Esmay potrzšsnęła głowš. Nie potrzebuję stada. Wystarczy mi wiadomoć, że mam swojš małš dolinę, do której zawsze mogę wrócić. Co miałabym robić ze stadem? Ty mówisz poważnie. Luci zaczynała wierzyć, że to dzieje się naprawdę, że Esmay nie żartuje. Mówię serio. Jest twoja. Graj na niej w polo, cigaj się, rozmnażaj jš, rób, co chcesz... Jest twoja. Nie rozumiem cię... ale... naprawdę jš chcę. Oniemielona dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby była młodsza niż w rzeczywistoci. Oczywicie, że chcesz. Esmay poczuła się przynajmniej o stulecie starsza. Ciekawe, czy ona też wydawała się taka młoda komandor Serrano i wszystkim, którzy byli od niej starsi więcej niż o dekadę? Prawdopodobnie tak. Posłuchaj, wybierzmy się na przejażdżkę. Jeli mam odwiedzić dolinę, muszę sobie przypomnieć, jak się jedzi na koniu. Jeszcze nie potrafiła powiedzieć mojš dolinę. Możesz jechać na niej, jeli chcesz zaoferowała Luci. Esmay słyszała w jej głosie walkę; ze wszystkich sił próbowała być uprzejma, odpowiedzieć hojnociš na hojnoć. Na nieba, nie. Wezmę jednego z koni szkoleniowych, wytrwałego i pewnego. We Flocie nie jedziłam na koniu. Stajenni przygotowali wierzchowce i wkrótce obie kobiety ruszyły między rzędami drzew owocowych w stronę pól leżšcych poza terenem posiadłoci. Esmay przyglšdała się Luci jadšcej na klaczy. Wyglšdała tak, jakby jej kręgosłup wyrastał wprost z końskiego grzbietu, jakby były jednš istotš. Esmay, jadšca na statecznym wałachu z białymi plamami wokół oczu i nozdrzy, czuła, jak strzelajš jej stawy biodrowe. Zastanawiała się, co powie na to ojciec. Chyba nie spodziewał się, że będzie zarzšdzała swoim stadem z odległoci lat wietlnych? A może liczył na to, że sam będzie nim zarzšdzał dla niej? Gdy w pewnej chwili Luci przelatywała galopem obok niej, Esmay zdecydowała się pójć na całoć. Luci, co planujesz w przyszłoci robić? Wygrać mistrzostwa odpowiedziała dziewczyna z szerokim umiechem. Na tej klaczy. Ale na dłuższš metę, kuzynko. Luci zatrzymała klacz i przez chwilę siedziała w milczeniu, najwyraniej zastanawiajšc się, ile może starszej kuzynce powiedzieć. Na twarzy wprost miała wypisane pytanie, czy to bezpieczne. Mam powody, żeby pytać zapewniła jš Esmay. No cóż... Zamierzałam spróbować dostać się na kurs weterynaryjny na Poli, choć matka chce, żebym studiowała co bardziej odpowiedniego na Uniwersytecie. Wiem, że nie mam szans zostać pracownikiem tutejszej posiadłoci, ale jeli będę miała kwalifikacje, może uda mi się gdzie indziej. Tak włanie podejrzewałam. Esmay chciała, aby to zabrzmiało łagodnie, ale Luci wybuchła. Nie jestem marzycielkš... Wiem o tym. Mówisz poważnie, podobnie jak ja. Mnie też nikt nie chciał wierzyć. Dlatego wpadłam na ten pomysł... Jaki pomysł? Esmay cisnęła piętami boki konia, aby podszedł do klaczy Luci. Klacz zastrzygła uszami, ale nie ruszyła się z miejsca. Esmay ciszyła głos. Jak wiesz, ojciec ofiarował mi stado. To ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję, ale jeli spróbuję je oddać, poczuje się urażony i zawsze będzie mi to wypominać. Luci odprężyła się, niemal się umiechnęła. I co? A więc potrzebuję kogo, kto będzie dbał o moje stado. Kogo, kto dopilnuje, by klacze trafiły do odpowiednich ogierów. By rebaki zostały właciwie przeszkolone i trafiły na rynek. I tak dalej... Oczywicie za odpowiedniš zapłatę. Pańskie oko konia tuczy... a ja przez długi czas będę bardzo daleko. Mylisz o mnie? Luci aż zatkało. To zbyt wiele. Klacz i... Podoba mi się, jak sobie z niš radzisz powiedziała Esmay. Chciałabym, żeby włanie tak obchodzono się z moimi końmi. Mogłaby zaoszczędzić pienišdze na szkołę; z dowiadczenia wiem, że robi na nich wrażenie, jak sama opłacasz swojš ucieczkę. No i zdobędziesz dowiadczenie. Zrobię to odpowiedziała Luci z szerokim umiechem. Esmay na chwilę wróciła mylš do wczorajszej rozmowy z ojcem i wujkiem. Oto kto, komu rozsšdek nigdy nie odbierze entuzjazmu. Nie zapytała, ile ci zapłacę zauważyła. Zawsze powinna pytać, ile to będzie kosztować i co z tego będziesz miała. To nie ma znaczenia. To dla mnie szansa... To ma znaczenie zaprotestowała Esmay, sama zaskoczona szorstkociš własnego głosu. Koń pod niš poruszył się niespokojnie. Szanse nie zawsze sš tym, czym się wydajš. Na widok wyrazu twarzy Luci zawahała się. Czemu zareagowała tak porywczo, skoro jeszcze przed chwilš podziwiała jej entuzjazm? Przepraszam. Chcę dostać od ciebie rozsšdne wyliczenie kosztów i zysków. Dam ci czas na spisanie tego wszystkiego do zebrania plonów. Ale ile... Luci była teraz zmartwiona. Póniej zdecyduję. Może jutro. Esmay szturchnęła wierzchowca i ruszyła w stronę odległej linii drzew; kuzynka pojechała jej ladem. Przypomniała sobie o starym człowieku z holu pałacu dopiero wtedy, gdy służšcy zaanonsował jego przybycie. Siedziała włanie w kuchni nad drugim kawałkiem ciasta orzechowego z prawdziwš bitš mietanš. Dama, emerytowany żołnierz Sebastian Colon prosi o powięcenie mu kilku chwil. Seb Colon... Oczywicie, że się z nim zobaczy. Wsunęła do ust ostami kawałek ciasta i wyszła do holu, gdzie stał i przyglšdał się, jak jeden z jej młodszych kuzynów ćwiczy grę na pianinie pod okiem odmierzajšcej tempo Sanni. Przypomina mi ciebie, Esmay powiedział, kiedy podeszła, aby ucisnšć jego dłoń. A mnie przypomina o długich godzinach męczarni odpowiedziała z umiechem Esmay. Pozbawieni talentu i wyczucia rytmu nie powinni być zmuszani do nauki czegokolwiek poza kilkoma skalami. Nigdy nie potrafiła zrozumieć, czemu każdemu dziecku, niezależnie od tego, czy miało talent, kazano przez dziesięć lat uczyć się gry na przynajmniej czterech instrumentach. Chodmy do bawialni zaproponowała, prowadzšc mężczyznę do frontowego pokoju, w którym kobiety zazwyczaj przyjmowały goci. Macocha znów go przemeblowała; rolinne motywy na obiciach foteli i kanap miały więcej pomarańczowej i żółtej barwy, a mniej czerwieni i różu niż Esmay zapamiętała. Masz ochotę na herbatę? Zadzwoniła, nie czekajšc na odpowied. Wiedziała, że w chwili przybycia gocia obsługa kuchni już zaczęła przygotowywać tacę z jego ulubionym napojem i przekšskami. Usadowiła go na niskim, obszernym fotelu obok stolika, a sama wybrała siedzenie po jego lewej stronie, tej od serca, by wyrazić szacunek dla łšczšcych ich więzi. Jestemy z ciebie dumni powiedział stary Sebastian. Dobrze, że to wszystko już się skończyło, prawda? Jak on może mówić co takiego, skoro wcišż jestem we Flocie?, pomylała ze zdziwieniem. W przyszłoci mogš być jeszcze inne bitwy, i on z pewnociš zdaje sobie z tego sprawę. Może ma na myli jej ostatnie kłopoty? Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała stawać przed sšdem wojennym rzekła. Ani brać udziału w buncie, który mnie tam zaprowadzi. A jednak dobrze sobie poradziła. Ale ja nie o tym mówiłem, choć na pewno było to wyjštkowo nieprzyjemne. Czy nie masz już starych koszmarów? Esmay zesztywniała. Skšd wie o jej koszmarach? Czy jej ojciec zwierzał się temu człowiekowi? Z pewnociš ona mu o nich nie mówiła. Radzę sobie całkiem niele powiedziała ostrożnie. To dobrze. Podniósł szklankę i napił się. Dobre. Wiesz, kiedy byłem jeszcze w aktywnej służbie, twój ojciec nigdy nie żałował dobrych trunków, gdy tu przychodziłem. Oczywicie obaj rozumielimy, że to co szczególnego, co, o czym nie można swobodnie rozmawiać. Co takiego? zapytała Esmay, niezbyt zaciekawiona. Twój ojciec nie chciał, żebym z tobš o tym rozmawiał, i ja rozumiałem jego argumenty. Miała goršczkę i omal nie umarła. Nie był pewien, co naprawdę zapamiętała, a co pochodziło z goršczkowych wizji. Esmay zmusiła swe ciało do bezruchu. Miała ochotę zakneblować mu usta, chciała uciec. To były sny rzekła wreszcie. Powiedzieli, że miałam goršczkę, którš złapałam w czasie ucieczki. Udało jej się rozemiać. Nie pamiętam nawet, dokšd chciałam się wybrać, a co dopiero gdzie się znalazłam. Pamiętała koszmarnš jazdę pocišgiem i strzępy czego, o czym próbowała nie myleć. Nie wiedziała, czy to drgnięcie powieki, czy napięcie mięni szczęki upewniło jš, że on co wie. Co, o czym ona nie wie i co pragnie jej przekazać, choć uważa, że powinien to zachować w tajemnicy. Włosy zjeżyły jej się na karku. Czy na pewno chce wiedzieć, a jeli tak, to czy może go skłonić, żeby jej powiedział? No cóż, pojechała szukać swojego ojca. Twoja matka umarła, a ty chciała dostać się do niego. On był w samym rodku paskudnego sporu terytorialnego. To było wtedy, gdy Borlistowski odłam Starowierców zdecydował się wyrwać z regionalnej sieci planowania i przejšć górnš częć rowu tektonicznego. Esmay słyszała o tym; powstanie Kaliferów było faktycznie wojnš domowš, niewielkš, ale krwawš. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że tak dobrze potrafisz czytać, a co dopiero czytać mapę. Wskoczyła na swojego kuca, zabrała jedzenie na tydzień i wyruszyła... Na kucu? Nie była w stanie wyobrazić sobie tego. Nigdy nie lubiła jedzić na koniu. Spodziewałaby się raczej, że wliznęła się do ciężarówki jadšcej do miasta. Seb sprawiał wrażenie zakłopotanego nie bardzo rozumiała, czemu i nerwowo drapał się po karku. W tamtych czasach jedziła jak kleszcz na krowie i była z tego powodu bardzo szczęliwa. Do czasu mierci twojej matki praktycznie nie schodziła z konia, i wszyscy ucieszyli się, znów widzšc cię na jego grzbiecie. Aż nagle zniknęła... Nie pamiętała, kiedy z własnej woli spędzała czas na koniu. Pamiętała tylko, jak bardzo nienawidziła lekcji jazdy, obolałych mięni i całej tej pracy przy czyszcz...
sunzi