Nowy48(1).txt

(31 KB) Pobierz
CZTERDZIECI JEDEN 
Ravna przeszła przez pole w stronę oczekujšcych sfor. Gęsty dym już rozwiało, ale duszšcy 
swšd wcišż wisiał w powietrzu. Zbocze było wypalone i całkowicie zdewastowane. 
Z góry zamek Stali wyglšdał jak czarna brodawka na szczycie przypominajšcego pier wzgórza, 
zrujnowanego pospołu przez naturę i sfory. 
Żołnierze rozstępowali się przed niš w ciszy. Niejeden z nich rzucił niespokojne spojrzenie 
na stojšcy za niš statek. Mijała ich wolno, podšżajšc w stronę tych, którzy na niš czekali. 
Wszyscy siedzieli w dziwnych pozach, jak uczestnicy pikniku, ale każdy wydawał się 
zaniepokojony obecnociš pozostałych. Dla nich musiał być to odpowiednik konferencji. 
Ravna podeszła do sfory siedzšcej porodku na jedwabistych matach. Doroli członkowie 
mieli zawieszone na szyjach misternie rzebione, filigranowe figurynki. Niektórzy z nich 
wyglšdali na schorowanych, postarzałych. Z przodu siedziały też dwa małe szczeniaki. One 
wysunęły się naprzód, kiedy Ravna pokonała ostatni kawałek otwartego terenu. 
 Więc ty jeste Snycerkš?  spytała. 
Jeden z większych członków odezwał się kobiecym głosem, niesamowicie podobnym do 
ludzkiego. 
 Tak, Ravno. Jestem Snycerkš. Ale ty na pewno szukasz Wędrownika. Jest w zamku, 
z dziećmi. 
 Aha. 
 Mamy wóz. Możemy zaraz cię tam zawieć.  Jeden członek wskazał na pojazd, który 
cišgnięto w górę zbocza.  Ale moglicie wylšdować znacznie bliżej, nieprawdaż? 
Ravna pokręciła głowš. 
 Nie... Już nie...  To było najlepsze lšdowanie, na jakie stać było Zielonš Łodyżkę. 
Wszystkie głowy Snycerki przekrzywiły się, patrzšc na niš, w zsynchronizowanym gecie. 
 Mylałam, że bardzo się spieszycie. Wędrownik mówił, że tuż za wami leci cigajšca 
was flota kosmitów. 
Przez chwilę Ravna nie odpowiadała. Więc Pham opowiedział im o Pladze? Ucieszyła 
się, że to zrobił. Pokręciła głowš próbujšc otrzšsnšć się z odrętwienia. 
 Ta-tak. Bardzo się spieszymy.  Jej ręczny dannik połšczony był z PPII. Jego malutki 
wywietlacz wskazywał na nieustanne zbliżanie się floty Plagi. 
Wszystkie głowy wykręciły się w drugš stronę, w gecie, którego Ravna nie potrafiła 
odczytać. 
 Bardzo się denerwujesz. Obawiam się, że rozumiem. Jak to możliwe? A jeli rzeczywicie 
rozumiesz, czy możesz nam przebaczyć? Ravna wypowiedziała tylko jedno słowo: 
 Przepraszam. 
Królowa wspięła się na wóz i potoczyli się po zboczu w stronę zamku. Ravna obejrzała 
się za siebie. U stóp wzgórza PPII wyglšdał jak ogromna, zdychajšca ćma. Górne spiny napędu 
sterczały wygięte w łuk, wzbijajšc się sto metrów ponad powierzchnię. Miały zielony, 
metaliczny poblask, jak gdyby pokrywała je wilgoć. Wcale się nie rozbili. Nawet teraz antygraw 
zmniejszał nieco wagę jednostki. Ale spiny napędu od strony ziemi zostały całkowicie 
zgniecione. Za statkiem stok opadał stromo ku wodzie i wyspom. Zachodzšce słońce rzucało 

mgliste cienie na wyspy i na zamek za cieninš. Międzygwiezdne statki na tle redniowiecznych 
zamków  krajobraz jak z bani. 
Wywietlacz przyczepiony do nadgarstka spokojnie odliczał sekundy. 
 Stal obłożył teren dookoła gmachu bombami z prochem.  Snycerka machnęła w górę 
kilkoma nosami. Ravna spojrzała w tamtš stronę. Strzeliste łuki przywodziły na myl raczej 
katedrę z Epoki Księżniczek niż budynek o zastosowaniu militarnym. Różowy marmur lnił 
na tle nieba. Gdyby wszystko się zawaliło, z pewnociš zniszczyłoby znajdujšcy się wewnštrz 
statek. 
Snycerka powiedziała, że Pham jest teraz wewnštrz. Weszli do rodka i przechodzili 
przez ciemne, chłodne pomieszczenia. Ravna przeglšdała ustawione tam pojemniki hibernacyjne, 
szereg po szeregu. Ilu z nich da się jeszcze ożywić? Czy kiedykolwiek się tego dowiemy? 
Wszystko pogršżone było w głębokim cieniu. 
 Jeste pewna, że żołnierzy Stali już nie ma? 
Snycerka zawahała się, każdš głowę miała zwróconš w innym kierunku. Jak dotšd Ravna 
nie potrafiła odczytać gestów sfor. 
 Raczej tak. Jeli ktokolwiek jest jeszcze w zamku, musiałby się ukrywać za jakš 
straszliwie grubš kamiennš cianš. W przeciwnym razie moi szperacze by go znaleli. Co 
więcej, mamy to, co pozostało ze Stali.  Wydawało się, że królowa znakomicie odczytuje 
pytajšcš minę Ravny.  Nie wiedziała o tym? Najprawdopodobniej lord Stal przyszedł tutaj, 
aby odpalić wszystkie bomby. Równałoby się to samobójstwu, ale ta sfora zawsze była szalona. 
Kto go powstrzymał. Wszędzie było pełno krwi. Dwóch jego członków nie żyje. Znalelimy 
resztę, jak błškała się po okolicy, ogłupiała i skowyczšca z bólu... Kto, kto go tak 
urzšdził, popiesznie zbiegł. Ten kto robi, co może, aby uniknšć konfrontacji. Nieprędko 
wróci, choć obawiam się, że wczeniej czy póniej będę musiała się spotkać z moim drogim 
Ociosem. 
Bioršc pod uwagę okolicznoci, Ravna pomylała, że ten problem już się raczej nie pojawi. 
Jej dannik mówił, że do przybycia Plagi pozostało czterdzieci pięć godzin. 
Jefri i Johanna stali przy swoim statku, pod głównš kopułš. Siedzieli na schodkach przy 
podecie i trzymali się za ręce. Kiedy szerokie drzwi otwarły się i wjechał wóz Snycerki, 
dziewczyna wstała i zaczęła machać rękš. Po chwili zobaczyła Ravnę. Chłopiec najpierw 
pucił się biegiem, a potem zwolnił, ostrożnym krokiem przemierzajšc wielkš podłogę. 
 Jefri Olsndot?  spytała cicho Ravna. 
Chłopak przyjšł dostojnš postawę zupełnie nie pasujšcš do dziewięciolatka. Biedny Jefri 
stracił tak wiele i żył tak długo, majšc tak mało. Zeszła z wozu i podeszła do niego. 
Chłopiec także wyszedł z cienia. Był otoczony przez tłum malutkich szczeniaków. Jeden 
z nich wisiał mu na ramieniu, inne kotłowały się u jego stóp, przy czym żadne nie wchodziło 
mu pod nogi, aczkolwiek pełno ich było przed nim i za nim. Jefri zatrzymał się doć daleko 
od niej. 
 Ravna? Kiwnęła głowš. 
 Czy mogłaby podejć bliżej? Odgłosy myli królowej sš tu już zbyt głone.  To był 
wcišż głos chłopca, ale jego wargi się nie poruszały. Przemierzyła dzielšcš ich odległoć. 
Szczeniaki i chłopak podeszli do niej z wahaniem. Z bliska mogła dostrzec, że ma podarte 

ubranie i co w rodzaju opatrunków na ramionach, łokciach i kolanach. Twarz wyglšdała na 
dopiero co umytš, ale rozczochrane włosy były pozlepiane w grube strški. Spojrzał na niš 
poważnie, a następnie wycišgnšł ramiona, by jš objšć. 
 Dziękuję, że przyleciała  powiedział cicho, z twarzš wtulonš w jej ramię, ale widziała, 
że nie płakał.  Tak, dziękuję ci, dziękuję biednemu panu Pancerzykowi.  To znów był 
jego głos, ale tym razem czysty i wyrany, dochodzšcy od strony otaczajšcej ich sfory szczeniaków. 
Johanna Olsndot podeszła do nich i stanęła z tyłu. Naprawdę ma tylko czternacie lat? 
Ravna wycišgnęła do niej rękę. 
 Z tego, co słyszę, sama była jednoosobowš ekipš ratunkowš. 
Od strony wozu usłyszeli głos Snycerki. 
 To prawda. Johanna zmieniła nasz wiat. 
Ravna machnęła rękš w stronę rampy statku i blasku dochodzšcego z wnętrza. 
 Czy Pham jest w rodku? 
Dziewczyna włanie miała kiwnšć głowš, ale uprzedziła jš sfora szczeniaków. 
 Tak, sš tam w rodku razem z Pielgrzymem.  Szczeniaki rozbiegły się i ruszyły 
w stronę schodów, przy czym jeden został z tyłu, cišgnšc Ravnę w stronę pomostu. Ruszyła 
za nimi z Jefrim u boku. 
 A co to za sfora? 
Chłopak zatrzymał się zaskoczony. 
 To przecież Amdi. 
 Przepraszam  który ze szczeniaków odezwał się głosem Jefriego.  Tyle ze sobš rozmawialimy. 
Zapomniałem, że ty nie znasz...  Tu nastšpiła cała seria pojedynczych dwięków 
i akordów, które zakończyły się całkiem ludzkim chichotem. Spojrzała na unoszšce się 
w górę i w dół głowy  ten mały diabeł dobrze wiedział, ile razy wprowadził ich w błšd  
była tego pewna. Ale nagle tajemnica została rozwišzana. 
 Miło mi  powiedziała głosem jednoczenie gniewnym i oczarowanym.  Teraz... 
 Jasne, teraz mamy przed sobš mnóstwo innych ważnych rzeczy  kontynuowała sfora, 
skaczšc w górę po schodach. Am-di wcišż balansował między niemiałym smutkiem 
a goršczkowym zaaferowaniem.  Nie wiem, co oni tam robiš. Po prostu wykopali nas stamtšd, 
ledwie im wszystko pokazalimy. 
Ravna weszła za sforš, a Jefri tuż za niš. Nie było żadnych odgłosów, które wiadczyłyby, 
że co się dzieje. We wnętrzu budynku było cicho jak w grobie, ciany odbijały echem 
rozmowę sfor, które go pilnowały. Ale tutaj, w połowie schodów, nawet te dwięki wydawały 
się przytłumione, natomiast żaden odgłos nie dolatywał od strony znajdujšcego się nad 
nimi włazu. 
 Phamie? 
 Jest w rodku.  To był głos Johanny, która została na dole. Wraz ze Snycerkš przypatrywały 
się im.  Nie jestem pewna, czy z nim wszystko w porzšdku. Po bitwie wydawał się 
taki... taki... dziwny. 
Snycerka kręciła głowami na wszystkie strony, jak gdyby próbowała ustawić je tak, by 
mieć najlepszy widok, a jednoczenie by wiatła zapalone wokół włazu nie raziły jej w oczy. 
 Akustyka w tym waszym statku jest okropna. Jak ludzie mogš to wytrzymać? 

 Och, nie jest aż tak le  odpowiedział jej Amdi.  Jefri i ja spędzilimy tam mnóstwo 
czasu. Przyzwyczaiłem się.  Dwie jego głowy odpychały pokrywę włazu.  Nie wiem, dlaczego 
Pham i Pielgrzym wyrzucili nas stamtšd, moglimy przecież zostać w drugim pomieszczeniu 
i zachowywać się bardzo cicho. 
Ravna kroczyła ostrożnie pomiędzy szczeniakami. Po chwili zastukała w metalowy kadłub. 
Właz nie był szczelnie zamknięty. Słyszała szum wentylacji statku. 
 Phamie, jakie postępy? 
Usłyszała odgłosy jakiej krzštaniny, a potem chrobot pazurów. Właz otworzył się do 
połowy. Jasne, migoczšce wiatło zalało rampę. W otworze pojawiła się pojedyncza psia 
głowa. Ravna widziała, że oczy ma rozszerzone tak, że widać białka wokół renic. Czy to co 
oznaczało? 
 Hej  powiedział pies.  Posłuchajcie. Sytuacja je...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin