SZKLANE JEZZIORO_Maeve Binchy.pdf

(1954 KB) Pobierz
271224877 UNPDF
Maeve Binchy
Szklane Jezioro
Z angielskiego przełożyła Anna Kraśko
Świat Książki
Skan i korekta Roman Walisiak
Tytuł oryginału THE GLASS LAKE
Projekt okładki i stron tytułowych Katarzyna Lubicz-Zaleska
Redakcja Elżbieta Żuk
Redakcja techniczna Alicja Jabłońska-Chodzeń
Korekta: Marianna Filipkowska, Jolanta Rososińska, Jolanta Spodar
Copyright © 1994 by Maeve Binchy
© Copyright for the Polish edition by „Świat Książki", Warszawa 1997
© Copyright for the Polish translation by Anna Kraśko, 1997
Świat Książki, Warszawa 1997
Skład KOLONEL
Druk i oprawa w GGP
ISBN 83-7129-360-7
Nr 1582
Najdroższemu Gordonowi
z wyrazami miłości
i z głęboką wdzięcznością
za wszystko.
Rozdział pierwszy.
1952.
Kit zawsze myślała, że na ślubie rodziców był papież. Przecież mieli w
domu jego zdjęcie - było to zdjęcie innego papieża, tego, który już nie żył
- a umieszczony pod nim napis głosił, że Martin McMahon i Helen Healy
padają mu do stóp. Jakoś nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby odszukać
go na zdjęciu weselnych gości. Bo też i było to zdjęcie naprawdę okropne:
przedstawiało ustawione w szereg postacie w szkaradnych płaszczach i
równie szpetnych kapeluszach. Gdyby się nad tym dobrze zastanowiła,
uznałaby pewnie, że zanim je zrobiono, papież odpłynął już do Rzymu
barką pocztową z Dun Laoghaire.
Dlatego przeżyła tak ogromny wstrząs, kiedy siostra Bernard wyjaśniła jej,
że papież pod żadnym pozorem nie mógł opuścić Świętego Miasta i że
nawet w obliczu wojny nie wolno mu wyjeżdżać z Watykanu.
- Ale przecież chodził czasem na śluby, prawda? - zauważyła Kit.
- Tylko wówczas, gdy odbywały się w Rzymie. - Siostra Bernard umiała
wyjaśnić wszystko.
- I tak wiem, że był na ślubie rodziców - upierała się Kit.
Siostra Bernard spojrzała na małą McMahonów, na jej kręcone włosy,
czarne i wzburzone, na jej jasnoniebieskie oczy. Owszem, Kit była znana z
tego, że chodziła po płotach i organizowała rozmaite figle w szkole, ale jak
dotąd nigdy nie zmyślała.
- Nie sądzę, Katherine - ucięła zakonnica z nadzieją, iż położy kres
dyskusji.
7
- Był, na pewno był! - powtórzyła urażona Kit. - Na ścianie wisi jego
zdjęcie w ramce, a pod zdjęciem jest napis, że uczestniczył w ślubie.
- To papieskie błogosławieństwo, ty debilko - powiedziała Clio. -
Wszyscy takie mają. Po dziesięć pensów sztuka.
- Życzyłabym sobie, żebyś nie wyrażała się w ten sposób o Najświętszym
Ojcu, Cliono Kelly - upomniała ją z najwyższą dezaprobatą siostra
Bernard.
Ani Kit, ani Clio nie słuchały szczegółowych postanowień konkordatu, w
wyniku którego papież został niezależnym władcą maleńkiego państewka.
Oburzona Kit McMahon pochyliła się nad ławką i kryjąc twarz za
ustawionym na sztorc atlasem, syknęła pod adresem swej najlepszej
przyjaciółki:
- Nigdy nie nazywaj mnie debilką, bo pożałujesz, zobaczysz!
Clio nie miała zamiaru wyrazić najmniejszej skruchy.
- Przecież jesteś debilką! Papież miałby przyjeżdżać na ślub twoich
rodziców?! Już nie miałby do kogo innego!
- A dlaczego nie, jeśli wypuścili go z Rzymu?
- E tam, lepiej dajmy temu spokój. Kit wyczuła, że Clio coś przemilcza.
- No, mów! Coś w ich ślubie nie grało, czy co? Clio migała się od
odpowiedzi.
- Ciii! Siostra patrzy! Rzeczywiście patrzyła.
- O czym to przed chwilą mówiłam, Cliono Kelly?
- Mówiła siostra, że Ojciec Święty, zanim został Piusem Dwunastym,
nazywał się Pacelli.
Aczkolwiek niechętnie, siostra Bernard musiała przyznać, że w istocie tak
było.
- Skąd wiedziałaś? - spytała z podziwem Kit.
- Zawsze słuchaj dwóch rzeczy naraz - odparła Clio. Clio była bardzo
jasna i bardzo wysoka. Świetnie radziła
sobie w grach na boisku, przytomnie odpowiadała w klasie. Miała
cudowne długie włosy. Była najlepszą przyjaciółką Kit i czasem Kit jej
nienawidziła.
Anna, młodsza siostra Clio, często chciała wracać z nimi ze szkoły, ale
Clio zniechęcała ją do tego, jak mogła.
- Zjeżdżaj! Plączesz się tu jak smród po gaciach.
- Powiem mamie, że tak brzydko mówiłaś. I tak głośno. I do tego przy
ludziach.
- Mama ma ważniejsze sprawy na głowie niż słuchanie twoich bajdurzeń.
Zmiataj!
- Zawsze się tylko śmiejecie i wygłupiacie... - Anna była urażona tak
bezpardonowym traktowaniem. - Nic innego nie robicie. Sama słyszałam,
jak mama mówiła, że nie wie, z czego wiecznie tak chichoczecie...
To rozbawiło je jeszcze bardziej. Uciekły, zostawiając Annę samą. Na
nieszczęście dla siebie siostra Clio skończyła raptem siedem lat i nie miała
jeszcze swoich przyjaciółek.
Tyle rzeczy mogły robić w drodze do domu. To właśnie należało do
uroków miejscowości takiej jak Lough Glass, małej mieściny położonej na
skraju wielkiego jeziora. Nie było to największe jezioro w Irlandii, ale na
tyle duże, że tylko w bardzo pogodny dzień można było zobaczyć jego
drugi brzeg. Pełno przy nim było maleńkich odnóg i dopływów, które
częściowo zarastały trzciną i sitowiem. Nazywano to jezioro Szklanym,
choć tłumaczenie nie odpowiadało oryginalnej nazwie. Lough Glass tak
naprawdę znaczyło „zielone jezioro" i wiedziało o tym każde dziecko. Ale
czasem wyglądało jak lustro.
Powiadano, że jeśli w wieczór świętej Agnieszki wyszło się nad jezioro,
można było w nim ujrzeć swoją przyszłość. Kit i Clio wcale to nie
obchodziło. Jaką tam znowu przyszłość? Przyszłość to jutro, co najwyżej
pojutrze, a poza tym w wieczór świętej Agnieszki zawsze pełno tam było
dziewuch i chłopaków - starych, już prawie dwudziestoletnich - którzy
rozpychali się nad brzegiem, żeby zajrzeć w wodę. Zupełnie tak, jakby
mogli w jej lustrze ujrzeć coś więcej ponad odbicie własne i kolegów.
W drodze do domu Clio i Kit zaglądały czasami do apteki McMahona,
czyli ojca Kit. Liczyły na to, że poczęstuje je skręcanymi cukierkami ze
słoika. Albo biegły na drewniany pomost wchodzący w jezioro, żeby
obserwować
9
wracających z połowu rybaków. Co jakiś czas zahaczały o pola golfowe i
szukały zgubionych w trawie piłeczek, żeby móc je potem odsprzedać
graczom.
Rzadko zachodziły do domu, bo wiązało się to z wielkim
niebezpieczeństwem: ktoś mógł je zapędzić do odrabiania lekcji. I właśnie,
żeby tego uniknąć, opóźniały powrót do domu, jak tylko mogły.
Na poczcie nie było nic interesującego. W oknie od lat wystawiano to
samo: wzory znaczków pocztowych, informacje o oszczędnościowych
zeszycikach i bloczkach ze znaczkami, taryfikator opłat za listy do
Ameryki. Nigdy nie zatrzymywały się tam na długo. Natomiast w sklepie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin