FiM 28-2010.pdf

(12408 KB) Pobierz
323518173 UNPDF
KOŚCIIÓŁ PRZEGRAŁ WYBORY
ß Str. 25
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 28 (540) 15 LIPCA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
(...) Wiele myśli przemyślałem w ciszy,
Wiele pieśni o sobie złożyłem.
Na tej ziemi, co jęk zewsząd słyszy,
Jam szczęśliwy po prostu, że żyłem.
Że kobiece całowałem piersi,
Gniotłem kwiaty i trawy w parowie,
I że zwierząt, braci naszych mniejszych,
Nigdy pałką nie biłem po głowie (...)
Ktoś, kto może to powtórzyć za
Sergiuszem Jesieninem, może też
powiedzieć o sobie, że jest przyzwoitym
człowiekiem. Niestety, nie wszystkich
to dotyczy...
ß Str. 8
ISSN 1509-460X
323518173.024.png 323518173.025.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 28 (540) 9 – 15 VII 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Dokładnie 600 lat temu Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo
Litewskie pokonały zbrojne ramię Kościoła rzymskokatolickie-
go pod Grunwaldem. 4 lipca 2010 to może jest jakiś znak...
Ale my czekamy, żeby historia naprawdę się powtórzyła!!!
Świecki wybór
Napieralski w liście do Komorowskiego: „Z optymizmem my-
ślę o naszej współpracy (...). Prezentował Pan stanowisko zbież-
ne z postulatami, które głosi SLD”. Osoby zbliżone do krę-
gów PO i SLD twierdzą, że może to być zapowiedź koalicji
po wyautowaniu wydmuszkowego PSL-u. Biorąc pod uwagę
obecne poparcie dla obu ww. partii, byłaby to całkowita ka-
tastrofa PiS-u. Co jakoś nas nie martwi.
się spodziewał, że tak z kretesem przegra Kościół? A prze-
grał, bo zaangażował się w tę kampanię po stronie Kaczyń-
skiego jak nigdy – przynajmniej w ciągu ostatnich 15 lat.
W 1995 roku, kiedy byłem jeszcze księdzem, z podobną
mocą i skutecznością wielu moich kolegów (głównie pro-
boszczowie) zaangażowało się po stronie Wałęsy przeciw-
ko ateiście Kwaśniewskiemu. Oficjalnych listów Episkopa-
tu, a nawet pokątnych instrukcji na piśmie oczywiście wów-
czas nie było. Były za to spotkania biskupów diecezjalnych
z dziekanami, podczas których terenowi namiestnicy otrzy-
mali od władz centralnych wyraźne instrukcje: kogo i w ja-
ki sposób mają popierać. Potem wystarczyło przekazać wszyst-
ko podczas spotkań dekanalnych z proboszczami i... I Kościół
po wyborach znów mógł ogłosić, że nie angażuje się w po-
litykę. W bieżącym numerze, w tekście Ariela Kowalczyka,
podajemy zaledwie kilka spośród
kilkudziesięciu przykładów przed-
wyborczej agitacji na nabożeń-
stwach, o jakich dowiedziała się
nasza redakcja. W całej Polsce by-
ły ich z pewnością tysiące.
Tegoroczne wybory prezydenc-
kie zadały kłam kilku mitom wma-
wianym Polakom przez katoeksper-
tów. Takim na przykład, że nikt tak
jak kler nie potrafi wychować lu-
dzi na dobrych obywateli, że dzię-
ki duchownym ludzie interesują się
życiem społecznym i politycznym,
że parafia jest miejscem uspołecz-
niającym. Zaangażowani w prace
parafii chętniej też jakoby zajmują się pracą na rzecz swo-
ich małych ojczyzn. Media opanowane przez ludzi Kościoła
od lat przeciwstawiają rzekomo aspołecznym racjonalistom
prawdziwych patriotów (czyt. biskupich sługusów), a prze-
cież jest dokładnie odwrotnie. O ile zaraz po zwycięstwie
„Solidarności” i Okrągłym Stole kler kojarzono jeszcze z pio-
nierami i poplecznikami demokratycznych przemian, o tyle
dziś większość Polaków wie, że tacy księża jak Popiełusz-
ko, Isakowicz-Zaleski czy Zych byli wielkimi wyjątkami, w do-
datku tępionymi przez własnych zwierzchników. Hierarchia,
owszem, kiedy było już pewne, że PRL upadnie, parła do de-
mokracji, ale od początku uzależniała poparcie dla niej od re-
stytucji własnych majątków i gwarancji sklerykalizowania
przyszłego „wolnego” państwa. Ale pieniądze to nie wszyst-
ko. Władza czarnych sukien nad umysłami Polaków zaczę-
ła słabnąć wraz z rozwojem prywatnych, niezależnych me-
diów („NIE” i „FiM”), internetu, z sukcesem WOŚP Owsia-
ka czy wyjazdami do pracy za granicę. To na zachodzie Eu-
ropy młodzi Polacy zobaczyli, że można żyć bez spowiedzi,
komunii, tacy, niedzielnej mszy... I być szczęśliwym. Że róż-
norodność społeczna to podstawa wolności i dobro, które
należy pielęgnować. Że trzeba głosować, bo politycy wyda-
ją nasze pieniądze, a nie jakąś mityczną kasę. Zrozumieli, że
od ich głosu zależy, czy dzieci będą miały bezpieczną szko-
łę, czy załamana kobieta będzie mogła wybrać aborcję, a bez-
dzietne małżeństwo – metodę in vitro. Ludzie dojrzewają
do samodzielnego myślenia. Polecenia księdza
proboszcza, na kogo należy głosować, częściej
wywołują zgorszenie i skutek odwrotny niż po-
słuch. Największą klęskę poniósł Kościół (ob-
ciążony skandalami pedofilskimi) w swoich re-
lacjach z młodym pokoleniem, i to w majesta-
cie krzyża w publicznej szkole. Jego nauczanie
dotyczące seksu, rodziny i miejsca kobiet w ży-
ciu społecznym jest odrzucane przez większość
katolików. Prawda jest dla watykańczyków bez-
litosna: Polska katolicka to Polska B. Gminy,
powiaty i województwa z dużym odsetkiem
głęboko wierzących katolików zawsze rozwijały się gorzej,
wykorzystywały mniej środków unijnych (przejmuje je Ko-
ściół). Ludzie zaczynają to kojarzyć. Strach przed postawie-
niem się proboszczowi słabnie. Kościół odpowiedział na tę
własną degrengoladę wielką akcją propagandową. W ostat-
nich latach na rozkaz Episkopatu powstały setki katolickich
pisemek i rozgłośni radiowych, tysiące stron interneto-
wych, a nawet kilka teatrów. Wszystko na próżno. Kościo-
ły pustoszeją, procesje i pielgrzymki się kurczą, kleryków
ubywa, podobnie jak pieniędzy na tacy. Gdyby nie środki
unijne oraz skandaliczne i obrzydliwe (w obliczu 3 milionów
niedożywionych dzieci, biedy, niedoinwestowania i zadłuże-
nia) wsparcie ze strony państwa i samorządów, kler nie mógł-
by już dzisiaj utrzymać swoich olbrzymich latyfundiów.
Biskupi zaczęli tracić kluczowy argument
nacisku: za nami stoi większość Polek i Po-
laków! Po kolejnych wyborach przegra-
nych przez sztandarowych klerykałów na-
stąpiła delegitymizacja biskupich żądań.
No bo jakie efekty przynosi organizowa-
na przez nich kampania? Odwrotne!
W 2007 r. cieszący się popar-
ciem biskupów lider PiS Ja-
rosław Kaczyński przegry-
wa wybory parlamentarne,
rok później ponosi klęskę
w trakcie wyborów do Par-
lamentu Europejskiego. Klę-
sce PiS towarzyszy poraż-
ka wielu klerykałów kan-
dydujących z list PO. No
i teraz kolejny wybór kan-
dydata na prezydenta zwalczanego przez większą część hie-
rarchii. Co znamienne – tam, gdzie Kościół ma bardzo silne
wpływy, frekwencja była umiarkowana, za to masowo gło-
sy oddały okręgi, w których frekwencja na niedzielnych
mszach jest słaba lub bardzo słaba. Tak wygląda to naucza-
nie demokracji po katolicku.
Dzisiaj biskupi stracili legitymację do mówienia w imie-
niu większości społeczeństwa. To sprawiedliwa kara (boska?)
za wprowadzanie przez watykańczyków podziałów w pol-
skim społeczeństwie. Ani prezydent elekt, ani premier nie
mają żadnych długów wdzięczności wobec biskupów. Na po-
czątek proponujemy politykom powrót do propozycji, jaką
przed 16 laty złożyli posłowie ówczesnej Unii Demokratycz-
nej (dzisiaj w większości w PO), aby do ordynacji wprowa-
dzić zakaz agitacji wyborczej w kościołach. W końcu albo
jest cisza wyborcza, albo jej nie ma. Na dziś duchowni pod po-
zorem „kazań” i „ogłoszeń parafialnych” prowadzą bezkarną
reklamę swoich kandydatów. Narusza to przepisy ordynacji
wyborczej, ale ukarać księdza za coś takiego nie można.
Znaleźliśmy się w miejscu, w którym powinniśmy na spo-
kojnie rozpocząć debatę o deklerykalizacji państwa. Taki po-
zbawiony legitymacji Kościół nie powinien już występować
w roli petenta przez władzami państwa.
Powinniśmy... Nie powinien... A jak będzie? Na razie bę-
dzie jak zawsze, ale i to niedługo się skończy.
„Zwycięstwo PO to sytuacja bez precedensu od roku 1989.
Mamy po raz pierwszy w historii monopol jednej partii, a to
jest groźne” – stwierdził dla ultrakatolickiej „Frondy” znany
publicysta Michał Karnowski. Monopol jednej rodziny w la-
tach 2005–2007 Karnowskiemu nie przeszkadzał ani trochę.
„To koniec sagi Kaczyńskich” – napisała po ogłoszeniu wybo-
rów włoska „La Stampa”. – „Już nigdy ich partia nie otrzą-
śnie się z porażki”. O zamachu na Tu-154 i męczeńskiej śmier-
ci prezydenta z PiS-u – ani słowa!
Jan Pospieszalski – współautor skandalicznej agitki pt. „Soli-
darni 2010” – zapowiedział, że napisze książkę. O tym, jak jest
w Polsce prześladowany za swoje poglądy. Ale czy ktoś go
prześladuje? My tylko zachęcamy, żeby się leczył.
Jadwiga „Wampir” Staniszkis oświadczyła, że moralnym zwy-
cięzcą wyborów prezydenckich jest Jarosław Kaczyński. Co
na to Państwowa Komisja Wyborcza? Czy zwycięstwo moral-
ne nie jest aby wielokroć ważniejsze niż rzeczywiste?
Coś niedobrego dzieje się w Rzeszowie. Niedobrego dla Ko-
ścioła katolickiego. Oto bastion polskiej zaściankowej religij-
ności głosami radnych odmówił pozwolenia na postawienie
kolejnej świątyni, bo – jak to uzasadnili rajcy – w mieście
i tak jest już za dużo kościołów. Podobny afront nie spotkał
rzeszowskich biskupów od czasów Gomułki.
Co robić, aby w Warszawie 17 lipca nie odbyła się gejowska
Europride? Gotową receptę ma na to Stowarzyszenie Kultu-
ry Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi. Otóż trzeba odma-
wiać różaniec. Codziennie. Wówczas podobno albo homo-
siów szlag trafi, albo Waltz cofnie zgodę na manifestację. Tak
można streścić ulotkę kolportowaną przez SKCh.
Organista z Rabki usiłował podpalić kościół, bo ksiądz nie po-
zwolił mu grać na organach. Gość był kompletnie pijany. Za-
znaczmy... organy nie były płciowe. Gdyby były, księżulo za-
pewne nie miałby nic przeciwko.
W Płouszowicach rolnik przyjął Jarosława Kaczyńskiego. Obiad
mu postawił, co pół Polski widziało w telewizorach. Ot, taki
standardowy numer wyborczy. Nie do końca jednak, bo jak
Kaczor zeżarł rosół, jak poklepał gospodarza, to temu ostat-
niemu raz dwa wyschły wiśnie w sadzie. Teraz niewdzięcznik
nie chce o PiS-ie nawet słyszeć. No, chyba że dostanie odszko-
dowanie, o czym z kolei nie chce słyszeć PiS.
Wieś Grabowno Wielkie i pobliska Bukowinka na Dolnym
Śląsku nie cierpią księdza Sylwestra K., bo tenże nie dość, że
sfałszował dokumenty dotyczące wycinki drzew, to jeszcze pod-
czas kazania powiedział tambylcom, że pobliski szpital w Trzeb-
nicy (słynny w Europie z przeszczepiania organów) może ich
dzieciakom przyszyć nowe łby, bo te dotychczasowe są głu-
pie. Zaraz musiał uciekać precz, bo ludzi diabli wzięli i zażą-
dali jego głowy. Może do przeszczepu?
Co polskie media katolickie („Nasz Dziennik”, „Niedziela”
itp.) obchodzi Szwajcaria, dokładnie nie wiadomo, ale szlag
je trafił na wieść, że w Genewie, Bernie i Zurychu można za-
mówić prezerwatywy na telefon. Się dzwoni, się czeka i się
ma. „To cywilizacja śmierci” – napisała „Fronda”. Naszym
zdaniem, to cywilizacja (po)życia.
W chwili, gdy oddajemy ten numer „FiM” do druku, prymas
Belgii jest przesłuchiwany przez policję. Nie wiadomo, czy
nie zostanie aresztowany. Belgijskie organa ścigania są bo-
wiem w posiadaniu ponad pięćdziesięciu dokumentów z pod-
pisem Godfrieda Danneelsa, w których poleca on swoim
podwładnym ukrywanie księży pedofilów.
JONASZ
„Hosanna!” – zakrzyknęły katolickie media na wieść, że prezy-
dentem Niemiec został Christian Wulff – bardzo katolicki po-
lityk. Ale miny twardogłowym zrzedły już nazajutrz po elekcji,
gdy głowa państwa oświadczyła, że celibat jest anachronizmem
i jeśli Kościół z niego nie zrezygnuje, to popadnie w niebyt. Kle-
rykałów całkiem dobił dzień kolejny, kiedy to media wyszpera-
ły, że Wulff jest rozwodnikiem żyjącym w konkubinacie.
Unia Europejska odmówiła współpracy z jedną z najbardziej
znanych organizacji chrześcijańskich w Rumunii, twierdząc, że
Sojusz Rodzin Rumuńskich jest organizacją quasi-faszystow-
ską i wstydem dla nowoczesnego państwa. To dyskryminacja
– twierdzi SRR, który na co dzień zajmuje się dyskryminacją
Cyganów i ateistów.
O tym, że wygrał Komorowski, już pewnie wiecie. Ale kto
323518173.026.png 323518173.027.png 323518173.001.png 323518173.002.png 323518173.003.png
Nr 28 (540) 9 – 15 VII 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
nych przedstawio-
nych 2 lipca w Sena-
cie RP przez mini-
stra spraw wewnętrznych i admini-
stracji Jerzego Millera , w działa-
niach ratowniczych podczas powo-
dzi uczestniczyło w sumie ok. 20 tys.
strażaków Państwowej Straży Po-
żarnej i prawie 60 tys. ratowników
ochotniczych straży pożarnych. Ci-
chych bohaterów, którzy dostaną
za swój trud – jak nam skądinąd
wiadomo – po tysiąc złotych pre-
mii na głowę. Awanse, grube koper-
ty i medale nie ominą też ich naj-
wyższych rangą dowódców. Czy za-
służenie? Popatrzmy...
Pierwszą oznaką chaosu organi-
zacyjnego i drastycznym – zdaniem
naszych informatorów – naruszeniem
prawa była Decyzja nr 20/2010 Ko-
mendanta Głównego Państwowej Stra-
ży Pożarnej nadbrygadiera (odpowied-
nik generała brygady w wojsku) Wie-
sława Leśniakiewicza (na zdjęciu)
z 17 maja 2010 r. o powołaniu szta-
bu w KG PSP mającego koordyno-
wać działania całej formacji.
W czym tkwi problem? Otóż we-
dług wszelkich znaków na niebie i zie-
mi decyzja ta została antydatowana,
bowiem Leśniakiewicz faktycznie
podpisał ów dokument dopiero 20
maja wieczorem. Wcześniej podró-
żował: w poniedziałek17 maja wspól-
nie z ministrem Millerem oraz st.
bryg. Dariuszem Marczyńskim (dy-
rektor Krajowego Centrum Koordy-
nacji Ratownictwa i Ochrony Lud-
ności w KG PSP) wizytowali powiat
bielski w woj. śląskim; 18 maja wi-
dzieliśmy go u boku premiera Do-
nalda Tuska i min. Millera w po-
wiecie myślenickim, skąd 19 maja
przemieścił się do Sandomierza. Po-
dróżował, choć Instytut Meteorolo-
gii i Gospodarki Wodnej już od piąt-
ku (14 maja) zapowiadał ulewy i gwa-
rantował powódź w województwach
małopolskim i śląskim, co na szcze-
blu centralnym powinno uruchomić
specjalne procedury kryzysowe.
– Działaliśmy na wariackich pa-
pierach, bo żaden z pozostawionych
w Warszawie zastępców (nadbryg.
Marek Kowalski , nadbryg. Janusz
Skulich i st. bryg. Piotr Kwiatkow-
ski dop. red. ) nie miał odwagi, że-
by pod nieobecność szefa podpisać
decyzję o powołaniu sztabu. Leśnia-
kiewicz wojażował po kraju towa-
rzysząc politykom oraz pozbawiając
formację dowodzenia, podczas gdy
jego obowiązkiem zapisanym w roz-
porządzeniu o zasadach organizacji
krajowego systemu ratowniczo-ga-
śniczym było osobiste objęcie tzw.
kierowania strategicznego. Gdyby
okolicznościami podpisania tej de-
cyzji zainteresował się prokurator,
mielibyśmy duże kłopoty – twier-
dzi oficer z Komendy Głównej PSP.
19 maja nadbryg. Skulich rozesłał
po Polsce na niezarejestrowanym dru-
ku firmowym z nagłówkiem „Komen-
dant Główny” dyspozycję o wpro-
wadzeniu w całej straży dwuzmiano-
wego systemu służby 24 na 24 go-
dziny (doba ciągłej pracy i tyle samo
odpoczynku), podczas gdy normalnie
obowiązuje system 24 na 48 godzin.
– W terenie zgłupieliśmy, bo
w piśmie nie było żadnej wzmianki,
czyje to jest faktycznie polecenie. Co
gorsza, nie określono w nim podsta-
wy prawnej, więc mogliśmy się jedy-
nie domyślać, że autorowi być mo-
że chodzi o „podwyższenie gotowo-
ści operacyjnej”, bowiem według
ustawy o PSP tylko w takim przy-
padku ( „w sytuacji zwiększonego
prawdopodobieństwa katastrofy na-
turalnej lub awarii technicznej, któ-
rych skutki mogą zagrozić życiu lub
zdrowiu dużej liczby osób, mieniu
w wielkich rozmiarach albo środo-
wisku na znacznych obszarach” – dop.
– Dysponowano tym odwodem
i przydzielano zadania bez żadnego
rozumnego planu, zaś niektórym
urządzono po prostu bezsensowne
wycieczki, wysyłając ich w teren bez
pozostawionego w macierzystych jed-
nostkach sprzętu przeciwpowodzio-
wego. Strażaków z zagrożonych wo-
jewództw lubuskiego, wielkopolskie-
go i mazowieckiego przerzucono
do innych regionów. Gdy Prosna za-
lewała Kalisz, ekipa z tego miasta
była na południu kraju. Odwód ze
Szczecina opalał się w Warszawie,
a część podlaskiego „monitorowa-
ła” (jak to ładnie określano w ko-
munikatach) całkiem bezpieczną
Bydgoszcz, choć w innych regionach
aprowizacja, środki finansowe), że-
by wchodziły do akcji z marszu i bez
zaprowiantowania działały o wła-
snych siłach przez 36 godz. Tam,
gdzie skieruje je komendant głów-
ny. Kto później przejmuje odpowie-
dzialność za ich utrzymanie?
– Gospodarze, czyli samorządy.
Ale było różnie i jedni jedli am-
brozję, a inni spali w samocho-
dach i głodowali , bo komenda
główna nagle zmieniła zasady, pod-
nosząc limit zaprowiantowania pod-
oddziałów do 72 godzin – dodaje
Gotowicz.
– Podjęto w ten sposób abso-
lutnie bezprawną decyzję noszącą
nawet znamiona przestępstwa
oficera wyspecjalizowanego w ra-
townictwie wysokościowym, by za-
stąpić go nieopierzonym ubiegło-
rocznym absolwentem Szkoły Głów-
nej Służby Pożarniczej, bez żadnej
w tej dziedzinie praktyki;
Prognozy przemieszczania się
fali powodziowej i stref zalania War-
szawy rozpoczęto przygotowywać 23
maja, gdy fala kulminacyjna była już
niemal na przedmieściach stolicy.
W przeddzień wezwano do KG PSP
trzech profesorów ze Szkoły Głów-
nej Służby Pożarniczej – Sławcza
Denczewa, Wojciecha Felucha
i Jerzego Wolanina – ale nigdzie
dotychczas nie opublikowano efek-
tów pracy tego zespołu mędrców;
Choć przepisy jasno określa-
ją, że to komendanci wojewódzcy
PSP kierują działaniami oddelego-
wanych na ich teren COO, w cza-
sie akcji odnotowano wiele przypad-
ków bezprawnego odbierania im
tych uprawnień przez centralę;
Wytyczne dotyczące warun-
ków sanitarnych, których powinni
przestrzegać ratownicy pracujący
na terenach powodziowych, głów-
ny inspektor sanitarny dostarczył
sztabowcom z KG PSP dopiero
8 czerwca, nazajutrz po ciężkim
zbiorowym zatruciu pokarmowym
(zatajonym przed mediami!) stu-
dentów z kompanii szkolnej
SGSP , do którego doszło na Lu-
belszczyźnie.
– To wcale nie jedyny przypadek
ukrywania przed opinią publiczną
pewnych faktów, wprowadzania jej
w błąd lub wręcz okłamywania. Sły-
szałem na przykład w telewizji baj-
ki, że każdy strażak był podmienia-
ny po 72 godzinach pracy, podczas
gdy setki ludzi przebywały poza ma-
cierzystą jednostką, często bezpro-
duktywnie, po kilka dni. Również mi-
nister opowiadał senatorom głupstwa
o 20 tysiącach zawodowych straża-
ków biorących udział w akcji ratow-
niczej, bo faktycznie zaangażowanych
było nie więcej niż 10 tysięcy, czyli
około jednej trzeciej całej formacji
– zapewnia oficer z KG PSP.
Na powodzi można też zarobić.
Oto wiceminister środowiska Sta-
nisław Gawłowski ujawnił, że już
jesienią rozpoczną się prace nad cy-
frową mapą Polski obrazującą stan
wałów, terenów zalewowych, symu-
lacje zagrożeń i koniecznych zabez-
pieczeń. Cena? Drobne... kilkaset
milionów złotych! A tymczasem...
– Takie mapy i prognozy już
od dawna istnieją, choć fachowcy
od zarządzania kryzysowego nie ma-
ją o nich bladego pojęcia. Są w po-
siadaniu Instytutu Meteorologii i Go-
spodarki Wodnej, dyrekcji Regio-
nalnych Zarządów Gospodarki Wod-
nej, wojska, samorządów... Identycz-
ny projekt (za 70 mln zł) realizuje
od kilku lat nasza komenda głów-
na. Obawiam się więc, że chodzi
po prostu o kasę, którą wyrwą jacyś
spryciarze, korzystając z szoku po-
powodziowego – zauważa wykładow-
ca oficerskiej szkoły pożarniczej.
ANNA TARCZYŃSKA
Olać powódź
Gdy fala
powodziowa
spłynęła,
wyszły na jaw
brudy...
red .) wolno wydłużyć strażakowi czas
pracy ponad czterdziestogodzinną
tygodniowo normę. No i wreszcie
pytanie: komu wydłużyć?! Wszyst-
kim jak leci, czyli również pracują-
cym dotychczas w tzw. systemie co-
dziennym po osiem godzin, czy tyl-
ko biorącym udział w akcji powo-
dziowej? Pytanie o tyle istotne, że
w przypadku zgrupowania strażaków
przez okres co najmniej sześciu go-
dzin w czasie podwyższonej gotowo-
ści operacyjnej trzeba im zapewnić
bezpłatne wyżywienie lub ekwiwa-
lent pieniężny, a środków na to oczy-
wiście nie przewidziano. Co więcej,
nie później niż w ciągu pół roku
należy nadgodziny oddać, podczas
gdy w skali kraju łączna liczba tych
jeszcze nierozliczonych zbliżyła
się już do dziesięciu milionów , bo
obowiązujące w PSP przepisy nie po-
zwalają zapłacić. Gdyby strażacy ze
służby liniowej chcieli je odebrać,
trzeba byłoby zamknąć wszystkie
jednostki w Polsce na prawie czte-
ry miesiące – wylicza komendant
powiatowy PSP.
Rutynowym w sytuacji powo-
dziowej posunięciem było urucho-
mienie przez komendanta główne-
go Centralnego Odwodu Opera-
cyjnego, składającego się z jedno-
stek pożarniczych wydzielonych
w poszczególnych województwach
oraz szkołach (53 kompanie i 46
grup specjalistycznych), przeznaczo-
nych do prowadzenia działań na ob-
szarze całego kraju, gdy skala zda-
rzenia przekroczy możliwości lokal-
nych sił ratowniczych.
ludzie pracowali na granicy wytrzy-
małości – mówi oficer z KG PSP.
– Centralny odwód przemiesz-
czano bardzo chaotycznie. Gdy chło-
paków z Podlasia rzucono na San-
domierz, zostali tam pozostawieni
sami sobie, bez żadnego wsparcia
centrali i zainteresowania lokalnych
władz. Kierowano w zagrożone re-
jony siły i środki nieadekwatne
do faktycznych potrzeb, gdy na przy-
kład superusprzętowiona ekipa po-
jechała sypać worki z piaskiem i pa-
trolować wały, co równie dobrze mo-
gliby robić miejscowi ochotnicy. To
było tak, jak gdyby wysłać samo-
lot gaśniczy do pożaru w piwni-
cy . Mnóstwo pieniędzy wyrzucono
w błoto – ocenia mł. kpt. Sławo-
mir Gotowicz , wiceprzewodniczą-
cy Krajowej Sekcji Pożarnictwa
NSZZ „Solidarność” i dowódca Jed-
nostki Ratowniczo-Gaśniczej Ko-
mendy Powiatowej PSP w Alek-
sandrowie Kujawskim.
Wedle przepisów (par. 37 ust. 2
przywołanego wyżej rozporządzenia
MSWiA o organizacji krajowego sys-
temu ratowniczo-gaśniczego), batalio-
ny działające w ramach COO są tak
zorganizowane i wyposażone (paliwo,
przekroczenia uprawnień. Równie
bezsensowne było wysyłanie z in-
nych jednostek samochodów i stra-
żaków niewchodzących w skład cen-
tralnego odwodu. Przyjeżdżali bez
żadnego wyposażenia osobistego,
wyżywienia, środków finansowych...
Choć z pewnością chcieli dobrze,
częstokroć tylko potęgowali chaos
– twierdzi oficer z Krakowa.
Jego kolega z centrali ironizuje:
– Ciekawe, że u nas w komen-
dzie głównej nie było problemów
z zapewnieniem urzędnikom bez-
płatnego wyżywienia, choć nie za-
dbano nawet o podkładkę w posta-
ci imiennego wyznaczenia ich do za-
dań służbowych.
Z zebranych przez nas danych
i rozmów ze strażakami wynika, że
bzdur w dowodzeniu popełniono
znacznie więcej. Oto kilka przykła-
dowych:
21 maja w Komendzie Głów-
nej Policji powołano Centrum Ko-
ordynacji Lotów (organ zawiadu-
jący 45 śmigłowcami przydzielony-
mi do akcji powodziowej), a już na-
zajutrz odwołano stamtąd najbar-
dziej chyba doświadczonego w PSP
W edług oficjalnych da-
323518173.004.png 323518173.005.png 323518173.006.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 28 (540) 9 – 15 VII 2010 r.
POLKA POTRAFI
Amatorki kwaśnych jabłek
Prowincjałki
Sylwia i Arkadiusz z Duninówki (woj. po-
morskie) chcieli ochrzcić swojego półrocz-
nego syna, ale na przeszkodzie stanął miejscowy proboszcz, który katego-
rycznie odmawia, ponieważ jego rodzice nie zawarli związku małżeńskiego.
Pani Sylwia usłyszała od proboszcza, że dziecko zostało poczęte w wyniku
gwałtu, bo za taki należy uznać akt seksualny bez pokropku. Zgodnie z pol-
skim prawem, mogła więc płód usunąć...
Zygmunt Freud był przekonany,
że pożycie starego mężczyzny
i młodej kobiety owocuje genial-
nymi dzieciątkami. Jako przykład
podał... samego siebie. Jego mat-
ka była młodsza od męża o 20 lat.
Kiedy zdążyły się nam znudzić
Isabele Marcinkiewiczowe i Ka-
mile Łapickie , z Wielkiej Brytanii
dotarł kolejny interesujący przykład
wiekowego mezaliansu.
Chodzi o niejakiego Leo Ab-
se’a – pisarza, lewicowego polityka,
milionera, któremu zmarło się
w wieku 91 lat. Pozostawił testa-
ment, według którego cały majątek
– 1,2 mln funtów i dom w Londy-
nie wartości ok. 2 mln funtów – do-
stała jego druga żona, nasza rodacz-
ka Anna Czepułkowska . Młodsza
od nieboszczyka o pół wieku.
Według tego samego testamen-
tu, syn pana Abse’a otrzymał... ze-
garek i książki.
Dlaczego właśnie tak? No cóż...
W swojej książce „Fellatio, masochizm,
polityka i miłość” Leo Abse twierdzi,
że dobry seks oralny to najkrótsza
i najlepsza droga do serca mężczyzny.
Wnioski wyciągnijmy same.
Podsumowując współczesne na-
ukowe i pseudonaukowe refleksje
na temat związków z dużą różnicą
wieku, odnotowano, że... prawdo-
podobnie już kobiety jaskiniowe
wolały partnerów starszych od sie-
bie. Starszy, czyli bardziej doświad-
czony i zaradny męski towarzysz
gwarantował żarcie i dach nad gło-
wą. Ta mądrość natury przetrwała
w kobiecych mózgach do dziś.
Wybierając starszego mężczyznę
na męża, kobiety realizują tzw. dłu-
goterminową strategię doboru. Part-
ner dojrzały, na dodatek z pełnym
portfelem i wysoką pozycją społecz-
ną, zapewnia dobry start potomstwu.
Na luksus posiadania dużo
młodszej partnerki najczęściej po-
zwala sobie ktoś dobrze sytuowa-
ny. Wynika to z faktu, że dzierlat-
ce trzeba zapewnić
wikt, opierunek i roz-
rywkę (wszystko naj-
lepszego gatunku),
bo ryzyko, że skoczy w bok, jest
niemałe. U samców lęk przed zdra-
dą partnerki, a co za tym idzie
– niepewnością co do swojego oj-
costwa, tkwi w najgłębszych po-
kładach mózgu.
Statystycznie ze związku podsta-
rzałego pana i młodej pani – nie wie-
dzieć czemu – częściej rodzą się
chłopcy, co ma niemałe znaczenie dla
podtatusiałych facetów, którzy jesz-
cze nie przekazali genów i nazwiska.
Poza tym młodociana partnerka
świadczy o „jakości” starszego part-
nera. Inne kobiety myślą wtedy – mu-
si być interesujący, skoro poleciała
na niego kilkadziesiąt lat młodsza.
Związek z kobietą młodszą o 7–9
lat zmniejsza ponoć u panów ryzy-
ko przedwczesnej śmierci o 11 pro-
cent w porównaniu z małżeństwem
z rówieśnicą. Jeśli partnerka jest
jeszcze młodsza, ryzyko przedwcze-
snego zgonu maleje o 1/5.
Co ciekawe, u pań te proporcje
układają się dokładnie na odwrót:
mąż młodszy o 7–9 lat zwiększa ry-
zyko przedwczesnego zejścia o ja-
kieś 20 proc., przy większej różnicy
wieku – o 30 procent. Uważa się,
że przyczyną takiego stanu rzeczy
jest społeczna nieakceptacja takich
związków, a co za tym idzie – bar-
dzo stresujące życie.
JUSTYNA CIEŚLAK
Na plecy policjantów udzielających pierw-
szej pomocy pobitemu poleciały butelki
po piwie. Celowali w funkcjonariuszy trzej młodzi, zdrowo podchmieleni gry-
finianie. Na piersi każdego z nich dumnie lśnił medal za zwycięstwo w za-
wodach w przeciąganiu liny – jednej z imprez towarzyszących... XVI Mara-
tonowi Trzeźwości w Żabnicy.
Nieco humoru w pożycie małżeńskie chciał
wprowadzić 55-latek z gminy Tuchola. We-
zwał pogotowie do umierającej żony. Ta – cała i zdrowa – otworzyła drzwi
lekarzom. Dowcipny mąż odpoczywa od swojej połowicy w areszcie.
21-letni Łukasz B. oraz 15-letnia Domini-
ka A. , obydwoje z Elbląga, trenowali cel-
ność rzutów. Celem okazał się kościelny witraż. Kiedy go w końcu stłukli,
zabrali się za otoczenie kościoła – wyrwali niewielkie dęby, połamali drze-
wa, oderwali rynny, a na koniec opluli kościelne drzwi.
W biały dzień wandale usiłowali wybić
kamieniem szybę wystawową sklepu zoo-
logicznego w Świnoujściu. Mowa o dwóch ośmiolatkach, którzy – jak wy-
jaśnili – pragnęli wziąć sobie ze środka chomika.
W drzwiach mieszkania młodego małżeń-
stwa z Zakrzewa (woj. kujawsko-pomor-
skie) stanęli stróże prawa. Powód wizyty – nakaz doprowadzenia pana do-
mu do aresztu śledczego – mocno nie spodobał się kobiecie. Połowica ob-
lała radiowóz farbą i groziła policjantom siekierą. Udało się ją obezwładnić
i wraz z mężem przewieźć na komisariat. Za dowód miłości grozi jej do
10 lat więzienia.
Opracowali: ASz, WZ
dyskusyjnego zwycięzcę – telewizję.
Powyższa uwaga dotyczy zarówno stacji prywatnych,
jak i TVP. Siła tej drugiej jest jednak podwójna ze wzglę-
du na totalny zasięg oraz nawyki widzów, szczególnie
tych starszych. A to oni są najbardziej zdyscyplinowa-
nymi wyborcami.
W minionej kampanii telewizja dokonała dwóch
szczególnych cudów. Przekonała znaczną liczbę od-
biorców, że Kaczyński się
zmienił i jest człowiekiem god-
nym zaufania. Ten cud prze-
konania dokonał się, mimo
że owe dwa twierdzenia o Ka-
czyńskim są ze sobą sprzecz-
ne. Bo skoro się tak bardzo
zmienił, to zaprzeczył wszystkiemu, co robił i mówił
do tej pory. A skoro tak łatwo i nagle odrzucił to, co
dla niego było najważniejsze, to znaczy, że nie jest po-
litykiem wiarygodnym. Albo mylił się kiedyś, albo my-
li się teraz. Możliwe, że myli się cały czas.
Drugim telewizyjnym cudem był sukces Napieral-
skiego . Bo dla niego prawie 14 procent poparcia to
na pewno jest sukces. U jego źródeł leży właściwie wy-
łącznie umowa pomiędzy PiS-em i SLD, dotycząca po-
działu wpływów w telewizji publicznej. TVP Info,
a zwłaszcza TVP2 pokazywały Napieralskiego często,
długo i prawie zawsze pozytywnie.
Dzięki zdradzieckiej dla lewicowych wartości umo-
wie z Kaczyńskim SLD miał dobrze wypromowanego
kandydata, a PiS całą resztę. To znaczy nie tylko rekla-
mę Kaczyńskiego i własnej partii, ale przede wszystkim
rząd dusz – nieustanną promocję nacjonalistycznej,
klerykalnej ideologii za publiczne pieniądze. Co mają
z tego ludzie o postępowych, świeckich i modernizacyj-
nych poglądach? Sami widzicie na własnych ekranach...
Wybory oglądane od strony telewizyjnej dowiodły jesz-
cze jednego – tego mianowicie, że spór polityczny już wła-
ściwie nie istnieje. Że już nie chodzi o żadne programy,
wartości ani o żadne pomysły na przyszłość. Chodzi tyl-
ko o uwiedzenie widza wyborcy, o oczarowanie go. Naj-
lepszym tego przykładem były klipy reklamowe Komo-
rowskiego . Dominowała tam przeszłość, przodkowie i ro-
dzina. Tak jakby jakiekolwiek znaczenie miało to, skąd
kandydat pochodzi, z kim mieszka i gdzie ma domek let-
niskowy. To jest kompletny od-
wrót od kwestii merytorycznych
w kierunku zwykłego medial-
nego uwodzicielstwa. Równie
dobrze takie klipy można by
pokazywać na wyborach Miss
czy Mister World. A propos
– może Komorowski i Kaczyński powinni się zaprezen-
tować w strojach kąpielowych, a publiczność oceniłaby
wówczas, jak na nich leżą kolorowe, skąpe majteczki?
Przesadzam? Może trochę, ale tylko po to, aby pokazać,
do jakiego poziomu zeszła debata polityczna w Polsce.
Faktem jest, że argumenty, na które walczą obecnie po-
litycy, nie mają większego znaczenia od koloru i kroju
zakładanych przez nich kąpielówek.
Od lat jestem człowiekiem bardzo sceptycznym wobec
rzekomych dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą wszechwład-
ne panowanie telewizji. Jej wielogodzinne (a prawie za-
wsze jest ono wielogodzinne) oglądanie pożera czas mi-
liardom ludzi, niszczy demokrację i zwyczajnie ogłupia.
Pewien ratunek przed władzą TV widzę w internecie. Obok
licznych wad ma on swoje zalety – przełamuje kulturę ob-
razkową lansowaną przez telewizję i uczy z powrotem
czytania tekstów i pisania. Samo to jest bezcenne w cza-
sach wtórnego analfabetyzmu. Ponadto informuje szerzej
i lepiej niż gadające głowy z ekranów. No i mniej wkurza,
co też jest nie bez znaczenia.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Tym, co głosowali na Bronisława Komorowskiego, należałoby ręce poob-
cinać!
(Janusz Korwin-Mikke)
RZECZY POSPOLITE
¹¹¹
W wielu miejscach w Polsce Bronisław Komorowski został brutalnie za-
atakowany przez istotną część kleru. W licznych kazaniach w sobotę i w nie-
dzielę straszono wiernych tym, że głosowanie na Bronisława Komorow-
skiego to albo grzech śmiertelny, albo inny rodzaj zachowania, które na przy-
kład uniemożliwia wzięcie komunii. Niech osoby, które były świadkami
takich zachowań, skontaktują się ze mną. Myślę o ludziach, którzy mają
odwagę wystąpić w tej sprawie w sądzie czy przed Państwową Komisją
Wyborczą. Ja się nimi zaopiekuję i podejmę odpowiednie działania, i bę-
dę dążył do tego, by przypadki łamania ciszy wyborczej były ukarane.
(Janusz Palikot, poseł PO)
Telewizja górą
¹¹¹
Nie zrzucajcie wszystkiego na Palikota, tylko też się trochę zajmijcie kle-
rem. Bo to jest i w waszym interesie, i w interesie każdego z nas, repre-
zentującego społeczeństwo obywatelskie, żeby kler nie zajmował się poli-
tyką. A za złamanie ciszy powinna być grzywna.
(jw.)
¹¹¹
Lech Kaczyński ma na rękach krew tych, którzy zginęli. Bezmyślność i py-
cha byłego prezydenta doprowadziły do śmierci wielu ludzi. Tymczasem
robi się z niego bohatera. Rodzina powinna za to przeprosić. (jw.)
¹¹¹
Kościół popełnił duży błąd, przekraczając granice zaangażowania politycz-
nego. Żałuję, że niektórym księżom ambona pomyliła się z trybuną poli-
tyczną. (Sławomir Nowak, poseł PO)
¹¹¹
Grozi nam nie tylko monopol jednej partii, ale także monopol pewnej wy-
niosłości, pogardy. Każdy monopol generuje dewiacje, bufonadę, pogardę.
(abp Leszek Sławoj Głódź o wynikach wyborów prezydenckich)
Wybrali: MarS, AC, RK
ADAM CIOCH
OFIARA GWAŁTU
FLASZKI TRZEŹWOŚCI
POCZUCIE HUMORU
PROFANACJA
PO CHOMIKA
ŻONA LOJALNA
Z akończone właśnie wybory mają jednego bez-
323518173.007.png 323518173.008.png 323518173.009.png 323518173.010.png 323518173.011.png 323518173.012.png 323518173.013.png 323518173.014.png 323518173.015.png 323518173.016.png
Nr 28 (540) 9 – 15 VII 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
SMOLEŃSK
POMŚCIMY
– w miejscu, gdzie pochówek przy-
sługuje jedynie papieżowi, kardyna-
łom i biskupom. O taki „zaszczyt”
zadbał rektor bazyliki – Pier Ver-
gari , który podczas pogrzebu udzie-
lił mafiosowi ostatniego błogosła-
wieństwa i pochował go jako „do-
brodzieja Kościoła”. Ponoć mafia
zapłaciła za miejsce w bazylice 250
tys. euro. Włoska prokuratura prze-
prowadzi inspekcję grobu De Pedi-
sa, gdyż istnieją realne przypuszcze-
nia, że dzieli on go z porwaną
przed niespełna 20 laty Emanuelą
Orlandi.
przestępstw seksualnych, których
dopuścili się duchowni katoliccy
z całego świata.
ASz
Ruch 10 Kwietnia „powstał
w kręgu organizacji społecznych,
które pragną uczcić pamięć ofiar
tragedii smoleńskiej i wyrażają
zaniepokojenie biernością pol-
skich władz w wyjaśnianiu oko-
liczności katastrofy”. Współini-
cjator ruchu Przemysław Wipler
– cieszy się, że skończyły się wy-
bory, bo wreszcie będzie można
mówić otwarcie o katastrofie.
„Kampania wyborcza to był taki
knebel, który nam nie pozwalał
się dopominać (...). Ta sprawa
jest polityczna tak, jak politycz-
ne było zabójstwo Kennedy’ego,
jak polityczne są zawsze wypad-
ki osób na takich stanowiskach.
Stało się coś bez precedensu”
– twierdzi Wipler. Ruch 10 Kwiet-
nia wysłał list do premiera,
pod którym podpisało się
(pod kościołami) ponad 50 ty-
sięcy osób. Żądają przekazania
śledztwa w ręce niezależnej mię-
dzynarodowej komisji. Ponieważ
kancelaria Tuska wyjaśniła, że
taka decyzja utrudniłaby śledz-
two, ruch planuje wysłać takie sa-
mo pismo do Bronisława Ko-
morowskiego .
NIE LĘKAJCIE SIĘ!
doPana Jezusa” . Rodzice powinni
w takiej sytuacji zacząć się żarli-
wie modlić o dar wiary dla swoich
pociech, znaleźć zarówno dla nich,
jak i siebie środowiska ludzi „na-
prawdę wierzących” oraz poszuki-
wać „pozytywnych propozycji” typu
msza młodzieżowa czy wspólny wy-
jazd do sanktuarium. „Niestety, dziś
nagminnie się zdarza, że zamiast tym
serdeczniej samemu trzymać się Pa-
na Jezusa, rodzice zaczynają naśla-
dować swoje dzieci w odchodzeniu
od Niego” – z rozgoryczeniem
stwierdza ks. Skreczko. Jak widać,
w Polsce przykład idzie „z dołu”...
AK
20 LAT DLA KSIĘDZA
ASz
W Australii skazano katolickie-
go księdza. 67-letni ksiądz John
Sidney Denham przyznał się
do wielu przypadków przestępcze-
go wykorzystywania seksualnego
kilkudziesięciu uczniów ze szkół
w Nowej Południowej Walii w la-
tach 1968–1986. Jego ofiary miały
od 5 do 16 lat. Sędzia Helen Sy-
me podczas odczytywania wyroku
podkreśliła, że Denham działał
z premedytacją, bo był sadystycz-
nym kryminalistą, i skazała go
na karę 19 lat i 10 miesięcy wię-
zienia. Duchowny będzie mógł się
starać o przedterminowe zwolnie-
nie dopiero po 14 latach. ASz
ŚWIECKOŚĆ
TO ŚMIERĆ
Już od dziesięcioleci miasta,
w których odbywają się parady ge-
jów i lesbijek, wspierają je finan-
sowo, a burmistrzowie bądź otwie-
rają marsze, bądź idą na ich cze-
le. Ma to wymiar symboliczny – po-
parcie dla idei równości i praw
człowieka – oraz komercyjny, bo
na paradę przyjeżdżają tysiące tu-
rystów, więc to zysk dla miasta
i władze partycypują w kosztach
organizacyjnych. Tak jest na Za-
chodzie. Tegoroczny marsz w War-
szawie też ma wymiar ogólnoeu-
ropejski, bo choć zabraknie władz
polskiej stolicy, to przyjadą wła-
dze wielu innych miast. To ewe-
nement. Hanna Gronkiewicz-
-Waltz nie tylko nie dała ani gro-
sza na imprezę, na której zarobią
spore pieniądze warszawscy hote-
larze, handlowcy i restauratorzy,
lecz sama salwuje się ucieczką
na urlop. Być może ta panika pa-
ni prezydent natchnęła organiza-
torów myślą, aby głównym hasłem
paradowych plakatów był apel:
„Nie lękajcie się!”.
Grozą powiało w Hiszpanii.
Projekt ustawy premiera Zapatery ,
który przewiduje m.in. usunięcie
krzyży z budynków publicznych, hie-
rarchowie katoliccy nazwali „kul-
turowym samobójstwem”. Nie wia-
domo, czy to stwierdzenie trakto-
wać jako zwykłą opinię, czy jako
groźbę. Kiedy w latach 30. XX wie-
ku siły demokratyczne próbowały
przeprowadzić legalnie reformy,
to skończyło się katolicką rewol-
tą i masakrą kilkuset tysięcy osób.
Dokonano jej z błogosławień-
stwem Watykanu i hiszpańskiego
episkopatu.
ATEIZM WYBORCZY
Nowa premier Australii, pani
Julia Gillard , otwarcie głosi swo-
je ateistyczne poglądy, które nie
przeszkodziły jej, a wręcz pomo-
gły wygrać wybory.
Mimo że została wychowana
w tradycji Kościoła baptystów, czu-
je się mało uduchowiona, co otwar-
cie deklaruje: „Ogromnie szanuję
wierzenia religijne, ale nie są one
moimi wierzeniami. Nie mam za-
miaru udawać wiary, której nie czu-
ję. Nigdy nie myślałam o tym, aby
przechodzić przez religijne rytuały
po to, aby pokazać się ludziom”.
Premier Gillard jest pierwszą
kobietą i ateistką na czele rządu
Australii. Od innych kandydatów
odróżniał ją także fakt, że jest oso-
bą niezamężną.
HOMOLEK
ASz
Doktor Maria New z Między-
narodowego Uniwersytetu na Flo-
rydzie wstrzykuje kobietom w cią-
ży deksametazon – steryd, który
według niej ma zminimalizować za-
grożenie… homoseksualizmem i bi-
seksualizmem wśród dzieci.
Ten zabieg miał zapobiec wro-
dzonemu przerostowi nadnerczy,
ale – jak widać – nawiedzona pa-
ni doktor widzi w nim inne, zupeł-
nie idiotyczne zastosowanie. ASz
MaK
CHWAŁA
KRZYŻAKOM
BOGACI BANKRUCI
Po Warmii podróżuje delega-
cja zakonu krzyżackiego, który
w krajach niemieckojęzycznych
funkcjonuje do dziś. Uczestniczy-
ła właśnie w postawieniu głazu
upamiętniającego pierwszego bi-
skupa Warmii Anzelma , członka
zakonu. Delegaci nie będą uczest-
niczyć w modłach z okazji bitwy
grunwaldzkiej, ponieważ uważa-
ją, że w Polsce pokutują krzyw-
dzące ich, antykrzyżackie stereo-
typy. W poprawę wizerunku za-
konu w Polsce zaangażował się
Szymon Drej , dyrektor... Mu-
zeum Bitwy Grunwaldzkiej. Uwa-
ża, że nie docenia się talentów or-
ganizacyjnych zakonników. Ależ
my doceniamy! Strategią zakon-
ników było m.in. dążenie do ce-
lu po trupach, za pomocą oszustw,
mordów i przekupstw na między-
narodową skalę. To tak wiele ta-
lentów!
Wpływowe i bogate amerykań-
skie diecezje składają do sądów ko-
lejne wnioski o bankructwo. Die-
cezjom wygodniej jest zbankruto-
wać i zgodnie z prawem nie wy-
płacać rekompensat za wyrządzo-
ne krzywdy.
Kilka dni przed rozpoczęciem
procesów o molestowanie seksual-
ne przez księży diecezja San Die-
go wystosowała wniosek o upadłość.
Jakież było zdziwienie sędziego, gdy
po otwarciu ksiąg okazało się, że
oszuści mają kilkaset milionów do-
larów ulokowanych w nieruchomo-
ściach i gruntach.
To tylko jeden z przykładów
obłudy amerykańskiego Krk.
Po ostatniej deklaracji Sądu Naj-
wyższego USA Watykan może się
bać, bo od tej pory sędziowie sa-
mi będą podejmowali decyzje, czy
najwyżsi urzędnicy tzw. Stolicy
Apostolskiej mogą zostać wezwa-
ni na przesłuchanie w sprawie
RÓŻANIEC
DLA MACHO
PPr
Coś nie za dobrze z katolickim
patriarchatem, skoro powstał wła-
śnie portal skierowany do „prawdzi-
wych mężczyzn”, których ma zachę-
cić do odmawiania różańca. „Od-
mawianie różańca nadaje się dla star-
szych pań albo na pogrzeby. A mi-
mo to jestem mężczyzną. Mężczyzną
chrześcijaninem” – pisze na swojej
stronie internetowej David N. Ca-
lvillo , który głosi hasło: „Prawdzi-
wi mężczyźni odmawiają różaniec”.
Co go tak olśniło? „Wmodlitwie ró-
żańcowej znaleźć można podporę,
wzmocnienie i drogę doskonalenia
duchowego” – przekonuje Calvillo.
Na stronie internetowej członkowie
ruchu „prawdziwych mężczyzn”
przekonują, że różaniec nie jest me-
chanicznym odklepywaniem formu-
łek. Doprawdy?
IRLANDIA WOLNA
MaK
Mimo wściekłego sprzeciwu Ko-
ścioła katolickiego parlament Re-
publiki Irlandii uchwalił ustawę
o jednopłciowych związkach part-
nerskich. Nowe prawo ma popar-
cie 83 procent mieszkańców kraju,
w którym jeszcze w 1993 roku
za seks z osobą tej samej płci moż-
na było trafić do więzienia. Obra-
zuje to tempo odwracania się spo-
łeczeństwa od norm narzucanych
przez papieski kler.
CIĘŻKI GRZECH
WAKACYJNY
W związku z wakacyjnymi wy-
jazdami dzieci i młodzieży pro-
boszcz parafii pw. Świętej Trójcy
w Terespolu instruuje: „Prosimy ro-
dziców, aby upomnieli się uorgani-
zatorów oposzanowanie prawa dzie-
ci imłodzieży dokontaktu zBogiem
w czasie niedzielnej Mszy św. oraz
poprzez codzienną modlitwę”. I jed-
nocześnie ostrzega: „Zaniedbanie
tego rodzicielskiego obowiązku jest
grzechem ciężkim”. AK
MaK
MaK
GDZIE JEST
EMANUELA?
PPr
AUTOCENZURA
Porwanie Emanueli Orlandi
w 1983 roku to jedna z najbardziej
tajemniczych kryminalnych zagadek
dla włoskiej policji. Zaginięcie
dziewczynki łączono nawet z zama-
chem na Jana Pawła II . Jednak
teraz najbardziej prawdopodobną
hipotezą jest porwanie Orlandi
(na zlecenie watykańskich hierar-
chów pedofilów) przez zamieszane-
go w handel bronią i narkotykami
bossa rzymskiej mafii Enrica De Pe-
disa – zamordowanego w 1990 ro-
ku. Kryminalista został pochowany
w krypcie bazyliki św. Apolinarego
Katolicka Agencja Informacyj-
na zaprzestała wysyłania codzien-
nego internetowego przeglądu pra-
sy do swoich abonentów. Są nimi
głównie księża. Decyzja agencji
jest formą protestu przeciwko na-
ciskom wielu biskupów, którzy do-
magali się zaprzestania wysyłania
tekstów krytycznych wobec Ko-
ścioła. Hierarchowie argumento-
wali, że czytanie głosów krytyki...
sprawia przykrość duchownym.
MaK
RODZINNE
TRACENIE WIARY
Co robić, kiedy dziecko wycho-
wane w rodzinie katolickiej oświad-
cza, że już nie wierzy w Boga? „Nie
należy wpadać w panikę” – radzi
na stronie parafii pw. Ducha Świę-
tego w Żabnie ks. Adam Skrecz-
ko . „Pierwszym obowiązkiem wie-
rzących rodziców, niepokojących się
odchodzeniem dziecka odwiary, jest
tym mocniejsze osobiste przylgnięcie
323518173.017.png 323518173.018.png 323518173.019.png 323518173.020.png 323518173.021.png 323518173.022.png 323518173.023.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin