Wylatowskie obserwacje i zdjęcia UFO.pdf

(250 KB) Pobierz
68337556 UNPDF
Wylatowskie obserwacje i zdjęcia UFO
Wylatowo to niewielka miejscowość położona nie opodal Mogilna w województwie kujawsko-
pomorskim. Miejscowość ta stała się słynna w roku 2000 po tym, jak na tamtejszych polach
pojawiły się Kręgi i Piktogramy Zbożowe (w skrócie KZ i PZ). Znaki te pojawiły się tam także w
roku 2001 i 2002. Rok 2002 przyniósł ogromną liczbę informacji świadczących o tym, że figur tych
w Wylatowie nie wykonują ludzie bądź siły przyrody, lecz że są one dziełem obcej inteligencji.
Potwierdzeniem tej hipotezy są chociażby obserwacje NOLi, których było naprawdę bardzo wiele.
Jednak same relacje przekazane przez świadków mogą dla niektórych okazać się niewystarczające.
Być może przekonywającym dowodem będą spektakularne zdjęcia tych obiektów wykonane w
samym Wylatowie i jego okolicach. W artykule tym przedstawiamy najciekawsze obserwacje i
zdjęcia, do których udało się nam dotrzeć podczas ubiegłorocznej „Operacji Wylatowo 2002”
zainicjowanej przez Fundację Nautilus. Relacje świadków byfy zróżnicowane i wahały się od NL i
DD do CE-III i CE-0. Udało się nam także dotrzeć do ludzi posiadających nagrania wideo z
ujęciami NOLi, jednak ich opisanie przekracza ramy tego opracowania i dlatego skupimy się na
dwóch pierwszych sprawach. Nagrania te postaramy się przybliżyć czytelnikom w niedługim
czasie.
Obserwacje NOLi
22 lipca 2002 roku około godziny 22.40 mieszkanka Wylatowa, Elżbieta Fritzkowska, nie mogąc
zasnąć wstała z łóżka, aby zapalić papierosa. Paląc go, podeszła do okna i odsunęła zasłony, aby
popatrzeć na okolicę. W pewnym momencie dostrzegła szybko lecący z zachodu punkt światła,
który zmierzał prosto nad jej dom. Początkowo myślała, że to „spadająca gwiazda”, ale gdy punkt
zbliżył się jeszcze bardziej, zmieniła zdanie. Będący na wysokości 75 stopni nad horyzontem obiekt
zaczął stopniowo zwalniać. Nie czekając na to, co stanic się dalej, pobiegła do drugiego pokoju po
lornetkę i patrząc przez nią dostrzegła, że ta „gwiazda” to w rzeczywistości zielona kula, której całą
powierzchnię pokrywa jakby czarna siatka złożona z sześcioboków. Gdy kula znalazła się nad
mieszkaniem L.F., nagle zatrzymała się na wysokości 100-150 metrów, a jej pozorna średnica była
równa połowie tarczy Księżyca. Kula pałała fosforyzującym blaskiem, który był na tyle silny, że jej
brzegi były niezbyt wyraźnie widoczne. Po około minucie spoczynku kula zaczęła szybko
przyspieszać utrzymując tę samą wysokość, kierunek i nie wydając żadnego dźwięku. W chwilę
później zniknęła za budynkiem. W sumie cała obserwacja trwała około 2 minut. Po zniknięciu
obiektu świadek jeszcze przez chwilę obserwowała okolicę, po czym wróciła do łóżka. Na drugi
dzień w Wylatowie w miejscu, z którego nadleciała kula, odkryto Piktogram Zbożowy (PZ).
Następne zdarzenie jest jednym z najciekawszych, jakie zarejestrowaliśmy, jako że brała w nim
udział spora grupa ludzi, wśród których były osoby wyposażone w aparaty fotograficzne oraz
kamerę wideo. Niespotykaną rzeczą jest to, że wśród świadków znajdowali się badacze tego
zjawiska, a zupełną rzadkością były przeprowadzone z nimi dosłownie kilka minut po obserwacji
rozmowy.
Do tego zdarzenia doszło również w Wylatowie 20 lipca 2002 roku między godziną 00.55 a
01.02. Jego świadkami było 11 osób podzielonych na trzy grupy przebywające w różnych
miejscach. Jedna grupa licząca 5 osób znajdowała się obok pola z odciśniętymi w zbożu KZ i PZ
(pole państwa Filipczaków), 3 osoby siedziały w zaparkowanym kilkanaście metrów dalej na
poboczu drogi obok pól z KZ i PZ samochodzie, natomiast pozostałe 3 osoby przebywały na
balkonie wynajętego dla potrzeb badawczych domu, który był usytuowany w odległości około 50
metrów od drogi. Osobami przebywającymi na balkonie byli autorzy tego artykułu (Grzegorz
Dawid i Damian Trela) i Robert Bernatowicz.
Tej nocy niebo było dosyć zachmurzone i tylko gdzieniegdzie widać było pojedyncze gwiazdy.
Księżyc nie był widoczny. Tak więc warunki nie były zbyt korzystne do obserwacji nocnego nieba,
lecz mimo to obserwatorzy byli cierpliwi. Około godziny 00.55 grupa 5 osób, która przebywała na
polu, spostrzegła w południowej części nieba ciemnoczerwony obiekt. W tym samym momencie
obiekt zauważyły również osoby siedzące w samochodzie. Według pierwszych świadków NOL w
momencie dostrzeżenia wyglądał jak „spłaszczony naleśnik”, który tkwiąc nieruchomo w miejscu
zaczął powoli zmieniać swój kształt. W pierwszej fazie obserwacji wyglądał jak ćwierć koła, po
czym powoli przekształcił się w kulę o tej samej barwie, która cały czas była mocno
ciemnoczerwona. Po osiągnięciu kształtu kuli obiekt zaczął się po około 3 minutach ponownie
zmieniać. Najpierw przyjął wcześniejszy kształt wycinka koła a następnie postać spłaszczonego
naleśnika, po czym zmniejszył swoją wielkość, stając się bezkształtną formą, i zniknął.
Tak wyglądał obiekt według złożonej kilka minut po zdarzeniu relacji Adama Piekuta. Nieco
inną wersję zdarzeń opisał jego młodszy brat Piotr Piekut. Początek pokrywa się z tym, co opisał
Adam, z tym, że użył on innego terminu na określenie kształtu NOLa w pierwszej fazie obserwacji.
Porównał go do „bochenka chleba”. Jego kolor świadek określił jako ciemnoczerwony, nie rażący w
oczy. Unosił się na wysokości od 10 do 15 stopni nad horyzontem. Zasadnicza różnica między ich
relacjami tkwi w opisie „przemiany” obiektu. Piotr twierdzi że NOL od samego początku posiadał
małe wybrzuszenie w prawej górnej części, które zwiększało się odpowiednio do zwiększania się
obiektu. Obiekt zmieniał się w taki sposób, jak gdyby pompowano do niego powietrze, aż uzyskał
kształt kuli, zachowując jednak niewielkie wybrzuszenie w górnej części. Po około 3 minutach
obserwacji obiekt zaczął zmniejszać swoje rozmiary, zmieniając przy tym kształt. Jego powtórna
przemiana wyglądała tak samo jak podczas pierwszej fazy, czyli nieregularna kula uległa
spłaszczeniu, po czym zamieniła się w mały punkt i zniknęła. Pozostali świadkowie opisywali
przemianę NOLa tak samo jak Piotr Piekut. Przez cały czas trwania obserwacji cała grupa
fotografowała obiekt, ale o tym w dalszej części tego opracowania.
Świadkowie byli do tego stopnia poruszeni tym zdarzeniem, że w pewnym momencie jedna
osoba zaczęła płakać, a inne zaczęły bić brawo. Wszyscy stwierdzili zgodnie, że obiekt był
stacjonarny, nie wydawał dźwięku i nie wysyłał żadnych promieni świetlnych. Stwierdzili również
bez cienia wątpliwości, że nie był to Księżyc i że cała obserwacja trwała nie więcej niż 7 minut.
Kolejni świadkowie to troje ludzi siedzących w samochodzie zaparkowanym na poboczu drogi
obok pól. Obiekt dostrzegli w tym samym czasie co wspomniana wyżej piątka. Według nich NOL
znajdował się w południowej części nieba, a jego widok zasłaniały im rosnące po drugiej stronie
drogi drzewa. Zaskoczeni widokiem dziwnego światła postanowili podjechać kilkadziesiąt metrów
dalej, aby lepiej się mu przyjrzeć. Gdy przejechali około 20 metrów, ich oczom ukazał się widok
ciemnoczerwonej kuli unoszącej się na wysokości 10 stopni nad horyzontem. W górnej części z
prawej strony obiekt miał niewielką wypustkę w tym samym kolorze.
Świadkowie postanowili przejechać jeszcze kilka metrów, aby móc zaparkować samochód, lecz
obiekt niespodziewanie zniknął. Byli tym bardzo zdziwieni i postanowili wrócić i opowiedzieć o
tym zdarzeniu pozostałym osobom. Kiedy przejechali kilka metrów wstecz, obiekt pojawił się
znowu – równie nagle, jak zniknął. Świadkowie bezzwłocznie zatrzymali samochód i po wyjściu z
niego obserwowali obiekt przez około 2,5 minuty. Jego kolor był bardzo intensywny, ale nie raził
oczu. Po tych 2,5 minutach obserwacji NOL zaczął zmieniać kształt i wielkość. Opisana przez nich
zmiana kształtu przebiegała inaczej niż w oczach innych obserwatorów. NOL także zmniejszał
swoje rozmiary, lecz przy zachowaniu przez cały czas tego samego kształtu, aż do momentu, gdy
stał się niewidoczny. Cała obserwacja trwała od momentu dostrzeżenia NOLa około 4 minut. Po
zakończeniu obserwacji świadkowie udali się w stronę budynku, gdzie przebywali autorzy artykułu
i Robert Bernatowicz.
I jeszcze jedna relacja z tego zdarzenia, tym razem nasza i Roberta Bernatowicza. Tej nocy w
trójkę obserwowaliśmy z balkonu „Bazy” okolicę. Mieliśmy ze sobą lornetkę, którą trzymał
Grzegorz Dawid, aparat fotograficzny będący w posiadaniu Damiana Treli oraz kamerę wideo
(Handycam Sony Vision 360X), którą obsługiwał Robert Bernatowicz.
Tuż przed godziną pierwszą w nocy Grzegorz Dawid zwróci! uwagę pozostałej dwójki,
wskazując dziwne ciemnoczerwone światło usytuowane w południowej części nieba, które widniało
między drzewami. Początkowo myśleliśmy, że to Księżyc, ale po chwili uświadomiliśmy sobie, że
go tam nie ma i być nie może, ponieważ Księżyc nie wschodzi na południu. Niewiele się
zastanawiając, zeskoczyliśmy we dwójkę z balkonu i ruszyliśmy w stronę dziwnego światła. W tym
samym momencie Robert Bernatowicz włączył kamerę i zaczął filmować to dziwne zjawisko. Gdy
przebiegliśmy przez rosnące przy budynku zboża, jeden z nas, Damian Trela, wykonał dwa zdjęcia
obiektu, który był teraz widoczny o wiele lepiej, chociaż jego dolna część była ciągle zasłonięta
przez rosnące dalej drzewa. W tym czasie obiekt wyglądał jak regularna kula, jednak bez wypustki,
którą opisywali inni świadkowie. Byt ciemnoczerwony na całej powierzchni. Nigdzie na niej nie
było widać jakichkolwiek szczegółów. Światło pochodzące od obiektu nie raziło oczu. NOL unosił
się na wysokości 20 stopni nad horyzontem, nie zmieniając swojego położenia.
Po wykonaniu zdjęć Damian Trela udał się za wybiegającym już na drogę Grzegorzem
Dawidem. Po znalezieniu się razem na drodze dostrzegliśmy, że NOL zaczyna zmniejszać swoje
rozmiary. Pobiegliśmy więc w stronę polnej drogi biegnącej w kierunku, w którym w oddali w
powietrzu wisiał NOL. Mijając drzewa, które przesłaniały nam wcześniej widok, dostrzegliśmy już
tylko mały czerwony punkcik, który po kilku sekundach zniknął zupełnie. Zanim jednak to się stało,
Damian Trela zdołał zrobić jeszcze jedno zdjęcie. Po zniknięciu obiektu wróciliśmy do „Bazy”. Po
drodze spotkaliśmy troje świadków z samochodu, którzy podobnie jak my i obserwowali to
zdarzenie.
Po powrocie do „Bazy” wszystkich trzech grup, autorzy artykułu przeprowadzili rozmowy ze
świadkami, dzięki czemu złożony przez nich opis zdarzeń jest bardzo dokładny. Z kolei Robert
Bernatowicz odtworzył swoje nagranie, lecz niestety na filmie widać tylko niewyraźne, małe,
rozmazane światło. Jak się kilka dni później okazało, wszystkie zdjęcia NOLa wykonane przez
świadków przebywających na polu, jak również autorstwa Damiana Treli, zostały w nie wyjaśniony
sposób prześwietlone, natomiast wykonane przed i po obserwacji w tych samych warunkach wyszły
prawidłowo. Podsumowując tę obserwację, można wysunąć wniosek, że NOLe potrafią w jakiś
sposób wpływać na to, co ma zobaczyć obserwator, oraz że mają zdolność stawania się widocznymi
tylko pod określonym kątem.
Ta obserwacja jest niewątpliwie jedną z najciekawszych, jakie zarejestrowaliśmy w Wylatowie.
Nie mniej ciekawe jest również zdarzenie, które przedstawiamy poniżej. Nie ustępuje ono
opisanemu powyżej ani pod względem niezwykłości, ani liczby świadków.
12 lipca noc była gwiaździsta i tylko gdzieniegdzie były widoczne pojedyncze chmury. Tej nocy
grupka licząca około 10 osób postanowiła wybrać się na powstałe już kręgi, aby odbyć medytację.
Byli tam obecni między innymi Janusz Zagórski, Stanisław Barski, Robert Bernatowicz, a także
Mariusz Śzynkowski i Miłosz Kuss – osoby zainteresowane zjawiskiem UFO mieszkające w
pobliżu Wylatowa. Na miejsce dotarli około godziny 23.00. Cała medytacja w kręgu trwała około
10 minut. Po jej zakończeniu świadkowie udali się na pobliską ścieżkę, aby podzielić się swoimi
wrażeniami. Po około 3 minutach kilku z nich spostrzegło nagle serię dziwnych błysków, które
trwały od 2 do 3 sekund. Miejsce, z którego się rozchodziły, leżało dokładnie na południu w
odległości około 2 kilometrów. Na tym się jednak nie skończyło, gdyż po chwili w miejscu
obserwacji dziwnych błysków, ukazała się niebieska kula, z której wydobywały się niebieskie iskry
o tej samej barwie, co obiekt (patrz rysunek nr 1). Kula wyłoniła się jedynie do połowy, jej spód
zasłaniały rosnące w tamtym miejscu drzewa. Po 4 sekundach obserwacji obiekt skrył się za nie i po
3 kolejnych ponownie się wynurzył na 4 sekundy w takiej samej postaci jak poprzednio.
Następnie ponownie schował się na 3 sekundy, aby po raz trzeci wyłonić się na 4 sekundy, z tą
tylko różnicą, że rozłożył się na kilka części niczym kwiat rozchylający swoje płatki. Następnie
wrócił do wcześniejszej postaci i po raz kolejny schował za drzewa, aby już więcej się nie pokazać.
68337556.001.png
Cała obserwacja trwała łącznie 18 sekund, wliczając w to kilkusekundowe przerwy, podczas
których NOL chował się za pobliskie drzewa. Świadkowie myśleli z początku, że mają do czynienia
z fajerwerkami, jednak szybko zmienili zdanie, gdy zobaczyli moment rozłożenia się obiektu.
Szczęśliwym trafem wśród obecnych osób byli posiadacze kamery wideo (Handycam Sony Vison
360X – Robert Bernatowicz) i aparatu fotograficznego (Olympus 3X – Stanisław Barski).
Robertowi Bernatowiczowi udało się sfilmować prawie cały przebieg obserwacji. Z kolei
Stanisław Barski wykonał kilka zdjęć widocznego obiektu. Po obserwacji świadkowie czym prędzej
udali się do „Bazy”, aby obejrzeć nakręcone ujęcie. Podczas jego odtwarzania wyszła na jaw
zaskakująca sprawa. Otóż kamera nie uchwyciła niebieskiej kuli obserwowanej przez wszystkich
świadków obecnych na miejscu obserwacji, lecz nie zauważony przez nikogo obiekt! Na nagraniu,
które trwa około 6 sekund, widać wiszącą kilka metrów nad polem zieloną kulę, która wystrzeliwuje
nagle z ogromną prędkością w górę, niknąc z pola widzenia kamery.
To zdarzenie i nagranie jest obecnie analizowane przez Roberta Bernatowicza i członków
Fundacji Nautilus. Nie ulega wątpliwości, że jest ono autentyczne, ponieważ zostało zaprezento-
wane wszystkim osobom na miejscu, w tym także autorom tego opracowania, zaraz po fakcie. Nas
zastanawia, czym mógł być obiekt zarejestrowany przez kamerę Roberta Bernatowicza. Czy mógł
to być materialny NOL, skoro każdy ze świadków zapiera się, że nic nie widział oprócz niebieskiej
kuli. Wydaje się wielce prawdopodobne, że kamera całkiem przypadkowo uchwyciła tak zwany
NNOL (Niewidzialny Niezidentyfikowany Obiekt Latający). Tę hipotezę potwierdza pokaźny
materiał dowodowy w postaci wykonanych na wylatowskich polach zdjęć w obrębie KZ i PZ, na
których widać różne obiekty latające. Te zdjęcia zostaną opisane w dalszej części tego artykułu.
Tymczasem wróćmy jeszcze do zdarzenia z 12 lipca.
Jak już zdążyliśmy nadmienić, oprócz Roberta Bernatowicza z kamerą na miejscu zdarzenia
obecny był również Stanisław Barski dysponujący aparatem fotograficznym, któremu udało się
wykonać kilka zdjęć. Niestety, podobnie jak w przypadku obserwacji z 20 lipca także i tutaj zdjęcia
dziwnym trafem zostały prześwietlone, podczas gdy pozostałe wykonane na tym samym filmie
wyszły prawidłowo.
Kolejny interesujący przypadek, także z Wylatowa, miał miejsce 9 lipca 2002 roku, a jego
świadkiem była S.G. Przypadek ten jest klasycznym przykładem Bliskiego Spotkania Pierwszego
Stopnia (CE-I). Tego dnia zamieszkała w jednorodzinnym domu przy tartaku S.G. jak co wieczór
wyszła na balkon, aby obejrzeć nocne niebo i okolicę. Było około godziny 22.00. Widok
rozciągający się z tego miejsca jest bardzo urokliwy. U góry pięknie rozgwieżdżone niebo, którego
nie tłumią żadne światła, od północy i wschodu pola z uprawą zbóż, a od pozostałych stron jeziora i
niewielki lasek obok domu świadka po zachodniej stronie.
Obserwując okolicę dostrzegła w pewnym momencie jasny punkt zdecydowanie odróżniający się
od widocznych gwiazd, który sunął dość szybko skosem z południowego zachodu na zachód w
kierunku drzew (lasku) położonych na lewo od domu świadka. NOL miał kształt ciemnożółtej kuli
przechodzącej w lekki pomarańcz otoczonej żółtą aureolą. W początkowej fazie obserwacji kula
znajdowała się w odległości 450 metrów od świadka, po czym zmierzając we wspomnianym
kierunku skryła się za pobliskimi drzewami. Odległość obiektu w tej fazie obserwacji wynosiła 150
metrów.
W powyższym przypadku nie można wykluczyć prawdopodobieństwa znalezienia śladów
pozostawionych przez obiekt w postaci wypalonej roślinności. Podczas wizji lokalnej przepro-
wadzonej kilka dni po tym zdarzeniu chcieliśmy udać się w miejsce, gdzie mogły znajdować się
ewentualne ślady, gdyż świadek mówiąc o obiekcie użyła wyraźnie słowa „upadek”. Niestety,
okazało się to niemożliwe, ponieważ jest to bagnisty i mocno zarośnięty różnymi krzakami teren.
Nie wykluczamy także tego, że obiekt po pokonaniu przeszkody w postaci drzew zanurzył się w
pobliskim jeziorze, o czym może świadczyć kąt nachylenia jego trajektorii w końcowej fazie
obserwacji. Mieszkańcy Wylatowa wielokrotnie wspominali o obserwacjach kul w pobliżu jezior,
które zanurzały się bądź wynurzały z wody.
Przejdźmy teraz do Stawisk – miejscowości położonej w odległości około 1,5 kilometra na
północ od Wylatowa. W miejscowości tej znajduje się ośrodek kolonijny usytuowany obok drogi
biegnącej w stronę Mogilna. Z budynku dobrze widać okolice Wylatowa. Było 3 lipca.
Dwaj przebywający w ośrodku chłopcy – P.F. i R.F. (nazwiska i imiona zastrzeżone) – nie mogli
zasnąć i do późna oglądali telewizję. Około godziny drugiej jeden z nich zwrócił uwagę drugiemu
na dziwną jasność za oknem dobiegającą od strony wylatowskich pól. Zaciekawieni podeszli do
okna, aby sprawdzić, co jest jej źródłem. Gdy odchylili zasłonę, ujrzeli coś, co bardzo mocno ich
przestraszyło. Ich oczom ukazała się ciemnoczerwona kula wielkości dwóch Słońc, która
nadlatywała znad okolicznych domów zmierzając na wschód. Znajdowała się na wysokości 400
metrów i kierowała się w dół z dosyć dużą prędkością i jak się zdawało chłopcom, prosto na
budynek, który wynajmowaliśmy do celów badawczych.
Chłopcy byli tak przerażeni, że jeden z nich chciał odejść od okna, ale po namowie swojego
kolegi postanowi! zostać. Byli przekonani, że to, co widzą, jest meteorytem, który za chwilę uderzy
w budynek. Jednak ku ich zaskoczeniu kula minęła po kilku sekundach budynek na wysokości
około 100 metrów i skierowała się na pola. Jej lot nie był prostoliniowy, ale zygzakowaty. Zdaniem
chłopców lekko podskakiwała. Kilka sekund później obiekt „spadł” na pola, jednak nie było słychać
żadnego odgłosu, który by to potwierdził. Mimo to chłopcy nadal byli przekonani, że to był
meteoryt, i postanowili jak najszybciej iść spać.
Rano opowiedzieli swoim kolegom, co widzieli. Ich relację słyszał także ich opiekun i zarazem
właściciel ośrodka, pan Żywica. Gdy chłopcy wskazali mu kierunek, w którym upadł „meteoryt”,
postanowił pójść wieczorem w tamto miejsce, aby sprawdzić, czy nie zostały tam jakieś ślady.
Około godziny 17 dotarł z chłopcami we wskazane miejsce, gdzie spotkał Grzegorza Dawida i
Roberta Bernatowicza rozmawiających ze świadkami innych obserwacji. Gdy dowiedzieli się od
nich, że żadnego upadku meteorytu nie było, a zamiast krateru są dwa kilkunastometrowe kręgi,
zdziwienie ich nie miało granic. Warto w tym miejscu dodać, że chłopcy pochodzą z województwa
małopolskiego i o tutejszych kręgach nic nie wiedzieli.
Również ich wychowawca nic nie wiedział o powstałych kręgach. W relacji tej jest jeszcze jedna
ciekawa rzecz. Otóż, w tym samym czasie, gdy chłopcy dokonywali swojej obserwacji, także i my
obserwowaliśmy ten sam rejon i niczego nie zauważyliśmy. Potwierdza to zatem to, o czym
wspomnieliśmy opisując obserwację z 20 lipca – że NOLe mogą wpływać na to, co widzi
obserwator!
Do kolejnego zdarzenia doszło w miejscowości Mijanowo-Lubin położonej w odległości około 6
kilometrów od Wylatowa. Jego świadkiem był jej mieszkaniec Marian Jadczak, który lubi oglądać
rozgwieżdżone niebo i robi to, ilekroć pozwala mu na to czas. Tak też było w dniu obserwacji, gdy
około godziny 23.10 wyszedł na balkon i rozpoczął obserwację. Po około 10 minutach jego uwagę
zwrócił dziwny obiekt unoszący się prawie w zenicie. Miał kształt dwóch okręgów połączonych
„korytarzem”. Obydwa kręgi miały wielkość 1/4 tarczy Księżyca i żółty kolor. Odniósł wrażenie, że
światło wewnątrz tych kręgów wirowało. Ponadto na każdym z nich, po obu stronach, znajdowało
się jedno małe pulsujące, niebieskie światełko.
„Korytarz” łączący oba kręgi był wąski w miał żółtoniebieski kolor. Sprawiał wrażenie
niematerialnego i wyglądał jak biegnące obok siebie snopy światła. Obserwując obiekt przez 10
minut i widząc, że w jego wyglądzie nic się nie zmienia, świadek postanowił wyjść na podwórze,
gdzie są lepsze warunki do obserwacji. Niestety, zaraz po wyjściu z domu obiekt zniknął, „jakby
rozpłynął się w powietrzu”. Po zakończeniu obserwacji świadek wrócił do domu. Co ciekawe,
Marian Jadczak już wcześniej widywał NOLe i ich załogantów. Sprawa jego kontaktów z obcymi
istotami jest w trakcie badania i już dzisiaj wiadomo na pewno, że te kontakty trwają od wczesnego
dzieciństwa i obejmują również jego rodzinę. Przedstawiona powyżej obserwacja ma bezpośredni
związek z powstaniem pierwszego w roku 2002 piktogramu w Wylatowie. Otóż, nazajutrz, czyli 28
czerwca, w Wylatowie odkryto piktogram w kształcie tego obiektu!
W miejscowości tej miały również miejsce bardzo dziwne obserwacje zbiorowe z udziałem
NOLi. W niektórych przypadkach obserwowano obiekt przez ponad 30 minut, tak jak na przykład
19 czerwca 2002 roku na wylatowskim rynku. O tej intrygującej obserwacji dowiedzieliśmy się od
Elżbiety Fritzkowskiej, tej samej, która obserwowała ze swojego domu opisaną wcześniej zieloną
kulę i była obecna tego dnia w grupie osób obserwujących NOLa. Późniejsze rozmowy z innymi
mieszkańcami potwierdziły jej relację.
Około godziny 21 w centrum Wylatowa zebrała się grupka blisko 20 osób na wieczorne
rozmowy. Na dworze panował już zmierzch i Słońce powoli chowało się za horyzontem. Poza tym
Zgłoś jeśli naruszono regulamin