ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY Łatwo powiedzieć, ale co za korzyć z dodatkowego czasu na spanie, jeli nie można usnšć? Esmay doskonale poznała wszystkie nierównoci cian i sufitu w jej kajucie. Kiedy zamykała oczy, czuła się bardziej rozbudzona, a jej serce szalało. W trakcie posiłków wmuszała w siebie jedzenie, obserwujšc osobę, która danego dnia siedziała po jej lewej stronie; nabierała widelcem czy łyżkš kolejne porcje wtedy, kiedy robiła to ta osoba. Nikt tego nie zauważył. Czuła się jak zawieszona w wydršżonej kuli, jakby nie była w stanie po nic sięgnšć. Ku jej zaskoczeniu i uldze, nikt nie oczekiwał od niej niczego więcej niż rutynowej pracy, pomimo że na statku brakowało załogi. Pitak wręczała jej do sprawdzenia nie kończšce się listy sprzętu bšd kazała wprowadzać do bazy danych raporty o postępach pracy nad Wraithem. Była wiadoma, że wykonuje rutynowš pracę urzędniczš, bardziej odpowiedniš dla szeryfa czy kaprala, ale nie czuła urazy. Proste zadania w pełni jš pochłaniały i dawały zajęcie. Zniknęła gdzie energia, której erupcja poniosła jš na okręt wroga i w sam rodek bitwy. Kto inny może wymylić, jak sprowadzić Kosciusko z powrotem w przestrzeń Familii, do reszty Floty. Kto inny może martwić się naprawš Wraitha, wewnętrznymi uszkodzeniami, a nawet ofiarami. Ona nie była w stanie nawet się tym przejšć. Na następnej sesji Esmay znów broniła swojej rodziny. Oni nie rozumieli powiedziała. Miała koszmary. Sama powiedziała, że krzyczała tak bardzo, że wygnali cię do odległej częci domu. To nie było wygnanie... Dziecko pišce samo tak daleko od wszystkich? Dla mnie to jest wygnanie. I zmieniła się tak bardzo, że większoć dorosłych rozpoznałaby w twoim zachowaniu reakcję na stres, prawda? Seb Coron powiedział, że do tego czasu kochała jazdę konnš. Nie potrafiła wysiedzieć w domu, zawsze była spragniona przygód... Ale przecież wszystkie dzieci wyrastajš z radoci wczesnego dzieciństwa. Próbowała powiedzieć to Annie, ale ona upierała się przy swojej własnej interpretacji. Za każdym razem, gdy zachowanie dziecka nagle się zmienia, jest ku temu powód. Stopniowe zmiany nie sš czym dziwnym; kontakt z nowymi dowiadczeniami może oznaczać, że zamiast starych pasji pojawiš się nowe. Ale nagła zmiana zawsze co znaczy, i rodzina dziecka powinna to zauważyć i poszukiwać przyczyn. W twoim przypadku oczywicie powód był im znany. Ale to nie miało zwišzku... Powiedzieli, że zrobiłam się leniwa... Dzieci nie robiš się leniwe. To etykietka przyklejana przez dorosłych, kiedy jakie zachowanie im się nie podoba. Wczeniej lubiła jedzić... potem przestała i zapomniała, że kiedykolwiek sprawiało ci to przyjemnoć. I mylisz, że to nie ma zwišzku z napaciš? Ja... przypuszczam, że może mieć. Jej ciało drżało jak skóra konia próbujšcego odegnać muchę. Pamiętasz, czy napadnięto cię w budynku, czy na zewnštrz? Wszystkie budynki były zniszczone... przynajmniej częciowo. Znalazłam róg jakiego zabudowania... Tam była... słoma, wczołgałam się w niš... Jak tam pachniało? Znów poczuła tamten zapach. Stajnia powiedziała tak cicho, że ledwie sama siebie słyszała. To była stajnia. Pachniało tam jak w domu... Prawdopodobnie włanie dlatego tam się schroniła, w miejscu, którego się nie bała. I tam, w tym miejscu, które uważała za bezpieczne pamiętaj, że zapachy działajš wprost na emocjonalne centra mózgu została napadnięta w najbardziej przerażajšcy sposób przez kogo, kogo mundur wczeniej kojarzyła z bezpieczeństwem. Czy to dziwne, że póniej nienawidziła czyszczenia boksów? Znów poczuła zdumienie. Nie byłam leniwa powiedziała, niemal w to wierzšc. Ani nie bałam się poruszajšcych się wokół koni... Nie, twoja doskonała pamięć podpowiadała ci, że stajnie nie sš bezpieczne, że jeli zostaniesz uwięziona w rogu, może przydarzyć ci się co złego. Twój mózg działał całkiem sprawnie, Esmay, próbujšc zapewnić ci bezpieczeństwo. Ale powinnam była móc... Hejże. Annie uniosła dłoń. Nie mogła zmienić swojego sposobu postrzegania rzeczywistoci, dyktowanego przez dowiadczenie, tak samo jak komputer nie może zmienić swojego oprogramowania. Częć mózgu, która odpowiada za przetrwanie, to bardzo prymitywny komputer; nie obchodzi go nic oprócz powišzania zmysłowych reakcji na żywnoć i niebezpieczeństwo. Gdyby od razu poddano cię odpowiedniej terapii z użyciem leków neuroaktywnych, można by zapobiec najcięższym uszkodzeniom... ale mimo to zawsze byłby po nich lad. W końcu do tego sprowadza się życie, i dlatego kasowanie mózgu jest nielegalne. To znaczy, że jestem już na zawsze skazana? Jeli tak, to po co tracić czas na terapię? Niezupełnie. To, co robisz w tej chwili, analizujšc kawałek po kawałku, osłabi skutki. Wcišż możesz przyjmować pewne leki, które pomogš ustabilizować twoje myli i umiecić rodzaj tarczy między twojš obecnš wiadomociš i przeszłociš. A co z koszmarami? Powinny osłabnšć, a prawdopodobnie nawet zniknšć, choć istnieje niebezpieczeństwo, że mogš znów się pojawić w kolejnym okresie niezwykłego napięcia. Inne myli, które wpłynęły na twój rozwój jako osoby i oficera zmieniš się w miarę ćwiczeń. Nie podoba mi się pomysł stosowania leków stwierdziła Esmay. To dobrze. Ludzie, którym podobajš się leki, zazwyczaj faszerujš się rzeczami, które nie działajš. Nie musisz lubić leków, po prostu musisz mi zaufać, że wiem, kiedy ci ich potrzeba. Nie mogę obejć się bez nich? Możesz. Ale terapia będzie szła wolniej i trudniej oraz nie tak skutecznie. Boisz się, że po lekach będziesz taka sama, jak ci ludzie z kostek z horrorami, którzy łażš po szpitalach dla obłškanych w lunych koszulach? Ponieważ dokładnie taki obraz pojawił jej się przed oczami, nie wiedziała, co powiedzieć. Kiwnęła więc tylko głowš na potwierdzenie. Kiedy będziesz gotowa, aby brać leki, Esmay, powiem ci dokładnie, czego możesz się spodziewać. W tej chwili wróćmy do zwišzku między tym, co zaszło, a sprawami, które przestały ci się podobać i sprawiać przyjemnoć. Przestała lubić konie; wcišż szokowało jš to tak samo jak koszmary. Nawet nie pamiętała, że kiedy je lubiła. Obraz, jaki odmalował przed niš Seb Coron, dziecka prawie nie schodzšcego z kuca, wydawał jej się obcy. A jednak wierzyła mu w sprawie gwałtu, więc musiała uwierzyć i w tego kuca. Była pewna, że dla Floty to nie miało znaczenia, ale w jej rodzinie czyniło z niej odmieńca. Czy naprawdę mogła to być po prostu kwestia zapachów, skojarzenia woni stajni i koni z koszmarem i bólem tamtego dnia? Wydawało się to takie proste. Ale czemu jej nos nie kojarzy wszystkich zaznanych przyjemnoci? Jej nos włanie w tej chwili wcišgnšł zapach kolacji, którš jadła, nie powięcajšc jej ani jednej myli. Od wielu dni niczego nie zauważała, ale teraz zapach przebił się i uwiadomiła sobie, że ma usta pełne gulaszu gnasz. Nie znosiła go, ale nie mogła go wypluć. Przełknęła z wysiłkiem i popiła solidnš porcjš wody. Przyjdzie pani zagrać w piłkę, poruczniku? zapytał kto. Kto to był? Jej umysł zaczšł się miotać, nie mogšc przypomnieć sobie imienia przystojnej młodej kobiety. Barin by wiedział. Barin... Nie widziała go od jakiego czasu. Terapia, przypomniała sobie. Prawdopodobnie czuje się tak samo jak ona, nie w nastroju do gry. Nie, dziękuję powiedziała, składajšc słowa jak elementy jakiej wyszukanej układanki i starajšc się panować nad tonem i mocš głosu. Muszę trochę poćwiczyć, może kiedy indziej. Poszła do sali gimnastycznej, w tym dniu niezbyt zatłoczonej, i weszła na bieżnię. Kiedy rozejrzała się wokół, jej wzrok padł na mechanizm wirtualnego konia. Przez całš swojš karierę we Flocie nie siedziała na koniu; nigdy nawet nie brała pod uwagę możliwoci skorzystania z niego. Skoro jazda konna nie sprawia jej przyjemnoci, po co męczyć się na symulatorze? Nie będzie pachniał jak prawdziwy koń. Tej myli towarzyszył obraz Luci jadšcej na kasztanowej klaczy, dwóch wdzięcznych młodych stworzeń cieszšcych się ruchem. Poczuła skurcz bólu czy jest, czy może być taka jak Luci? Czy mogłaby posišć ten wdzięk? Nie, nigdy, nigdy... Ruszyła biegiem... i omal nie upadła. Barierka chłodziła jej dłonie. Zmusiła się do zwolnienia, do równomiernego tempa. Przeszłoć odeszła i nie wróci, bo ona nauczyła się czego więcej i takie jest jej życzenie. Dobry wieczór, poruczniku rzekł pepek zmierzajšcy w stronę konia. Wsiadł niezgrabnie i zaczšł jechać; po ruchach urzšdzenia Esmay mogła stwierdzić, że ustawił je na tryb podstawowy, wolny kłus po prostej. Mimo tego i tak nie trzymał się rytmu, poruszał się w zbyt wolnym tempie. Ona potrafiłaby lepiej. Nawet teraz potrafiłaby lepiej, i wiedziała o tym. Ale nie miała powodu, aby lepiej jedzić. To życie nie wymagało umiejętnoci jazdy konnej. Przypomniała sobie o zapachu, brudzie, żałoci... i umysł podsunšł jej obrazy szybkoci, piękna i wdzięku. Luci... i niemal jej samej. Na cianie w pokoju Annie tak o nim mylała, choć nie miała powodu sšdzić, że to faktycznie jest jej pokój płaski ekran wywietlał niewyrany, mglisty krajobraz w zieleni i złocie, niepodobny do Altiplano, gdzie góry ostro odcinały się od nieba. W twojej kulturze zaczęła Annie kobieta czy dziewczyna to kto, kogo należy ochraniać. Była dziewczynš, a jednak nie ochroniono cię. Nie byłam warta ochrony, przebiegło jej przez głowę. Wcisnęła się głębiej w sofę, lekko drżšc, i skupiła się na jej teksturze i cieple. Kto ręcznie utkał pokrywajšcš jš kapę; zauważyła nierównoci wzoru. Nie ochroniono cię, więc w swoim dziecięcym umyle uznała, że albo naprawdę nie jeste dziewczynš, albo nie jeste dobrš dziewczynš, i w obu przyp...
sunzi