Obserwacja.docx

(2492 KB) Pobierz

Obserwacja (metoda badawcza)

Obserwacja - jedna z podstawowych metod badawczych w naukach społecznych, stosowana przede wszystkim w socjologii, etnologii, antropologii i psychologii. Istnieje wiele metod obserwacyjnych różniących się przede wszystkim stopniem ingerencji obserwatora w obserwowane sytuacje, sposobami rejestracji i analizy oraz czasem trwania.

Rodzaje obserwacji

Obserwacja jawna i niejawna

W obserwacji jawnej osoby badane wiedzą o tym, że są przedmiotem zainteresowania obserwatora, przy czym nie muszą być poinformowane o przedmiocie i celu badania. Z tego powodu mogą zmieniać swoje postępowanie

W obserwacji niejawnej osoby badane nie wiedzą o tym, że są obiektem obserwacji, dzięki czemu ich zachowania traktowane są, jako bardziej "naturalne". Pewnym utrudnieniem przy stosowaniu tej techniki jest konieczność rejestracji wyników w sposób niedostrzeżony lub niewzbudzający podejrzeń.

Obserwacja uczestnicząca i nieuczestnicząca

Obserwacja uczestnicząca polega na wejściu badacza w określone środowisko społeczne i obserwowaniu danej zbiorowości od wewnątrz tj., jako jeden z jej członków, uczestniczący wraz z nią w codziennym życiu. Zaletą takiej metody jest przyjęcie punktu widzenia badanej społeczności i "zasmakowanie" w życiu i kulturze jej członków. Badacz może od razu robić notatki lub w inny sposób zapisywać swoje obserwacje (fotografia, film, nagrania audio). Wadą jest natomiast fakt, że osoba prowadząca badania musi przyjąć punkt widzenia badanego obiektu wyrzekając się jednocześnie własnego poglądu, stereotypów czy przeświadczeń na temat badanych, co nie jest łatwe.

Obserwacja nieuczestnicząca polegająca na obserwowaniu danej zbiorowości "z, zewnątrz”, czyli bez ingerencji w zachodzące w niej interakcje i zachowania.

Obserwacja kontrolowana i niekontrolowana [edytuj]

W obserwacji kontrolowanej w jasny sposób określone jest, co i w jaki sposób jest rejestrowane. Rejestracja wyników obserwacji oparta jest najczęściej na kwestionariuszach obserwacji. Jest to technika zestandaryzowana, której wyniki można analizować metodami statystycznymi.

Obserwacja niekontrolowana jest natomiast techniką elastyczną, w której cel i zakres obserwacji, a także sposób rejestracji pomiaru nie są jasno zdefiniowane i zależą od uznania badacza.

Specjalne rodzaje obserwacji

Shadowing (od ang. shadow - cień) - odmiana obserwacji, polegająca na stałym podążaniu za jednym wybranym aktorem społecznym. Może polegać np. na towarzyszeniu w pracy przedstawicielowi danego zawodu, czy obserwacji zachowań związanych z kupowaniem. Metoda ta jest szczególnie przydatna by wskazać na zachowania i zjawiska, których istnienia lub skali sam badany sobie nie uświadamia.

Obserwacja nakierowana jest na to, co zewnętrzne, o obiektywnym znaczeniu, czyli na pewne dostrzegalne przejawy zachowań ludzkich. Byłaby jednak niepełna, gdyby badacz ograniczył się tylko do opisu tego, co widzi. Zachowanie, bowiem ma zawsze sens subiektywny, nadany mu przez jednostkę. Skąd jednak badacz ma wiedzieć, jaki ten sens jest? Pomocne okazuje się być w tym wypadku założenie o intersubiektywności. Jeśli badacz i obserwowane jednostki funkcjonują w tej samej społeczności, to można przyjąć, że podzielają pewne wspólne wartości, że pewna część wiedzy jest im wspólna. I właśnie odwołując się do tej podzielanej przez wszystkich wiedzy, badacz jest w stanie zrozumieć subiektywny sens działania i odczytać jego obiektywne znaczenie. Na przykład, jeśli widzę parę młodych ludzi, on wręcza jej pierścionek, a ona zaczyna płakać i wyciąga drżącą dłoń, by on jej ten pierścionek założył, to wiem, że właśnie jestem świadkiem sceny oświadczyn, a nie kupowania sobie dziewczyny i oznaczania jej małym elementem biżuterii. Jeśli widzę ludzi tłoczących się pod nieotwartym jeszcze marketem w zimowy poranek, to wiem, że prawdopodobne w tym markecie jest jakaś ciekawa promocja i ci ludzie chcą kupić coś po okazyjnej cenie, a nie, że zrobiło się im bardzo zimno, więc przytulają się do siebie, by się ogrzać.

Warunkiem zastosowania obserwacji, jako metody badawczej, jest, więc podzielanie przez badacza i obserwowane jednostki wspólnego świata kulturowego. Stąd biorą się niepowodzenia, jeśli zastosować obserwację poza własnym kręgiem społeczno-kulturowym, na dodatek nie posiadając o obserwowanej kulturze żadnego pojęcia. Bo nawet, jeśli jest się z innej wspólnoty, z innej kultury, z innej grupy społecznej, to można przeprowadzić udaną obserwację – trzeba tylko posiąść umiejętność zdystansowania się od własnych doświadczeń i przyjęcie punktu widzenia grupy, którą się obserwuje. Trochę pod innym kątem pisałam o tym problemie [tutaj]. Ale i we własnym kręgu społeczno-kulturowym obserwacja może się nie powieść, jeśli badacz nie ma w sobie pewnego daru: empatii i rozumienia. Bez tego zapis obserwacji będzie tylko suchym opisem zachowań i niczym więcej.

Zastosowanie metody obserwacji wiąże się z rozstrzygnięciem kilku metodologicznych dylematów. Po pierwsze, należy określić zamierzenia badawcze. A te, według podręcznika pod redakcją Renate Mayntz*, mogą być trojakiego rodzaju:
(a) opis występujących w określonym systemie społeczno-kulturowym zachowań i form interakcji społecznych bez próby formułowania uogólnień teoretycznych;
(b) analiza zależności empirycznych między określonymi sekwencjami zachowań a warunkami sytuacyjnymi;
(c) nie tylko opis zachowań, ale także ich teoretyczne wyjaśnienie przez ukazanie przesłanek oraz obiektywnych następstw tychże zachowań.
Przyznam, że Socjoszpieg realizuje każde z trzech wymienionych wyżej zamierzeń, w zależności od tego, co chce uzyskać. Działy [Okruszki] i [Trochę bardziej osobiste], to najczęściej tylko opis zachowań i, w przypadku drugiego z wymienionych działów, moja osobista reakcja i refleksja. Natomiast [Obrazki] i [Refleksy] to zamierzenie i (b), i (c) – zależy od tematu, mojej pamięci i ogólnie pojmowanego pomysłu na notkę :)

Obserwacja nie jest metoda jednorodną, ale posiada kilka podtypów. To druga decyzja badacza: jaki model obserwacji wybrać, by uzyskać materiał najbardziej wartościowy poznawczo. Do dyspozycji (i wyboru) badacz ma zaś następujące pary:

(a) obserwacja systematyczna vs. obserwacja niesystematyczna – ta pierwsza prowadzona jest według pewnych określonych kategorii (arkusza obserwacji), co ma pomóc w porównywaniu różnych obserwowanych sytuacji; obserwacja niesystematyczna żadnego arkusza nie ma i jest prowadzona dość swobodnie
(b) obserwacja w „naturalnych” sytuacjach społecznych vs. obserwacja w „sztucznie” stworzonych sytuacjach eksperymentalnych – tu chyba zbyt wiele wyjaśniać nie trzeba.
(c) obserwacja uczestnicząca vs. obserwacja nieuczestnicząca – to chyba najważniejsza decyzja. Obserwacja nieuczestnicząca to patrzenie z boku na to, co się dzieje. Badacz jest całkowicie bierny, nie ingeruje przebieg zdarzeń, nie wchodzi w interakcje z badanymi. Najłatwiej przeprowadzić taką obserwację w warunkach eksperymentalnych, gdy patrzy się na badanych zza laboratoryjnej szyby. W terenie jest już gorzej, ale zawsze można starać się zminimalizować swój wpływ na badanych. Taka obserwacja ma też kilka wad. Po pierwsze, osoba stojąca z boku i przyglądająca się zazwyczaj zwraca na siebie uwagę i trudno jest badanym całkowicie ją ignorować. Po drugie, jako bierny obserwator, badacz nie ma dostępu do wszystkich zdarzeń, nie wie wszystkiego, co dzieje się między obserwowanymi, więc możliwość poprawnej interpretacji zebranego materiału spada.
Obserwacja uczestnicząca jest trudniejsza do przeprowadzenia, bo oprócz roli obserwatora badacz jest jeszcze uczestnikiem zdarzeń. Czyli musi działać, zachowywać się w pewien sposób, wchodzić w interakcje, a przy tym jeszcze utrzymywać wewnętrzny dystans do zdarzeń, na bieżąco je oceniać i interpretować. To taka badawcza schizofrenia i rozdwojenie jaźni. Za to jednak badacz zyskuje pełny dostęp do świata osób badanych i zminimalizowane zostaje ryzyko niewłaściwej interpretacji. Obserwacja uczestnicząca wymaga czasem sporych poświęceń od badacza: jeden z polskich socjologów, by móc opisać życie robotników dużej fabryki, sam się w takiej fabryce zatrudnił. (d) obserwacja jawna vs. obserwacja ukryta (niejawna) – w tym pierwszym przypadku badani doskonale zdają sobie sprawę z tego, że podlegają obserwacji, w przypadku drugim o fakcie obserwowania nie mają zielonego pojęcia. Podsumowując więc, Socjoszpieg obserwuje w warunkach naturalnych, w sposób niejawny, niesystematyczny i w zależności od sytuacji wybiera obserwację uczestniczącą bądź nieuczestniczącą. A potem notuje, interpretuje, podsumowuje i sporządza notatki.

Naukowa gra w detektywa.

Praca naukowca bardzo często przypomina to, co robi policyjny detektyw: dociekanie prawdy, znajdowanie powiązań między pewnymi zjawiskami. I tak jak detektyw, naukowiec ma dwie możliwości postępowania: od ogółu do szczegółu, albo od szczegółu do ogółu. Te dwie ścieżki naukowego uzasadniania nazywane są orientacją dedukcjonistyczną i indukcjonistyczną.

Dedukcjonizm, zwany także hipotetyzmem, swego najwybitniejszego przedstawiciela miał w osobie Karla Poppera. Według dedukcjonistów nauki społeczne charakteryzuje niemożność całkowitego uzasadnienia praw ogólnych. A prawo ogólne to takie, które mówi o wszystkich elementach danego zbioru, np. Wszystkie kruki są czarne. By można było orzec, czy to prawo jest prawdziwe, trzeba by przebadać wszystkie kruki we wszechświecie i sprawdzić, czy gdzieś nie czai się jakiś albinos. Dlatego praw takich nie próbuje się weryfikować (czyli orzekać o ich prawdziwości), ale szuka się choć jednego przypadku, który może je obalić (czyli dokonuje się falsyfikacji). Innymi słowy, zamiast sprawdzać, czy wszystkie kruki są czarne, skupiamy się na poszukiwaniu albinosa.

A jak dedukcjonizm ma się do praktyki badawczej naukowców? Otóż uczeni formułują pewne prawa, pamiętając, że mają one wyłącznie hipotetyczny charakter. I tak długo uznają te prawa za obowiązujące, póki nie znajdzie się choć jedno zdarzenie prawo obalające. To tak jak w przypadku pracy policyjnego detektywa na miejscu zbrodni: zakłada, że mordercą jest kochanek żony, póki nie znajdą się dowody uniewinniające podejrzanego.

Dedukcjonizm powstał jako odpowiedź na orientację indukcjonistyczną, na jej niedoskonałości – tak więc kolejność chronologiczna powstawania obu orientacji jest odwrotna od tek prezentowanej w niniejszej notce.

Indukcjonizm obrał zupełnie inny sposób uzasadniania praw naukowych. Indukcjoniści zamiast falsyfikować (czyli szukać tego jednego kontrprzypadku), postawili na konfirmację. Praw naukowych bowiem całkowicie uzasadnić nie możemy, ale możemy je uzasadniać coraz lepiej. Konfirmacja twierdzenia Wszystkie kruki są czarne polegałaby więc na tym, by w ramach systematycznych badań sprawdzać wszystkie, jeden po drugim, kruki we wszechświecie i z każdym znalezionym czarnym krukiem nabierać coraz większej pewności, że jednak wszystkie są czarne. Podobnie postępuje policjant, który pieczołowicie zbiera ślady, dowody i na ich podstawie orzeka, że mordercą jest jednak mąż ofiary, a nie jej kochanek.

Detektyw, gdy chce rozwikłać zagadkę przestępstwa ma do dyspozycji szereg metod, które podpowiada mu kryminalistyka. Naukowiec-indukcjonista również taki zestaw posiada: są to przede wszystkim kanony indukcji J. Milla. Kanonów indukcji jest kilka, ja chciałabym napisać o dwóch podstawowych.

(A) Kanon Jedynej Zgodności
polega na obserwacji takich dwóch serii zdarzeń, że następnikiem w obu seriach jest Z, zaś ich poprzedniki mają tylko jeden czynnik wspólny: zdarzenie B” (S. Nowak, „Metody badań socjologicznych”).
Zapis graficzny wyglądałby tak:
A B C -> Z
B D E -> Z
Ponieważ w obu przypadkach zdarzenie Z zachodzi wtedy, gdy występuje zdarzenie B, to możemy stwierdzić, że B jest przyczyną występowania Z. Na przykład, w dużym uproszczeniu rysując sytuację, naukowiec stwierdzi, że alkoholizm i przemoc występują zarówno w rodzinach bogatych, jak i biednych, to może orzec o związku przyczynowo-skutkowym między występowaniem zjawiska alkoholizmu w rodzinie, a zdarzającymi się w tej rodzinie aktami przemocy.

(B) Kanon Jedynej Różnicy
w dwóch seriach zdarzeń zajście B sprawia, że zachodzi Z, zaś niezajście lub zniknięcie B sprawia, że nie zachodzi (znika) Z” (S Nowak, „Metody…”).
Zapis graficzny kanonu przedstawia się następująco:
A B C -> Z
A C D -> ~Z
Trzymając się uproszczonego przykładu z alkoholizmem i przemocą w rodzinie, to zastosowanie kanonu wyglądałoby następująco: badacz stwierdza, że w pewnych rodzinach istnieje problem alkoholowy i mają miejsce akty przemocy, natomiast w innych, gdzie nie ma alkoholizmu, nie występuje przemoc. Wniosek jest identyczny jak w poprzednim kanonie: istnieje związek przyczynowo-skutkowy między występowaniem zjawiska alkoholizmu w rodzinie i pojawiającymi się w niej aktami przemocy.

Wnioskowanie indukcyjne wydaje się dość proste, ale niestety pełne jest pułapek. Po pierwsze, rzadko stosuje się tylko jeden kanon, częściej łączy się kilka kanonów, by zminimalizować ryzyko pomyłki. Po drugie, celowo pisałam o przykładzie ilustrującym oba omawiane kanony, że jest sytuacją uproszczoną. Bowiem kanony indukcji mają większe zastosowanie w naukach przyrodniczych niż w humanistycznych – w tych drugich zbyt wiele zmiennych trzeba kontrolować (z racji złożoności przedmiotu badań, jakim jest społeczeństwo). Poza tym całe mnóstwo czynników jest nieuświadamianych, nieodkrytych – pozostają gdzieś w cieniu, ale ich wpływ jest znaczny. Tylko, że badacz jeszcze o tym powiązaniu nie wie. Po trzecie, wnioskowanie indukcyjne same w sobie obarczone jest pewnymi problemami, np. występujący jako wspólny czynnik B tak naprawdę w każdej sekwencji zdarzeń znaczy coś innego.

Weźmy pod uwagę taką sytuację: chcemy się dowiedzieć, co powoduje stan nietrzeźwości. Mamy trzech ochotników, z których każdy pije inny napój:
(1) gin + cola -> stan nietrzeźwości
(2) whisky + cola -> stan nietrzeźwości
(3) wódka + cola -> stan nietrzeźwości
Zgodnie z Kanonem Jedynej Zgodności w każdym z trzech przypadków wystąpiła cola i stan nietrzeźwości. Wniosek jest więc prosty: to cola upija. Tymczasem badacz nie wziął pod uwagę, że jeszcze jeden czynnik powtarza się: alkohol zawarty w ginie, whisky i wódce, i to on odpowiedzialny jest za stan upojenia. Oczywiście zastosowanie Kanonu Jedynej Różnicy wyeliminowałoby cole, jako przyczynę nietrzeźwości. Chyba, że stosowany w procedurze napój składałby się z wody i coli – wtedy faktycznie i brakowałoby coli, i ochotnik pozostałby trzeźwy. Czyli znów: to cola upija :-)

Dlatego właśnie trzeba uważać na indukcyjne wnioskowanie i stosować je bardzo ostrożnie. W przeciwnym razie wnioski, do jakich dojdzie uczony, będą co najmniej zaskakujące.

Etapy procesu badawczego:

1. Sformułowanie problemu badawczego, czyli decyzja, co tak naprawdę chcemy zbadać.


a) ustalenie głównego celu badania. Nasze badanie może być bowiem:

- eksplanacyjne – odpowiadamy na pytanie ‘dlaczego?’ tak, a nie inaczej się dzieje (np. dlaczego PiS wygrał wybory w 2005 roku?; dlaczego klienci nie kupują czekolady Słodziutka; dlaczego w Polsce lokalne wspólnoty są wciąż tak słabe?);
- weryfikacyjne – mamy pewne pomysły (hipotezy) dlaczego tak się dzieje i sprawdzamy to (np. PiS wygrał bo przedstawił spot z pluszakami; czekolada Słodziutka nie sprzedaje się, bo pulchna dziewczynka na opakowaniu odstrasza konsumentki; słabość lokalnych wspólnot to dziedzictwo komunizmu);
- opisowe – zgodnie z nazwa opisujemy interesujący nas fragment rzeczywistości społecznej (np. opis elektoratu PiS-u; opis czekoladowego segmentu rynku i jego klientów; opis funkcjonowania lokalnych wspólnot w Polsce);
- prognostyczne – badamy co i w jakim kierunku ulegnie zmianie (np. czy PiS wygra następne wybory?; czy słodycze będą sprzedawały się gorzej?; czy lokalne wspólnoty nabiorą znaczenia w życiu codziennym Polaków?)
- projektowe – czyli co zrobić, aby uzyskać konkretny efekt (np. jak sprawić, by PiS znów wygrał; jak sprawić, by Słodziutka zaczęła się wreszcie sprzedawać; jak sprawić, by lokalne wspólnoty nabrały większego znaczenia)

Oczywiście, każde badanie może łączyć w sobie cechy kilku przedstawionych typów. b) eksplikacja problematyki badawczej, czyli sprawdzenie jak nasz pomysł ma się do istniejącej już wiedzy.

W przypadku badań stricte naukowych ważne jest bowiem to, by cel badania był w miarę nowy i odkrywczy. Oczywiście, można badania powtarzać, uzyskując tym samym dane z wielokrotnych pomiarów. Jednak nie ma nic bardziej irytującego, niż naukowiec, który ogłasza światu swoje wiekopomne dzieło, przy czym informacje w owym dziele zawarte znane są od dawna – po prostu nie chciało mu się wcześniej przeprowadzić rozeznania, czy ktoś już może przebadał tego i owego. Wyważanie otwartych drzwi to kiepski pomysł na zdobycie naukowej sławy.

Eksplikacja problematyki to także wybór pewnych pojęć, twierdzeń, koncepcji, które będą stanowiły ramę teoretyczną naszego badania. Wiedza ma to do siebie, że jest kumulatywna i przypomina mozolnie budowany w górę mur. Nie da się położyć swojej cegiełki w tym murze, nie wykorzystując już istniejących cegieł.

c) sformułowanie pytań badawczych.

To czas na uszczegółowienie naszego problemu, określenie co przede wszystkim nas w nim interesuje, jakich zależności będziemy poszukiwać. Inaczej mówiąc, robimy listę pytań, na które odpowiedzi będziemy starali się znaleźć.

d) wybór i uzasadnienie hipotez badawczych.

Hipoteza to nic innego, jak pewne nasze przypuszczenie, co do stanu interesujących nas zjawisk i zależności między nimi. W toku badań hipotezę się weryfikuje, czyli sprawdza jej prawdziwość bądź fałszywość.

Według Janusza Sztumskiego hipoteza naukowa musi spełniać kilka warunków: nowość; ogólność (obejmuje swoim zakresem wszelkie zjawiska, których dotyczy); jednoznaczność pojęciowa; wolność od sprzeczności wewnętrznych; empiryczna sprawdzalność; no i nie może być tautologią lub banałem.

A skąd się biorą hipotezy? Można je tworzyć na kilka sposobów:
- wniosek z już istniejącej teorii, ale jeszcze niesprawdzony przez nikogo;
- uogólnienie informacji zawartych np. w sprawozdaniach statystycznych;
- na podstawie własnego doświadczenia badacza, czegoś, co go zaintrygowało w otaczającej rzeczywistości.

e) operacjonalizacja, czyli dobór wskaźników.

To jedna z najtrudniejszych części procesu badawczego. Polega bowiem na przełożeniu teoretycznych pojęć na zestaw wskazówek występowania tego pojęcia w rzeczywistości. Na przykład, badając postawę ksenofobiczną, możemy ustalić dla niej następujące wskaźniki: respondent deklaruje niechęć do obcokrajowców, respondent nie chce, by obcokrajowcy pracowali w Polsce, respondent deklaruje wyższość kultury polskiej nad innymi kulturami. W ten sposób, jeśli ktoś będzie spełniał wskaźnikowe kryteria, my bez trudu sklasyfikujemy go jako ksenofoba.
Dobór wskaźników może opierać się na intuicji badacza i jego zamierzeniach badawczych, ale powinien być przy tym obiektywny – to znaczy, ze inni badacze owego doboru wskaźników nie zakwestionują, a same wskaźniki rzeczywiście mirzą to, co chcemy. Stąd niejednokrotnie korzysta się z zestawów wskaźników już przez kogoś sprawdzonych.

f) wybór metody badań oraz wybór narzędzi i technik badawczych.

Czyli decyzja o tym, w jaki sposób przeprowadzimy nasze badania. Metody tak z grubsza dzielimy na jakościowe (nastawione na opis) i ilościowe(nastawione raczej na liczby). Jeden i dugi typ ma przypisane sobie właściwe techniki, a co za tym idzie - narzędzia badawcze. O samym narzędziu jednak trochę szczegółowiej będzie za chwilę.

2. Określenie populacji (przedmiotu badań) i dobór próby.

a) wybór populacji.

Populacja to ogół badanych ludzi. Populację mogą stanowić np. wszyscy Polacy, mieszkańcy danego miasta, studenci, pracownicy danego zakładu pracy, konsumenci produktu, użytkownicy serwisu internetowego. Wszystko zależy od tego, co chcemy zbadać, jakie cechy społeczne nas interesują. Zazwyczaj populacje są tak liczne, że nie jesteśmy w stanie przebadać wszystkich wchodzących w ich skład osób. Z resztą, nie ma takiej potrzeby. Z pomocą przychodzi statystyka, oferując dobór próby.

b) przygotowanie kryteriów doboru próby oraz sam dobór próby.

Trzeba ustalić, czy nasza próba ma być losowa, czy nie; czy ma być próbą reprezentatywną. Jest kilka rodzajów próby losowej i nielosowej – trzeba zdecydować się na jeden, bądź zastosować model mieszany. Dobór może następować na podstawie pewnego operatu, najczęściej jest to Pesel, ale także listy wyborcze, spisy pracowników itp. Osobna kwestia to minimalna liczebność próby – tutaj kłania się statystyka i jej wzory.

3. Przygotowanie narządzi badawczych.

a) ustalenie konstrukcji narzędzia badawczego.

Narzędzi badawczych socjologia zna kilkanaście typów. Narzędziem jest np. ankieta (a raczej kwestionariusz ankiety), a także kwestionariusz wywiadu, dyspozycje do wywiadu, karta obserwacji, wytyczne analizy treści. Każdy typ narzędzia ma swoje prawa i określone zasady konstrukcji. Poza tym, badacz musi zastanowić się nad kolejnością poruszanych tematów, użytym słownictwem, sposobem formułowania pytań, rodzajem pytań (a te mogą być zamknięte, półotwarte, otwarte; jednokrotnego lub wielokrotnego wyboru), nad regułami przejścia (czyli jak omijać pytania, które kogoś tam mogą nie dotyczyć), nad formą graficzną i długością narzędzia. Wbrew pozorom bardzo trudno jest przygotować bardzo dobre narzędzie – to jeden z najtrudniejszych etapów całego procesu badawczego.

b) pilotaż narzędzia badawczego.

Gdy już mamy nasze narzędzie badawcze, warto byłoby upewnić się, czy poprawnie je skonstruowaliśmy. Od tego jest pilotaż, czyli takie mini-badanie na malutkiej próbie. W ten sposób sprawdzamy, czy np. polecenia ankiety są zrozumiałe dla respondentów, czy nie ma w nich niejednoznaczności, czy nie pominęliśmy czegoś, czy ankietę można sprawnie, bezproblemowo i bez rosnącej irytacji wypełnić. Pilotaż pokaże nam także, czy jesteśmy za pomocą tego narzędzia uzyskać satysfakcjonujące nas wyniki – często zdarza się bowiem, iż formułujemy jakieś pytanie, a potem okazuje się, że respondenci zrozumieli je inaczej niż my. W rezultacie ich odpowiedzi nijak się mają do tego, co chcielibyśmy wiedzieć.

4. Realizacja badań właściwych.

Badania społeczne najczęściej przeprowadzane są z wykorzystaniem siatki ankieterskiej, aczkolwiek nie jest to regułą. Badania mogą być także realizowane bez udziału ankieterów, np. za pomocą ankiety elektronicznej umieszczonej na stronie www. Wtedy potrzebne jest tylko kilka osób administrujących stroną i czuwających nad bezproblemowym przebiegiem badania. Poniższy opis dotyczył będzie jednak badania najbardziej typowego, a więc z udziałem ankieterów.

a) zebranie zespołu ankieterów i przeszkolenie go.

Dużych badań nie przeprowadza się samodzielnie, tzn. autor owych badań nie biega po mieście z ankietami, czy też sam nie przeprowadza wywiadów. Jeśli do przebadania jest ok. 1000 osób, to potrzebni są podwykonawcy, czyli ankieterzy. Oni jednak nie uczestniczyli w projektowaniu badania od samego początku, wobec czego trzeba im wszystko wytłumaczyć: po co to badanie, czego dotyczy, jak wypełnić ankietę, jak przeprowadzić wywiad itd. Dobrze przeszkoleni ankieterzy to mało popełnionych błędów podczas samej realizacji badania.

b) organizacja badań terenowych.

Ustalenie wszelkich szczegółów technicznych: czy sami kierujemy ankieterami, czy robią to dla nas wyznaczeni koordynatorzy (a my zajmujemy się koordynowaniem koordynatorów :-) , rozdzielenie materiałów badawczych, czasem uzyskanie niezbędnych pozwoleń, określenie terminu realizacji badania itp.

c) kontrola realizacji badań.

Ponieważ człowiek to istota zawodna i czasem skora do oszustw, to naszych ankieterów trzeba kontrolować. W ten sposób minimalizujemy ryzyko fałszerstw i dbamy o to, by uzyskane dane były wartościowe.
Kontrola może być dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, kontroler zjawia się u respondenta – w ten sposób sprawdza, czy ankieter w ogóle tam był i, przeprowadzając ponownie ankietę, w jak sumiennie ów ankieter wywiązał się ze swojego obowiązku. Po drugie, sprawdzeniu podlegają same wypełnione kwestionariusze: wprawny badacz jest w stanie wychwycić np. zadziwiającą niekonsekwencję rzekomego respondenta.

d) weryfikacja uzyskanego materiału.

Weryfikacja przebiega w dwóch etapach:
- wstępna, czyli ustalenie stopnia realizacji próby (ile z zaplanowanych ankiet czy wywiadów udało się zrealizować), eliminacja niepełnych materiałów, tych wypełnionych z błędami itp.
- pogłębiona, czyli ocena wiarygodności zebranego materiału (co oznacza ponowne przyjrzenie się pracy ankieterów).

5. Opracowanie wyników.

a) zakodowanie wyników oraz skonstruowanie bazy danych i ustalenie sposobu wpisywania danych do owych baz.

Materiał został zebrany, mamy stos ankiet czy kilkadziesiąt transkrypcji wywiadów i teraz trzeba jakoś ten ogrom danych ogarnąć. Pierwszym krokiem jest zakodowanie danych, czyli przypisanie każdej zmiennej i jej wartościom odpowiednich liczb. Na przykład, kodując zmienną płeć, o wartościach ‘kobieta’ i ‘mężczyzna’, stosujemy wymyślony kod, dajmy na to PLEC dla zmiennej oraz liczby 1 (kobieta) i 2 (mężczyzna) dla jej wartości. Co oznacza, że gdy pierwsza osoba była kobietą to w tabelce (bazie danych), w przypisanym tej osobie wierszu, wpisujemy w kolumnie PLEC liczbę 1. I tak po kolei przez wszystkie pytania, wszystkie zmienne i ich wartości. W efekcie uzyskujemy czasem przeogromną tabelę z mnóstwem liczb. W erze komputerowej, wspomagani arkuszami kalkulacyjnymi (jak Excel), czy programami statystycznymi (jak SPSS, Statistica) uzyskujemy jednak panowanie nad naszymi danymi. Można przystąpić do dalszej ich obróbki.

b) wstępne grupowanie materiału surowego.

Pod tą straszną nazwą kryje się np. sporządzanie tabelek przedstawiających rozkład naszych danych, rysowanie wykresów, diagramów, histogramów itp. To także moment tzw. doważania próby. Może się bowiem okazać, że nasza przebadana grupa respondentów ma nieco inną strukturę od populacji, z której pochodzi. Albo jakaś grupa z owej populacji jest w niewystarczający sposób reprezentowana w próbie. Wtedy stosuje się odpowiednie przeliczniki, tak by struktura próby odpowiadała strukturze populacji, lub by odpowiedzi mało licznej grupy były równoważne zdaniu większości (jeśli jest to dla nas istotne).

c) testowanie hipotez i uogólnianie wyników badań.

Czysta statystyka i twórcza interpretacja uzyskanych wyników. W tym punkcie badań nie można upierać się, że socjolog to humanista. No chyba, że humanista w wydaniu Leonarda da Vinci :-)

d) pisanie raportu końcowego.

To nasza badawcza ‘spowiedź’. Piszemy o pytaniach, na które uzyskaliśmy odpowiedź i o pytaniach, na które odpowiedzi nie ma; o zweryfikowanych hipotezach; o nowych ważnych faktach, które pojawiły się w wyniku badań; o nowych, nieznanych wcześniej pytaniach, wątpliwościach i hipotezach.

Mowa ciała - wersja sesyjna.

Zbliża się koniec stycznia, więc uczelnie wyższe ogarnia szał zwany sesją. Kolokwia, zaliczenia, prace semestralne, egzaminy pisemne i ustne. Dla niektórych droga przez mękę, dla innych – spacerek po łące intelektualnych przyjemności. Od kiedy jestem po drugiej stronie biurka, sesja nabrała dla mnie nowego wymiaru. Przede wszystkim pozwolono mi docenić, ile znaczą w międzyludzkiej komunikacji sygnały niewerbalne.

Wydawać by się mogło, że mowa ciała podczas kolokwium czy egzaminu pisemnego nie jest wcale istotna. Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że z pozycji stojącego lub spacerującego obserwatora widać bardzo dużo. Co przyciąga wzrok? Po pierwsze, wiercenie się i kręcenie na krześle, spoglądanie nerwowo na boki, wpatrywanie się w wykładowcę, czyhając na moment, kiedy ten odwróci spojrzenie. Delikwenta zdradza przede wszystkim nerwowość ruchów, te same gesty wykonywane spokojnie nie zwracają niczyjej uwagi.

Po drugie, wszelkie gwałtowne próby zasłaniania siebie, kartki, rąk. Miałam ostatnio taką dziewczynę podczas kolokwium – zaczęła pisać i po chwili skłoniła głowę tak, by zasłonić kartkę dość długimi włosami, i jeszcze je dłonią poprawiła, by stanowiły szczelną kurtynę. Podeszłam do niej od drugiej strony, kazałam schować ściągę i ostrzegłam, że kolejne zwrócenie uwagi oznacza koniec pisania.

Trzeci gest to schylenie głowy i odwrócenie jej w kierunku sąsiada. Wierzcie mi, by być pewnym, że właśnie ktoś rozmawia, dopytuje się i konsultuje, nie trzeba widzieć jego ust. A, i jeszcze jedno – jeśli na sali panuje cisza, to doskonale słychać każdy szept. Naprawdę, każdy. Wniosek jest jeden – jeśli już postanowiłeś oszukiwać i ściągać, to rób to tak, by nie rzucać się w oczy. Wbrew pozorom, ściąganie to też sztuka.

Mowa ciała o wiele istotniejsza staje się podczas kolokwium lub egzaminu ustnego. Kilka ogólnych obserwacji wyniesionych z własnego studenckiego życia i z egzystencji wykładowcy. Po pierwsze, postaraj się zachować spokój, nie wykonuj nerwowych gestów, nie mnij niczego w dłoniach, nie kiwaj się na krześle. Twoja opanowana, wyprostowana (ale nie w wersji ‘połknięty kij’) sylwetka ciała komunikuje, że wiesz i jesteś tej wiedzy pewnym.

Po drugie, staraj się mówić wyraźnie, dość głośno, ale bez pokrzykiwania. Tempo wypowiedzi spokojne – jeśli będziesz ‘katarynkować’ to może i sprawisz wrażenie osoby wyśmienicie nauczonej (a raczej – wyuczonej na pamięć, pewnie bez zrozumienia), ale w momencie, gdy zabraknie Tobie choć jednej myśli, zapadnie niezręczna cisza. Dlatego lepiej mówić wolniej i mieć zawsze czas na zastanowienie. Oczywiście tempo żółwia odpada, chyba, że wykładowca ma problemy ze słuchem.

Po trzecie, staraj się patrzeć na rozmówcę. Najlepiej wyobraź sobie na jego twarzy trójkąt, gdzie dwa rogi stanowią oczy, a trzeci to albo czoło (gdy chcesz przekonać o swojej wiedzy), albo usta (gdy atmosfera ma być bardziej przyjacielska). Spróbuj odpowiadając patrzeć właśnie w obrębie tego trójkąta. Unikanie kontaktu wzrokowego, obserwowanie sufitu, widoków za oknem, patrzenie w podłogę może i sprzyja skupieniu się, ale na pewno nie przekona wykładowcy, że ‘Ty to po prostu wie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin