Dlaczego nie powinno być krótko i zwięźle.txt

(3 KB) Pobierz
Dlaczego nie powinno być krótko i zwięle

KĽCIK ZŁAMANYCH PIÓR MiM 1094 2001

Poruszałem już kiedy ten temat, ale widzę, że warto doń wrócić. Większoć osób, które mogš dzi przeczytać minirecenzje w POCZCIE, pokazała mi co, co okrela się zwykle mianem short story. Nie wiem, skšd moda na literackie miniaturki. Może ma to zwišzek z tempem życia, może z powszechnym dostępem do komputerów, które uczš skrótowoci... Nie wiem, to robota dla socjologa, nie chcę wyciagać pochopnych wniosków. Powiem tylko, jak sprawa wyglšda z punktu widzenia rynku literackiego. Otóż wyglšda tak powodzenie majš ostatnio raczej cykle literackie i filmowe, oraz grube ksišżki. Na takie rzeczy jest popyt. Nie uważam, że literatura powinna podlegać tym samym rynkowym regułom, którym podlegajš banany. Nie powinna dlatego, że rozwija, uczy mylenia, owieca społeczeństwo, które - już owiecone - będzie produkować większe, tańsze i smaczniejsze banany, gdy przeciwnie z jedzenia, jedzenia i jedzenia bananów nic zupełnie nie wynika, poza samym faktem. Banany nie rozwijajš. Wymiewane harlequiny, tanie i powszechne, zrobiły więcej dobrego, niż wszystkie kawiory i homary razem wzięte. Kultura i owiata winny więc być wspomagane, bo to opłacalna inwestycja, dobry biznes i tyle. Ale w kraju nad Wisłš literaturę uważa się za dziedzinę podejrzanych mšdrali; dotacje do bananów (albo innego żarcia) to zjawisko nierzadkie; dotowana ksišżka - to wyjštek. Na razie tak musi być. Przypominam, że mielimy prezydenta, który nie umiał wypowiedzieć się w żadnym języku wiata (nie oceniam tu jego zasług, a tylko umiejętnoć posługiwania się ludzkš mowš) i ministra kultury, który pragnšł udzielić audiencji nieżyjšcemu twórcy. Zmierzam do tego, że literatura musi jako przetrwać owš inwazję nieuków i na razie zdana jest na własne siły. Ergo nikt nie wyda ksišżki, złożonej z jednostronicowych opowiadanek, a już na pewno nie wyda takiej ksišżki debiutantowi. bo jej nie sprzeda, bo ksišżki sš drogie i brakuje nie tyle pieprzonych inteligencików, chcšcych czasem urozmaicić swój literacki jadłospis, co forsy w portfelach tych inteligencików. Nie piszcie więc miniaturek; jest to robota głupiego, praca do szuflady. Na dodatek, mizerna jest wartoć treningowa takich literackich dokonań; nikt nie nauczy się w tens sposób kreować bohatera, panować nad fabułš itd. Ja za na podstawie podobnego utworu mogę oszacować co najwyżej umiejętnoć budowania zdań.
Nie namawiam, rzecz jasna, do pisania tysišcstronicowych powieci. W każdym razie, nie na dzień dobry. To przegięcie w drugš stronę. Ale dwudziestostronicowe opowiadanie byłoby w sam raz. W dzisiejszej POCZCIE zwracam się do kilku autorów, którzy zaprezentowali takie włanie utwory. Chcę wyranie powiedzieć, że nawet, jeli nie zostały przeze mnie ocenione bardzo pochlebnie, to jednak przed autorami takich dziełek otwierajš się niejakie perspektywy. Kto, kto pisze słabe opowiadania, może z czasem nauczyć się pisania niezłych opowiadań. Natomiast kto, kto pisze miniaturki (nawet, powiedzmy, dobre miniaturki) nie nauczy się niczego więcej i zdechnie z tymi dobrymi miniaturkami w szufladzie.
To tyle. 

Feliks W. Kres
Zgłoś jeśli naruszono regulamin