Wzięcia Sary.pdf

(84 KB) Pobierz
68337555 UNPDF
Wzięcia Sary
Sara należy do tych nielicznych osób, które określam umownie „świętymi”. Jest w niej coś
takiego, co sprawia, że każdy, kto znajdzie się w jej towarzystwie, odczuwa promieniujące od niej
ciepło i zrozumienie. Zawsze cierpliwie znosi psotne zapędy swojego męża, mając wyraźnie
tonizujący wpływ na niego. Potrafi bardzo uważnie słuchać, dzięki czemu jest bezcennym
członkiem prowadzonej przeze mnie „grupy terapeutycznej”. Do dzisiaj nie zdecydowała się jednak
na poddanie się hipnozie, twierdząc, że to, co pamięta świadomie, jest już i tak wystarczająco
przerażające. Ironia tej sytuacji polega na tym, że spośród wszystkich członków grupy była ona
jedyną osobą doświadczającą zupełnie świadomych przeżyć, które potrafiła przypomnieć sobie po
przebudzeniu. Nie było to dla niej łatwe – za każdym razem zmuszała się do otwarcia oczu i
przyglądania się temu, co ją przerażało.
W jej historii odkryłam jeszcze jeden zakrawający na ironię element, mianowicie to, że przez
dwa lata poddawała się terapii z racji swoich stanów lękowych, zaś terapeutą, który ją leczył, był
nie kto inny tylko mój mąż. Podczas odbytych z nim sesji nie zwierzyła się mu ze swoich podejrzeń,
co do przyczyn swoich lęków. Ponieważ mamy z mężem różne nazwiska, Sara nie zdawała sobie
sprawy z istnienia między nami związku, dopóki nie pojawiła się ze swoim mężem w The Harbour
– liczącym sobie osiemdziesiąt lat domu zbudowanym w stylu nowoangielskim, w którym ja i mój
mąż prowadzimy swoje praktyki.
Początkowe objawy Sary to niepokój, klaustrofobia, lęk przed mgłą i ciemnością. Twierdziła, że
nie może spać, gdy drzwi ściennej szafy są otwarte. Stwierdziła, że nie może nic powiedzieć na
temat tego, co się jej przydarzyło, i że zaczęła medytować, aby móc uporać się ze swoimi
uczuciami. Warto podkreślić również, że wszystko to miało się wkrótce zmienić, kiedy udało się jej
pokonać amnezję, a także opanować lęki.
Wprowadzenie Daniela, męża Sary
Rodzina Sary przez wiele lat mieszkała w górskim rejonie Nowego Meksyku. Dziwne dźwięki,
okaleczenia bydła, niesamowite obserwacje i inne wydarzenia związane ze zjawiskiem UFO
występowały w tym rejonie stosunkowo często i z biegiem czasu jej rodzina weszła do społeczności
okolicznych farmerów, którzy byli obserwatorami tych wszystkich dziwnych zjawisk. Ludzie,
którzy zamieszkują te tereny, nie robią szumu wokół tego, co widzieli, i zazwyczaj niechętnie
opowiadają obcym, co widzieli. Wynika to stąd, że nie lubią być niepokojeni zarówno przez
ciekawskich, jak i sceptyków, a także i dlatego, że sami nie są zbytnio zainteresowani tymi
zjawiskami. Ich życie to ciągła walka o przetrwanie ekonomiczne, znacznie cięższa i poważniejsza
niż większość z nas potrafi to sobie wyobrazić, i jest w nim niewiele czasu na czerwone światło,
które pan Davis zauważył pewnego wieczoru nad swoją oborą. Hołdują przekonaniu, że im mniej
się mówi, tym lepiej.
Dziwne odgłosy jakby trąbienia i porykiwania, podobne do wydawanych przez silniki samolotów
odrzutowych, osobliwe niebieskie światła w sypialni, a nawet widok pojazdów przemieszczających
się po nocnym niebie lub czasami w ciągu dnia, były traktowane bez emocji i wkrótce stały się
częścią zbioru wewnątrzrodzinnych żartów i zabawnych opowiadań, o których rozmawiało się
jedynie w gronie najbliższych, jeśli w ogóle, w większości wypadków były one jednak zupełnie
ignorowane.
U Sary, jej sióstr i matki wystąpiły podobne problemy natury psychicznej, w tym napady lękowe,
klaustrofobia, depresje, lęk przed ciemnością i bezsenność. Zmagały się z nimi samotnie, sądząc, że
są one normalnymi objawami napięć występujących we współczesnym życiu. Dopiero znacznie
później zaczęły uświadamiać sobie związek tych problemów z wzięciami, które poczęły wypływać
na światło dzienne.
Czytałem w tym czasie Missing Time („Brakujący czas”) Budda Hopkinsa, a Sara Communion
(„Wspólnota”) Whitleya Striebera. Twarz przedstawiona na obwolucie książki Striebera wywołała u
niej tak silny lęk, że musiała usunąć obwolutę, aby móc kontynuować czytanie. Mniej więcej w tym
samym czasie jej rodzice zetknęli się z grupą badaczy UFO w Albuquerque i jeden z jej członków
opowiedział im o swoich przeżyciach. Pewnego wieczoru przy kolacji Sara zapytała matkę, czy
pamięta UFO, które pokazało się na polnej drodze prowadzącej do ich starej farmy, w czasie gdy
zastawki regulujące pozom wody były otwarte. To jedno wspomnienie spowodowało napływ
kolejnych i wkrótce zorientowali się, że te wszystkie wydarzenia miały dziwniejszy charakter, niż
się im zdawało. Uświadomili sobie, że są ofiarami wzięć z długą historią tego typu zdarzeń.
Ta podróż poprzez wspomnienia była przerażająca i Sara twierdzi, że nie wie, jak sobie by z tym
poradziła, gdyby nie silne wsparcie ze strony rodziny.
– Reszta świata sądzi, że pomieszało się nam w głowach, i gdyby nie wewnętrzna spójność i siła
rodziny, zostalibyśmy najprawdopodobniej przekonani, że jesteśmy niespełna rozumu – oznajmiła
Sara, dodając, że jej młodsza siostra wciąż nie może pogodzić się z rzeczywistością i wynikający z
tego stres widać we wszystkich aspektach jej życia. Ojciec Sary cierpi na silne bóle głowy i napady
wręcz niewyobrażalnego lęku, ilekroć uczestniczy w rozmowach na temat UFO.
Oprócz mnie, któremu ciekawość nie pozwoliła na zignorowanie szansy poznania tajemnicy, nikt
z rodziny Sary nie poddał się hipnozie. Zapewne dlatego, że to, co przypominają sobie w stanie
pełnej świadomości, jest wystarczająco przerażające. Co więcej, wszyscy jesteśmy przekonani, że
wkrótce poznamy prawdę, poza tym nie mamy żadnych wątpliwości, jaka jest prawdziwa natura
tych wszystkich zdarzeń. Nasze życie przenika atmosfera oczekiwania, która z jednej strony jest
intrygująca, a z drugiej przerażająca. Wciąż czekamy na odpowiedź.
Relacja Sary
Moje pierwsze świadome wspomnienia z wzięć pochodzą sprzed wielu lat, z Nowego Meksyku,
z okresu kiedy uczyłam się w szkole średniej i przyjechałam do domu w czasie wiosennej przerwy
w nauce. Udałyśmy się do miasta i właśnie wracałyśmy stamtąd do domu. Moja siostra Kate i ja
umówiłyśmy się, że kiedy będziemy jechały pickupem, to w drodze do miasta ja będę siedziała przy
oknie, a w drodze powrotnej ona. Tak więc ona siedziała przy oknie, po stronie pasażera, a ja
siedziałam w środku. Samochód prowadziła oczywiście mama. Był piękny dzień, chłodny i
pogodny i czułam się wspaniale. Znajdowałyśmy się na bocznej drodze o długości około
czterdziestu kilometrów, która prowadziła do naszej farmy, mniej więcej dziesięć kilometrów od
głównej szosy. Spojrzałam w stronę matki i właśnie wtedy spostrzegłam na niebie olbrzymi obiekt.
Był długi, duży i czarny. Przypominał X-15 1 . Wystawały z niego jakieś elementy, jednak nie
pamiętam już teraz dokładnie szczegółów.
– Popatrz na to. Co to może być? – zwróciłam się do mamy.
– Ciekawe, co rząd znowu kombinuje? – odrzekła na wpół żartobliwie zrezygnowanym tonem.
Spojrzałam w prawo, ale tam nic nie było. Jechałyśmy dalej, lecz nie padło już ani słowo na
temat tego obiektu. Nikt nie wspomniał o nim ani następnego dnia, ani przez kolejne piętnaście lat.
Pierwszy terapeuta, z którym się zetknęłam, zasugerował mi nauczenie się medytacji w celu
zmniejszenia ataków lęku. Kiedy zaczęłam uczyć się medytacji, jak zobojętnić umysł, zaczęłam
przypominać sobie resztę szczegółów z tego dnia. Do chwili poznania Constance przypomniałam
sobie następujące szczegóły:
Samochód zatrzymał się, po prostu stanął.
– Co się stało? – zapytałam.
– Nie wiem – odrzekła mama. Usłyszałam w jej głosie silny niepokój. Byłam przerażona. Serce
waliło mi jak młotem. Moja mała siostrzyczka była również przerażona. Rozpłakała się i mama
próbowała ją uspokoić. Siostra była jeszcze mała, chodziła do podstawowej szkoły.
Nagle poczułam, że nie mogę się ruszać. Nie byłam sparaliżowana i jednocześnie nie mogłam się
poruszyć. Byłam bardzo zdenerwowana, bałam się o siostrę i widziałam, że mama jest zupełnie
bezradna. Widziałam, jak do naszego samochodu zbliżają się trzy Szaraki. Były ubrane w mundury
i podchodziły do samochodu od strony kierowcy. Miały srebrzyste mundury wyglądające, jakby
były wykonane ze srebrzystego materiału a nie aluminiowej folii. Wydaje mi się, że mieli pasy. Nie
pamiętam żadnych innych szczegółów.
I nagle, w jednej chwili, znalazłam się w bardzo jasnym, białym, sterylnym pomieszczeniu razem
z trzema innymi Szarakami. Ci nie mają na sobie żadnych mundurów. Są nadzy, przynajmniej takie
odnoszę wrażenie. W pomieszczeniu nie ma nic więcej. Nie jest ono duże, ma zaokrągloną ścianę z
jednej strony i pozostałe proste. Chcę wrócić do mamy i siostry. Jestem przerażona do tego stopnia,
że zbiera mi się na mdłości, ponieważ nie wiem, co się stanie. Uspakajają mnie, zapewniając, że
wszystko jest w porządku. Nie mówią nic, ten przekaz odbieram bardziej jako odczucie niż
informację wyrażaną słowami. Bardzo ich ciekawi, dlaczego jestem tak przerażona, że nie jestem z
mamą. To, że jej nie widzę, rzeczywiście mnie przeraża. Cały czas pytają mnie, dlaczego jestem
przerażona. Mówię im, że kocham moją matkę, że jesteśmy bardzo ze sobą związane i że chcę być
razem z moją rodziną, że nie chcę pozostawać na tym statku. Przypomniałam sobie moment, kiedy
będąc jeszcze małą dziewczynką miano mi usunąć migdałki, to, jak mnie wywożono z pokoju na
wózku szpitalnym, jak moja mama została z tyłu i jak darłam się z przerażenia.
To wszystko, co pamiętam na temat tamtego wydarzenia. Kiedy to sobie przypomniałam,
przestałam medytować, aby uniknąć dalszych wspomnień, ponieważ przerażały mnie. Moja mama
również pamięta pewne szczegóły, ale nie mogę ich tu ujawnić bez jej zgody.
Przy okazji innego wydarzenia, które miało miejsce w naszym obecnym domu, zbudziłam się w
towarzystwie trzech Szaraków stojących obok mojego łóżka. Ja i mąż spaliśmy w osobnych
sypialniach. Bardzo się przestraszyłam, zwłaszcza kiedy spojrzałam w ich ogromne, czarne oczy w
kształcie migdałów. Dali mi do zrozumienia, że chcą, abym poszła z nimi. Powiedziałam
stanowczo: „Nie!” – i zakryłam twarz kołdrą. Ostatecznie nie wiem, czy poszłam z nimi, czy nie.
Podczas przerwy w pracy z okazji Święta Dziękczynienia 2 w domu moich rodziców doszło do
kolejnego zdarzenia. Było to wtedy, gdy już uczęszczaliśmy na zajęcia grupy terapeutycznej. Przed
udaniem się wieczorem na spoczynek czułam zbliżanie się Szaraków i przez cały ten czas byłam
podminowana. Zasnęłam na brzuchu w pokoju gościnnym.
W pewnym momencie poczułam, jak długi palec delikatnie dotyka bocznej strony mojej szyi.
Był miękki, długi, inny niż nasze twarde palce. Był zimny w dotyku. Czasami od stóp do głowy
przenika nas uczucie odrętwienia i właśnie wtedy czułam się bardzo podobnie. Nie otwierałam
oczu, bo nie chciałam ich zobaczyć. Starałam się zachować spokój, niemniej wiedziałam, co się
święci. Potem okazało się, że leżę na brzuchu, a moja głowa zwisa poza krawędź metalowego stołu.
Przy moich bokach stały Szaraki, jeden z każdej strony, trzeci stał przy mojej głowie. Bardziej
czułam ich obecność, niż ich widziałam.
Jeden z nich przeczesywał palcami moje włosy, tak jakby szukał wszy czy coś w tym rodzaju.
Zaraz potem poczułam na szyi bolesne ukłucie. Starali się mnie uspokoić. W chwilę potem
poczułam jeszcze jedno ukłucie, tym razem boleśniejsze, lecz ani drgnęłam. Potem było kolejne,
jeszcze boleśniejsze. Tym razem wrzasnęłam i uniosłam głowę z bólu. Otworzyłam oczy i ujrzałam
sylwetki Szaraków, lecz nie widziałam ich twarzy. Ten, który stał na prawo ode mnie, trzema
palcami pchnął delikatnie w dół moją głowę. Nigdy nie zapomnę uczucia, jakiego doznałam, kiedy
mnie dotykali. Tego nie da się opisać i jest to niezapomniane wrażenie.
Potem okazało się, że leżę w łóżku i zastanawiam się nad tym, co się stało. Czułam się trochę
dziwnie i doszłam do wniosku, że miałam zły sen, zaraz potem zasnęłam ponownie. Kiedy
obudziłam się nazajutrz rano i poszłam do łazienki, nagle zaczęłam przypominać sobie zdarzenia
minionej nocy. Niedawno dyskutowałam z Danielem o jego obawach, że zostanę porwana i nie
wrócę. Mając w pamięci tę rozmową postanowiłam, że nie będę na razie omawiała z nim
szczegółów tego zdarzenia. Opisałam mu je później, po powrocie do domu. Teraz żałuję, że nie
powiedziałam mu tego od razu, ponieważ na pewno obejrzałby moją szyję i sprawdził, czy są na
niej ślady po ukłuciach.
Pierwsze nagranie Sary
Wkrótce po sporządzeniu powyższego opisu Sara miała kolejne bliskie spotkanie. Po obudzeniu
się nagrała na magnetofon swoje wrażenia z tego przeżycia. Następnie Daniel spisał jej wypowiedź,
poprawiając jedynie niektóre błędy gramatyczne. Oto jej relacja:
Wczoraj w nocy przyszli i wzięli mnie. Usłyszałam dziwny dźwięk, a następnie poczułam, że
cała drętwieję. To drętwienie wywołało duży dyskomfort w rejonie szyi. Chciałam położyć na
niej rękę, aby zmniejszyć to przykre odczucie, ponieważ zaczęło mnie ono niepokoić. Byłam
zdziwiona, kiedy okazało się, że nie mogę poruszyć ręką. Pomyślałam wówczas: „Dobrze, to
poprawi moje samopoczucie. Moja ręka jest tutaj. To uczucie w szyi zaraz ustąpi”.
Leżałam akurat na boku, kiedy to się działo. Poruszyłam lewym ramieniem. Czułam, że czyjeś
długie palce poruszają moją ręką, moim ramieniem, przesuwając go z powrotem w dół. Tym
razem, z jakieś powodu, wynoszą mnie, czuję ręce pode mną i że mnie niosą.
Oczy mam zamknięte. Zdaje się, że zawsze trzymam je zamknięte, kiedy dochodzi do tych
zdarzeń. Jestem w tym pomieszczeniu i siedzę na stole. Mam wrażenie, jakbym była w swojej
sypialni, ale wiem, że tak nie jest. Jestem podenerwowana. Widzę, że przede mną stoją dwa
Szaraki, macham do nich rękoma i pytam, czemu znęcają się nad tym mężczyzną z naszej
grupy... „Dlaczego go torturujecie, dlaczego..., dlaczego..., czemu to wszystko służy? Przecież on
cierpi”.
Oba Szaraki jak gdyby „wypływają” z pomieszczenia i przybywa obcy, który wygląda jak
człowiek, ale wiem, że nim nie jest. Różni się od tych, których widywałam dotąd. Chodzi mi o
to, że kiedy mnie biorą, widuję tylko tych zwykłych, a czasami nawet tych samych, natomiast ten
jest inny.
Chcą odpowiedzieć na moje pytania. Mówią, że z pewnych powodów niektórym ludziom nie
będą blokować wspomnień, co robią zwykle, aby zapobiec ich lękom. Nie wiem czemu, ale mam
odczucie, że jest płci męskiej. No i oczywiście nie mówi normalnie. Otrzymuję te wszystkie
informacje telepatycznie. Mówi: „Twoja matka ma ten sam problem i twoja siostra też. Tym
problemem jest strach”. Potem stwierdził: „Wy ludzie – powiedział wyraźnie «wy, ludzie» –
odczuwacie strach, i to bardzo, bardzo silny. Dlatego właśnie was unieruchamiamy, abyście z
powodu tego strachu nie zrobili nam nic złego”.
Powiedział również, co mnie bardzo zastanowiło: „Dlatego zawsze mówimy wam, abyście
trzymali oczy zamknięte”. Zawsze uważałam, że zamykanie oczu jest moim własnym pomysłem,
a tu okazuje się, że to ich pomysł, który mi podsuwają, ponieważ wiedzą, że kiedy ich widzę,
zaczynam się denerwować. Tak więc zachęcają mnie do trzymania zamkniętych oczu aż do
chwili dotarcia do miejsca przeznaczenia. Dopiero wtedy je otwieram.
Powiedział, że problem polega na tym, że u niektórych ludzi nie udaje się zablokować
wspomnień. Rozzłoszczona tymi słowami rzekłam: „Skoro to nie działa na niego, to dlaczego
wciąż, go porywacie, wciąż, go straszycie, prawie na śmierć”.
Byłam doprawdy zdumiona, ponieważ normalnie nie są skorzy do rozmów, tymczasem on
naprawdę starał się wyjaśnić mi całą sytuację. Z jakiegoś powodu nie mógł skończyć tej
rozmowy, ponieważ, coś się działo z kimś innym, innym obiektem ich eksperymentów, coś szło
nie tak jak należy i musiał odejść. Odniosłam wrażenie, że te istoty posługują się ludźmi, którzy
są przeszkoleni w uspakajaniu innych. Wydaje mi się, że ten facet wydawał mi się ludzki
dlatego, że sam był ofiarą wzięcia, którą te istoty przeszkoliły w pełnieniu roli ukoiciela i
posłały, aby ze mną porozmawiał.
Był rodzaju męskiego. Miał blond włosy i około 1,7 metra wzrostu. Był średniej budowy ciała
i mogę przysiąc, że już go kiedyś widziałam. Był jednak tylko jedną z ofiar wzięć, która
rozmawiała ze mną, starając się wyjaśnić mi, dlaczego męczą tamtego faceta z naszej grupy.
Powiedział również, że wiedzą o spotkaniach naszej grupy. Uważają, że jedną z,
najważniejszych rzeczy, której musimy się wyzbyć, jest nasz strach, ponieważ, jak powiada,
„kiedy pozbędziecie się lęku przed nami, pozbędziecie się swoich pozostałych lęków”. To lęk
nam szkodzi. To właśnie lęk pogarsza to, co z, nami robią.
Wiem, że tak jest w przypadku Daniela. Kiedy mówi o tym, wie, że to jest nieprzyjemne, wie.
że coś się stanie, niemniej panuje nad swoim strachem. Ja też go pokonałam i jest coraz lepiej, a
mimo to wciąż zalecają mi zamykanie oczu.
To nie była obca istota, którą postrzegałam jako człowieka, ale jeszcze jedna ofiara wzięcia,
która rozmawiała ze mną i starała się uspokoić mnie, ponieważ byłam mocno zdenerwowana.
Nic ze mną nie robili, żadnych eksperymentów, bowiem wiedzieli, że chcę jedynie uzyskać
odpowiedź na swoje pytanie.
Potem musiał wyjść, bo mieli jakiś problem z inną ofiarą wzięcia. Musiał pójść jej pomóc.
Powiedział: „Przepraszam, ale muszę iść. Nie mogę dokończyć tej rozmowy. Sądzę, że pewnie
teraz odstawią cię z powrotem”. Myślę, że tak zrobili, bo zaraz potem obudziłam się. Kiedy
potem jadłam śniadanie, zaczęłam przypominać sobie to przeżycie. Zmusiłam się, podobnie jak
ostatnim razem, kiedy byłam w pokoju rodziców, do przypomnienia sobie wrażeń i tego, co się
wydarzyło. Po raz pierwszy udało mi się przypomnieć wszystko, co się wydarzyło.
Powiedziałam, że ta obca istota wyglądała w moich oczach jak człowiek i że tak naprawdę
myślę, że to nie była obca istota, lecz jedna z ofiar wzięć. W książce, którą czytałam, była mowa,
że obce istoty szkolą ofiary wzięć i że ten osobnik był właśnie takim wziętym, którego
przeszkolono do pełnienia roli koiciela.
Rozmowa, którą z nim przeprowadziłam, miała charakter ulotny, przemknęła przez mój umysł
w błyskawicznym tempie. Staram się przypomnieć sobie to wszystko, bo wiem, że jeśli nie
opowiem tego teraz, to wkrótce zniknie z mojej pamięci.
Przypominam sobie teraz, że odniosłam wrażenie, że ma on włosy koloru blond i około 170
cm wzrostu i że jest średniej budowy ciała. Odniosłam również wrażenie, że rekrutuje się ze
środowiska medycznego, ponieważ potrafił być bardzo kojący. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy
zadawałam pytania, ponieważ wiedział o tym człowieku, o mojej mamie, o mnie i mojej siostrze
i to, że się boimy. Powiedziałam, że muszę wracać do Daniela, na co odrzekł: „Na pewno
wrócisz. Oni zawsze odsyłają wszystkich z powrotem. Nigdy nikogo nie zatrzymują”.
Powiedzieli, że wzięli również Daniela, i chciałam zapytać, czy wzięli nas kiedyś razem.
Niestety nie mógł odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ musiał udać się w inne miejsce.
Odniosłam wrażenie, że inna ofiara wzięcia rozkleiła się i musiał ją uspokoić.
Nie wiem, czy wzięli mnie, abym mogła porozmawiać z tym facetem. Ostatecznie nic ze mną
nie robili, a on naprawdę chciał porozmawiać ze mną o tym, że wiedzą, jak reagujemy, że się
boimy i łatwo wpadamy w panikę. Odniosłam wrażenie, że tym, co pogarsza całą sprawę, kiedy
już się tam znajdziemy, jest nasz lęk przed nieznanym, ponieważ wszystko jest inne, włącznie z
nimi. Wcale nie chcą nas straszyć, ale my mimo to się boimy.
Zawsze zdawało mi się, że pomysł trzymania zamkniętych oczu był mój, ale z rozmowy
wynikło, że to oni nam go podsuwają, że z tego samego powodu wprowadzają nas w stan jakby
snu. Jest to ich sposób na uspokojenie nas. Sugerują nam zachowanie spokoju. Potem wyjaśnił
mi szczegółowo, na czym polega wymazywanie pamięci, które chroni nas przed popadnięciem w
obłęd. Powiedział, że u wielu ludzi występuje problem stanów lękowych i że te stany potęgują
się z powodu tego, że zostali oni, jak to określił, „wybrańcami”. Przypominam sobie, że
zapytałam, dlaczego będąc jeszcze dzieckiem, kiedy oni... zostaliśmy w to włączeni. Powiedział,
że niektórzy z nas nie są wybierani, kiedy są dziećmi. Dodał, że ci, którzy są wybierani w
dzieciństwie, są brani przez całe życie. Kiedy jesteśmy dziećmi, nie boimy się ich tak bardzo, jak
wtedy, gdy jesteśmy dorośli. Być może Constance potrafi wyjaśnić, dlaczego będąc dorosłymi
stajemy się tacy zamknięci i zaangażowani i znacznie łatwiej wpadamy w stany lękowe. Nie
przypominam sobie, abym będąc dzieckiem odczuwała jakieś niepokoje, pamiętam natomiast, że
stałam się lękliwa, kiedy dorosłam.
Dzieje się tak, ponieważ zaczynamy uświadamiać sobie, że jesteśmy ofiarami wzięć i że oni
starają się zablokować nasze wspomnienia z tych przeżyć, abyśmy nie wpadli w obłęd. Mimo to
wielu z nas wariuje z tego powodu. Nie udało mi się dowiedzieć od niego, czy mają z tego
powodu jakieś wyrzuty sumienia. Powiedział jedynie, że właśnie z tego powodu nas
unieruchamiają. Są tacy, którzy dają sobie z tym radę, i wtedy pozwalają, aby taka osoba
kontrolowała sama siebie.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą właśnie sobie przypomniałam. Była sobota i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin