12. Stworzenie czlowieka.rtf

(61 KB) Pobierz

http://dnb.w8w.pl/edyta/666-12.htm

 

12. STWORZENIE CZŁOWIEKA

Twierdzenie, po raz pierwszy zapisane i przekazane przez Sumerów, że „człowiek” został stworzony przez Nefilim, na pierwszy rzut oka zdaje się kolidować zarówno z teorią ewolucji, jak i z judeochrześcijańskimi dogmatami opartymi na Biblii. W gruncie rzeczy jednak informacje zawarte w tekstach sumeryjskich – i tylko te informacje – mogą potwierdzić słuszność teorii ewolucji z jednej strony, z drugiej zaś prawdę biblijnej opowieści i unaocznić, że w istocie nie ma żadnego konfliktu między nimi.

W eposie „Gdy bogowie, jak ludzie...”, a także w innych odnośnych tekstach i pojawiających się wzmiankach Sumerowie opisywali człowieka jako stworzenie boskie uczynione rozmyślnym aktem woli, a jednocześnie ogniwo w łańcuchu ewolucji zaczynającej się od niebiańskich wypadków opisanych w „Eposie o stworzeniu”. Trzymając się przekonania, że przed stworzeniem człowieka na Ziemi byli tylko Nefilim, sumeryjskie teksty utrwalały kolejne (takie jak incydent między Enlilem a Ninlil) przykłady wydarzeń, które miały miejsce w czasie, „gdy człowiek nie był jeszcze stworzony, gdy Nippur zamieszkiwali sami bogowie”. Równocześnie teksty te opisywały stworzenie Ziemi, rozwój jej flory i fauny w kategoriach, jakie odpowiadają obiegowym teoriom ewolucji.

Sumeryjskie teksty twierdzą, że kiedy Nefilim po raz pierwszy przybyli na Ziemię, sztuka uprawy zbóż, sadownictwa i hodowli bydła nie była jeszcze znana na tej planecie. Relacja biblijna również przedstawia stworzenie człowieka w szóstym „dniu”, czyli fazie ewolucyjnego procesu. Księga Genesis utrzymuje też, że we wcześniejszym etapie ewolucji:

„[...] jeszcze nie było żadnego krzewu polnego na ziemi

ani nie wyrosło żadne ziele polne [...]

i nie było człowieka, który by uprawiał rolę”.

Wszystkie teksty sumeryjskie są zgodne, że bogowie stworzyli człowieka, aby wykonywał ich pracę. Wyjaśnienia tej decyzji można się doszukać w słowach, jakie według relacji „Eposu o stworzeniu” wypowiedział Marduk:

„Dam światu pokornego prymitywa;

Będzie się nazywał »człowiek«.

Stworzę prymitywnego robotnika;

Będzie powołany do służby bogom,

żeby mogli odetchnąć”.

Same terminy, jakimi Sumerowie i Akadowie określali „człowieka”, świadczą o jego statusie i przeznaczeniu: był lulu („prymitywny”), był lulu amelu („prymitywnym robotnikiem”), był awilurn („pracownikiem”). To, że człowiek został stworzony do służby dla bogów, przyjmowane było przez starożytnych jako fakt najzupełniej naturalny. W czasach biblijnych bóstwo było „panem”, „królem”, „władcą”, „mistrzem”. Termin tłumaczony powszechnie jako „kult” oznaczał tak naprawdę avod („pracę”). Starożytny i biblijny człowiek nie „czcił” swojego boga: on dla niego pracował.

Biblijne Bóstwo, jak bogowie w sumeryjskich relacjach, stworzyło człowieka, dopiero gdy zasadziło ogród i wyznaczyło tam człowiekowi miejsce pracy:

„I wziął Pan Bóg człowieka

i osadził go w ogrodzie Eden,

aby go uprawiał i strzegł”.

Dalej Biblia opisuje Bóstwo „przechadzające się po ogrodzie w powiewie dziennym”, skoro nowa istota była tam i pielęgnowała ogród Eden. Jak bardzo wersja ta odstaje od sumeryjskich tekstów, które opisują bogów domagających się krzykiem odpoczynku, wytchnienia i robotników mogących zdjąć z nich ciężar pracy?

W wersjach sumeryjskich decyzja o stworzeniu człowieka została podjęta przez bogów na zgromadzeniu. Księga Genesis celowo sławiąca dokonania jednego Bóstwa – na określenie „Boga” posługuje się liczbą mnogą – Elohim (dosłownie „bóstwa”) i przytacza zdumiewające słowa:

„Potem rzekł Elohim:

Uczyńmy człowieka na obraz nasz,

podobnego do nas”.

Do kogo to pojedyncze, lecz mnogie Bóstwo się zwracało i kto był tym „my”, na którego mnogi obraz i mnogie podobieństwo miał być stworzony człowiek? Genesis nie udziela odpowiedzi na to pytanie. Potem, kiedy Adam i Ewa spożyli owoc z drzewa poznania, Elohim wystosowało ostrzeżenie do tych samych nie nazwanych kolegów: „Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło”.

Jako że biblijna historia stworzenia, tak jak inne opowieści o początkach w Księdze Genesis, wywodzi się z sumeryjskich oryginałów, odpowiedź jest oczywista. Kondensując wielu bogów w jednym Bóstwie Najwyższym, biblijna opowieść jest tylko odpowiednio zredagowaną wersją sumeryjskich sprawozdań ze zgromadzeń bogów.

Stary Testament dołożył wszelkich starań, by wyjaśnić, że człowiek ani nie jest bogiem, ani nie pochodzi z nieba. „Niebo jest niebem Pana, synom zaś ludzkim dał ziemię.” Nowa istota otrzymała imię „Adam”, ponieważ została stworzona z adama, prochu ziemi. Był on, innymi słowy, „śmiertelnikiem”.

Nie otrzymawszy tylko pewnej „wiedzy” i boskiej długości życia, Adam pod każdym innym względem był stworzony na obraz (selem) i podobieństwo (dmut) jego stworzyciela/li. Użycie tych dwóch terminów w tekście miało rozproszyć wszelkie wątpliwości co do podobieństwa człowieka do Boga/ów zarówno fizycznego, jak też emocjonalnego, zewnętrznego i wewnętrznego.

Na wszystkich starożytnych przedstawieniach bogów i ludzi fizyczne podobieństwo jest ewidentne. Chociaż biblijna przestroga przed oddawaniem czci pogańskim wizerunkom stała się przyczyną przekonania, że Bóg hebrajski nie ma ani obrazu, ani podobieństwa, nie tylko Księga Genesis, lecz także inne biblijne przekazy zaświadczają o czymś przeciwnym. Bóg starożytnych Hebrajczyków mógł być widziany twarzą w twarz, można się było z nim mocować, można go było słyszeć i rozmawiać z nim; miał głowę i stopy, ręce i palce, i biodra. Biblijny Bóg i jego wysłannicy wyglądali i zachowywali się jak ludzie – bo człowiek został stworzony, aby wyglądał i zachowywał się jak bogowie.

Ale w tej niezmiernej prostocie leży wielka tajemnica. Jakim cudem nowe stworzenie mogło być prawdziwą fizyczną, mentalną i emocjonalną repliką Nefilim? Jak naprawdę został stworzony człowiek?

Świat Zachodu długo przywiązany był do poglądu, że stworzony z rozmysłem człowiek został wprowadzony na Ziemię, by podporządkował sobie i zdominował wszystkie pozostałe stworzenia. Potem, w listopadzie 1859 roku, angielski przyrodnik, Charles Darwin, ogłosił traktat zatytułowany O powstawaniu gatunków przez dobór naturalny, czyli przetrwaniu lepszych ras w walce o byt. Będąca podsumowaniem blisko trzydziestu lat badań, książka ta dodawała do wcześniejszych rozważań o naturalnej ewolucji pojęcie naturalnej selekcji jako konsekwencji walki wszystkich gatunków – tak roślin, jak i zwierząt – o byt.

Świat chrześcijański poruszony został wcześniej, gdy począwszy od 1788 roku uznani geolodzy zaczęli wyrażać opinię, że Ziemia ma już bardzo wiele lat, znacznie, znacznie więcej niż przybliżone 5500 lat hebrajskiego kalendarza. Teoria ewolucji sama w sobie nie była jeszcze wybuchowa: badacze już wcześniej zauważyli taki proces, a greccy uczeni nie później niż w IV wieku prz. Chr. zbierali dane dotyczące ewolucji życia zwierzęcego i roślinnego.

Eksplodującą bombą Darwina była konkluzja, że wszystkie żyjące istoty – włącznie z człowiekiem – są produktami ewolucji. Człowiek, co było sprzeczne z wyznawaną wtedy wiarą, nie powstał w wyniku spontanicznego aktu stworzenia.

Początkowa reakcja Kościoła była gwałtowna. Ale kiedy naukowe fakty dotyczące prawdziwego wieku Ziemi, ewolucji, genetyki i innych biologicznych i antropologicznych badań ujrzały światło dzienne, krytycyzm Kościoła złagodniał. Ostatecznie wyglądało na to, że nawet słowa Starego Testamentu odbierają tej biblijnej historii szanse obrony; jak bowiem Bóg nie mający ciała mógł powiedzieć w swej uniwersalnej samotności: „Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas”?

Ale czy naprawdę nie jesteśmy niczym więcej niż „nagimi małpami”? Czy małpa stoi za nami na odległość ewolucyjnego ramienia, a wiewiórecznik to po prostu człowiek, który kiedyś zgubi ogon i się wyprostuje?

Jak wspomnieliśmy na początku tej książki, współcześni naukowcy zaczynają kwestionować te proste teorie. Ewolucja może wyjaśnić ogólny przebieg wypadków, jaki spowodował rozwój życia i jego form na Ziemi od najprostszego jednokomórkowca do człowieka. Ewolucja jednak nie wytłumaczy pojawienia się Homo sapiens, co nastąpiło właściwie w ciągu jednej nocy w porównaniu z milionami lat wymaganymi przez ewolucję, bez żadnych śladów wcześniejszych form, jakie wskazywałyby na stopniową przemianę Homo erectus.

Hominidy są produktem ewolucji. Ale Homo sapiens powstał w wyniku nagłego, rewolucyjnego wydarzenia. Pojawił się w niewytłumaczalny sposób mniej więcej 300 000 lat temu, miliony lat za wcześnie.

Uczeni nie znajdują na to wyjaśnienia. My je znajdujemy. Sumeryjskie i babilońskie teksty znajdują. Stary Testament znajduje.

Homo sapiens – człowiek współczesny – został stworzony przez starożytnych bogów.

Mezopotamskie teksty wypowiadają się na szczęście jasno odnośnie czasu, kiedy człowiek został stworzony. Historia o mozole Anunnaki i ich buncie informuje nas, że „przez 40 okresów ponosili trud, dzień i noc”; długie lata ich ciężkiej pracy dramatyzują powtarzane wersety:

„Przez 10 okresów ponosili trud;

Przez 20 okresów ponosili trud;

Przez 30 okresów ponosili trud;

Przez 40 okresów ponosili trud”.

Starożytny tekst na wyrażenie „okresu” używa terminu ma i większość uczonych przetłumaczyło to jako „rok”. Termin ten jednak konotuje „coś, co się kończy, a potem znów zaczyna”. Dla ludzi na Ziemi jeden rok równa się jednemu całkowitemu obiegowi Ziemi wokół Słońca. Jak już wykazaliśmy, orbita planety Nefilim wyznaczała sar, czyli 3 600 lat ziemskich.

Po czterdziestu sar, czyli 144 000 latach ziemskich, jakie upłynęły od wylądowania, Anunnaki zaprotestowali: „Dość!” Jeśli, jak wywnioskowaliśmy, Nefilim wylądowali po raz pierwszy na Ziemi jakieś 450 000 lat temu, to stworzenie człowieka miało miejsce około 300 000 lat temu!

Nefilim nie stworzyli ssaków ani naczelnych, ani hominidów. „Adam” nie należał do rodziny człowiekowatych, lecz był istotą, która jest naszym przodkiem – pierwszym Homo sapiens. Nefilim stworzyli człowieka, jakiego znamy współcześnie.

Kluczem do zrozumienia tego przełomowego faktu jest opowieść o drzemiącym Enki, którego obudzono, by powiedzieć mu, że bogowie postanowili uformować adamu, a on ma znaleźć środki. Odpowiedział:

„Stworzenie, którego nazwę wymieniliście –

ISTNIEJE!”

I dodał: „Obleczcie go – stworzenie, które już istnieje – w obraz bogów”.

Mamy tutaj zatem odpowiedź na zagadkę. Nefilim nie „stworzyli” człowieka z niczego; ściśle mówiąc, wzięli istniejące stworzenie i dobrali się do niego, by je „oblec” w „obraz bogów”.

Człowiek jest produktem ewolucji; ale człowiek współczesny, Homo sapiens, to dzieło „bogów”. Ponieważ kiedyś, około 300 000 lat temu, Nefilim wzięli małpoluda (Homo erectus) i wszczepili w niego swój własny obraz i własne podobieństwo.

Teoria ewolucji i bliskowschodnie opowieści o stworzeniu człowieka bynajmniej nie kolidują ze sobą. Raczej wyjaśniają i uzupełniają się wzajemnie. Bez inwencji Nefilim człowiek współczesny byłby bowiem miliony lat w tyle na drzewie ewolucji.

Przenieśmy się wstecz i spróbujmy wyobrazić sobie okoliczności i zdarzenia, tak jak przebiegały.

Wielki interglacjał, jaki zaczął się około 435 000 lat temu przyniósł wraz z ociepleniem klimatu gwałtowny rozwój roślinności, a co za tym idzie, wielkie ożywienie świata zwierzęcego. Przyśpieszył też pojawienie się i rozprzestrzenienie rozwiniętej małpy człekokształtnej, Homo erectus.

Nefilim widzieli nie tylko dominujące ssaki, lecz także przedstawicieli naczelnych – a wśród nich małpy człekokształtne. Czy nie jest możliwe, że wędrujące grupy Homo erectus, zwabione widokiem ognistych obiektów wznoszących się w niebo, podchodziły bliżej? Czy nie jest możliwe, że Nefilim obserwowali, napotykali czy nawet chwytali te interesujące okazy naczelnych?

To, że Nefilim i małpy człekokształtne się spotykali, potwierdza kilka starożytnych tekstów. Sumeryjska opowieść traktująca o czasach pierwotnych głosi:

„Kiedy ludzie zostali stworzeni,

Nie znali smaku chleba,

Nie znali ubrań ni stroju;

Rwali trawę ustami jak owce;

Pili wodę z rowu”.

Zwierzęcy „człowiek” opisany jest też w „Gilgameszu”. Tekst opowiada, jaki był „urodzony na stepach” Enkidu, nim go ucywilizowano:

„Obrośnięty włosem na całym ciele,

Włosy ma na głowie bujne jak kobieta [...],

Nie zna ani ludzi, ani kraju;

Odziany jest jak mieszkaniec pól zielonych;

Pasie się na trawie z gazelami;

Wśród dzikich zwierząt się rozpycha

przy wodopoju;

Wśród roju stworzeń w wodzie

raduje się jego serce”.

Akadyjski tekst opisuje nie tylko zwierzęcego człowieka; opisuje też spotkanie z taką istotą:

„Teraz myśliwy, który łapie w sidła,

spotkał go przy wodopoju.

Gdy myśliwy go ujrzał,

twarz mu stężała [...],

serce zadrżało, chmura powlekła mu twarz,

bo przejął go smutek do głębi”.

Chodziło tu o coś więcej niż tylko reakcję lękową myśliwego na widok „dzikusa”, „barbarzyńcy z czeluści stepu”; jako że ten „dzikus” mieszał szyki myśliwemu:

„Zasypywał doły, które wykopałem,

wyrywał moje sidła, które zastawiłem;

sprawiał, że bestie i zwierzyna stepowa

wymykały mi się z rąk”.

Nie trzeba nam lepszego opisu małpoluda: owłosiony, kosmaty, wędrujący nomada, który „nie zna ani ludzi, ani kraju”, odziany w liście, „mieszkaniec pól zielonych”, żywiący się trawą i żyjący wśród zwierząt. Wykazuje jednak znaczną inteligencję, bo wie, jak niszczyć sidła i zasypywać doły-pułapki zastawione na zwierzęta. Innymi słowy, chronił swoich zwierzęcych przyjaciół przed obcymi myśliwymi. Znaleziono wiele pieczęci cylindrycznych, które przedstawiają kudłatego małpoluda wśród kompanów (il. 149).

 

Il. 149

Potem, odczuwając potrzebę siły roboczej i rozglądając się za prymitywnym robotnikiem mogącym tę potrzebę zaspokoić, Nefilim spostrzegli gotowe rozwiązanie: udomowić odpowiednie zwierzę.

„Zwierzę” było dostępne – ale jego natura stanowiła problem. Z jednej strony Homo erectus był zbyt inteligentny i dziki, żeby stać się posłusznym zwierzęciem pociągowym. Z drugiej, nie nadawał się do zadań, jakie miał wykonywać. Trzeba mu było zmienić budowę ciała – musiał być zdolny do posługiwania się narzędziami Nefilim, chodzić i schylać się jak oni, by zastąpić bogów na polach i w kopalniach. Musiał być bardziej „rozgarnięty” – nie jak bogowie, wystarczająco jednak, żeby rozumieć mowę, komendy i wyznaczone mu zadania. Chodziło o zręczność i pojętność, cechy konieczne do tego, by być zdyscyplinowanym i użytecznym amelu – niewolnikiem.

Jeśli, jak starożytne świadectwa i współczesna nauka zdają się potwierdzać, życie na Ziemi wykiełkowało z życia na Dwunastej Planecie, ewolucja na Ziemi powinna przebiegać tak, jak na Dwunastej Planecie. Z pewnością były mutacje, zmiany, przyśpieszenia i opóźnienia powodowane warunkami lokalnymi; ale ten sam kod genetyczny, ta sama „chemia życia” znaleziona we wszystkich żyjących roślinach i zwierzętach na Ziemi prowadziła rozwój form ożywionych na naszej planecie w tym samym kierunku, co na planecie Nefilim.

Obserwując rozmaite przejawy życia na Ziemi, Nefilim i ich główny naukowiec, Ea, nie potrzebowali wiele czasu, by zorientować się, co zaszło: podczas niebiańskiej kolizji ich planeta zasiała Ziemię swoim życiem. Dostępna istota była zatem autentycznie spokrewniona z Nefilim – chociaż mniej rozwinięta.

Stopniowy proces udomowienia przez hodowlę i selekcję pokoleń mijałby się z celem. Potrzebny był szybki proces, umożliwiający „masową produkcję” nowych robotników. Przedstawiono więc ten problem Ea, który znalazł natychmiast odpowiedź: „wszczepić” obraz bogów istocie już istniejącej.

Metodą, jaką zalecał Ea, chcąc gwałtownie przyspieszyć ewolucyjny rozwój Homo erectus, była, jak sądzimy, manipulacją genetyczna.

Wiemy obecnie, że złożony proces biologiczny, w jakim żywy organizm reprodukuje się tworząc potomstwo podobne do rodziców, umożliwia kod genetyczny. Wszystkie żywe organizmy – owsik, paproć czy człowiek – zawierają w swoich komórkach chromosomy, mikroskopijne, pałeczkowate ciałka przechowujące komplet dziedzicznych instrukcji, właściwych danemu organizmowi. Gdy komórka męska (plemnik) zapładnia komórkę żeńską, dwa zestawy chromosomów łączą się, a potem dzielą, by utworzyć nowe komórki, które mają w sobie pełny zestaw cech komórek rodziców.

Sztuczna inseminacja, nawet ludzkiego żeńskiego jaja, jest obecnie możliwa. Prawdziwym wyzwaniem jest sztuczne łączenie różnych gatunków. Nauka współczesna przeszła długą drogę od pierwszych krzyżówek zbóż czy kojarzenia psów eskimoskich z wilkami, albo „stworzenia” muła (sztuczna krzyżówka klaczy konia z ogierem osła), do zdolności manipulowania reprodukcją samego człowieka.

Metoda nazywana klonowaniem (od greckiego słowa klon – „gałązka”) stosuje wobec zwierząt tę samą regułę, jakiej podlega szczep pobrany z rośliny celem rozmnożenia setek podobnych roślin. Zastosowanie tej techniki u zwierząt zostało zademonstrowane po raz pierwszy w Anglii, kiedy dr John Gurdon zastąpił jądro zapłodnionego jaja żaby jądrem pobranym z innej komórki tej samej żaby. Ukształtowanie się normalnych kijanek dowiodło, że jajo rozwija się, dzieli i wydaje potomstwo bez względu na to, skąd otrzymuje prawidłowy zestaw dobranych chromosomów.

Institute of Society, Ethics and Life Sciences w Hastings-on-Hudson poinformował o eksperymentach, które wykazały, że istnieją już techniki klonowania istot ludzkich. Możliwe jest teraz pobranie materiału genetycznego z każdej ludzkiej komórki (niekoniecznie rozrodczej) i wszczepienie jej zestawu dwudziestu trzech chromosomów w żeńskie jajo, co spowoduje poczęcie i urodzenie „określonego z góry” osobnika. Podczas normalnego poczęcia łańcuchy chromosomów ojca i matki łączą się, aby się rozdzielić na pary dwudziestu trzech chromosomów, by stworzyć możliwość przypadkowych kombinacji. Potomstwo klonowane jest jednak dokładną repliką źródła nie rozszczepionego zespołu chromosomów. Posiedliśmy już – napisał dr W. Gaylin w „The New York Times” – „straszną wiedzę, jak tworzyć dokładne kopie istot ludzkich” – nieograniczoną liczbę Hitlerów czy Mozartów, albo Einsteinów (jeśli zachowaliśmy jądra ich komórek).

Tymczasem sztuka inżynierii genetycznej nie ogranicza się do jednej metody. Badania w wielu krajach udoskonaliły proces nazywany „fuzją komórek”, umożliwiający zlewanie materiału genetycznego różnych komórek zamiast składania chromosomów w pojedynczej komórce. W wyniku tego procesu komórki z różnych źródeł mogą być zespolone w „superkomórkę” zawierającą w sobie dwa jądra i podwójny zestaw par chromosomów. Gdy taka komórka się dzieli, rozszczepiona mieszanina chromosomów może utworzyć wzór inny od istniejącego w każdej komórce przed połączeniem. W rezultacie mogą powstać dwie nowe komórki; każda genetycznie kompletna, lecz z nowym zestawem kodów genetycznych, zupełnie innym niż komórki przodka.

Oznacza to, że jądra komórek organizmów nie dających się dotąd połączyć – powiedzmy, kury i myszy – można zlać ze sobą, żeby utworzyć komórki z nowatorską mieszanką genetyczną, dającą światu nowe zwierzęta, które nie są ani kurami, ani myszami, jakie znamy. Bardziej wysubtelniony, proces ów umożliwia nam też selekcję cech, które chcielibyśmy użyczyć jakiejś formie życia, wszczepiając je w kombinowaną, czyli „fuzjowaną” komórkę.

Doprowadziło to do otwarcia szerokiego pola „transplantacji genetycznej”. Możliwe jest teraz pobranie z jakiejś bakterii pojedynczego, specyficznego genu i wprowadzenie go do zwierzęcej czy ludzkiej komórki, co wyposaży potomstwo w daną osobliwość.

Trzeba założyć, że Nefilim – 450 000 lat temu zdolni do podróży kosmicznych – byli, jak my dziś, zaawansowani w dziedzinie nauk biologicznych. Trzeba też założyć, że byli świadomi możliwości połączenia dwóch wyselekcjonowanych zestawów chromosomów, by nastąpił żądany skutek. Czy był to proces pokrewny klonowaniu, fuzji komórek, transplantacji genetycznej, czy metody jeszcze nam nie znane – znali te procesy i mogli je przeprowadzać nie tylko w próbówkach, lecz także na żywych organizmach.

Znajdujemy wzmianki o takim mieszaniu dwóch źródeł życia w starożytnych tekstach. Według Berossusa, bóstwo Belus („pan”) – nazywane też Deus („bóg”) – wydało na świat „odrażające istoty, stworzone z dwojakiej zasady”:

„Pojawiali się ludzie z dwoma skrzydłami, niektórzy z czterema i z dwiema twarzami. Mieli jedno ciało, ale dwie głowy; jedną mężczyzny, drugą kobiety. Niektóre organy mieli także podwójne, męskie i żeńskie.

Widziano inne ludzkie postacie z nogami i rogami kóz. Niektórzy mieli końskie kopyta; inni mieli końskie kończyny i zady, ale z przodu byli ukształtowani jak ludzie; przypominali centaury. Wylęgały się tam również byki z głowami ludzi; i psy o czworakich ciałach z ogonami ryb. Także konie z głowami psów; ludzie też i inne zwierzęta z głowami i ciałami koni, z ogonami ryb. Krótko mówiąc, były tam stworzenia z członkami ciała każdego gatunku zwierząt [...].

W świątyni Belusa w Babilonie były rysunki tych stworów”.

Zaskakujące szczegóły tej opowieści mogą kryć w sobie ważną prawdę. Nie można wykluczyć, że zanim uciekli się do stworzenia istoty na swój własny obraz, Nefilim próbowali opracować „sfabrykowanego posługacza” eksperymentując i szukając innych możliwości: ukształtowania jakiegoś hybrydalnego zwierza-małpoluda. Niektóre z tych sztucznych stworzeń mogły przetrwać przez pewien czas, jednakże były niewątpliwie bezpłodne. Zagadkowe byki-ludzie i lwy-ludzie (sfinksy), jakie zdobiły miejsca świątyń na starożytnym Bliskim Wschodzie, mogły wyjść nie z pracowni artystów obdarzonych wyobraźnią, lecz z biologicznych laboratoriów Nefilim – nieudane eksperymenty uwiecznione ręką malarza i rzeźbiarza (il. 150).

 

Il. 150

Także sumeryjskie teksty mówią o zdeformowanych ludziach stworzonych przez Enki i boginię matkę (Ninhursag) w trakcie prób ukształtowania doskonałego prymitywnego robotnika. Jeden z tekstów relacjonuje, że Ninhursag, której zadaniem było „związać z miksturą krój bogów”, upiła się i „wołała do Enki”:

„Jak dobre albo jak złe jest ciało człowieka?

Jak serce mi podpowiada,

Mogę uczynić jego los dobrym albo złym”.

Potem, według tekstu złośliwie – lecz prawdopodobnie metodą prób i błędów nie dało się tego uniknąć – Ninhursag stworzyła człowieka, który nie mógł zatrzymać moczu, kobietę, która nie mogła rodzić dzieci, istotę, która nie miała ani męskich, ani żeńskich organów. Razem wziąwszy, Ninhursag powołała na świat sześciu zdeformowanych czy ułomnych ludzi. Enki obarczono odpowiedzialnością za niedoskonałe stworzenie człowieka z chorymi oczami, drżącymi rękami, dysfunkcją wątroby i wadą serca; inny zapadał na choroby związane z wiekiem starczym i tak dalej.

Ale ostatecznie, doskonały człowiek był skutkiem wieńczącym te usiłowania – Enki nazwał go Adapą; Biblia, Adamem; nasi uczeni: Homo sapiens. Ta istota była tak bardzo spokrewniona z bogami, że jeden z tekstów zaznacza nawet, iż bogini matka dała swojemu stworzeniu, człowiekowi, „taką skórę, jaką mają bogowie” – gładkie, bezwłose ciało, zupełnie inne niż ciało obrośniętego sierścią małpoluda.

Uzyskawszy taki wynik, Nefilim byli genetycznie zgodni z córkami ludzkimi; mogli brać je za żony i mieć z nimi dzieci. Taka zgodność istniała jednak tylko dlatego, że człowiek rozwinął się z tego samego „nasienia życia” co Nefilim. Teksty starożytne to poświadczają.

Człowiek, według mezopotamskich i biblijnych pojęć, powstał w wyniku zmieszania pierwiastka boskiego – boskiej krwi, czyli „istoty” – z „mułem” Ziemi. Sam termin lulu wyrażający „człowieka”, komunikując znaczenie „prymitywny” znaczył dosłownie „ten, który został zmieszany”. Wezwana do ukształtowania człowieka, bogini matka „umyła ręce, zaczerpnęła glinę, zmieszała ją w stepie”. (Fascynująca w tym opisie jest wzmianka o sanitarnych środkach ostrożności przedsięwziętych przez boginię. „Umyła ręce.” I w innych tekstach o stworzeniu spotykamy się z takimi klinicznymi zaleceniami i procedurami.)

Użycie ziemskiej „gliny” zmieszanej z boską „krwią” w celu stworzenia prototypu człowieka jest faktem zdecydowanie ustalonym przez mezopotamskie teksty. Tekst relacjonujący, jak Enki został wezwany do „dokonania pewnego dzieła mądrości” – zużytkowania wiedzy naukowej – stwierdza, że Enki nie widział wielkiego problemu w wypełnieniu tej misji. „Ukształtować służących dla bogów”? „To się da zrobić!” oznajmił. Potem wydał instrukcje bogini matce:

„Domieszaj do rdzenia glinę

z fundamentu ziemi,

dokładnie nad Abzu

i nadaj jej kształt rdzenia.

Znając młodych bogów, którzy doprowadzą

tę glinę do właściwego stanu,

zrobię, co trzeba”.

Drugi rozdział Genesis podaje taką technicz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin