Nowy27(1).txt

(24 KB) Pobierz
   
   * * *
   wiatło poranka ukłuło go jak komar. Wulkan ani nie lnił, ani nie błyszczał, ani nie poróżowiał. Już raczej wydawało się, że czarna wulkaniczna skała pochłania wiatło. Tylko leżšcy w górnych rejonach lód i nieg współgrały z przepysznym wiatłem, dajšc miłe dla oka efekty.
   Mroczny, posępny stożek, jakim była góra, nie pozwalał w najmniejszym stopniu się domylać, że w jego wnętrzu żarzy się płonšcy rdzeń. Nawet pomykajšcy po chmurach czarny dym miał kolor wystygłej sadzy. W powietrzu otaczajšcym górę nie wyczuwało się niczego gronego, ale wcale też nie było miło znaleć się w pobliżu. Ludziom trudno było jako się do niej odnieć, bo brakowało gór towarzyszšcych, rodzeństwa naokoło jej podnóża. Stojšc tak samotnie była bezosobowa i obca, jak jaki zagubiony księżyc.
   Ethan oparł się o poręcz i wpatrzył w pobrużdżonš sznurami lawy plażę. Właciwie wolałby pozostać na pokładzie, ale zawsze istniała niewielka szansa, że trafiš na co ciekawego. Potknšł się tylko raz, kiedy po lodzie przechodzili na skałę. Niewielki powód do dumy. Na skamieniałej lawie ludzie mieli przewagę nad swoimi trańskimi kolegami. Tubylcy musieli ostrożnie stawiać nie obute stopy na szorstkich, nierównych bułach spękanej lawy. Czarodzieje mogli wprawdzie ić we dwóch, ale ze względu na bezpieczeństwo towarzyszyć im musiał kto, kto w odpowiednim momencie powie im, że czas wracać na Slanderscree. Zostawieni sami sobie wędrowaliby pewnie po wysepce, aż do zmroku, potem by się zgubili, a potem który by złamał nogę albo skręcił sobie kostkę i trzeba by ich było z mozołem zanosić w ciemnociach na pokład.
   Zbocza gigantycznego stożka wydawały się ulatywać ku niebu, coraz wyżej, w mienišcy się błękit, aż zlewały się ze sobš w punkcie zbiegu perspektywy malarskiej. O tym, że góra ma szczyt, upewniał ich wyłšcznie wydobywajšcy się stamtšd czarny dym płynšcy w chmury. No cóż, mogli spędzić ranek na grzebaniu w skałach pod osłonš wschodniego zbocza, pozbierać trochę okazów i wrócić na statek. Kamyki powinny Williamsowi i Eer-Meesachowi dostarczyć doć zajęcia, żeby nie wpadli w żadne tarapaty, dopóki nie dojadš do Asurdunu. Ethan nie spodziewał się niczego zaskakujšcego, nawet Williams miał na tyle zdrowego rozsšdku, że poniechał sugestii o wspinaczce, ale nie wzišł pod uwagę jaskini.
   Była dobrze ukryta wród skał i niskich zaroli, ledwie jš dostrzegli. Nie różniła się niczym od innych fragmentów tego zmaltretowanego kamienia. Tylko wiatło, które o wicie wieciło prosto do rodka, pozwalało się domylić, że może być większa niż tysišce takich zagłębień, którymi upstrzona była lawa. Schylił się i zajrzał do rodka. Była wystarczajšco duża, żeby tran mógł się w niej wyprostować, więc przywołał pozostałych.
    Fascynujšce  powiedział nauczyciel, nie odrywajšc oczu od mrocznego wejcia. Zanim ktokolwiek zdšżył go powstrzymać, przekroczył jednš z buł lawy i już stał na gładkiej podłodze jaskini.
    Wyjd stamtšd, Millikenie  powiedział September.  Cała ta konstrukcja może się lada chwila na ciebie zawalić.
    Bzdury! Tę strukturę wybudowała sama przyroda, a nie jaki marny człowieczyna, panie September. Kiedy już raz uformował się taki kanał, utrzyma się bez zmian, dopóki jakie gwałtowne ruchy geologiczne nie potrzaskajš zestalonej skały. Mój drogi Eer-Meesachu, musisz to zobaczyć.
    A co tam masz?  Czarodziej-tran przyklškł powoli i teraz on wpatrywał się w dziurę.
   Głos Williamsa dochodził do nich gdzie z głębi.
    ciany tego kanału poronięte sš wiecšcymi porostami czy grzybami jakiego rodzaju. Widzę całkiem wyranie, chociaż sporo oddaliłem się od wejcia.  Nastšpiła pauza.  Kanał wydaje się cišgnšć w głšb góry na pewnš odległoć.
    No to za wszelkš cenę  odparł Eer-Meesach, przełażšc przez skraj dziury  musimy to zbadać dalej.
   Hunnar rzucił Septembrowi pełne rezygnacji spojrzenie.
    Wolałbym zaczekać tutaj, Skuo, ale ci dwaj bez najmniejszych wštpliwoci zgubiš się na pierwszym rozwidleniu korytarza.
   Potężny mężczyzna pogrzebał w kieszeni i wycišgnšł jeden z małych kompasów z zestawu awaryjnego.
    Pewnie masz rację  zgodził się.  Równie dobrze mogę sam też pójć.
   Hunnar bez namysłu wskoczył do tunelu, a za nim Budjir i Suaxus. Następny wszedł September, odwrócił się i popatrzył na Ethana.
    Idziesz, mój chłopcze?
   Ethan zawahał się. Tunel nie wyglšdał jako szczególnie zachęcajšco, ale kto mógł cały czas obserwować ich ze statku. Colette wyznała już, że boi się ciemnoci; to chyba jedyna rzecz, jaka była w stanie jš zaniepokoić. Przestał się zastanawiać. Naturalnie, że musi wejć do rodka. Dobrze może, że nie miał czasu zastanowić się co nim powodowało, bo chyba nie byłby sobš zachwycony.
   Szli sobie wolnym krokiem, zagłębiajšc się coraz bardziej we wnętrze góry. ciany, sufit i podłoga były tak wygładzone, że aż liskie. W niektórych miejscach sufit wznosił się na dwie lub trzy wysokoci trana, a od czasu do czasu natykali się na szyby wypełnione zielonš glinš. Zielona glina w wulkanicznych szybach. Gdzie on to już widział? Ethan łamał sobie nad tym głowę.
   W głębi tunelu jarzšce się roliny nie rosły bujniej, ale też i nie przygasały. Dostarczały takiej iloci wiatła, że widać było z rzadka rozsiane głazy i skały, które oberwały się z sufitu (zielona glina w wulkanicznych szybach?) Na szczęcie było ich niewiele, jak z wdzięcznociš zauważył Ethan. Ruszył do przodu, żeby posłuchać, o czym mówi nauczyciel.
    Lawa musiała płynšć tym korytarzem stosunkowo niedawno  tłumaczył Williams  co tłumaczy, dlaczego ciany sš tak gładkie.
    Co za pocieszajšca myl  umiechnšł się szeroko Ethan. Pomylał o tysišcach ton wrzšcej magmy pod swoimi stopami, dla której ujcie stanowił kiedy ten kanał, którym włanie stšpali.
   Po godzinie marszu Hunnar w końcu zarzšdził postój. Czarodzieje nie mieli się chyba nigdy zmęczyć, a korytarz skończyć.
    Badania naukowe to wszystko dobrze i pięknie  powiedział rycerz, przycupnšwszy pod szarš, zimnš cianš  ale nie zabralimy ze sobš żadnych zapasów. Nie uważam, żeby dalsze badania tej dziury, która może przechodzić aż na drugš stronę góry, warte było tego, by nas ominšł południowy posiłek.
   Do tej opinii natychmiast przychylili się September, Ethan i obydwaj giermkowie. Obydwaj uczeni mężowie, przegłosowani, grzecznie się poddali.
    Ja również muszę wyznać, że czuję się nieco znużony i zgłodniały  przyznał Eer-Meesach.  I wydaje się, że dowiedzielimy się wszystkiego, czego moglimy się dowiedzieć. Ale ciekaw jestem, czy wylot tego tunelu otwiera się w pobliżu głównego krateru.
    Co prawda jest mi zimno  dowcipkował September  ale nie do tego stopnia.
   Usiadł naprzeciw Hunnara i zaczšł rzucać kamykami w cianę. Ethan zrobił kilka kroków w przód i zamierzał również odpoczšć. Nagle wytężył wzrok i wpatrzył się w głšb tunelu.
    Hej... tam na przodzie chyba rzeczywicie robi się janiej.
    Oczy ci się zmęczyły od wypatrywania przy tym wietle, chłopcze.  September rzucił okiem w głšb tunelu.  Ja nie widzę różnicy.
    Nie, naprawdę robi się janiej  upierał się Ethan. Zrobił jeszcze kilka kroków do przodu.  Miałem rację.  Ruszył dalej tunelem.
    Nie odchod za daleko  ostrzegł go September.  Nie wychod poza zasięg głosu. Nie chciałbym, żeby skręcił, gdzie nie trzeba i wlazł w jaki labirynt bez końca. Jeżeli tak zrobisz, ja za tobš nie idę, rozumiesz?
    Nie martw się, Skuo. Nie pójdę tak daleko.  Tunel ostro zakręcał tuż przed nim.
   Wystarczy, jak dojdzie do tego miejsca. Skręcił i wszedł do komory.
   Była obszerniejsza niż tunel, może trzy albo cztery razy szersza niż korytarz i równie jak on wysoka. Nie było tutaj już tych fosforyzujšcych rolin, a mimo to wiatło było olepiajšce. Olepiało, raziło go w oczy, ogłuszało  i było zielone. Teraz sobie przypomniał, gdzie czytał o zielonej glinie w kanałach wulkanicznych.
   Kopalnie ozmidinu znajdowały się tylko w dwóch miejscach w całym znanym wszechwiecie. Jedna leżała na maleńkiej wysepce porodku jeziora na wiecie thranxów, Draxie IV. Drax IV był to koszmarny wiat, duszna, rozparzona, pleniejšca kula zgnilizny, która mogła doprowadzić człowieka do szaleństwa, jeżeli go najpierw nie dopadł Popione lub Turabisi Delphius. Thranxowie byli w stanie wytrzymać tę kanikułę i wilgotnoć, ale lokalna flora i fauna nie rozróżniała jako szczególnie gatunków, kiedy przychodziła pora na obiad. Ale był tam ozmidin, więc nie odchodzili.
   Drugš żyłę odkryto na Mantis, pierwszym wiecie zasiedlonym przez ludzkoć po odkryciu napędu KK. Została odkryta nie przez jakiego samotnego poszukiwacza, przez kombinat górniczy czy oficjalnš ekipę badawczš. Na pierwsze pokłady natrafił wiertnik, który przepychał nowy tunel dla metra pod samym centrum Locusty. Teraz na rodku stolicy planety znajdowała się szpetna, ciemna, dymišca dziura. Ale mieszkańcom to nie przeszkadzało. Wzbogacili się.
   W skali relatywnej twardoci minerałów najtwardszy jest diament, majšcy twardoć 10. A raczej był, dopóki nie odkryto ozmidinu, którego twardoć okrelono na 14. A kryształy surowego minerału sš soczycie zielone z odcieniem fioletu. Szmaragdy przy nich wyglšdajš jak kawałki szkła. Ozmidin występował w skałach wulkanicznych, w pokładach zielonej gliny.
   Potykajšc się Ethan ruszył do przodu, oczy przystosowały mu się do odbitego wiatła, którym zalewał go nie kończšcy się korytarz zielonych, heksagonalnych kryształów. Ozmidin zwisał z sufitu w postaci stalaktytów, wyrastał ze cian w postaci ozdobnych mieczy, wypełniał podłogę odłamanymi z sufitu kolcami i kryształami. Widział kiedy zdjęcie Zielonej Supernowej. Zielona Supernowa był to kawałek czystego ozmidinu z kopalni na Draxie IV. Był wielki jak męska pięć, a oszlifowanie go zajęło najlepszemu szlifierzowi na Ziem...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin