Joachim Badeni OP - Wyjdź do Światła!.pdf

(553 KB) Pobierz
Joachim Badeni OP
Joachim Badeni OP
Judyta Syrek
WYJDŹ DO ŚWIATŁA!
Przesłanie świętego grzesznika
Żeby dojść do Światła, trzeba wszystkie
ciemności porozbijać. Taka to robota.
Co chwilę coś się staje ciemne i trzeba
znowu tę ciemność rozświetlić. Nie usunąć,
bo się nie da, tylko rozświetlić. Rzucić na nią
światło Słowa, światło wiary!
Joachim Badeni OP
Kim był naprawdę Joachim Badeni OP
Ukrywał to, co było w nim najważniejsze, ukrywał przynajmniej przed tymi, którzy
byli mu mniej znani. Wielu brało go za wesołego staruszka, bawiącego otoczenie
zabawnymi anegdotkami z czasów bujnej młodości.
Ale trzeba było go widzieć modlącego się. Gdy całkowicie pogrążony w
skupieniu przebywał w innym wymiarze, odległym od tego, w którym jesteśmy
pogrążeni na co dzień. W przeciwieństwie do nas, zabieganych i zatroskanych o
wiele spraw ważnych i błahych, właśnie to medytacyjne skupienie było jego
codziennością.
Wiedział, że to jest najważniejszy wymiar ludzkiego życia i że właśnie od
strony Boga najlepiej widać człowieka, jego radości i bóle. Dlatego znajdował z
łatwością słowa trafiające do serc, którzy prosili go o radę, o słowo, o
modlitwę.
I miał w sobie tajemnicze światło. Nie objawiało się ono w jakiś
nadzwyczajny sposób, ale dawało mu wnikliwy wgląd w głębię ludzkiej duszy,
leczyło ból i smutek, pozwalało odnaleźć nadzieję. Wiem o tym nie od innych, ale
z własnego doświadczenia – to właśnie ojciec Joachim pomógł mi odkryć moją
drogę. I wiem, że to światło było odbiciem blasku prawdziwego Słońca, które
nigdy nie zachodzi.
Jan Andrzej Kłoczowski OP
Dla tych, co czują głód Boga
Miał zostać wybitnym prawnikiem, ale nie szły mu studia. Zaciągnął się do
wojska, ale nie umiał strzelać. Miał po drugiej wojnie światowej zostać
dziedzicem, ale majątku pozbawił go Józef Stalin. Miał się ożenić z przepiękną
rumuńską arystokratką, ale stwierdził, że obrączka będzie mu za bardzo ciążyć.
Wstąpił do dominikanów w Anglii i znowu nie szły mu studia. Przyjechał do
polskiej prowincji zakonu jako brat – z opinią, że jest niezdolny do dalszej
nauki. W Polsce wymagania były mniejsze i po kilku semestrach jako jedyny z roku
otrzymał święcenia kapłańskie.
Jako duszpasterz i kaznodzieja robił furorę. Przyciągał do siebie tłumy
młodych ludzi wszędzie, gdzie się pojawił. Pełnił też w zakonie funkcję magistra
studentatu, ale krótko utrzymał się na tej pozycji – jego rygoru podobno żaden
kleryk nie mógł wytrzymać.
Popijał rum, coca – colę i piwo. Zajadał ze smakiem wiejską kiełbaskę.
Czasami w towarzystwie ulubionych znajomych wychodził z klasztoru na „chińskie
żarcie”. Ostrych słów i dowcipów nawet współbraciom w zakonie nie szczędził.
Podchodził do siebie z ogromnym dystansem.
Był mistykiem. Doświadczał wizji i miał dar uzdrawiania. Stoczył niejedną
walkę z szatanem. Do śmierci miał przy sobie ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej.
Umarł w opinii świętości 11 marca 2010 roku w krakowskim klasztorze dominikanów.
Poznałam go jako znudzona Kościołem studentka, pożegnałam jako dojrzała,
ożywiona wiarą kobieta. Na pierwszym spotkaniu sprawdzał moją znajomość łaciny,
niemieckiego, angielskiego i próbował przekonać do nauki języka francuskiego.
Rozmawialiśmy o Mistrzu Eckharcie i świętym Janie od Krzyża. Podczas kolejnych
spotkań zaczął opowiadać, że każdy może być mistykiem i że Pana Boga można
odnaleźć w drobnych codziennych sytuacjach. Uczył mnie wydobywać z ludzi dobro i
przez wiele lat nieskutecznie temperował
Tą książką spłacam swój dług wdzięczności za wszystko, co dla mnie uczynił
ojciec Joachim Badeni. Nie jest to w żadnym wypadku chronologiczna biografia. To
przewodnik dla tych, którzy czują w sobie głód Boga Żywego. Mam nadzieję, Miły
Czytelniku, że znajdziesz tutaj swój kawałek życia i receptę, jak Światłem
rozbijać ciemności.
Książka została stworzona przeze mnie przede wszystkim w oparciu o
fragmenty konferencji mówionych do młodych ludzi – braci studentów i
Duszpasterstwa Akademickiego „Beczka”. Ale nie jest kierowana wyłącznie do
młodych. Odsłuchując i archiwizując liczne nagrania, starałam się wydobyć z nich
treści, które pokażą powtarzane od lat przesłanie Joachima Badeniego: urok Boga
jest tak wielki, że potrafi uwieść największego grzesznika. Bóg sam nas szuka,
my nie musimy czynić wiele. Wystarczy zrobić jeden zdecydowany krok: wyjść do
Światła. Pod wpływem ogromnego uroku Boga człowiek jest w stanie pokonać każdą
trudność. Jeśli zatem wyjdziesz, to ciemna przeszłość kojarzyć Ci się będzie już
tylko z nudą.
Dziękuję tym, którzy mnie do tej książki natchnęli, wsparli w czasie
pisania i pomogli dotrzeć do niepublikowanych jeszcze konferencji ojca
Badeniego. Szczególnie dziękuję trzem dominikanom: ojcu Janowi Andrzejowi
Kłoczowskiemu, ojcu Tomaszowi Nowakowi i ojcu Maciejowi Chanace – za rozmowy,
inspiracje, krytyczne uwagi oraz udostępnienie nagrań. Chciałabym też wyrazić
wdzięczność wobec czytelników poprzednich książek, którzy pisali do mnie ciepłe
słowa i dzielili się wspomnieniami o ojcu Joachimie.
Judyta Syrek
CZĘŚĆ I
Historia pospolitego grzesznika
ROZDZIAŁ I
Bez pozy i fałszu
Ojciec Joachim Badeni bardzo cenił młodość i nawet mając dziewięćdziesiąt siedem
lat, powtarzał, że czuje się młody duchem. Twierdził, że starość często bywa
karykaturą chrześcijańskiego życia, a młodość ma intuicję prawdy i ogromny głód
Boga.
W czasie jednego ze swoich ostatnich spotkań z krakowskim Duszpasterstwem
Akademickim „Beczka” pytany był przez młodych, co ma zrobić ich kolega, który
chce iść do spowiedzi, ale nie widzi swych grzechów. Odpowiedział bez
zastanowienia: kupić rachunek sumienia.
Po czym na krótko zamyślił się i dodał:
Jak ja bym zobaczył dzisiaj wszystkie moje grzechy, to bym się przeraził 1 . Na
szczęście już słabo widzę. Chodziłem po nocnych lokalach. Aż przykro mi o tym
myśleć Że mnie z takiego życia wyciągnęli, to cud. Pamiętam, jak z jednym
kolegą szliśmy ulicą i mówiliśmy, że nie mamy żadnych ideałów! Te ideały są
śmieszne! Tak było dawno temu Zmieniono mnie pod tym względem niesamowicie.
W rachunku sumienia trzeba zobaczyć własne grzechy. Jeśli ich nie widzisz,
zapytaj znajomych, rodziców, wszystko ci powiedzą. Moi krewni ze Szwecji w
czasach młodości nieraz mówili mi, jak mnie widzą. Byłem przerażony – dzisiaj
myślę, że przesadzali. Ale trzeba poszukać takich obrazów. Nie trzeba za bardzo
w tym grzebać, tylko stwierdzić, jak jest, żałować i iść dalej. Pan Bóg
likwiduje grzechy. Nawet jeśli twoje grzechy były jak szkarłat, nad śnieg
wybieleją.
Grzechami nie można świata przysłonić – powiedział kiedyś ojciec Badeni.
Najpierw dobro, potem zło. Najpierw Kościół, potem kler! Takie były jego
poglądy. Świętości szukał wśród świeckich. Stosunek do kleru zaś wyraził,
ogłaszając przewrotnie, że jest antyklerykałem.
1 Fragment wypowiedzi ze spotkania z młodzieżą z krakowskiej „Beczki” w
ramach tak zwanych spotkań OPen, Kraków 2009.
Ojciec Joachim Badeni był półkrwi Szwedem. Matka pochodziła z rodziny
Ancarcrona.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin