Nowy9(1).txt

(21 KB) Pobierz
wyrażona w różnej formie, była u wszystkich ta sama, ale to akurat zdanie zabrzmiało na każdej tamie jednakowo.
 W porzšdku. Surowych a nie mciwych. Nie będziemy czepiać się słów. Spróbuj teraz wyjanić nam co innego. Nasze maszyny mylšce zostały zablokowane przez wrogie siły. Mózg pokładowy Tarana miał rozchwiany układ logiczny...
 Układ więzi czasowych  przerwał mi Oan.  Już wam mówiłem, że maszyna zapadła na raka czasu.
 Tak, już to mówiłe. Ale powiedzieć, to nie znaczy wytłumaczyć. Porozmawiajmy więc o chorym czasie, Oanie, bo włanie tego zupełnie nie rozumiemy. Dlaczego zachorował czas w Ginšcych wiatach?
 W wyniku działalnoci Okrutnych Bogów.
 To też już mówiłe. Ale na czym polega ich działalnoć?
 Nie wiem.
 Pewnie! Skšd niby zwykły Aran mógłby się dowiedzieć o istocie działalnoci bogów! Przecież oni nie naradzajš się z wami, prawda Oanie? Wróćmy jednak do problemu czasu. Czas chory, gšbczasty, rozerwany, to przecież okrelenia różnych odmian tego samego zjawiska. Po cóż więc podjšłe wraz z towarzyszami miertelnie niebezpiecznš próbę wyrwania się w inny wymiar czasowy, skoro na miejscu miałe różnych czasów pod dostatkiem?
 Pomyliłe czas chory z czasem przetransformo-wanym. Nasz czas jest gšbczasty, słaby, trudny do wykorzystania. Kiedy więc w okolicach Aranii pojawił się ko-lapsar, wokół którego czas jest gęsty, nie moglimy przepucić takiej okazji. Gdyby bowiem udało się opanować taki czas, można byłoby ewakuować w przeszłoć, w przysz-
łoć lub boczne teraz każdš planetę i całe gwiazdozbiory ginšce w słabnšcym czasie.
Miałem go. Zerknšłem na Ellona, który lekkim gestem dał mi do zrozumienia, że jest gotowy. Oan też zrozumiał, że został zdemaskowany. Dwoje dolnych oczu nadal patrzyło wzrokiem pokornym i uniżonym, ale trzecie, niedobre oko gwałtownie się rozjarzyło.
 Mówiłe przedtem, że ty i twoi towarzysze bylicie uciekinierami  zauważyłem.  A teraz okazuje się, że wcale nie uciekalicie, tylko dokonywalicie eksperymentu. Nie zamierzalicie wcale uciekać, tylko opanować, okiełznać gęsty czas wokół kolapsaru. Dobrze cię zrozumiałem, Oanie?
Nie poddał się jednak, tylko podjšł rozpaczliwš próbę uratowania twarzy:
 Owszem. W przyszłoć można się przedostać jedynie okrężnš drogš, omijajšc naturalny pršd czasu. Próbowalimy zbadać czy nie uda się przeliznšć również w przeszłoć. Przekroczyć granicę teraniejszoci można jedynie w sprasowanym, zawirowanym polu temporalnym kolapsaru, gdzie gałęzie spirali czasowej leżš bardzo blisko siebie. Tak blisko, że niemal się dotykajš.
 I po tym wszystkim, co nam tu opowiedziałe, będziesz nadal utrzymywał, że twoi polegli towarzysze i ty sam jestecie Aranami?
Nie odpowiedział mi. Odchodził. Był i przestawał być. Stawał się przezroczysty, przekształcał się z ciała w cień. Zapadał się w niebyt, powoli ale nieuchronnie.
 Bilonie! krzyknšłem rozpaczliwie. Ellon zawahał się na moment, bo nie chciał nam zrobić krzywdy, ale nie miał innego wyjcia i z pełnš mocš wyzwolił pole. Rzuciło nas na podłogę, laseczka Romera
szerokim łukiem przeleciała przez konserwator i omal nie wbita się w cianę, ale Oan został. Kleszcze pola siłowego uchwyciły go akurat w tym momencie, kiedy jeszcze nie całkiem zniknšł.
Teraz wisiał nad nami jak ćwierćmaterialna zjawa dwunastonogiego pajška. Iskra, która w momencie znikania przeskakiwała między wężowłosami, zawisła w pół drogi i tak już na zawsze została. Ucieczka z naszego czasu nie powiodła się. Oan został schwytany w ostatniej mikrosekun-dzie swego tutejszego bytu i zakonserwowany na wieki.
 Znakomicie to zrobiłe, Ellonie!  wykrzyknšłem i spróbowałem podejć do unieruchomionego wroga, ale natychmiast bolenie uderzyłem się o niewidzialnš przeszkodę.  Czy on żyje? A jeli tak, to czy klatka siłowa jest doć mocna, aby go utrzymać?
 Żyje, ale jest nieprzytomny i nie powinien się ocknšć  odparł Ellon.  Gdyby jednak nawet powrócił z niebytu, to i tak nic nam z jego strony nie grozi.
 Co zrobimy z tym strachem na wróble, Eli?  zapytał Oleg.
 Zostawmy go tutaj. Niech morderca patrzy na swojš ofiarę  odparłem, mylšc o Lusinie.
 Przesłuchanie niewiele nam dało  powiedział Oleg z westchnieniem.  Nie dowiedzielimy się najważniejszego: czym tak rozgniewalimy Ramirów, że postanowili nas zniszczyć. Dalej też nie wiemy nic o ich mierciononym promieniu.
 Za to dowiedzielimy się, że Ramirowie nie sš tak wszechmocni, jak się tego obawialimy. Ich agent wyznał, że eksperymentował z zawichrowanym czasem wokół kolapsara. A. zatem oni też nie wiedzš wszystkiego, nie wszystko potrafiš. Czyż to nie jest pocieszajšce?
 Tak się pan z tego cieszy, admirale  umiechnšł się ironicznie Romero  jakby naprawdę sšdził pan dotychczas, że Ramirowie sš prawdziwymi bogami!
Rzeczywicie się cieszyłem, ale nie dlatego, że przekonałem się o ułomnoci boskich rzekomo Ramirów. Ich boskoć mało mnie wzruszała, ale zaczynałem już wierzyć w ich wszechpotęgę, podobnie jak uwierzyłem w ich okrucieństwo. Zeznania Oana wiadczyły o tym, że jeszcze nie wszystko leżało w ich mocy. Po prostu wyprzedzili nas w rozwoju technicznym o jeden, może dwa rzędy wielkoci, a to jeszcze nie powód, żeby pokornie kłaniać im się w pas. Powiedziałem:
 Jedno w każdym razie osišgnęlimy, przyjaciele. Nie ma już wród nas nieprzyjacielskiego szpiega. Unieszkodliwilimy go, a to równa się wygranej bitwie!

Wszyscy chcieli zobaczyć pokonanego wroga i przez kilka dni z rzędu konserwator był najczęciej odwiedzanym miejscem na statku. Nawet Włóczęga, który nie przyszedł do siebie po mierci Lusina, dowlókł się tam z trudem i wsunšł głowę do wnętrza. Popatrzył na cień Oana i powiedział do mnie:
 Jeste pewien, że on nie żyje, Eli? Zmienił się, to prawda, ale w tym dziwnym wiecie transformacje cielesne nie sš niczym nadzwyczajnym...
 Żyje, ale jego aktywnoć została całkowicie zatrzymana, a to praktycznie równa się mierci.
Ellon, kiedy już umiecił klatkę siłowš Oana na wyznaczonym jej miejscu, powiedział z nieukrywanym zadowoleniem:
 Admirale, uwięziłem czas. Wyłšczyłem go. Pajšk, którego na nasze nieszczęcie sprowadziłe na statek, znalazł się poza czasem. Zestarzejemy się, umrzemy, tysišckrotnie odrodzimy się w potomkach, a on wiecznie będzie tam trwał. To mam już za sobš i teraz mogę zajšć się o wiele ważniejszym problemem. Spróbuję zdynamizować czas. To nie udało się dotychczas żadnemu Demiurgowi! I człowiekowi  dodał niemal uprzejmie.
 Co masz na myli, Ellonie? zapytałem. Rozdziawił w szerokim umiechu swojš przerażajšcš paszczękę. Wszyscy byli przygnębieni, a on się cieszył. Dla niego sens istnienia polegał na rozwišzywaniu coraz to nowych problemów technicznych. Teraz znalazł nowy przedmiot badań, przeczuwał ważne odkrycie, jakże więc mógł się nie cieszyć?
 Postaram się wytworzyć mikrokolapsar i zobaczyć jak on transformuje czas.  Dostrzegł wyraz niepokoju na mojej twarzy i pospiesznie dodał:  Nie obawiaj się, na razie zamierzam eksperymentować na poziomie atomowym. Dopiero kiedy uda mi się uruchomić generator mikroczasu, spróbujemy pokazać ciemnym Ramirom, że daleko im jeszcze do nas. Podczas gdy oni muszš wyszukiwać kolapsary kosmiczne, ja stworzę własny w laboratorium.
I jak zwykle zakończył przeraliwym, bezdwięcznym chichotem.
Często przychodzę do konserwatora, gdzie najlepiej mi się myli. Pamiętam, jak po raz pierwszy zostałem sam na sam z wrogiem zatopionym jak mucha w bursztynie w skoncentrowanym polu siłowym. Nie potrafiłbym wytłumaczyć, dlaczego musiałem usišć naprzeciw Oana i rozmawiać z nim na głos, zwierzać mu się ze swej nienawici i determinacji, powtarzać, że nas nie można zawrócić
z obranej drogi, że człowiek nigdy się nie cofnie, jeli jest przekonany o swojej słusznoci.
 A więc zginšłe, Oanie  mówiłem.  Wreszcie zginšłe, podły zdrajco! W starożytnej księdze ludzi jest powiedziane: każdy z nas pełni wolę tego, który go posłał. Ty spełniałe wolę swoich okrutnych panów, a może jeste jednym z nich przebranym za kogo innego. Nie, byłe! Teraz jeste tylko zmaterializowanš pamięciš o ukaranym zdrajcy!... My też spełniamy wolę tych, którzy nas posłali  cišgnšłem głosem przerywanym ze wzruszenia.  My, to znaczy ludzie i gwiezdni przyjaciele ludzi. A posłano nas do waszych Ginšcych wiatów, abymy dowiedzieli się, jak żyjš tu istoty rozumne, aby im dopomóc, jeli potrzebujš pomocy, uczynić ich swoimi przyjaciółmi i czego się od nich nauczyć, jeli wiedzš co, czego my jeszcze nie wiemy. Ty tego nie potrafisz zrozumieć, bo nie wiesz co to miłoć żywego do żywego, bo jeste cały nienawiciš i pogardš. Ale nienawić zasługuje jedynie na nienawić. Trwaj więc wiecznie zasklepiony w swojej nienawici i pogardzie! Teraz nie jeste już dla nas grony...
Uspokojony nieco tš dziwnš rozmowš z martwym wrogiem poszedłem na stanowisko dowodzenia, gdzie Oleg z Osima i Olgš, pozostawiwszy statek pod nadzorem automatów, opracowywali plan ratunku dla resztek eskadry.
 Eli  powiedział Oleg  Strzelec nie nadaje się nawet na transportowiec. Olga uważa, że trzeba jego załogę przenieć na Węża i Koziorożca, zdemontować ważniejsze urzšdzenia, przeładować zapasy, a sam statek anihilować.
 I spowodować nowy atak Ramirów!  zaprotestowałem.  Może zapomniałe, że okrutni władcy Ginšcych wiatów nie znoszš anihilacji mas materialnych?
 Wobec tego wysadmy Strzelca za pomocš materiałów wybuchowych. Ramirowie nie reagujš na eksplozje konwencjonalne, nawet sami je wywołujš, o czym najlepiej wiadczy zagłada naszych statków. A teraz sprawa najważniejsza i najpilniejsza, Eli. Trzeba uruchomić MUK. Zajmij się tym z Ellonem.
 Ellon zamierza zmienić bieg czasu w procesach laboratoryjnych, żeby rozszyfrować istotę zjawiska, które Oan nazwał rakiem czasu.
 Admirale!  wybuchnšł nagle Osima.  Nie pora teraz na zajmowanie się głupst...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin