Tragiczne wydarzenia polsko - ukraińskie lat 1939 - 1947 w świadomości współczesnych Polaków.doc

(200 KB) Pobierz

dr Lucyna Kulińska

adiunkt WNSS

30-210 Kraków

ul. Hofmana 26 

 

 

 

 

Tragiczne wydarzenia polsko-ukraińskie

lat 1939-1947

w świadomości współczesnych Polaków.

 

 

„Uznając prawo innych narodów do upominania się o swoje krzywdy dopuściliśmy do przemilczania i zapominania tych, których polski naród doznał od swych sąsiadów i mniejszości etnicznych”[1].

Lucyna Kulińska

 

 

 

 

Fakt zamordowania i doprowadzenia do śmierci w wyniku wypędzenia  dziesiątek i setek tysięcy kresowych Polaków przez ukraińskich nacjonalistów, w latach drugiej wojny światowej, jest  jednym z najbardziej dramatycznych, ale i nieprzebadanych przez naukowców zagadnień naszej najnowszej historii.

Kto nie wywodzi się z rodziny dotkniętej tą tragedią, nie miał prawie żadnych szans na uzyskanie rzetelnych informacji na ten temat. Dobrym przykładem może być tu sama autorka, pochodząca z krakowskiej rodziny, niezwiązanej z tragedią Kresów, ale absolwentka dobrego krakowskiego liceum o profilu humanistycznym, a następnie kierunku historia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mimo kolejnych lat historycznej edukacji pierwsze informacje o prawdziwych rozmiarach i okrucieństwie zbrodni popełnionych na Wołyniu, Podolu i Polesiu uzyskała dopiero po doktoracie, kiedy przypadkowo w latach 90-tych odnalazła w archiwach CA MSWiA dokumenty traktujące o tych wydarzeniach[2]. Konsekwentne odcinanie kolejnych pokoleń Polaków od wiedzy o tragedii przodków, trwa w Polsce do dziś, a zmiana ustrojowa niestety nie odwróciła tej tendencji[3].

 

Kolejne polskie elity nie wywiązały się z patriotycznego  obowiązku jakim jest zachowanie dla potomnych pamięci o niewinnie pomordowanych rodakach. Po roku 1989, po raz kolejny w nieuzasadniony i krzywdzący sposób podzielono ofiary II wojny światowej na te, o których można mówić (Holokaust, zbrodnie niemieckie[4], sowieckie (m.in. Katyń, deportacje...) i te, o których należy milczeć (ofiary zbrodni nacjonalistów ukraińskich, litewskich[5] i innych mniejszości dawnej RP)[6]. Poza przemilczaniem i niepodejmowaniem badań kolejne władze państwowe i lokalne od lat czyniły trudności w budowaniu upamiętnień (tablic i pomników)  ofiar kresowego ludobójstwa, ba dochodziło do zmiany treści istniejących inskrypcji, by ukryć  prawdziwych sprawców zbrodni- członków OUN i UPA.  Dla żyjących rodzin kresowych bulwersujące jest podpisywanie przez przedstawicieli polskich elit listów protestacyjnych, w celu zablokowania budowy pomnika ofiar kresowego ludobójstwa w Warszawie. Trudno zrozumieć, czy dzieje się tak z powodu niewiedzy, czy realizowania obcych wizji politycznych, obojętnych na kryterium historycznej prawdy i elementarnego polskiego patriotyzmu? Takie znane osoby jak np. A. Wajda wydają się swoimi protestami sugerować, że być może pomordowani Polacy, byli w czymś gorsi od ofiar Katynia, że czymś Ukraińcom zawinili i tym samym być może sami sprowokowali swoje nieszczęście. Takie sugestie są ze wszech miar fałszywe i krzywdzące, i znieważą ofiary, których jedyną winą  było to, że byli Polakami. 

Konsekwencje takich decyzji są bardzo poważne. Ponieważ nie przeprowadzano na ten temat badań możemy jedynie domniemywać, że dziś stan wiedzy młodego pokolenia Polaków, na temat zbrodni dokonanych przez OUN-UPA, jest  bardzo niski. Większość nie wie nawet gdzie szukać winnych. Nie wie, że byli nimi jedynie nacjonaliści ukraińscy zamieszkujący terytorium Polski przedwrześniowej (obywatele polscy do roku 1945), stanowiący nie więcej niż 1% Ukraińców w ogóle,  a nie Ukraińcy zza Zbrucza- Kijowianie, którzy nie mieli z tymi mordami nic wspólnego. Co więcej, ci ostatni udzielali schronienia i pomocy polskim uciekinierom z ogarniętego mordami Wołynia i sąsiednich powiatów Małopolski Wschodniej. Ofiarami OUN i UPA padały też tysiące samych Ukraińców. Dowodzi to, że nie wszyscy myśleli tak jak chcieli oprawcy, wielu miało wątpliwości; bez presji i rozkazu nie dokonano by tych straszliwych czynów. Wielu zbrodniarzy na pewno nie żyje. Wielu stracili i represjonowali Rosjanie. Nielicznych wyłapali i osądzili Polacy. Na pewno nie wszystkich dotknęła kara. Wiadomo, że w mordach uczestniczyli ludzie bardzo młodzi do dziś żyjący na Ukrainie[7]. Największa grupa schroniła się jednak w Anglii, Kanadzie, USA, Argentynie... Podobnie jak kombatanci z niemieckich formacji SS Galizien, żyją tam nie niepokojeni[8], zamożni, dzięki łupom zrabowanym żydowskim, a potem polskim ofiarom. Warto pamiętać, że wśród członków UPA, nie ma ludzi „niewinnych”, bo wzorem nazistów, przed wstąpieniem do organizacji trzeba było przejść „chrzest, umożliwiający wtajemniczenie. Było to dokonanie zbrodni[9].

Po ponad 60 latach od końca wojny coraz częściej spotykamy się w Europie ze skutecznymi próbami „naprawiania”, relatywizowania historii i zacierania śladów masowych zbrodni nazistów i nacjonalistów. Tak było wcześniej  w przypadku rzezi Ormian dokonanej przez Turków. Z upływem lat nielicząca się z prawdą historyczną polityka elit  prowadziła do skutecznego naginania faktów i zaciemniania sprawstwa przestępstw.

 

Dlatego należy przypomnieć

 

Niechciane fakty

 

W czasie II wojny światowej na Kresach nacjonaliści ukraińscy z OUN, a potem UPA we współpracy z Niemcami, a czasem i z Rosjanami zamordowali na miejscu, lub swymi działaniami doprowadzili do śmierci  co najmniej  120 tysięcy polskich cywilnych mieszkańców dawnych województw wschodnich i południowo-wschodnich to jest: wołyńskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego, lwowskiego, a także częściowo poleskiego i lubelskiego. Ludobójstwa tego dokonano, poza niewielkimi wyjątkami, na zamieszkujących kresowe wsie polskich chłopach, członkach wielodzietnych rodzin, z reguły słabo wykształconych, nieposiadających wpływowych koneksji w kraju ani za granicą, a nade wszystko, pozbawionych opieki naturalnych przywódców i działaczy społecznych, których w czasie sowieckiej i niemieckiej okupacji zgładzono, aresztowano lub wywieziono.

W połowie roku 1944 położenie polskiej ludności kresowej pogorszył jeszcze fakt poboru mężczyzn do Armii Czerwonej i armii Berlinga przez Rosjan, wkraczających ponownie na te tereny. Od tej pory ofiarami mordów OUN-UPA stawały się przede wszystkim kobiety, dzieci i starcy. W latach 1943-1945 polskie kresowe wsie ginęły w milczeniu i przerażeniu.

 

Już w okresie międzywojennym nacjonaliści ukraińscy dokonywali na terytorium II RP licznych aktów terroru, w tym zbrodni zarówno na Polakach jak i Ukraińcach, jednak pierwsza wielka eskalacja przemocy wobec polskich sąsiadów nastąpiła u schyłku kampanii wrześniowej 1939 roku. Dokonano jej w ścisłym współdziałaniu z napastnikami - Niemcami i Rosjanami. Dotknęła ona, poza polską ludnością miejscową, żołnierzy i oddziały WP oraz rzesze uciekinierów z centralnej części kraju. Szczególnie drastyczne rozmiary akcja ta przybrała na Brzeżańszczyźnie i w Stanisławowskiem. Dochodziło tam do mordowania bezbronnej ludności, palenia domostw oraz masowych rabunków mienia państwowego i prywatnego[10]. Ofiar tych mordów, szczególnie nieznanych na tym terenie polskich żołnierzy czy cywilnych uciekinierów, nie uda się prawdopodobnie  nigdy ustalić. Ich szczątki kryją leśne parowy i piwnice ukraińskich chat[11].

 

Oczywiście Rosjanie zachowaniom takim przyklaskiwali, a ich dowódcy wręcz podjudzali do mordów. Wiele zachowanych świadectw polskiego podziemia i relacji mówi o współdziałaniu nacjonalistów w  dziele masowych wywózek polskiej ludności w głąb Rosji[12]. Podobnie karygodne było zachowanie legionów ukraińskich, wkraczających u boku armii niemieckiej, od strony Słowacji. Zbrodnie słynnego legionu Suszki dokonane na jeńcach polskich okazały się jedynie przygrywką do późniejszych (z roku 1941) działań  sformowanych przez Niemców batalionów „Nachtigall” i „Roland”. Batalion „Nachtigall” z ukraińskim przywódcą Romanem Szuchewyczem i członkowie  innych pomocniczych formacji niemieckich, w niemieckich mundurach uczestniczyli w aresztowaniu i zamordowaniu profesorów lwowskich. Są też sprawcami mordów polskiej inteligencji i nauczycieli w Krzemieńcu,  Stanisławowie, Winnikach i wielu innych miejscach[13].

 

W roku 1942 Niemcy, przy decydującej pomocy policji ukraińskiej i samych nacjonalistów ukraińskich, unicestwili kresowych Żydów. Polacy byli następni...

Inspirację dla eksterminacji znajdziemy bez trudu w rasistowskiej ideologii ounowskiej, nawołującej do budowy Ukrainy „czystej jak szklanka wody”. Bliżej nie wyjaśnione, ale silne więzi, łączyły też dowództwo OUN-UPA z komunistami[14]. Z kolei w dokumentach niemieckich zachowanych w polskich archiwach są prośby kierowane przez nacjonalistów ukraińskich skupionych w UCK[15], do gubernatora Hansa Franka, o pilne wysiedlenie Polaków z całych Kresów, lub umieszczenie ich w gettach opróżnionych po wymordowaniu Żydów, w celu szybkiej eksterminacji. W ten sposób niemieckimi rękami nacjonaliści ukraińscy usiłowali pozbyć się Polaków. Gubernator niemiecki odmówił. Wtedy to prawdopodobnie w kręgach galicyjskiej inteligencji ukraińskiej, związanej ideologicznie z organizacją OUN, zapadła decyzja o „wzięciu spraw we własne ręce”. Część zindoktrynowanych  ukraińskich chłopów stała się narzędziem morderców tworząc tzw. „kuszczowe widiły"  Owocna współpraca ukraińskich szowinistów z obydwoma okupantami, zaowocowała wyjątkowym okrucieństwem i bezwzględnością sprawców. Polacy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, jak w greckiej tragedii, skazani na zagładę  przez wszystkich wrogów. Nie wytrzymują krytyki argumenty części historyków ukraińskich o utracie kontroli nad wydarzeniami przez ukraińskie organizacje nacjonalistyczne[16]. To przywódcy OUN i UPA wydali rozkaz zabijania.

Masowe ludobójstwo rozpoczęło się wiosną 1943 roku na Wołyniu, potem przeniosło się na Polesie i do Małopolski Wschodniej, a w końcu do dzisiejszych województw lubelskiego i rzeszowskiego. Zabijanie naszych rodaków trwało, różnym nasileniem, aż do zakończenia operacji „Wisła”, czyli do roku 1947. Ale mordy  w dawnych województwach wschodnich, które znalazły się w granicach Związku Sowieckiego,  zdarzały się jeszcze w latach 50-tych i 60-tych.

Z przedstawionych faktów wynika jednoznacznie, że nacjonalistom ukraińskim udało się, przynajmniej częściowo, przy pomocy kolejnych okupantów Rosjan i Niemców zrealizować swój barbarzyński plan „odpolszczenia Kresów. Tak więc, zanim w stronę centralnej Polski, a po kilku miesiącach ziem zachodnich wyruszyły pierwsze zorganizowane przez komunistów pociągi „repatriacyjne”, dziesiątki tysięcy pozbawionych wszystkiego uchodźców znalazło się w Generalnym Gubernatorstwie bądź wywiezionych zostało na  przymusowe roboty do Niemiec[17]. Uchodźcom starała się udzielać pomocy Rada Główna Opiekuńcza (przez  Polskie Komitety Opiekuńcze) oraz rodacy zamieszkujący miasta. Część ocalałych ofiar ludobójstwa, z Wołynia, w dramatycznych „marszach śmierci” posuwała się w kierunku Bugu i Sanu, a przy przekraczaniu granicy G.G. była ostrzeliwana przez ukraińskie jednostki na niemieckiej służbie.

Wszystkich ofiar tego ludobójstwa nie sposób dziś policzyć, co jest bardzo wygodne dla tych którzy chcą ukryć prawdę. Wielu sprawców żyje do dziś wygodnie na Zachodzie. Czasem „papiery” pomordowanych Polaków służyły mordercom, mówiącym przecież po polsku, do urządzenia sobie życia, wyłudzania świadczeń w Polsce i na Zachodzie. Dla wielu oprawców właśnie znienawidzone polskie obywatelstwo stało się przepustką do wolności i bezkarności[18].

Należy też podkreślić, że wielu ukraińskich mieszańców II RP w mordach nie uczestniczyło i nawet pod presją nie chciało mordować swych polskich sąsiadów lub krewnych. Za odmowę uczestniczenia w zbrodni, czy wstąpienia do UPA groziła im okrutna śmierć z ręki istniejącej w ramach UPA  „Służby Bezpeky”. OUN i UPA często zmuszały Ukraińców do zabijania swych polskich współmałżonków i dzieci zrodzone z tych związków. Fakt ten, jak i wyrafinowanie okrutny sposób mordowania, niewyobrażalne tortury jakie zadawano ofiarom przed śmiercią, każe postawić kresową zagładę na równi z najokrutniejszymi przykładami barbarzyństwa w dziejach ludzkości.

Wiktor Poliszczuk pochylając się nad tą zbrodnią, zwraca  uwagę na jej niskie pobudki. Twierdzi, że jeżeli OUN Bandery chciała wykorzystać konflikt niemiecko - rosyjski do zbudowania państwa ukraińskiego, to od połowy 1943 r., gdy przegrana Niemiec była już tylko kwestią czasu, a nadzieja na choćby namiastkę ukraińskiej samodzielności państwowej upadła, rozpoczęcie masowej eksterminacji ludności polskiej straciło jakikolwiek sens usprawiedliwiony politycznie. Nasilenie tej akcji w przededniu wkroczenia Armii Czerwonej ujawnia intencje OUN – UPA zawarte w lapidarnym określeniu „Ukrainy nie będzie, ale i Polaków tutaj nie będzie”. Zbrodnia ta  wyczerpywała wszystkie znamiona zbrodni nieprzedawnialnej, podjętej z najniższych pobudek, w oparciu o zbrodniczą faszystowską i rasistowską ideologię.

Kresowe ludobójstwo lat 1939-1945 uznać należy za jedno z najstraszniejszych nieszczęść w całych dziejach Polski. Takiego barbarzyństwa i uczynionego w tak ogromniej skali na polskich obywatelach, poza zbrodnią Holokaustu dotychczas nie było. Jeśli dyskutujemy o zjawisku szybkiego skomunizowania społeczeństwa polskiego po wojnie, o moralnym upadku, zagubieniu, nie zapominajmy, że niemal doszczętnie unicestwiono polską inteligencję, a 1/3 całego społeczeństwa doznała niewyobrażalnej traumy sowieckich mordów i zsyłek, potem mordów niemieckich i ukraińskich, a w końcu wypędzenia ze swych rodzinnych kresowych stron. Mało tego, przez 60 lat ofiary sowieckich i ukraińskich okrucieństw zostały zmuszone do milczenia.   

 

Przez dziesiątki lat kolejne rządy i elity, zrobiły wszystko by przedstawione fakty ukryć przed resztą polskiego społeczeństwa. Skutki milczenia okazały się złe dla obydwu stron dramatu. Polaków, mieszkańców reszty kraju uczyniły niewrażliwymi na krzywdę wygnańców, również w sferze zapewnienia im pełnej własności nieruchomości w miejscach przesiedlenia, a także rent czy odszkodowań za poniesione straty, zrujnowane zdrowie i sieroctwo, banderowcom zaś pozwoliły uzyskać „rozgrzeszenie” i niezasłużenie wielkie wpływy na odrodzonej Ukrainie. Dzisiejsi ukraińscy badacze, nauczyciele opisują młodzieży wielkie czyny bohaterskiej OUN i UPA, nie wspominając nic o zbrodniczości tych formacji, o ich współpracy z hitlerowcami. Katom Polaków stawia się pomniki, nazywa ich nazwiskami ulice i place. W dłuższej perspektywie dla żadnego społeczeństwa tego typu postępowanie nie może przynieść korzyści. To jest właśnie cena milczenia[19].

 

 

POWODY MILCZENIA

 

 

1.     MILCZENIE OFIAR:

 

Ofiary milczały. Samo przypominanie, że ich domy i ziemia pozostały na Wschodzie, stanowiło, szczególnie w pierwszych latach powojennych pewne zagrożenie. Rosjanie popełnili na tych ziemiach równie wiele zbrodni wobec polskiej ludności, nie mówiąc już o masowych wywózkach. Byli więc na tym punkcie wyjątkowo wrażliwi. W pierwszych 10 latach komunistycznej władzy w Polsce panował terror, zwalczano przede wszystkim rodzimą opozycję. Kresowianie bardziej niż inni z racji swej wiedzy o sowieckich rządach w czasie okupacji, obawiali się aresztowania czy zsyłki bez prawa powrotu. Tak więc wypędzeni, wykorzenieni ze swych siedzib i środowisk, zdziesiątkowani w wyniku działań wojennych i mordów, wiejscy mieszkańcy Kresów woleli nie mówić publicznie o swych krzywdach. Do tego dochodził brak zaplecza na obcym miejscu, braki w  wykształceniu, częste związki z tępionym przez reżim AK.

Przesiedleni na zupełnie inne cywilizacyjnie,  klimatycznie i przyrodniczo ziemie, musieli walczyć o przetrwanie, przystosowanie, zapewnienie sobie środków do życia, ale także uwolnienie się od koszmarnych wspomnień..[20].  Co gorsza zdawali sobie sprawę z tego, że za nimi podążyła na ziemie zachodnie niemała ilość oprawców ich rodzin, na prawdziwych lub zrabowanych ofiarom dokumentach. Część z tych Ukraińców stosunkowo szybko  zaoferowali swe usługi komunistycznej władzy, szczególnie UB i Informacji Wojskowej i stali się pożądanymi współpracownikami ustroju[21]. Zyskiwali tym znowu przewagę nad swoimi ofiarami. Okrucieństwo popełnionych zbrodni i świadomość nieukarania sprawców, czy przejście ich na współpracę z komunistami u wielu ocalałych do dziś powodują lęki, że oto banderowcy- mordercy odnajdą ich, dopadną, spalą im dom, zabiją bliskich, tj. dopuszczą się takich samych zbrodni jak wcześniej. Ilość chorób psychicznych, chorób wywołanych ranami fizycznymi, upośledzenia materialnego i społecznego wywołanego utratą rodzin w tej grupie była i jeszcze dzisiaj jest zastraszająca[22].

Tak więc, zdana całkowicie na kaprysy nowej komunistycznej władzy polska ludność kresowa miała poważniejsze problemy, niż beznadziejna walka o prawdę. Tym należy tłumaczyć ich wieloletnie milczenie.

Młodszemu pokoleniu kresowemu zaczęto wkrótce tłoczyć w głowy kłamstwa o niegodziwościach popełnionych przez „pańską Polskę” na wschodzie i sprawiedliwej, uzasadnionej zemście proletariatu. W takiej wykładni znajdowała się ukryta sugestia, że oto Polacy niejako sami zasłużyli sobie na los jaki ich spotkał. To, że ukraiński proletariat nakłoniony do zbrodni przez nacjonalistyczną inteligencje ukraińską, mordował nie panów, ale polskich chłopów, przebić się do ludzkich umysłów nie mogło.

 

 

2.     ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin