Gemmell David - Pan srebrnego łuku - Troja 01_RTF_.pdf

(3500 KB) Pobierz
DAVID GEMMELL
TROJA
PAN SREBRNEGO ŁUKU
794071943.002.png
Pana Srebrnego Łuku
z ogromnym oddaniem dedykują
Lawrence'owi i Sally Bermanom, dwojgu przyjaciołom,
którzy w każdą pogodę żeglowali po Wielkiej Zieleni na
swoim jachcie Goli. Ich wsparcie i przyjaźń wciągu tych
ostatnich siedmiu lat były wprost nieocenione.
794071943.003.png
794071943.004.png
Dziękuje moim pierwszym czytelnikom: Lawrence'owi Bermanowi, Jano-
wi Dunlopowi, Tony'emu Evansowi, Alanowi Fisherowi, Larry'emu Finlay-
owi, Stelli Gemmell i Steve'owi Huttowi. Szczególne podziękowania składam
Lawrence'owi, który poskładał i w znacznej mierze napisał sceną zatonięcia
statku Gershoma. Jestem także wdzięczny moim redaktorom, Selinie Wal-
ker z Transworld UK oraz Steve'owi Saffelowi z Del Rey US, którzy pomo-
gli nadać tej książce ostateczną postać, a także redaktorom Ericowi Lowen-
kronowi i Nancy Webber.
794071943.005.png
S
en to śmierć. Dlatego kurczowo trzymał się dryfujących desek, gdy
szalejące morze podrzucało go, to znów pogrążało głęboko w ciemnych
dolinach między falami. Migotały błyskawice poprzedzające ogłuszający
huk piorunów. Spadła na niego kolejna fala, obracając deski, niemal
odrywając go od nich. Ostre drzazgi wbiły mu się w zakrwawione dłonie,
gdy zacisnął je jeszcze mocniej. Podpuchnięte oczy piekły go od słonej
wody.
Nieco wcześniej tej nocy, po tym jak porywiste wiatry rzuciły galerę na
podwodne skały i rozbiły kadłub, tego kawałka strzaskanego pokładu trzy-
mali się czterej mężczyźni. Sztorm powoli wysysał z nich siły, po czym od-
rywał od desek, a wiatr zagłuszał rozpaczliwe krzyki tonących.
Teraz pozostał tylko człowiek zwany Gershomem - trzymał się dzięki
mięśniom swych ramion i barków, zahartowanym przez miesiące harówki
w kopalniach miedzi na Cyprze, od machania kilofem i młotem, od nosze-
nia na plecach worków z urobkiem. Jednak nawet jego niemal niespożyte
siły zaczęły się wyczerpywać.
Morze uniosło go raz jeszcze, deski nagle stanęły dęba. Gershom przy-
warł do nich, gdy zalała go fala.
Woda już nie była zimna. Wydawała się ciepła jak w kąpieli i zdawało
mu się, że słyszy jej zew. Odpocznij! Chodź do mnie! Zaśnij! Zaśnij w Wiel-
kiej Zieleni.
Sen to śmierć, powtórzył sobie w duchu, zaciskając okrwawione
dłonie na poszarpanym drewnie. Przeszywający ból wrócił mu przytomność.
Opodal na wodzie pływało ciało, twarzą w dół. Fala pochwyciła je i ob-
róciła. Gershom rozpoznał zmarłego. Ten mężczyzna zeszłej nocy wygrał
w kości trzy miedziane pierścienie, gdy galera spoczywała na wąskim pasie
piasku pod osłoną przybrzeżnych skał. Wtedy marynarz się cieszył. Trzy
pierścienie, choć to niewielka wygrana, wystarczyłyby na nową opończę
lub całą noc z młodą dziwką. Teraz nie wyglądał na uradowanego, gdy tak
794071943.001.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin