Aleksander Krawczuk PERYKLES I ASPAZJA Ksi��ka ta opowiada nie tylko o losach s�awnego polityka ate�skiego i jego pi�knej przyjaci�ki. Imiona ich w tytule nale�y rozumie� nieco przeno�nie: chodzi o wielkie wydarzenia dziejowe i o zwyk�e sprawy codziennego �ycia, a wi�c po prostu o ludzk� rzeczywisto�� Aten w czasach ich �wietno�ci. Epoka to bardzo odleg�a, dzieli nas od niej dwadzie�cia pi�� wiek�w. A jednak w�a�nie owe Ateny s� wsp�ln� ojczyzn� nas wszystkich, kolebk� naszej rodzinnej Europy!Zaniem�g� Perykles dopiero jesieni�; epidemia ju� wygasa�a, lecz w�a�nie on sta� si� jedn� z ostatnich jej ofiar. Choroba mia�a przebieg wzgl�dnie �agodny, jednak�e organizm starszego ju� cz�owieka � Perykles liczy� w�wczas lat dobrze ponad sze��dziesi�t � nie m�g� jej sprosta�. Aspazja szuka�a pomocy wsz�dzie, nawet w magii i w czarach (cho� przed kilku laty sta�a przed s�dem oskar�ona o bezbo�no��). Na szyi chorego zawiesi�a amulet. Kiedy do pokoju weszli przyjaciele, Perykles wskaza� na� z bezradnym u�miechem. M�wi� ju� tylko szeptem, a i to z trudem; wkr�tce zapad�, zdawa�o si�, w omdlenie. By�o oczywiste: �mier� stoi blisko. Tote� tamci rozmawiali g�osem �ciszonym � o nim, tylko o nim, ale tak jakby ju� le�a� martwy. Z �a�obnym wsp�czuciem wspominali, jak wielki odchodzi cz�owiek. Sprawia�o to, wra�enie, �e sposobi� si� do wyg�oszenia mowy pogrzebowej na pa�stwowym cmentarzu zas�u�onych za Bram� Dipylo�sk�. I chyba rzeczywi�cie rozmy�lali w cicho�ci swych serc, komu przypadnie ten zaszczyt � nieb�ahy, bo oznaczaj�cy przej�cie politycznego spadku po zmar�ym. A przecie� on, mia�o si� okaza�, by� wci�� �wiadom tego, co si� dzieje w pokoju. By� �wiadom tak bardzo, �e s�uchaj�c rozm�w zacz�� si� nawet niepokoi�: � Te przem�wienia nie wypadn� dobrze. Po c� wylicza� wszystkie bitwy i budowle? Wyg�osi�em tyle pi�knych m�w pogrzebowych, a ci nie nauczyli si� niczego! �eby wzruszy� s�uchaczy, musi si� rzec co� pozornie bardzo prostego, a jednak nieoczekiwanego. Co�, co by by�o zwyczajnie ludzkie, lecz zarazem poetyczne. W mrokach dogasaj�cej �wiadomo�ci uformowa�o si� dziwne pytanie: � A c� takiego powiedzie� by mo�na o tobie, Peryklesie? Jaka� to prosta, a jednak poetyczna pochwa�a tobie tylko przys�uguje? Nawet nie wiedz�c o tym umieraj�cy zacz�� czyni� przegl�d swego �ycia. P�yn�a szybko wielka rzeka obraz�w � wyra�nych, lecz nieco bez�adnych. Bo przecie� nie by�o to tylko jego �ycie, lecz dziesi�tki lat dziej�w ca�ego miasta. Nie potrafi� ju� oddzieli� si� od tego, co stanowi�o tre�� i cel wszystkich jego poczyna� przez prawie pot wieku. Tote� nawet tkliwe wspomnienie matki ci�gn�o za sob� �a�cuch spraw politycznych. Poczyna� si� �w �a�cuch w mglistych oparach legendy, ale jego ostatnie ogniwa wi�y si� tu� ko�o cia�a, po�yskuj�c jak w�e.Rozdzia� pierwszy R�D MATKI PERYKLESA: WYKL�CI I DEMOKRACI ZALOTY W SYKIONIE Matka Peryklesa zwa�a si� Agarysta. By�a wnuczk� tej Agarysty, kt�rej imi� powtarza�a niegdy� ca�a Hellada; wsz�dzie bowiem s�awiono pot�g� i bogactwa jej ojca, wsz�dzie te� opowiadano z u�miechem, jak to trzynastu zalotnik�w przez okr�g�y rok ubiega�o si� o r�k� dziewczyny i jak w ostatniej chwili odpad� ten, kt�ry ju� pewny by� zwyci�stwa. Agarysta, matka Peryklesa, pochodzi�a z rodu Alkmeonid�w. Kiedy by�a przy nadziei, �ni�a pewnej nocy, �e urodzi lwa. Tak przynajmniej opowiadano w domu Peryklesa i tak zapisa� to p�niej jego przyjaciel, historyk Herodot. Wielu jednak w Atenach kpi�o sobie z tego snu wieszczego, i to nawet w�wczas, kiedy Perykles ju� odszed� ze �wiata �ywych, s�awny i �a�owany. Ze sceny komediowej pozwalano sobie na takie �arciki: �Jest niewiasta, co lwa porodzi� ma w �wi�tych Atenach. Lew przeciw rojom komar�w za lud b�dzie walczy� tak dzielnie, jakby szczeni�t swych broni�; ochrania� ci go przykazuj� mur zbudowawszy drewniany, a na nim baszty z �elaza.�1 Ten mur, jak wyja�nia si� zaraz, to drewniane dyby okute �elazem. A w innej komedii, podaj�c przyk�ady niewie�ciej przewrotno�ci, m�wi si� o takiej kobiecie, kt�ra sama i wprawdzie dzieci mie� nie mo�e, ale jako� sobie radzi: �A zna�am jeszcze tak�, co dziesi�� dni w b�lach rodzi�a � p�ki sobie nie kupi�a wreszcie dzieciaka. M�� po mie�cie biega�, szuka� lek�w, co przy�pieszaj� por�d... Przysz�a baba z dzieckiem w garnku; by nie krzycza�o, zatka�a mu g�b� kawa�kiem plastra miodu. Data znak, kobieta wnet wo�a: � Id�, id�, m�u! Zda mi si�, �e rodz�! Bo ju� dzieciak n�kami uderzy� w brzuch... garnka. Wybieg� uradowany. Ona dzieciakowi mi�d z g�by wyci�gn�a, malec w krzyk. A pod�a baba, ta, co przynios�a rodz�cej dzieciaka, p�dzi w cwa�, roze�miana, i do m�a wo�a: � Lew, lew ci si� urodzi�! Wykapany tata! Ca�y jak ty, a zw�aszcza ten ogonek � ca�kiem jak tw�j: zgrabniutki, kr�ty, niczym szyszka m�oda!�2 Zapewne, �art to niezbyt przystojny i wyszukany jak na smak naszej epoki. Ale lud ate�ski lubowa� si� w�a�nie w takich plotkach i dowcipach � zwykle zreszt� podawanych w formie 1 Arystofanes, Rycerze, w. 1057�1061 (przek�ad S. Srebrnego: Arystofanes, Komedie, Warszawa 1962). 2 Arystofanes, Tesmoforie, w. 508�522 (przek�ad S. Srebrnego: Arystofanes, Wyb�r komedii, Warszawa 1955).tak dosadnej, �e t�umacz�c �wczesne komedie wiele wyra�e� trzeba �agodzi� i omawia�. Ta wyuzdana swoboda wyszydzania wszystkiego i wszystkich by�a jedn� z podstaw ate�skiej demokracji. Swawolny �art rozwiewa�, jak mocny podmuch wiatru, nawet najl�ejszy dymek kadzidlanych pochlebstw, kt�re w innych pa�stwach wznosi�y si� ku ludziom w�adzy g�st� chmur�, powoduj�c nudno�ci u samych p�aszcz�cych si�, a gro�ne zawroty g�owy u wywy�szonych. Kiedy jednak Perykles by� jeszcze ma�ym lwi�tkiem, przysz�o�� nie tylko jego w�asna, lecz i ca�ego domu zgo�a nie zapowiada�a si� �wietnie. I to w�a�nie ze wzgl�du na r�d matki! Los nigdy nie szcz�dzi� Alkmeonid�w i ludzi z nimi zwi�zanych. Ch�opiec mia�by prawo pyta�: � Czy to tylko przypadek powodowa� owe nieszcz�cia, czy te� naprawd�, jak g�osz� wrogowie, nasza rodzina jest pod kl�tw� bog�w? Wci�� i bez przerwy wypominano Alkmeonidom �w �mia�y uczynek (zbrodni�, jak twierdzi�o wielu), kt�ry poci�gn�� za sob� upadek ca�ego rodu. Przyjaciele natomiast powtarzali: � W tym mie�cie s�awa przodk�w twej matki �y� b�dzie na wieki, bo to oni wygnali tyran�w! Ch�opiec wi�c uczy� si� dziej�w ojczyzny s�uchaj�c, jak walczyli o w�adz� dziadowie i pradziadowie matki; byli to dumni arystokraci, a przecie� bez wahania sprzymierzyli si� z posp�lstwem, byle tylko zgubi� rywali � arystokrat�w. Nawet ucieszn� histori� stara� o r�k� Agarysty, pierwszej tego imienia, nale�a�o dobrze zapami�ta�. To bowiem, co si� w�wczas sta�o, roz�arzy�o do bia�o�ci star� wa�� dw�ch wielkich rod�w, wa�� od�ywaj�c� p�niej w ka�dym pokoleniu i wci�� jeszcze niewygas��. W wy�cigu rydwan�w zwyci�y� zaprz�g Klejstenesa, czw�rka wspania�ych rumak�w. Jego herold zacz�� natychmiast g�osi� po ca�ym �wi�tym okr�gu Olimpii, gdzie tylko gromadzili si� widzowie: � Kto z was, Hellenowie, uwa�a, �e godzien jest zosta� zi�ciem Klejstenesa, niech za dni sze��dziesi�t przyb�dzie do nas, do Sykionu. Licz�c od owego dnia za rok Klejstenes postanowi, komu da za �on� swoj� jedyn� c�rk� Agaryst�. Dlatego to, kiedy sko�czy�y si� igrzyska 52 Olimpiady (wed�ug obecnej rachuby lat by�by to rok 572 p.n.e.), spotka�o si� w Sykionie trzynastu m�czyzn z naj�wietniejszych rod�w ca�ej Hellady. Dw�ch przyjecha�o a� zza morza, z bogatych miast Italii. Ojczyzn� czterech by�y krainy p�nocne, gdzie g�ry s� gro�ne, a barbarzy�cy podchodz� blisko. Ateny mia�y dw�ch przedstawicieli, wyspa Eubeja tylko jednego. Natomiast mieszka�c�w Peloponezu stawi�o si� czterech, ci bowiem mieli do Sykionu drog� niedalek�; le�y on u p�nocnych wybrze�y ich p�wyspu. Przybyli do miasta pi�knie zbudowanego u st�p stromych g�r, na szerokiej r�wninie przeci�tej potokami. Od zatoki morskiej szed� zdrowy, ch�odny powiew, a po drugiej, p�nocnej jej stronie widnia�y wysokie g�ry Hellady �rodkowej: na wschodzie Kitajron, za kt�rym rozci�ga�a si� Attyka, ziemia Ate�czyk�w; na wprost Helikon, siedziba Muz, skalne przedmurze r�wnin Beocji; ku zachodowi ogromny Parnas, kt�rego wierzcho�ki przez ca�y prawie rok b�yszcza�y p�atami �niegu. Bardziej jednak od wspania�ych widok�w ciekawi�o przyjezdnych samo miasto, rojne i bogate. Okoliczne ziemie by�y �yzne, jak ma�o kt�re w Helladzie. Chwalono tutejsze oliwki i warzywa, a tak�e i konie wypasane na g�rskich ��kach. Port le�a� o godzin� drogi od samego miasta; by� niewielki, bo zbudowany r�k� ludzk�, zawsze jednak pe�en okr�t�w i �odzi. Rozkwita�o rzemios�o; wyroby sykio�skich kowali i garncarzy nie ust�powa�y korynckim. Tutejsi rze�biarze cieszyli si� szerok� s�aw�; pono� w�a�nie w Sykionie zrodzi�a si� umiej�tno�� wypalania glinianych pos�g�w w piecach. Pracowano jednak i w marmurze, ucz�c si� wiele od mistrz�w przyby�ych a� z Krety. Zna� to, powiadano, �e niegdy� tworzy� na Krecie sam Dedal; jego pos�gi �a�cuchami p�tano, aby nie uciek�y � tak wydawa�y si� �ywe! Klejstenes by� czwartym w�adc� Sykionu z rodu Ortagoryd�w. Nazywano go tyranem, Ortagorydzi bowiem osi�gn�li rz�dy si��. Jednak�e lud raczej chwali� Klejstenesa, kt�ry sprzyja� ch�opom i rzemie�lnikom, gn�bi� natomiast arystokrat�w; nawet ich zwi�zkom ro-dowym da� nowe nazwy � od �wini, os�a i prosi�cia! By� zr�cznym politykiem, �mia�ym wodzem. Wzni�s� wiele budowli; jedn� z nich by�a hala kolumnowa przy rynku. A przy tym wszystkim Klejstenes nie zachowywa� si� wynio�le. Zdarzy�o si� kiedy�, �e osobi�cie stan�� do zawod�w w czasie igrzysk, kt�re ustanowi� ku czci Apollona. S�dzia przyzna� zwyci�stwo komu� innemu. Tyran nie tylko gniewu nie okaza�, lecz obdarzy� s�dziego wie�cem � aby prawo�� mia�a swoj� nagrod�! By�o co w Sykionie ogl�da�,...
tch.gt.001