new 8(1).txt

(19 KB) Pobierz
lacalthing
lacalthing wiedział, że postšpiłby niemšdrze, gdyby czekał za Mimo to pozostał z Bibliotekarzami, obserwujšc jak próbujš [nać dodatkowy, istotny szczegół, zanim nadszedł wreszcie ťy odejć.
gišdał na ludzkich i neoszympansich techników pędzšcych siebie pod wysokim, kopulastym sufitem Planetarnej Filii eki. Wszyscy mieli zadania do wykonania i wywišzywali się
sprawnie, całkowicie nimi pochłonięci. Można jednak było )d powierzchniš wyczuć ferment wywołany z trudem po-mywanym strachem.
ód ledwie dostrzegalnych iskier jego korony uformowało się Bieżnie rittitees. Glifu tego powszechnie używali tymbrimscy e celem uspokojenia przestraszonych dzieci.
nie potrafiš cię wykryć - powiedział do rittitees Uthacal-
Mimo to glif unosił się uparcie w powietrzu, starajšc się strapione maleństwa.
czy owak, te istoty nie sš dziećmi. Ludzie dowiedzieli się Ikiej Bibliotece dopiero dwa ziemskie stulecia temu, mieli ; wczeniej tysišclecia własnej historii. Mogło im jeszcze bra-
galaktycznej ogłady i wyrafinowania, lecz ten niedostatek iy okazywał się dla nich korzystny. dko - wyraziło swe wštpliwoci rittitees. icalthing zakończył dyskusję, wcišgajšc niezdecydowany glif 'jsce, z powrotem do swej studni jani.
kamiennym sklepieniem wznosił się pięciometrowy szary it, na którym wyryto przeszyty promieniami spiralny znak - ech miliardów lat symbol Wielkiej Biblioteki. W pobliżu re-)ry danych wypełniały krystaliczne szeciany pamięci. Dru-
karki z brzęczeniem wypluwały z siebie oprawione raporty, któn szybko zaopatrywano w adnotacje i zabierano.
Ta stacja Biblioteki, punkt klasy K, była w istocie niewielka. Je zawartoć stanowiła ekwiwalent liczby ksišżek jedynie tysišckrot nie większej niż wszystkie, które napisali ludzie od chwili Kontak tu. Drobnostka w porównaniu z pełnš Filiš Biblioteki na Ziemi cz;
Centralnš Bibliotekš Sektora na Tanith.
Niemniej, gdy Garth zostanie zdobyty, to pomieszczenie równie;
wpadnie w ręce najedców.
Zgodnie z tradycjš nie powinno to czynić żadnej różnicy. Biblio teka miała w zasadzie być otwarta dla wszystkich, nawet dla stroi walczšcych o terytorium, na którym stała. Jednakże w takich cza sach, jak dzisiejsze, byłoby nierozsšdne liczyć na podobne subtel noci. Kolonialne siły oporu miały zamiar zabrać ze sobš wszystko co zdołajš, w nadziei, że póniej będš w jaki sposób mogły wyko rzystać te informacje.
Drobnostka nad drobnostkami. Rzecz jasna robili to pod wpł) wem jego sugestii, lecz Uthacalthing był szczerze zdumiony, że lu dzie przystšpili do realizacji pomysłu z takim wigorem. Ostatec nie, po co zadawać sobie trud? Co może dać tak niewielki zasób ic formacji?
Ten "nalot" na Planetarnš Bibliotekę służył celom Uthacalthingc lecz jednoczenie potwierdzał jego opinię o Ziemianach. Oni p prostu nigdy się nie poddawali. Był to jeszcze jeden powód, dl którego te stworzenia wzbudzały w nim zachwyt.
Ukryta przyczyna tego całego chaosu - jego własny, osobist żart - wymagała przeniesienia na nonik zewnętrzny i przetrar sportowania w inne miejsce kilku okrelonych megaplików, co łai wo było przeoczyć w całym zamieszaniu. W gruncie rzeczy nil chyba nie zauważył, gdy Uthacalthing podłšczył na chwilę sw( szecian wejcia-wyjcia do potężnej Biblioteki, odczekał kilka s< kund, po czym z powrotem schował małe, służšce do sabotaż urzšdzenie do kieszeni.
Gotowe. Nie pozostało mu już wiele do roboty poza obserwow. niem dzikusów, podczas gdy będzie czekał na swój wehikuł.
Z oddali dobiegł wznoszšcy się i opadajšcy, zawodzšcy ton. Był to wycie syreny kosmoportu znajdujšcego się po drugiej stronie z;
toki. Kolejny uszkodzony uciekinier z kosmicznego starcia nadlt ciał celem dokonania przymusowego lšdowania. Słyszeli te dwięk zdecydowanie zbyt rzadko. Wszyscy już wiedzieli, że nil wielu ocalało.
Większš częć ruchu stanowiły startujšce statki powietrza Wielu mieszkańców kontynentu odleciało już na łańcuch wysp n
Zachodnim, gdzie nadal zamieszkiwała znaczna większoć icji Ziemian. Rzšd czynił przygotowania do własnej ewaku-
syreny zawyły, wszyscy ludzie i szymy podnieli na chwilę . Przez moment od robotników popłynęła skomplikowana ku. Uthacalthing mógł niemal poczuć jej smak swš koronš. mai poczuć smak?
, te cudne, zaskakujšce rzeczy, te przenonie - pomylał. lożna poczuć smak koronš? Albo dotknšć oczyma? Anglie <i głupi, ale tak cudownie prowokuje do mylenia. >ztš czy delfiny naprawdę nie widzš uszami? ad jego falujšcymi witkami uformowało się ziinour'thziin, wpadło w rezonans pod wpływem strachu ludzi i szymów.
jest, wszyscy mamy nadzieję, że będziemy żyć, gdyż tak ) dużo nam zostało do zrobienia, posmakowania, zobacze-f wykennowania... acalthing żałował, iż dyplomacja wymagała, by Tymbrim-
wybierali sporód siebie na posłów najbardziej pozbawio-zmysłu humoru. Mianowano go ambasadorem dlatego, że - nnymi cechami - był nudny, przynajmniej z punktu widze-;h, którzy zostali w domu.
iedna Athaciena była chyba w jeszcze gorszej sytuacji - ta-sšdna i poważna.
oporu przyznawał, że w pewnej częci z jego winy. Był to z powodów, dla których przywiózł ze sobš wielkš kolekcję (ontaktowych ziemskich komedii, która należała do jego oj-.czególnie inspirowali go "The Three Stooges". Niestety, jak
Athaciena wydawała się niezdolna do zrozumienia subtel-onicznej błyskotliwoci tych starożytnych terrańskich geniu-imedii.
porednictwem Sylth - posłańca zmarłych, lecz nie zapom-;h - jego dawno już nieżyjšca żona czyniła mu wymówki, ała do niego zza grobu, by mu powiedzieć, że ich córka po-
przebywać w domu, gdzie pełni życia rówienicy mogliby e wycišgnšć jš z izolacji.
; może - pomylał. Mathicluanna miała już jednak swš ?. Uthacalthing wierzył we własnš receptę dla ich dziwnej
ty, umundurowany neoszympans płci żeńskiej - szymka - mał się przed nim i pokłonił z dłońmi złożonymi z przodu ik szacunku.
Słucham, panienko? - Uthacalthing odezwał się jako pier-zgodnie z wymaganiami protokołu. Choć był opiekunem
przemawiajšcym do podopiecznego, wspaniałomylnie uhonorowa jš uprzejmym, archaicznym tytułem grzecznociowym.
- Wwasza ekscelencjo - skrzypišcy głos szymki drżał lekko Zapewne po raz pierwszy w życiu rozmawiała z nie-Terraninem.
- Wasza ekscelencjo. Koordynator Planetarny Oneagle przesłali wiadomoć, że przygotowania zostały zakończone. Za chwilę podi łożš ogień. Pyta, czy zechciałby pan być wiadkiem wprowadzeni do akcji swego... hmm, programu.
Oczy Uthacalthinga oddaliły się od siebie pod wpływem rozba wienia, a pomarszczone futerko między jego brwiami spłaszczyć się na chwilę. Ów "program" właciwie nie zasługiwał na taki( okrelenie. Lepiej byłoby nazwać go przebiegłym dowcipem wyrzš dzonym najedcom. Szansę jego powodzenia były zresztš -w najlepszym razie - niewielkie.
Nawet Megan Oneagle nie wiedziała, jakie sš jego rzeczywisti zamiary. Rzecz jasna szkoda, że trzeba było zachować tajemnicę gdyż nawet jeli plan się nie uda - co było prawdopodobne -rzecz warta była tylko chichotu. miech mógłby pomóc jego przy jaciółce przetrwać ponure czasy, które jš czekały.
- Dziękuję, kapralu - skinšł głowš. - Proszę mnie tam zapro wadzić.
Gdy podšżał za małš podopiecznš, poczuł lekki żal. Tak wieli zostawiał nie ukończone. Dobry żart wymagał licznych przygoto wań. Miał po prostu za mało czasu.
Gdybym tylko miał przyzwoite poczucie humoru!
No cóż. Gdy zawodzi subtelnoć, musimy po prostu ratować sii rzucaniem tortami.
W dwie godziny póniej wracał już z gmachu rzšdu do miasta Spotkanie było krótkie. Floty wojenne zbliżały się do orbit' i wkrótce oczekiwano lšdowania. Megan Oneagle przeniosła ju:
większš częć rzšdu oraz, nieliczne, pozostałe jej siły w bezpiecz ne miejsce.
Uthacalthing sšdził, że w gruncie rzeczy mieli jeszcze troch czasu. Nie dojdzie do lšdowania zanim najedcy nie nadadz swego manifestu. Wymagały tego zasady ustanawiane przez Insry tut Sztuki Wojennej.
Rzecz jasna teraz, gdy Pięć Galaktyk ogarnęło zamieszanie wiele klanów gwiezdnych wędrowców lekceważyło tradycję W tym jednak przypadku zachowanie form nie będzie kosztowali nieprzyjaciela nic. Odniósł on już zwycięstwo. Pozostawało mu je dynie zajęcie ich terytorium.
idto bitwa w kosmosie ujawniła jednš rzecz. Było już jasne,
rzyjaciele to Gubru.
;i i szymów na tej planecie nie czekały przyjemne czasy.
ubru był jednym z największych przeladowców Ziemi od
Kontaktu. Niemniej ptakopodobni Galaktowie cile prze-
li zasad, a przynajmniej własnej ich interpretacji.
an była rozczarowana, gdy odrzucił jej propozycję prze-
lia go do kryjówki. Uthacalthing miał jednak własny statek.
ym musiał jeszcze załatwić pewien interes tu, w miecie.
ał się z paniš koordynator, obiecujšc jej, że wkrótce się
rótce" było cudownie wieloznacznym słowem. Jednym
i powodów, dla których cenił anglic, była wspaniała nie-
)ć języka dzikusów!
wietle księżyca Port Helenia wydawał się jeszcze mniejszy siej opuszczony niż mała, zagrożona wioska, jakš był za ;ima - być może - już się prawie skończyła, lecz ze wscho-išż wiał silny wiatr. Licie unosiły się w jego podmuchach niemal pustymi ulicami, podczas gdy kierowca wiózł go rotem na teren ambasady. Wicher niósł ze sobš wilgotnš Ithacalthing wyobraził sobie, że czuje zapach gór, gdzie jego )raz syn Megan udali się w poszukiwaniu schronienia.
i to decyzja, za którš rodzice nie otrzymali zbyt wielu po-wań.
i samochód po drodze do ambasady przejeżdżał obok Filii eki. Kierowca musiał zwolnić, by ominšć inny pojazd. Dzięki Jthacalthing miał okazję ujrzeć rzadko spotykany widok - gtego szałem Thennanianina z najwyższej kasty widocznego
tle latarń.
oszę się tu zatrzymać - zdecydował nagle. id kamiennym budynkiem Biblioteki brzęczał cicho wielki ;z. wiatło biło spod podniesionej osłony jego kabiny, two-a szerokich stopniach mroczny zestaw cieni. Pięć z nich naj-liej należało do neoszympansów. Rozcišgnięte sylwetki s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin