ęłęóZdarza się tak, bardzo często, że ktoś nakręci film. Film wchodzi do kin. Jest o nim głośno, lub schodzi z ekranów bez większego echa. Czasami może zostać wdeptany w ziemię przez krytykę lub niezrozumiany przez widownię. Mijają lata, film dojrzewa niczym wino i staje się coraz "smaczniejszy". Wyprzedza czas, w którym powstał. Posiada w sobie ten rodzaj magii, który czyni go nieśmiertelnym. Film obrasta kultem i w końcu zaliczony zostaje do wąskiego grona klasyków w swoim gatunku. Tak stało się z pewnym filmem science fiction, filmem który niezwykle głęboko wniknął w naturę człowieka i wgryzł się w istotę człowieczeństwa. Filmem, który otworzył nowy rozdział w historii kina science fiction i stał się sztandarowym przedstawicielem nurtu cyberpunk. Zobaczmy, jak rodziła się legenda "Blade Runnera"...
ęłęóPhilip K. Dick do dziś pozostaje jednym z najpoczytniejszych autorów literatury science fiction, którą podniósł do rangi sztuki. Przez wiele lat Dick uzależniony był od amfetaminy, "dzięki czemu" był w stanie pisać dziennie do sześćdziesięciu stron tekstu. Kilkukrotnie żonaty, przez całe dorosłe życie borykał się z problemami natury emocjonalnej; w zakładzie psychiatrycznym otarł się o śmierć; wielokrotnie przechodził załamania nerwowe, by w końcu zacząć żyć w paranoidalnym urojeniu, o rzekomym szpiegowaniu go przez służby CIA. Nie bez wpływu na młodego Dicka pozostały wspomnienia z dzieciństwa; bezsensowna śmierć jego bliźniaczej siostry z powodu zaniedbania przez matkę, oraz praca dla Rządu obojga rodziców. Właśnie między innymi te wydarzenia sprawiły, że pisarz często w swoich powieściach zamieszczał wątki "odróżniania prawdy od kłamstwa" czy "rzeczywistości od urojeń" - co najwyraźniej widać w jego opowiadaniach "Impostor" i "Przypomnimy to Panu hurtowo". Na podstawie obydwu tych książek powstały później filmy. Ten pierwszy pod tym samym tytułem, drugi jako "Pamięć absolutna" w reżyserii Paula Verhoevena z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Do dziś opowiadania Phillipa K. Dicka są inspiracją dla Hollywood; sam Steven Spielberg sięgnął ostatnio po "Raport mniejszości", a John Woo po "Zapłatę", jednak tylko jedna z ekranizacji książek Dicka doczekała się przydomku "film kultowy". Sam autor nie dożył jednak premiery filmu na podstawie swojego opowiadania "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?", który cały świat miał poznać jako "Blade Runner" (*), pol. "Łowca Androidów" (**).
ęęłęó"Zręcznie przesunął palcami po pseudokościstym grzbiecie. Przewody powinny być w tym właśnie miejscu. Cholernie dobra robota, absolutnie idealna imitacja... Poddał się. Fałszywy kot przestał działać. No cóż, pewnie zwierzakowi nie robiono profilaktycznego czyszczenia i smarowania trzy razy do roku... Ten kot - oznajmił w końcu Sloat - nie jest sztuczny. I już nie żyje... Boli mnie sama strata. Strata kolejnej żywej istoty. Czy nie mogłeś się zorientować, Isidore? Czy nie zauważyłeś różnicy?"
Gdy w roku 1967 Phillip K. Dick kończył średniej długości opowiadanie "Do androids dream of electric sheep?" nie zdawał sobie sprawy, że właśnie wylał fundament pod jedno z najwspanialszych dzieł literatury science fiction, a jak się miało okazać za niespełna piętnaście lat, także (a może przede wszystkim) klasyki filmu z pogranicza SF i cyberpunk. Ziemia została zniszczona i pokryta warstwą zabójczego pyłu. Zwierzęta niemal całkowicie wyginęły, a posiadanie żywego egzemplarza stało się dostępnym tylko dla nielicznych luksusem. Ceny żywej owcy, kota, konia czy strusia osiągnęły astronomiczne kwoty. Kwitła sprzedaż sztucznych replik nieistniejących już gatunków. Dla wygody i wyręczenia ludzi, stworzono także Replikantów - idealne kopie człowieka. Sami ludzie zdają się żyć bez poczucia własnego człowieczeństwa, korzystając z ogólnie dostępnych "programatorów nastroju" i skrzynek empatycznych, za pomocą których mogą się zjednoczyć ze świadomością zbiorową i podzielić z innymi własnymi smutkami lub radością. Ludźmi zawładnęła religia zwana Merceryzmem. Granice między tym co sztuczne, a tym co prawdziwe, zdawały się zacierać.
Rick Deckard jest właścicielem mechanicznej owcy i łowcą, płatnym mordercą wykonującym wyroki śmierci (likwidacji) na zbuntowanych Replikantach. Rick, targany wyrzutami sumienia, wątpliwościami i przemyśleniami nad granicami człowieczeństwa, podejmuje się zadania likwidacji zbiegłej właśnie z marsjańskiej kolonii grupy Replikantów generacji Nexus-6, praktycznie niemożliwych do odróżnienia od człowieka. Łowca korzysta w swojej pracy tylko z dwóch urządzeń: maszyny do przeprowadzania tak zwanego testu Voighta-Kampfa, mającego na celu wykrycie Replikanta za pomocą serii pytań wywołujących niekontrolowane reakcje organizmu, oraz pistoletu laserowego, nazywanego Blasterem. Książka Dicka kładzie szczególny nacisk na pytania o granice człowieczeństwa, o to, jakie są kryteria "życia naprawdę" i co sprawia, że jesteśmy ludźmi. Nietuzinkowa fabuła i filozoficzne dywagacje nad człowieczeństwem, oraz "filmowa" akcja spowodowały, że Hollywood dość szybko dostrzegło potencjał tkwiący w wizjonerskim opowiadaniu Dicka. Już w roku 1969 książką zainteresował się nie kto inny, jak Martin Scorsese, jednak pomysł przerobienia "Czy Androidy marzą..." na film komediowy nie miał szans powodzenia. Wtedy na horyzoncie pojawił się Hampton Fancher, który wespół z początkującym producentem Brianem Kelly, odkupił prawa do powieści i zajął się pisaniem scenariusza. W 1978 roku praca nad filmem mogła się rozpocząć. Budżet ustalono na 21 mln$, co może dzisiaj nikogo nie szokuje, ale w latach siedemdziesiątych było sumą ogromną. Na reżysera wybrano utalentowanego twórcę, który miał już na koncie niezwykły sukces w kinie SF, jakim był "Alien" ("Obcy - ósmy pasażer Nostromo"). Reżyser ten, zaangażowany był wówczas w realizację "Diuny" Franka Herberta, jednak produkcję tę wstrzymano, dzięki czemu mógł dołączyć do grupy realizatorów filmu "Blade Runner". Nazywał się Ridley Scott i miał wówczas 45 lat
ęłęóLos Angeles w roku 2019. Po krwawym buncie i ucieczce z kosmicznej kolonii, na Ziemię przybywa grupa Replikantów pod dowództwem Roya Batty (Rutger Hauer). Tu, od jakiegoś czasu, siły policyjne wspomagane są przez profesjonalnych "zabójców", zwanych "Blade Runners". Po tym jak Holden (jeden z najlepszych łowców) zostaje postrzelony podczas rutynowej kontroli przez jednego ze "sztywnych", (jak w żargonie "Runnerów" nazywani byli Replikanci) do akcji zostaje wezwany Rick Deckard (Harrison Ford), który nieco zmęczony swoim fachem, niechętnie przyjmuje rozkaz przełożonego. Do pomocy Deckardowi przydzielony zostaje Gaff (Edward James Olmos). Deckard próbując znaleźć punkt zaczepienia, odwiedza siedzibę Korporacji Tyrrela, która odpowiedzialna jest za stworzenie zbuntowanych (jak się w efekcie okazało) maszyn/Replikantów. Tam poznaje Rachael (Sean Young), która poddana zostaje na prośbę Tyrrela, testowi Voighta-Kampfa. "Mowa ciała" i szybkość odpowiedzi monitorowane są przez specjalistyczne urządzenie. Po długotrwałym teście okazuje się, że Rachael jest najnowszym typem Replikanta, wyposażonym dodatkowo we wspomnienia. W tym samym czasie Roy Batty wraz z Leonem (Brion James) próbują dotrzeć do osób odpowiedzialnych za ich stworzenie. Szukają pomocy, ponieważ każdy z nich zawiera w swojej konstrukcji ogranicznik życia, przez który Replikant może żyć tylko cztery lata. Najpierw docierają do Lo Pana, który dla korporacji Tyrella produkuje sztuczne oczy. Lo Pan nie potrafi im pomóc, a swoją niemoc przypłaca życiem. Tymczasem, Deckard rozpoczyna śledztwo od przeszukania pokoju hotelowego, w którym mieszkał Leon Kowalski. Tam odnajduje łuskę sztucznego węża, dzięki której dociera wreszcie do jednego z poszukiwanych "sztywnych" - modelu rozrywkowego, jakim jest Zhora. Ta jednak obezwładnia Ricka i próbuje uciec. Rick na końcu pościgu, strzela biegnącej (nieuzbrojonej) kobiecie kilkukrotnie w plecy. I tak pierwszy "sztywny" zostaje zlikwidowany; w żargonie łowców - wysłany na emeryturę.
Na miejscu egzekucji Zhory, nieoczekiwanie pojawia się Leon. Atakuje Deckarda, wytrąca mu broń i próbuje zabić, pytając przy tym o czas życia jaki mu pozostał. Deckard twierdzi, że Leonowi pozostały tylko 4 lata; ten z niekłamaną satysfakcją ripostuje: "To dłużej niż Tobie!". W ostatniej chwili, Leon zostaje zastrzelony przez Rachael, która także znalazła się nieoczekiwanie w tym miejscu. Między Deckardem a Rachael rodzi się uczucie i namiętność, choć sprawia wrażenie sztuczności i nieporadności, zarówno ze strony Rachael (Replikantki) jak i Deckarda. Pojawia się problem; Deckard wie, że Rachael jest jego "pracą", potencjalnym celem kolejnej egzekucji. W tym samym czasie, Priss (kolejna z grupy zbuntowanych Replikantów) przypadkowo (?) natrafia na J.F. Sebastiana, który przygarnia ją do siebie, i który okazuje się być konstruktorem "inteligentnych" zabawek. J.F. bardzo cierpi, jego komórki przedwcześnie starzeją się, przez co widzi w Replikantach (Priss sprowadziła do jego domu także Roya Batty) odbicie swoich pragnień pięknego i młodego wyglądu. Priss i Roy wiedzą, że nieuchronność śmierci i przedwczesne starzenie się, to problem zarówno ich, jak i J.F. Toteż, gdy okazuje się, że J.F. zna się z Tyrellem (rozgrywa z nim telefoniczną partię szachów), Roy i Priss wykorzystują słabość J.F. Sebastiana do nich i proszą go, by doprowadził ich do siedziby Tyrella. Dochodzi do spotkania "tworu z twórcą"- Roy Batty staje przed zaskoczonym Tyrellem i początkowo prosi, a później żąda "dłuższego życia". Jednak faktyczne ograniczenia stojące na poziomie genetycznym, jak również nazbyt widoczna niechęć do pomocy zdesperowanemu Replikantowi, popycha Roya do zabicia zarówno Tyrella, jak i J.F. Sebastiana. Do Deckarda natychmiast dociera informacja o śmierci Tyrella i J.F. - zaciekawiony tym drugim, jedzie do jego mieszkania, gdzie natrafia na Priss. Po morderczej walce, w której przewagą fizyczną wykazuje się Priss, Deckard zabija ją strzałem z Blastera. Priss kona w spazmatycznych, nienaturalnych konwulsjach, na oczach przyglądającego się temu bez emocji Deckarda. Do budynku przybywa Roy Batty, do którego Deckard, tradycyjnie już, strzela z Blastera bez zbędnych ostrzeżeń. Roy, ironicznie posądza Ricka o "niesportowe" zachowanie - strzelanie do nieuzbrojonego przeciwnika.
Niesamowita pewność siebie i poczucie wyższości nad Deckardem powoduje ostatecznie, że Rick zaczyna tracić pewność siebie. Roy Batty pochyla się nad zwłokami Priss i całuje ją na pożegnanie. Gdy Rick w poszukiwaniu Roya posuwa się wzdłuż ściany z pistoletem gotowym do kolejnego strzału, nagle przez nią przebija się ręka Roya. Łapie on Deckarda za dłoń w której trzymał broń i wciąga ją w powstały otwór. Rick jest teraz zdany na łaskę Replikanta. Ten wyjmuje pistolet z dłoni oszołomionego Deckarda i... po złamaniu mu dwóch palców ("jeden za Zhorę, jeden za Priss" - jak mówi) wkłada mu broń z powrotem do ręki. Rick nie wynosząc nic z tej lekcji, od razu oddaje strzał przez ścianę; chybia. Roy zaczyna liczyć do dziesięciu i zapowiada Deckardowi, że tyle właśnie daje mu czasu na ucieczkę; później ruszy za nim i zabije go. Rozpoczyna się rozpaczliwa ucieczka Deckarda przez wnętrza starej kamienicy. Roy czuje, że zbliża się jego czas; aby pobudzić się do życia, wbija sobie w dłoń 10-calowy gwóźdź. Ścigany i wycieńczony Deckard próbuje w tym czasie przeskoczyć na dach drugiego budynku. Nie udaje mu się to; wisząc na skraju przepaści patrzy śmierci w oczy. Wtedy Roy bez żadnego wysiłku przeskakuje na drugi dach i staje nad wiszącym Deckardem patrząc na jego bezradność. Wypowiada wtedy wzruszające słowa: "To niezwykle uczucie żyć w ciągłym strachu, prawda? Tak właśnie czuje się niewolnik!". Gdy Rick opada całkowicie z sił i zdaje się, że czeka go upadek w przepaść... Roy chwyta go stalowym uściskiem za rękę i wciąga na dach, rzucając na ziemię niczym szmacianą lalkę. Siada naprzeciwko Deckarda i kontynuuje swój monolog: "Widziałem rzeczy, o których Wam ludziom nawet się nie śniło. Atakujące okręty w ogniu, na obręczach Oriona. Widziałem promienie świetlne lśniące w ciemnościach, w okolicach Wrót Tanchausera. Wszystkie te chwile znikną, jak łzy w deszczu... czas umierać" Roy opuszcza głowę zamykając oczy. Wciąż pada deszcz. W górę wzbija się gołąb, którego Roy do tej pory trzymał w dłoni. Rick Deckard nie odezwał się do Roya nawet jednym słowem, zrozumiał jednak co chciał wpoić mu Replikant w ostatnich chwilach życia; to, jak wiele życia kryje się w jednej chwili, jak życie nabiera sensu w obliczu śmierci... Na dachu pojawia się Gaff i oznajmia Deckardowi, że wykonał kawał dobrej roboty. Mówi mu także o tym, że przykro mu iż Rachael nie będzie mogła żyć. Z ust Gaffa pada też bardzo ważne dla przesłania całego filmu zdanie:
"Ale kto z nas żyje naprawdę?"
Deckard pełen obaw jedzie do domu, w którym zastaje Rachael... całą i zdrową. Na podłodze stoi jednak papierowe Origami przedstawiające jednorożca (na początku filmu można zobaczyć, że Gaff zna tę sztukę składania papieru), co oznacza, że Gaff był tu i mógł Rachael zlikwidować. Nie zrobił tego jednak; pozwolił Deckardowi zabrać swoja kobietę i uciec. Deckard i Rachael wychodzą z pokoju, drzwi się zamykają. Z narracji z offu dowiadujemy się dodatkowo, że Rachael jest modelem pozbawionym ogranicznika czasu życia
ęłęóNieoczekiwana pomocReplikanci u Scotta to istoty szarpane emocjami. Według C.G. Junga, emocje są głównym źródłem świadomości, bez emocji nie ma przejścia od ciemności do światła ani od inercji (bezwładności) do ruchu. A czasu tak mało żeby zaznać wszystkiego; miłości, szczęścia, pewności... Replikanci ukochali życie i starają się wykorzystać każdą jego chwilę. Nie odrzucą żadnego sposobu na jego przedłużenie, na radość płynącą z każdej sekundy istnienia. Gdy zbliża się kres egzystencji Roya Batty, ten wbija sobie w dłoń pokaźnych rozmiarów gwóźdź - ból! Roy wygasając powoli, może dzięki temu jeszcze kilka chwil czuć, że żyje, że czuje, że jest... że był. Roy nie chce umierać zwyczajnie, nie chce "wygasać powoli" lecz "spalić się jasnym płomieniem" - odejść w glorii i chwale. Przez to w finale filmu dochodzi do zamiany ról; ścigany staje się łowcą, a łowca ściganym. Roy Batty w ostatnich chwilach życia tak się nim cieszy, że ścigając Deckarda, chce poprzez pryzmat śmierci, pomóc mu odkryć jego tajemnicę.
ęłęóDeckard przeświadczony o tym, że Batty zabije go z zimną krwią, przechodzi piekło bezsensownej ucieczki przed nieuniknionym. Gdy Batty jednak niespodziewanie ratuje swojego "byłego" prześladowcę przed upadkiem w przepaść, Deckard przechodzi swoistego rodzaju katharsis. Wydostał się z paszczy lwa, spojrzał śmierci w oczy, był już martwy, wrócił... Zrozumiał, że tylko ten kto otarł się o śmierć, potrafi docenić smak życia.
ęłęó"Czas umierać...", czyli narodziny duszy
"Widziałem rzeczy, o których Wam ludziom, nawet się nie śniło..."
...to jedne z ostatnich słów jakie wypowiada do Deckarda umierający Roy Batty. Deckard siedzi tylko i w milczeniu słucha wzniosłej opowieści Roya. Jest jedyną osobą która słyszy słowa: "Wszystko to zniknie jak łzy w deszczu" . W tej krótkiej sentencji zawiera się niemal cały sens istnienia (a może jego całkowity bezsens), w sentencji, która paradoksalnie pada z ust sztucznego człowieka
ęłęóCzy łzy niewidoczne w deszczu i nieodróżnialne od niego, to symbol powrotu do źródła? Może Replikant tak doskonały w swym podobieństwie do człowieka należy już do całości - on (kropla) wśród miliardów ludzi (deszcz), jest już nie do odróżnienia? A może słowa "wszystko to zniknie jak łzy w deszczu", to tylko poetyckie sformułowanie mające na celu ukazanie, jak nietrwałe i ulotne mogą być wspomnienia. Mające ukazać, że Świat umiera razem z nami, bo czy po naszej śmierci Świat nadal istnieje? Roy Batty wiedział, że gdy jego organizm przestanie funkcjonować, skończy się jego świat, a wraz z nim umrą wspomnienia które "uzbierał". Gdy w symbolicznej scenie, z ramienia Roya odlatuje gołąb, możemy domniemywać, że maszyna posiadła duszę.
ęłęóOpierając się na wersji reżyserskiej "Blade Runner", gdzie Deckard został (co potwierdził sam reżyser w jednym z wywiadów) przedstawiony jako Replikant, żyjący w zupełnej nieświadomości tego, kim naprawdę jest, historia nabiera zupełnie innego wydźwięku. Kluczową sceną dla teorii "Deckard - Replikant" jest dodana przez Scotta sekwencja snu, w którym Rick widzi biegnącego Jednorożca (sceptycy wizerunku Deckarda jako Replikanta twierdzą, że scena z Jednorożcem miała być jedynie ukłonem w kierunku "Legendy" - filmu Scotta z 1985 roku), jednak w powiązaniu ze sceną końcową filmu, gdy Deckard znajduje pozostawioną przez Gaffa figurkę Jednorożca - nie można już mieć wątpliwości; Gaff wie kim jest Deckard, gdyż zna jego sny. Deckard nie jest tu już zatem człowiekiem-policjantem (łowcą), tylko Replikantem - parobkiem, służącym ludziom i wykonującym za nich "brudną robotę". Najlepiej obrazuje to scena na posterunku, gdy Kpt. Bryant, na odmowę Deckarda (Rick niechętnie chce wrócić do ścigania Replikantów) reaguje ostrymi słowami; "Deck, nie jesteś z nami, jesteś nikim". Brzmi to jak: "tolerujemy Cię na Ziemi tylko dlatego, że dla nas zabijasz. Gdy odejdziesz, sam zostaniesz zabity". Również słowa: "Wykonał Pan ludzką robotę!", które Gaff wypowiada do Deckarda po śmierci Roya, świadczą o wykonywaniu przez Deckarda "mokrej roboty" za ludzi. Rick Deckard jako Replikant, byłby na Ziemi zbędny. Jednak jako Policjant, spełnia w społeczeństwie pożyteczną funkcję i jest dzięki niej tolerowany. Deckard okazuje się być Replikantem, dlatego może się z nimi mierzyć w walce, czy dorównywać sprawnością fizyczną i wytrzymałością na ból. Jest bezlitosny dla ofiar swoich poszukiwań - dla swych braci i sióstr. Gdy Zhora ucieka przed nim przez rozświetlone i gwarne ulice miasta - Deckard bez namysłu strzela jej w plecy; strzela również do nieuzbrojonej Priss, a podczas walki z Leonem, także sięga natychmiastowo po swojego Blastera. Zaczajony w cieniu, strzela bez ostrzeżenia do Roya, niczym do zwierzęcia które na ostrzeżenia i równą walkę nie zasługuje. Postępuje niehonorowo i niezgodnie (jak to ujął Roy) ze sportowym zachowaniem. Również kobieta Deckarda - Replikantka Rachael (Sean Young) zmuszona jest strzelić do przedstawiciela swojego "gatunku": Leona, gdy ten próbuje "wyłączyć" Deckarda. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że Rick Deckard jest w "Blade Runner" postacią negatywną - pozbawionym skrupułów (a może zmuszonym przez Policję!) zimnym jak lód perfekcyjnym mordercą... Jak zatem widać, w zasadzie wszyscy główni bohaterowie filmu "Blade Runner" to Replikanci.
ęłęóWyłania się z tego pewna wizja; W świecie ludzi, Roboty (Replikanci) wykonują niebezpieczną pracę za ludzi na obrzeżach kosmosu, i odwalają za nich brudną robotę (polowanie na "zbuntowane" Maszyny) tu, na Ziemi - czym zajmuje się właśnie Deckard. Smutny los istot stworzonych na podobieństwo człowieka, które skazane zostały na przedwczesną śmierć, zagubione w świecie, czekające na nieuchronny koniec ich istnienia. Istot, krzątających się po omacku w poszukiwaniu sensu istnienia, zupełnie jak ludzie... Dopiero wersja reżyserska "Blade Runner " z roku 1991 oddaje prawdziwą głębię tej historii i w pełni pozwala dać ponieść się jej czarowi... Reasumując wszystko, finałowy pojedynek Deckarda z Royem to walka dobra ze złem. Dobro zdaje się tu jednak reprezentować nie Deckard, a właśnie (paradoksalnie) Roy, który w ostatnich minutach życia poznaje jego sekret - piękno chwili, którym to odkryciem zapragnął podzielić się z Deckardem.
ęłęóPrzez wiele wersji scenariusza przewinęło się mnóstwo planowanych zakończeń, w znakomitej większości bardzo różnych w swojej wymowie od finalnej wersji. A zakończeniem tej, było wyjście Deckarda i Rachael z mieszkania, zamknięcie drzwi i lot nad zielonymi plenerami, będącymi zupełnym przeciwieństwem ponurego, dusznego i mrocznego klimatu w jakim utrzymana była cała opowieść. Był to jednak typowy, hollywoodzki happy end, wymuszony przez producentów. Takie "cukierkowe" rozwiązanie fabuły nie podobało się jednak Scottowi, a zapewne i bardziej wymagającej widowni, czego rezultatem była opisywana wersja reżyserska (której zakończenie było planowane już w pierwszej wersji scenariusza) i położenie nacisku na scenę odnalezienia jednorożca zrobionego z papieru, połączoną z brakiem sekwencji lotu nad sielankowo wyglądającymi krajobrazami. W tej wersji zabrakło też wyjaśnienia, że Rachael jest modelem nowej generacji i nie ma blokady czasu życia. Paradoksalnie, zakończenie z pierwszej wersji scenariusza, doczekało się wcielenia w życie dopiero po latach, właśnie w wersji reżyserskiej, o wymowie niejednoznacznej (zakończenie otwarte) i zdecydowanie ciekawszej od producenckiej wersji filmu; wszak widza, po wyjściu z kina po obejrzeniu wersji reżyserskiej (tzw. Director's cut) dręczyła myśl; "Co się stało po zamknięciu drzwi? Czy Rachael wkrótce umrze?" i przede wszystkim "Kim naprawdę jest Deckard?". Poza wspomnianymi zakończeniami, które obydwa doczekały się ekranowego życia, planowano jeszcze kilka innych, które możemy sobie tylko wyobrazić; Deckard po samobójstwie Rachael idzie na pustynię, ale widok napotkanego żółwia odwodzi go od zamiaru odebrania sobie życia - widoczne nawiązanie do przesłuchania Leona w firmie Tyrella, gdzie reakcja na pytanie o "leżącego na gorącym piasku żółwia" stanowiła o człowieczeństwie przesłuchiwanego. To zakończenie miało być uwieńczone odjazdem kamery, aż do ukazania Deckarda jako maleńkiego punktu na Ziemi - samotność człowieka we wszechświecie? Tę wersję charakteryzuje mnogość interpretacji i duża odwaga autora scenariusza, który postawił na niebanalne zamknięcie historii Deckarda, zręcznie drażniące wyobraźnię widza. W kolejnej wersji, Deckard po zabraniu Rachael za miasto i pokazaniu jej prawdziwego śniegu, zabija ją i wraca do miasta, prawdopodobnie w celu kontynuowania swojej pracy na stanowisku profesjonalnego Łowcy.
ęłęóTa wersja wydaje się jednak najmniej ciekawa, przede wszystkim z braku powodu, który tłumaczyłby taki obrót sprawy - Deckard zabija kobietę którą (zdaje się) pokochał? Czemu, co nim kierowało? Może autor scenariusza chciał postawić na zaskoczenie widza; jednak przez taki zabieg, Deckard stałby się zdecydowanie negatywnym bohaterem opowieści, a trzeba przyznać, że do najbielszych charakterów w historii kina, Rick Deckard i tak nie należy. Kolejną wersją zakończenia która nie miała szansy ujrzeć światła dziennego był pomysł, aby Deckard zabił Rachael i Gaffa. Następnie miał oczekiwać na przybycie policji, ładując broń w ostatnich ujęciach filmu. Takie rozwiązanie również pobudzałoby wyobraźnię, szczególnie jednak u miłośników ekranowej "rozwałki" - czyli w grę wchodziłyby wszelakie domysły i domniemania, jak mogłaby wyglądać zbrojna konfrontacja Deckarda z patrolem policji. Poza oficjalnie istniejącymi alternatywnymi wersjami scenariusza, istnieje jeszcze swoistego rodzaju legenda, jakoby Ridley Scott nakręcił materiał, w którym obrazuje ostatni monolog Roya Batty - co miało nigdy nie trafić do żadnej wersji filmu. Jeżeli coś takiego faktycznie istnieje, to dobrze że nie ilustrowało słów Replikanta, bo mogłoby to zabić magię i finezję tej pięknej sceny, która oszczędna w obrazie, pozostawia pole do popisu dla wyobraźni widza. Czasem więc nie należy poprawiać i zmieniać rzeczy idealnych (jakim jest zakończenie wersji reżyserskiej "Blade Runnera") a także nie wizualizować poetyckich słów, jakie wypowiadał Roy Batty w ostatnich chwilach życia. Niech więc legenda o nakręconym przez Scotta materiale pozostanie jedynie legendą, a finałowa, jakże prosta w realizacja scena z Deckardem i Battym pozostanie "białą różą wyrastającą na kupie śmieci", czyli czystym pięknem.
ęłęóKiedy film staje się ikoną pop kultury i wywołuje niekończące się dyskusje, ma szansę wejść do panteonu filmów kultowych, stając się jednocześnie klasykiem gatunku. O ile wiele obrazów na wyrost nazywanych jest kultowymi, a samo słowo "kultowy" zdaje się być już zdewaluowane na skutek nadmiernego i nieprzemyślanego używania, tak "Blade Runner" jest jak najbardziej filmem godnym tego miana, otoczony kultem przez zagorzałych miłośników i analizatorów treści filmu. Wielopłaszczyznowa wymowa "Blade Runner" nawet dziś nie pozwala na łatwe zaszufladkowanie filmu, a nowe pokolenia kinomanów mogą wciąż na nowo odkrywać "magię Blade Runner". Powstało wiele filmów osadzonych w podobnych co "Blade Runner" realiach i sceneriach, a także poruszających tematykę "granic człowieczeństwa". Na podstawie książki "Przypomnimy to Panu hurtowo" Phillipa K. Dicka została zrealizowana "Pamięć absolutna", opowieść na końcu której nie wiemy, czy przygody jakie przeżywał Douglas Quaid (Arnold Schwarzenegger) miały miejsce w rzeczywistości, czy były tylko zaimplementowanymi do umysłu bohatera przeżyciami. "Impostor: Test na człowieczeństwo" (również wg prozy Dicka) to z kolei dywagacje na temat bohatera (Gary Sinise) na którego miejsce podstawiony został mechaniczny zastępca noszący w sobie bombę - kwestia człowiek czy maszyna rozstrzyga się dopiero w końcowym, zaskakującym rozwiązaniu akcji. "Szósty dzień" z Arnoldem Schwarzeneggerem podjął, będący na czasie temat klonowania i problem: klon bardziej ludzki od człowieka? "Sztuczna inteligencja" (A.I.) Stevena Spielberga wg pomysłu Stanleya Kubricka postawiła nas zaś przed problemem maszyny zdolnej do miłości i konsekwencjach z tego wynikających. W komediowym tonie tematykę podjął "Człowiek przyszłości" z Robinem Williamsem - film o robocie, który tak pokochał życie, że dzięki operacjom stał się człowiekiem - a filmy animowane reprezentuje w tej dziedzinie doskonałe Anime w reżyserii Mamoru Oshii - "Ghost in the Shell" ("Duch w pancerzu"). Choć niektóre z wyżej wymienionych filmów stały się kasowymi hitami, to w znakomitej większości prześlizgnęły się jedynie po warstwie oczywistości w kwestii istoty człowieczeństwa, używając jedynie tego poważnego tematu do wytłumaczenia mnogości scen akcji ("Pamięć absolutna" "Szósty dzień"), czy melancholijnych i łzawych zakończeń (A.I.). Żaden jednak z tych filmów nie zbliżył się poziomem do "Blade Runner". Żaden z nich nie zadał też pytania o "granice człowieczeństwa" tak wprost i jednocześnie tak mądrze i na tak wielopoziomowej płaszczyźnie , jak uczynił to Ridley Scott. Pytanie to unosi się niczym motto nad całym filmem, a na końcu Gaff zadaje je Deckardowi
KTO Z NAS ŻYJE NAPRAWDĘ?
NOWOSCI-FILMOWE-2020-CHOMIKUJ-LORDRADO