekam tylko na pretekst, żeby znowu się spakować i
ruszyć w drogę... dokądkolwiek.
Każdą podróż trzeba zacząć od pojedynczego kroku, a przygoda zaczyna się przecież zaraz za
furtką:)
pwd. Ula Ziober
Artykuł pochodzi z serwisu Harcownik Wielkopolski www.harcownik.zhp.wlkp.pl
440226159.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin