Zabić drozda - HARPEr LEE.txt

(605 KB) Pobierz
HARPEB LEE
Zabić drozda
Przełożyła Zofia Kierszys
Wydanie szóste
Ksiqżka i Wiedza  1979
Tytuł  oryginału
TO KUL  A  MOCKINGBIRD
Copyright   (C)   1960  by  Horper Le
Okładkę projektował ZDZISŁAW DŁUGOSZ
Fotosy z filmu ZABIĆ  DROZDA
Redaktor
JANINA POLANCZYK
Š Copyright for the Polish edition by Robotnicza Spółdzielnia Wydawniczo Prasa-Kiiqżka-Ruch" Wydawnictwo Ksiqżka i Wiedza", Warszawa 1979
Panu Lee i A/ice z czułociš i przywišzaniem
Adwokaci chyba też kiedy dziećmi byli
CHMLtS MM0
Częć pierwsza
1
Majšc niespełna lat trzynacie, mój brat Jem doznał skomplikowanego złamania ręki w łokciu. Odkšd koci się zrosły i jego obawy, że nigdy nie będzie mógł grać w piłkę nożnš, minęły, rzadko kiedy go żenujš skutki tego złamania. Lewš rękę Jem ma teraz nieco krótszš od prawej i gdy stoi albo chodzi, dłoń odstaje mu od boku pod kštem prostym, a kciuk jest równoległy do biodra. Nigdy jednak nie przywišzywał do tego wagi, dopóki mu to nie przeszkadzało podawać i kopać piłki.
Z biegiem lat mogšc popatrzeć z perspektywy na wydarzenia, które doprowadziły do tego wypadku, nieraz je omawialimy. Moim zdaniem, zapoczštkowali to wszystko Ewellowie, ale Jem, starszy ode mnie o cztery lata, twierdził, że to się zaczęło grubo wczeniej. Że to się zaczęło w czasie tamtych wakacji, gdy po raz pierwszy przyjechał do nas Diii, bo to przecież Diii nam podsunšł myl, że dobrze byłoby doprowadzić do tego, by Dziki" Radley się ujawnił.
Ja na to Jemowi powiedziałam, że jeli on chce jeszcze szerzej ujšć tę sprawę, to poczštek zrobił generał Andrew Jackson. Bo gdyby generał Jackson nie przegonił Krików przez ziemię Krików, to Simon Finch nigdy by nie przypłynšł statkiem z kołem łopatkowym do stanu Alabama i w takim razie gdzie bymy teraz byli my oboje? Zbyt już poważni, żeby rozstrzygać spory walkš na
pięci, odwołalimy się do Atticusa.  Atticus orzekł, że i Jem ma rację, i ja mam rację.
Nasza rodzina wywodzi się z Południa, więc oczywicie niejednego z jej członków głęboko zawstydza fakt, że nie mamy żadnych przodków, którzy by czymkolwiek i po czyjejkolwiek stronie wsławili się w bitwie pod Hastings. Mamy tylko Simona Fincha, aptekarza z Kornwalii, który zastawiał sidła na króliki i żył z miłociš do Boga w sercu, ustępujšcš jedynie miłoci, jakš czuł do pienišdza. W Anglii denerwowało Simona przeladowanie tych, co zwali się metodystami, przez ich bardziej wolnomylnych braci, a że sam też się zwał metodystš, więc w końcu popłynšł za Atlantyk do Filadelfii, stamtšd ruszył na Jamajkę, potem do Mobile i dalej aż do St. Stephens. Pomny zastrzeżeń Johna Wesleya co do niepotrzebnego gadulstwa przy kupnie i sprzedaży, zbijał na lekach majštek, ale to zajęcie nie dawało mu szczęcia, gdyż obawiał się, że ulegnie pokusie i zacznie nosić zgoła  jak wiedział  nie na Chwałę Bożš złote piercienie i kosztowne "stroje. Żeby go więc nie kusiło, niepomny na to, co głosił jego nauczyciel o posiadaniu ruchomoci pod postaciš ludzi, kupił trzech niewolników i przy ich pomocy założył gospodarstwo nad rzekš Alabama, oddalone o jakie czterdzieci mil od St. Stephens. Wrócił do St. Stephens tylko raz, żeby znaleć sobie żonę, po czym z tšże żonš założył ród, który obfitował w córki. Simon dożył imponujšcego wieku i umarł bogato.
Utarło się, że synowie rodu pozostawali w gospodarstwie Simona, tak zwanej Przystani Fincha", utrzymujšc rodzinę z uprawy bawełny. Plantacja była samowystarczalna; chociaż skromna w porównaniu z cesarstwami, jakie rozcišgały się wokoło, dawała wszystko, co potrzebne do życia, z wyjštkiem lodu, mški pszennej i artykułów odzieżowych dowożonych statkami rzecznymi z Mobile.
Z bezsilnš wciekłociš Simon patrzyłby na zatarg Południa-z Północš, który w wyniku odarł jego potomstwo ze wszystkiego oprócz ziemi; a przecież tradycja utrzymywania się z tej ziemi trwała nadal nienaruszona, sięgajšc daleko w wiek dwudziesty aż do czasu, gdy mój ojciec wyjechał do Montgomery na studia prawnicze, a potem jego młodszy brat zaczšł w Bostonie studiować medycynę. Finchem  dziedzicem Przystani  została ich siostra
10
Alexandra. Wyszła ona co prawda za mšż, ale mšż jej rzadko zabierał głos i prawie całe dnie spędzał w hamaku nad rzekš zajęty jedynie problemem, czy dużo ryb się nałapało na jego rybackie sznury.
Mój ojciec wrócił z Montgomery już jako adwokat i otworzył kancelarię w Maycomb. Miasteczko Maycomb, w odległoci dwudziestu mil od Przystani Fincha, to stolica hrabstwa Maycomb. W kancelarii Atticusa mieszczšcej się w budynku sšdu niewiele było rzeczy poza wieszakiem na kapelusze, spluwaczkš, warcabni-cš i czyciutkim kodeksem stanu Alabama. Jego pierwszymi klientami byli ostatni dwaj przestępcy, jakich powieszono w więzieniu naszego hrabstwa. Atticus dokładał wszelkich starań, żeby oni, korzystajšc z wielkodusznoci prokuratora, przyjęli oskarżenie o morderstwo popełnione w afekcie i tym samym uniknęli kary mierci, cóż kiedy to byli Haverfordowie, a nazwisko Haverford jest w hrabstwie Maycomb równoznaczne z osłem. Haverfordowie w wyniku nieporozumienia na temat jakoby nieuczciwego zatrzymania kobyły załatwili się raz-dwa z przodujšcym kowalem z Maycomb i nie doć, że nieroztropnie zrobili to w obecnoci trzech wiadków, ale jeszcze uparcie się łudzili, że argument  dostał skurwysyn za swoje"  powinien każdemu sšdowi wystarczyć. Tak goršco obstawali przy obronie swego stanowiska w sprawie o morderstwo z premedytacjš, że w rezultacie Atticus mógł tylko asystować przy ich odejciu z tego wiata, w którym to wydarzeniu należy zapewne szukać ródła głębokiej odrazy mego ojca do zajmowania się sprawami kryminalnymi.
W cišgu pierwszych pięciu lat w Maycomb Atticus zajmował się głównie wišzaniem końca z końcem; przez kilka lat następnych łożył ze swych zarobków na wykształcenie brata. John Hale Finch, o dziesięć lat młodszy od mego ojca, uznał, że wtedy gdy się nie opłaca uprawiać bawełny, praktyczniej jest studiować medycynę. Jednakże po umożliwieniu wujowi Jackowi życiowego startu Atticus zaczšł czerpać jakie takie dochody z prawa. Lubił Maycomb, w hrabstwie Maycomb urodził się i wychował; znał tu wszystkich i wszyscy znali jego, przy czym dzięki pracowitoci Simona Fincha był spokrewniony bšd spowinowacony z niemal każdš rodzinš w miecie.
11
Maycomb to stara miecina, ale w czasach gdy stawiałam w niej pierwsze kroki, była swojš starociš zmęczona; deszcz zamieniał jezdnie w brudne czerwone bajora; chodniki porastała trawa; budynek sšdu chylił się porodku rynku. Jako było wtedy goręcej: otępienie przynosiły upalne dni lata; na rynku, w cieniu zawsze zielonych dębów, opędzały się od much kociste muły, uwišzane przy dwukołowych wózkach ogrodniczych. Sztywne kołnierzyki panów już o dziewištej rano zupełnie wiotczały. Panie, chociaż odwieżały się kšpielš pnzed południem i drugš kšpielš po drzemce popołudniowej, były pod wieczór jak rozmiękłe pierniczki z lukrem z potu i wonnego talku.
Chodziło się w tamtych czasach powoli. Ludzie spokojnie przemierzali rynek, powłóczšc nogami snuli się po sklepach i marudzili we wszystkim. Doba miała dwadziecia cztery godziny, ale wydawała się dłuższa. Nikt się nie spieszył, bo nie było ani dokšd ić, ani co kupować, ani czym płacić i w ogóle nie istniało nic godnego uwagi poza granicami hrabstwa Maycomb. A przecież niosły te czasy, jakš nieokrelonš nadzieję dla pewnego odłamu tych ludzi; nie tak dawno im powiedziano, że jeli w hrabstwie Maycomb jest czego się lękać, to tylko samego lęku.
Mieszkalimy na głównej ulicy willowej  Atticus, Jem i ja plus Calpurnia, nasza dochodzšca kucharka. Z ojca oboje z Jemem bylimy zupełnie zadowoleni, bawił się z nami, czytał nam, odnosił się do nas uprzejimie, bez żadnych osobistych uprzedzeń.
Gorzej było z Calpuirniš. Calpurnia składała się z samych kantów i koci; miała krótki wzrok; miała zwyczaj przymrużania oczu; miała ręce szerokie jaik boczme deski łóżka i twarde jak żelazo. Stale wypraszała mnie z kuchni, pytała, dlaczego nie jestem taka grzeczna jak Jem, chociaż wiedziała, że Jem jest starszy, i stale wołała mnie do domu w najbardziej nieodpowiednich chwilach. Walczyłam z Calpunniš bohatersko, rówinie dobrze jednak mogłabym walić głowš o mur. Calpurnia zawsze zwyciężała, bo Atticus zawsze przyznawał rację Calpurnii. Pracowała u nas od narodzin Jema i odkšd pamiętam, czułam na każdym kroku te ty-rańskie rzšdy.
Nasza mama umarła, gdy miałam dwa lata, więc nie uwiadamiałam sobie jej braku. Była pannš Graham z Montgomery. Atticus
12
wybrany do legislatury stamu pojechał do Montgomery i tam jš poznał. O piętnacie lat starszy od niej, już wtedy był w rednim wieku. Jem przyszedł na wiat pod koniec pierwszego roku ich małżeństwa; w cztery lata póniej urodziłam się ja, a jeszcze w dwa lata póniej mama nagle umarła na serce. Podobno to dziedziczne w jej rodzinie. Nie tęskniłam do mamy, ale mylę, że Jem tęsknił. wietnie jš pamiętał i czasem w rodku zabawy izaczynał ni stšd, ni zowšd wzdychać i wzdychać, a potem odchodził i bawił się już sam za garażem. Byłam na tyle rozsšdna, że wolałam mu wówczas nie przeszkadzać.
Gdymy mieli  ja niecałe szeć lat, a Jem niecałe dziesięć, granicami naszego letniego wybiegu (w zasięgu głosu Calpurnii) był z jednej strony dom pani Henry Lafayette Dubose stojšcy o jednš posesję dalej na północ i z drugiej strony posesja Radle-yów, o dwa domy dalej na południe. Nawet w najmielszych snach nie próbowalimy przekroczyć tych granic. W domu Radleyów mieszkał stwór, którego sam opis wystarczał, żebymy przez kilka dni pod rzšd zachowywali się idealnie; pani Dubose była diabłem wcielonym.
Włanie tamtego lata zjawił się Diii.
Pewnego dnia wczesnym rankiem, ledwiemy zaczęli jak'co dzień bawić się w ogrodzie za domem, usłyszelimy, że co chrzęci na zagonie kapusty karaibskiej u naszej sšsiadki, panny Rachel Haverford. Podeszlimy do ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin