Autor: Mike Resnick Tytul: Kirinyaga (Kirinyaga) Z "NF" 4/96 OD AUTORA W 1987 roku zadzwoni� do mnie Orson Scott Card z pytaniem, czy mia�bym ochot� napisa� opowiadanie do opracowywanego przez niego zbioru opisuj�cego wsp�lny �wiat, Eutopi�. Odpowiedzia�em, �e z przyjemno�ci� przygotuj� dla niego wschodnioafryka�sk� utopi� i by�a to najm�drzejsza decyzja w mojej karierze. Gotowy tekst odda�em mu na �wiatowym Konwencie Science Fiction w Brighton, sk�d wybiera�em si� do Kenii. Drugie najm�drzejsze posuni�cie mej kariery wykona�em, prosz�c go o pozwolenie na druk opowiadania w jednym z pism SF przed ukazaniem si� zbioru. Ed Ferman wybra� "Kirinyag�" na g��wny tekst numeru "The Magazine of Fantasy and Science Fiction", nast�pnie zosta�a ona nominowana do Nebuli, w 1989 roku zdoby�a Hugo dla najlepszego opowiadania, zosta�a przedrukowana dziewi�� razy, do tej pory pojawi�a si� w pi�ciu krajach i z pewno�ci� uczyni�a dla mnie wi�cej ni� jakikolwiek inny tekst, kt�ry wyszed� spod mojego pi�ra. A tymczasem, pi�� lat p�niej, zbi�r "Eutopia" wci�� jeszcze nie ujrza� �wiat�a dziennego. Zastanawiam si� czasami, co by by�o, gdyby Orson nie wyrazi� zgody na wydrukowanie "Kirinyagi" u Eda. Podobne rozwa�ania rodz� potem niewiarygodne koszmary. HUGO 1989 Mike Resnick Kirinyaga (Kirinyaga) OPOWIADANIA ZAGRANICZNE OD AUTORA W 1987 roku zadzwoni� do mnie Orson Scott Card z pytaniem, czy mia�bym ochot� napisa� opowiadanie do opracowywanego przez niego zbioru opisuj�cego wsp�lny �wiat, Eutopi�. Odpowiedzia�em, �e z przyjemno�ci� przygotuj� dla niego wschodnioafryka�sk� utopi� i by�a to najm�drzejsza decyzja w mojej karierze. Gotowy tekst odda�em mu na �wiatowym Konwencie Science Fiction w Brighton, sk�d wybiera�em si� do Kenii. Drugie najm�drzejsze posuni�cie mej kariery wykona�em, prosz�c go o pozwolenie na druk opowiadania w jednym z pism SF przed ukazaniem si� zbioru. Ed Ferman wybra� "Kirinyag�" na g��wny tekst numeru "The Magazine of Fantasy and Science Fiction", nast�pnie zosta�a ona nominowana do Nebuli, w 1989 roku zdoby�a Hugo dla najlepszego opowiadania, zosta�a przedrukowana dziewi�� razy, do tej pory pojawi�a si� w pi�ciu krajach i z pewno�ci� uczyni�a dla mnie wi�cej ni� jakikolwiek inny tekst, kt�ry wyszed� spod mojego pi�ra. A tymczasem, pi�� lat p�niej, zbi�r "Eutopia" wci�� jeszcze nie ujrza� �wiat�a dziennego. Zastanawiam si� czasami, co by by�o, gdyby Orson nie wyrazi� zgody na wydrukowanie "Kirinyagi" u Eda. Podobne rozwa�ania rodz� potem niewiarygodne koszmary. HUGO 1989 Mike Resnick Kirinyaga (Kirinyaga) Na pocz�tku Ngai �y� samotnie na szczycie g�ry, zwanej Kirinyag�. A kiedy dojrza� czas, stworzy� Ngai trzech syn�w, kt�rzy stali si� ojcami plemion Masaj�w, Kamba i Kikuju. I da� synom w��czni�, �uk i kij do kopania ziemi. Masaj wybra� w��czni� i Ngai kaza� mu dogl�da� stad na rozleg�ych sawannach. Kamba wzi�� �uk i przypad�y mu polowania w g�stych lasach. Lecz Gikuju, pierwszy Kikuju, wiedzia�, �e Ngai ukocha� sobie ziemi� i zmiany p�r roku, tote� wybra� kij. Aby go za to wynagrodzi�, Ngai nie tylko nauczy� go sekret�w siewu i �niw, ale te� podarowa� mu Kirinyag� z jej �wi�tym drzewem figowym i le��c� wok� �yzn� krain�. Synowie i c�rki Gikuju pozostali na Kirinyadze, p�ki nie zjawi� si� bia�y cz�owiek i nie odebra� im ich ziemi. Jednak nawet kiedy biali zostali przegnani, Kikuju nie powr�cili na Kirinyag�, wol�c pozosta� w miastach, nosi� zachodnie stroje, u�ywa� zachodnich maszyn i �y� �yciem ludzi Zachodu. Nawet ja sam, kt�rzy jestem mundumugu - szamanem - urodzi�em si� w mie�cie. Nigdy nie widzia�em lwa, s�onia czy nosoro�ca, bowiem wszystkie wygin�y na d�ugo przed moim urodzeniem, nie ogl�da�em te� Kirinyagi tak�, jak chcia� Ngai, gdy� dzi� jej zbocza pokrywa ruchliwe, zat�oczone miasto o trzech milionach mieszka�c�w, z ka�dym rokiem zbli�aj�c si� coraz bardziej do tronu Ngai na szczycie g�ry. Nawet Kikuju zapomnieli jej prawdziwej nazwy i obecnie znana jest tylko jako G�ra Kenia. Wygnanie z Raju, kt�re spotka�o chrze�cija�skich Adama i Ew�, to straszliwy los, lecz �ycie obok zbezczeszczonego raju jest czym� niesko�czenie gorszym. Cz�sto o nich my�l� - o wszystkich potomkach Kikuju, kt�rzy zapomnieli o swych pocz�tkach i zwyczajach, staj�c si� jedynie Kenijczykami, i zastanawiam si�, czemu tak niewielu z nich do��czy�o do nas, kiedy stworzyli�my eutopijski �wiat Kirinyagi. To prawda, nasze �ycie jest ci�kie, bowiem Ngai nie ofiarowa� nam �atwego losu, ale znajdujemy tu spe�nienie. �yjemy w harmonii z otoczeniem, sk�adamy ofiary, kiedy Ngai zrosi �zami wsp�czucia nasze pola, zasilaj�c plony i zabijamy koz�a w podzi�ce za dobre zbiory. Nasze przyjemno�ci s� bardzo proste: tykwa pombe do picia, ciep�o bomy po zachodzie s�o�ca, p�acz nowo narodzonego syna czy c�rki, zmagania w biegach i rzucie w��czni�, nocne �piewy i ta�ce. Kontrola dyskretnie obserwuje Kirinyag�, w razie konieczno�ci dokonuj�c drobnych korekt orbity po to, aby utrzyma� nasz tropikalny klimat. Od czasu do czasu czyni� delikatne sugestie, proponuj�c, �eby�my skorzystali z ich wiedzy medycznej, czy mo�e pozwolili naszym dzieciom na nauk� przy u�yciu ich metod, jak dot�d jednak bez urazy przyjmowali odmowy i nigdy nie pr�bowali wtr�ca� si� do naszych spraw. P�ki nie udusi�em dziecka. Zaledwie w godzin� p�niej odszuka� mnie Koinnage, nasz najwy�szy w�dz. - To by�o niem�dre, Koribo - powiedzia� ponuro. - Nie mia�em wyboru - odpar�em. - Dobrze o tym wiesz. - Oczywi�cie, �e mia�e� wyb�r. Mog�e� pozwoli� dziecku �y�. - Urwa�, staraj�c si� opanowa� gniew i strach. - Nikt z kontroli nie postawi� nigdy stopy na Kirinyadze, teraz jednak si� zjawi�. - Niech przyje�d�aj� - wzruszy�em ramionami. - Nie z�amali�my �adnego prawa. - Zabili�my dziecko - odrzek�. - Przyb�d� i uniewa�ni� nasz� umow�! Potrz�sn��em g�ow�. - Nikt nie uniewa�ni naszej umowy. - Nie b�d� tego taki pewien, Koribo - ostrzeg�. - Mo�esz pogrzeba� koz�a �ywcem, a oni obserwuj�c nas pokr�c� tylko g�owami, wymieniaj�c mi�dzy sob� pogardliwe uwagi na temat naszej wiary. Mo�esz oddawa� starc�w i kaleki hienom na po�arcie, a oni spojrz� na nas z niesmakiem i nazw� bezbo�nymi poganami. M�wi� ci jednak, �e zabicie noworodka to zupe�nie inna sprawa. Nie b�d� siedzieli bezczynnie; przyb�d�. - Je�li to zrobi�, wyja�ni�, czemu go zabi�em - odpar�em spokojnie. - Nie przyjm� twoich odpowiedzi - stwierdzi� Koinnage. - Nie zrozumiej�. - Nie b�d� mieli wyboru. To jest Kirinyaga, a im nie wolno interweniowa�. - Znajd� jaki� spos�b - oznajmi� z niezachwian� pewno�ci�. - Musimy przeprosi� i zapewni�, �e wi�cej si� to nie zdarzy. - Nie przeprosimy - odrzek�em surowo. - Nie mo�emy te� przyrzec, �e to si� nie powt�rzy. - W takim razie sam, jako najwy�szy w�dz, przeprosz� w naszym imieniu. Wpatrywa�em si� w niego przez d�u�sz� chwil�, po czym wzruszy�em ramionami. - R�b, jak uwa�asz. W jego oczach dostrzeg�em nag�e przera�enie. - Co ze mn� uczynisz? - spyta� z l�kiem. - Ja? Zupe�nie nic. Czy� nie jeste� moim wodzem? - Kiedy wyra�nie si� odpr�y�, doda�em: - Ale na twoim miejscu wystrzega�bym si� owad�w. - Owad�w? - powt�rzy�. - Dlaczego? - Poniewa� nast�pny owad, kt�ry ci� ugryzie - czy to paj�k, komar czy mucha - z pewno�ci� ci� zabije - odpar�em. - Krew zagotuje ci si� w �y�ach, a ko�ci zamieni� w galaret�. B�dziesz chcia� krzycze� z b�lu, lecz nie zdo�asz wyda� z siebie �adnego g�osu. - Urwa�em. - Nie jest to �mier�, jakiej �yczy�bym przyjacielowi - doda�em z powag�. - Czy nie jeste�my przyjaci�mi, Koribo? - spyta�; jego hebanowa twarz poszarza�a, przybieraj�c barw� popio�u. - Dot�d tak s�dzi�em - powiedzia�em. - Ale moi przyjaciele przestrzegaj� dawnych zwyczaj�w. Nie przepraszaj� bia�ego cz�owieka. - Nie przeprosz�! - obieca� pospiesznie, spluwaj�c w d�onie, aby podkre�li�, �e dotrzyma s�owa. Otwar�em jeden z woreczk�w, kt�re nosz� u pasa i wyj��em z niego ma�y g�adki kamyk, znaleziony na brzegu p�yn�cej w pobli�u rzeki. - No� go na szyi - poleci�em, podaj�c go Koinnagemu. - On ci� obroni przed uk�szeniami owad�w. - Dzi�kuj� ci, Koribo - powiedzia� ze szczer� wdzi�czno�ci� i kolejny kryzys zosta� za�egnany. Jeszcze przez par� minut rozmawiali�my o codziennych sprawach wioski, a� wreszcie Koinnage odszed�. Pos�a�em po Wambu, matk� dziecka, i odprawi�em rytua� oczyszczenia, aby mog�a ponownie pocz��. Da�em jej te� ma�� na z�agodzenie b�lu piersi, bowiem by�y one pe�ne mleka. Potem usiad�em przy ogniu przed moj� bom� i czeka�em na ludzi. Rozstrzyga�em spory co do w�asno�ci kur i k�z, dostarcza�em amulet�w odstraszaj�cych demony i uczy�em moich ludzi pradawnych zwyczaj�w. Kiedy nasta� czas wieczornego posi�ku, nikt ju� nie my�la� o martwym dziecku. Zjad�em sam w bomie, jak przysta�o cz�owiekowi o mojej pozycji, bowiem mundumugu zawsze mieszka i �yje osobno, poza wiosk�. Gdy sko�czy�em, owin��em cia�o kocem dla ochrony przed ch�odem i pow�drowa�em zakurzon� �cie�k� w miejsce, gdzie ciasno skupi�y si� pozosta�e bomy. Byd�o, kozy i kury zosta�y ju� sp�dzone na noc, a moi ludzie, kt�rzy wcze�niej zar�n�li i zjedli krow�, teraz �piewali, ta�czyli i pili wielkie ilo�ci pombe. Rozst�pili si� przede mn�, przepuszczaj�c mnie do kot�a, ja za� napi�em si� pombe, po czym na pro�b� Kinjary otwar�em brzuch koz�a, odczyta�em wn�trzno�ci i ujrza�em, �e jego najm�odsza �ona wkr�tce pocznie dziecko, co wzbudzi�o powszechn� rado��. Wreszcie dzieci zacz�y prosi�, �ebym opowiedzia� im jak�� histori�. - Ale nie o Ziemi - doda� z wyrzutem jeden z w...
dmird