DDA.doc

(256 KB) Pobierz
DDA - kim jesteśmy

DDA - kim jesteśmy?


Dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach gdzie nadużywano alkoholu, to bardzo duża część naszego społeczeństwa. Część dzieci alkoholików sama zaczyna pić, część zostaje partnerem osoby uzależnionej, a część nosi w sobie mniej lub bardziej widoczny syndrom DDA (dorosłych dzieci alkoholików). Osoby, które rozpoczynają terapię nad własnym dzieciństwem z powodu bycia dzieckiem alkoholika, stanowią rzadkość; mało jest wciąż placówek zajmujących się ich problemami, a DDA często nie uświadamiają sobie związku między tym, co działo się w domu rodzinnym a niepowodzeniami życia dorosłego. Ci, którzy rozpoczynają mimo wszystko porządkowanie trudnych doświadczeń własnego życia z niepokojem pytają, czy już zawsze będą mieli cechy DDA.

Osoby, które zgłaszają się na terapię dla DDA, organizowaną przez Instytut Psychologii Zdrowia, mają zazwyczaj około 30-45 lat. To, co zwraca uwagę, to duża ilość osób samotnych. Prawie połowa nie decyduje się na stały, zalegalizowany związek, a 1/3 małżeństw zawieranych przez nich kończy się rozwodem. Jest to znacznie więcej niż wśród ogółu Polaków. DDA mają bowiem dużo obaw związanych z założeniem rodziny. Głównie boją się powtórzenia we własnym związku tego, co działo się w ich domu rodzinnym. Często jest to też głęboko zakorzenione przekonanie, że w małżeństwie można się tylko krzywdzić. Trudno im się zbliżyć do innych osób, gdyż w ich doświadczeniu bliskość jest zagrażająca. W efekcie w małżeństwie często czują się nieusatysfakcjonowani, rzadko spełnia ono ich oczekiwania i nadzieje. Nie potrafią rozmawiać z partnerem, mówić o swoich uczuciach czy potrzebach. W atmosferze niedomówień wyrastają urazy, żale i pretensje, a gdy dzieje się źle, łatwiej jest przenosić zachowania z domu rodzinnego niż na trzeźwo zastanowić się, jak możemy to rozwiązać. Ożywa w nich dobrze znane z dzieciństwa poczucie krzywdy i przekonanie, że "za wszelką cenę muszę się nie dać".

Wielu z DDA rozpoczynając terapię zdaje sobie sprawę, że prawdopodobnie zmieni ona ich spojrzenie na własne małżeństwo. Ci, którym zależy na związku, mówią zwykle otwarcie o swoich obawach, a później wykorzystują to nowe spojrzenie, by ich związek był lepszy, by sami byli lepszymi partnerami. Kiedy przeprowadzam wstępne rozmowy do grup terapeutycznych, znacznie bardziej niepokoją mnie osoby uważające swoje małżeństwo za bardzo dobre, przekonane, że nic nie jest w stanie zaszkodzić temu związkowi. Za każdy razem okazuje się, że prawdziwa sytuacja małżeńska nie ma nic wspólnego z ich wizją. Po kilku tygodniach terapii zaczynają realnie postrzegać to, co się wokół nich dzieje i wówczas okazuje się, że np. partner od dawna ma kogoś innego. Tak było z Anią, która przez lata nie widziała nic dziwnego w fakcie, że mąż praktycznie przeprowadził się do domku letniego, i spędza tam większość nocy. Po pierwszej sesji wróciła do domu i nagle uświadomiła sobie, co od lat dzieje się między nimi. A przecież na zajęciach nawet przez chwilę nie zajmowaliśmy się jej związkiem. Mówiliśmy tylko o tym, że to, co DDA czuje, myśli i widzi - jest prawdą.

DDA często mają kłopoty z odnalezieniem się w roli rodzica. Wielu z nich rozpoczyna terapię z powodu problemów z własnymi dziećmi. W relacji z nimi powracają własne wspomnienia z dzieciństwa. Pojawia się obawa, że je skrzywdzą, przenosząc doświadczenia z własnego domu. Czasem nie potrafią z nimi rozmawiać, ani ocenić, które problemy są normalne, a które świadczą o tym, że z dzieckiem dzieje się coś złego. W niektórych własne dziecko wzbudza odruchy agresywne, trudno im się powstrzymać przed krzykiem, groźbami czy uderzeniem. Jednocześnie mają świadomość, że to nie dziecko zawiniło, że ta agresja bierze się gdzieś z głębi ich samych. Szukają pomoc dla siebie, aby nie krzywdzić własnych dzieci. Chcą przerwać to, co często od pokoleń dzieje się w ich rodzinach w relacji rodzic-dziecko.

Wiele dorosłych dzieci alkoholików nie decyduje się na posiadanie potomstwa (około 56% spośród uczestniczących w terapii), a jeśli już, to raczej późno, po trzydziestym roku życia. W terapii pojawia się czasami problem ambiwalentnych uczuć co do posiadania dziecka. Głęboko pod spodem skrywany jest lęk, że życie okaże się dla niego równie okrutne, jak dla nich samych. Z drugiej strony jest to lęk przez przenoszeniem zachować obserwowanych w domu rodzinnym.

 

 

Część DDA nie podejmuje roli partnera i rodzica, gdyż ich podstawową rolą jest być dzieckiem swoich rodziców. Podstawowym zadaniem życiowym jest dla nich opiekowanie się mamą czy tatą, a często czuwanie, by nawzajem nie zrobili sobie krzywdy. Takie dzieci niekoniecznie mieszkają z rodzicami.

Często mają nawet oddzielne mieszkanie, ale i tak kilka razy w tygodniu dzwonią do nich lub ich odwiedzają. Ich rodzice nie są wcale ludźmi schorowanymi czy bardzo starymi. W czasie terapii okazuje się, że część DDA ma mocno zakodowane, choć rzadko uświadamiane "bycie dobrym dzieckiem" jako podstawową rolę życiową: "mąż to nie rodzina, rodzina to rodzice, dziecko, brat". Zwłaszcza dla kobiet odkrycie, że bycie dobrą córką jest dla nich znacznie ważniejsze niż bycie dobrą żoną, zmienia zupełnie porządek ich świata. Jako dorosłe kobiety myślą inaczej: chcą budować własną rodzinę, dom dla swoich dzieci; zaskakuje ich, jak łatwo zaprzepaścić to, kiedy podstawowa odpowiedź na pytanie "kim jestem?" brzmi - "córką".

Zwykle więź DDA z rodzicami jest bardzo silna, choć nie zawsze kontakty z nimi układają się dobrze. Najczęściej DDA mówią, że tak naprawdę nie potrafią rozmawiać ze swoimi rodzicami. Niechętnie jeżdżą do domu rodzinnego, bo czują tam napięcie, niepokój i bezradność. Czasami mówią wręcz o nienawiści do któregoś z rodziców. Przerażeniem napawa ich fakt, że będą musieli zamieszkać wspólnie, kiedy rodzice staną się niedołężni.
Kłopot w tym, że to, co łączy DDA z rodzicami, to najczęściej wspólna walka z alkoholem. W tych relacjach obowiązuje lojalność wobec członków rodziny oraz wypełnianie swojej roli tak, by nic się nie zmieniło w funkcjonowaniu rodziny. Nie jest ważne, jaki jesteś naprawdę, ale to, na ile dobrze wypełniasz swoją rolę. Taka więź eksploatuje jeden fragment osoby, a zarazem odrzuca wszystkie inne jako nieistotne. Dobrze obrazuje to przykład Doroty, której rolą było opiekowanie się młodszym rodzeństwem i rodzicami. Kiedy wyprowadziła się daleko, jej rolą było dbanie o rodziców i przesyłanie prezentów rodzinie. Zatem nie wyszła za mąż, nie zdecydowała się na własne dzieci i regularnie jeździła na wszystkie rodzinne imprezy. W czasie terapii odkryła, że wcale nie ma na to ochoty, że nikogo z rodziny nie obchodzi jej samotność ani to, co się z nią dzieje na codzień, że dla nich ważniejsze od niej są prezenty, które przywozi.

Znacznie lepiej, niż w bliskich kontaktach z innymi ludźmi, DDA czuje się w pracy. Zwykle obszar zawodowy to teren, na jakim się realizują. Kontakty z innymi są jasno określone, podobnie zadania. DDA nie mają na ogół trudności z wywiązywaniem się ze swoich obowiązków. Nie boją się podejmowania zadań trudnych ani balansowania na krawędzi ryzyka. Są odpowiedzialni i nie rezygnują łatwo. Dbają o potwierdzanie swoich kompetencji, ucząc się i podejmując nowe wyzwania. W efekcie są zwykle bardzo dobrymi i mało wymagającymi pracownikami. Jednocześnie, pod powierzchnią kompetencji kryją przekonanie, że są gorsi od innych. Pamiętam Anię, która ukończyła dwa kierunki studiów wyższych, przygotowała doktorat i przez ponad rok go nie broniła, bo uważała, że jest za głupia na bycie doktorem. Do terapii trafiło też wielu mężczyzn, którzy pomimo wyższego wykształcenia najmowali się do pracy fizycznej, bo z robotnikami czuli się na swoim miejscu, dobrze i swobodnie.

Poczucie niższości i niekompetencji odzywa się u DDA nie w sytuacji, gdy trzeba czemuś sprostać, ale w kontaktach z innymi ludźmi. Składa się na nie kilka spraw: negatywny obraz siebie wyniesiony z wczesnego dzieciństwa, brak dobrych doświadczeń w bliskich relacjach z ludźmi i braki podstawowych umiejętności interpersonalnych, takich jak rozmawianie, nawiązywanie bliskich kontaktów, rozwiązywanie konfliktów czy nieporozumień. Rzadko za poczuciem niższości u DDA stoi brak wykształcenia, nieradzenie sobie w życiu czy wyraźne odstawanie od ludzi wśród których żyją. Ponad połowa osób zgłaszających się do terapii ma wykształcenie średnie, a 40% wyższe. Zdecydowana większość z nich nie jest spostrzegana przez swoje otoczenie jako ludzie mający większe problemy niż inni.

Jednak zewnętrzny obraz DDA nie pokrywa się zwykle z wewnętrznym. Na zewnątrz dobrze radzą sobie zarówno w pracy jak i z trudnościami osobistymi. W środku są często pełni niepokoju, napięcia i smutku. Świat wydaje im się chaotyczny i pełen niebezpiecznych niespodzianek, a wyzwania jakie stawia życie, postrzegają jako niepotrzebne obciążenie. Są przekonani, że pomimo starań i tak nie są w stanie poradzić sobie z trudnościami, jakie przynosi los. Przekonań tych nie zmieniają realne doświadczenia, w których radzą sobie zwykle lepiej niż inni.

Bardzo lubię pracować z DDA, choć jest to bardzo trudna praca ze względu na ogrom cierpienia i bolesnych wspomnień, jakie ożywają na każdym ze spotkań. Rażące zaniedbania, bicie, nadużycia seksualne pojawiają się w takim wymiarze, że starczyłoby na kilka pokoleń, a zdarzyło się jednemu małemu dziecku. Ale w tyglu cierpienia i bólu najczęściej odkrywam diament - jakimś cudem zachowaną niesłychanie dobrą, wrażliwą i silną osobę. W grupach DDA częściej niż w innych spotykam ludzi mających dla innych dużo wyrozumiałości, ciepła i serdeczności, uważnych, gotowych do dzielenia się wszystkim, co mają, nie potrafiących przejść obojętnie obok cudzego cierpienia. Nie żalą się, nie litują, są gotowi pomóc bez zbędnych gestów. Są niesłychanie wobec siebie wymagający i uczciwi.

Większość osób, które wychowywały się w rodzinach alkoholowych, mimo wyniesionych stamtąd doświadczeń potrafiło ułożyć sobie życie w sposób zadowalający. Odnalazło swoje miejsce w zawodach czy zajęciach, w których ich nieufność, wysokie wymagania, gotowość do ryzyka i ciągłą potrzeba kontrolowania stały się atutami. Nauczyły się radzić sobie z własnymi emocjami i je wykorzystywać. Tej grupie terapia DDA nie jest potrzebna. Podobnie jak tym DDA, którym los podsunął okazję do weryfikacji doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego, stawiając na ich drodze ludzi, którzy nauczyli ich ufności, bliskości i oddzielania przeszłości od teraźniejszości. Jest jednak grupa DDA, która nie potrafi realizować swojego dorosłego życia tak jak by chciała i nie rozumie dlaczego, oraz DDA, które wprawdzie żyją jak inni dorośli, ale nie radzą sobie w kontaktach z innymi. Dla tych ludzi terapia okazuje się początkiem bardziej satysfakcjonującego życia.

 

Zamrożeni Ludzie

Tekst jest częścią cyklu publikowanego w miesięczniku Charaktery (2002-3) oraz w książeczce Gdzie się podziało moje dzieciństwo?

Większość Dorosłych Dzieci Alkoholików doświadcza problemów emocjonalnych. Jedni leczą się z powodu nawracającej depresji, inni z powodu nerwicy. Są tacy, którzy przychodzą do psychoterapeuty i mówią: "Nic nie czuję" lub "Mam kochającą rodzinę i wszystko mi się dobrze układa, ale wciąż wraca do mnie to, co czułem w domu: lęk, że to wszystko stracę, złość bez powodu. Nie rozumiem tego". Timmen L.Cermak i Jacques Rutzky piszą ("Czas uzdrowić własne życia", 1996): "Uczucia same w sobie rzadko bywają źródłem problemów. Jest nim natomiast niewłaściwy stosunek do uczuć, które powoduje, że traumatyczne przeżycia nie przestają prześladować ludzi w ich dalszym życiu".
Dzieci, które wychowały się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu, przechodzą swoisty trening w sposobach radzenia sobie z emocjami. Zdarza się, że już we wczesnym okresie swojego życia narażone są na bardzo silne doświadczenia emocjonalne, pomimo że ich mechanizmy obronne nie są jeszcze zbyt dojrzałe. Do tych doświadczeń wywołujących ekstremalne emocje można zaliczyć między innymi kłótnie(krzyki, bójki najbliższych i wyzwiska), zaniedbywanie podstawowych potrzeb fizycznych( np. głód, zimno, niezmieniane pieluszki) czy poczucie zagrożenia. Dziecko w takich sytuacjach przeżywa mieszankę trudnych uczuć, takich jak lęk, gniew i bezradność. Zwykle pozostaje z nimi samo, gdyż najbliższych nie ma lub są sprawcami sytuacji wywołującej ten nieprzyjemny stan. Doświadcza poczucia krzywdy, choć najczęściej nie uświadamia sobie tego. Dziecko radzi sobie z przeżywanym stanem różnie, w zależności od temperamentu i stopnia dojrzałości jego mechanizmów obronnych.
Zdaniem Jerzego Melibrudy ("Pułapka niewybaczonej krzywdy", 1997), im wcześniej w życiu dziecka miały miejsce takie doświadczenia, tym wyraźniejsze jest ukształtowanie się jednego z dwóch obchodzenia się z emocjami: zamrożenia lub nadwrażliwości emocjonalnej. Niektóre dzieci na silny krzyk czy nagłe zagrożenie reagują zastygnięciem. Inne potrafią zamrozić reakcje emocjonalną jakby jej nie było. W każdym razie na zewnątrz nie widać przeżywanego stanu. Takie dzieci szybko się uczą, że lepiej nic nie czuć, gdyż uczucia są bolesne i przeszkadzają w działaniu. Odcięcie emocji, zamrożenie ciała tak, by nie pojawiły się w zachowaniu żadne czytelne reakcje, ułatwia dziecku poradzenie sobie w sytuacji zagrażającej.
Inne dzieci, czując napięcie ( a sytuacji wywołujących je jest w rodzinach alkoholowych wiele), natychmiast wyrażają je na zewnątrz płaczem albo krzykiem. Często są postrzegane jako nadpobudliwe lub nadwrażliwe emocjonalnie. Silne napięcie może znajdować ujście w czynnościach kompulsywnych czy innych objawach nerwicowych. Czasem dzieci takie trafiają wcześnie do psychologa i mogą być leczone z powodu silnej nerwicy.
Niektóre dzieci radzą sobie z trudnymi emocjami, zamieniając je na łatwiejsze do przeżywania. Adam jest na przykład chronicznym złośnikiem - gdy czuje się niepewnie, gdy bywa wystraszony albo zmęczony, natychmiast wpada w złość. Bogdana natomiast wszyscy postrzegają jako zalęknionego i niepewnego, ponieważ strach to jedyna reakcja jaką ujawnia. Dopiero na terapii każdy z nich odkrywa bogactwo przeżywanych stanów. Manipulowanie doznawanymi uczuciami chroni ich od przeżywania tego, czego nie chcą doświadczać.
Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z trudnymi emocjami są: zepchnięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie ich lub zaprzeczanie, nierozpoznawanie ich (nienazywanie) i mylenie z myślami (np. "Czuję, że nie chcecie ze mną rozmawiać i mnie nie lubicie"). A owe trudne emocje to najczęściej wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i strach.
Uczucia wstydu najsilniej doświadczają ludzie, którzy wychowali się w rodzinach zaburzonych w sposób widoczny dla otoczenia. Kiedy wszyscy widzieli pijanego ojca i wiedzieli, z jakiej rodziny się pochodzi. Czasem takie osoby czują się napiętnowane, skażone faktem, że ich rodzic pił. Dlatego tak trudno im, mimo oczywistych faktów, nazwać swojego ojca alkoholikiem. Zastanawiają się: "Bo w jakim świetle mnie to stawia?".
Często dziecko alkoholików przeżywa także swoiste poczucie odpowiedzialności za nałóg rodzica. Myśli, że ojciec pije, gdyż ono jest niegrzeczne, źle się uczy lub coś robi nie tak. Zdarza się że tego typu zarzuty słyszy od bliskich, co wzmacnia poczucie winy.
Kiedy DDA zaczynają przyglądać się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, zwykle pojawia się lęk: lęk przed wspomnieniami, lęk zapamiętany z groźnych sytuacji, lęk przed tym, co odkryją o sobie. Ludzie różnią się poziomem lęku, ale dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach alkoholowych, noszą go w sobie dużo. Nie zawsze jest on widoczny. Często bywa starannie ukrywany i pojawia się jedynie w bliskich związkach. Może być też zamieniany na inne uczucie, na przykład złość, która daje więcej energii i siły, pomaga radzić sobie z bezradnością. W dzieciństwie lęk był niejednokrotnie podstawową informacją o zagrożeniu, pozwalającą go uniknąć. Niestety w życiu dorosłym częściej pojawia się w postaci fobii, lęków przed autorytetami i przełożonymi, co znacznie utrudnia dojrzałe funkcjonowanie.
Gniew jest naturalną reakcją na krzywdę naszych bliskich. Zatem kiedy DDA uświadamia sobie własne krzywdy i zaniedbania, pojawiają się poczucie niesprawiedliwości, bunt przeciwko temu, co kiedyś się stało, i różne odmiany gniewu. Praca z uczuciem gniewu jest trudna. Ludzie, wiedzą, co się dzieje, gdy ktoś przeżywa negatywne emocje w sposób niekontrolowany, zwykle unikają wszelkiej złości. Kojarzą ją z agresją i przemocą. Trudno im uwierzyć, że złość czy gniew mogą wnosić cokolwiek konstruktywnego. I rzadko łączą swoją melancholię z uczuciem, którego - jak twierdzą - nie czują.
Chyba wszystkie Dorosłe Dzieci Alkoholików znają uczucie zalegającego smutku. Niewiele z nich leczy się jednak z powodu depresji. Smutek bezpowrotnej straty, dziecięce rozżalenie, kiedy najchętniej schowałoby się pod kołdrą przed całym światem, i poczucie osamotnienia - związane są z jakąś formą opuszczenia, której się doznało. Dziecko czuje się opuszczone, gdy ma niepełna rodzinę, ale także gdy długo jest samo w domu albo gdy permanentnie nie ma nikogo, kto poświęciłby mu czas i uwagę. Każdy z nas nosi wspomnienia, które wywołują w nim głęboki smutek. DDA mają takich wspomnień dużo.
Wiele Dorosłych Dzieci Alkoholików wyraża przekonanie, że uczucia można w pełni kontrolować. Przeświadczenie: wszystko albo nic (albo mam całkowitą kontrolę, czyli to, co czuję, zależy jedynie od mojej woli, albo nie mam żadnej kontroli nad swoimi emocjami) - jest jednak złudzeniem. Pełna samokontrola i brak samokontroli w sferze uczuć to bieguny braku tych samych umiejętności: adekwatnego korzystania z własnej sfery emocjonalnej. Możliwa jest oczywiście kontrola świadomości i wyrażania uczuć. Ale nie można kontrolować pojawiania się uczuć. Zwiększając świadomość tego, co się przeżywa, można to wyrazić albo nie - zgodnie ze swoją wolą.
Efektem zmian w reakcjach emocjonalnych u dzieci z rodzin alkoholowych bywa postawa obronna wobec życia i ludzi. Człowiek taki żyje w ciągłym napięciu, które wiąże się z przekonaniem, że świat i ludzie są do niego wrogo nastawieni, a on nie ma na to wpływu. Może tylko trwać w ciągłym oczekiwaniu na coś nieprzyjemnego, co na pewno się wydarzy (np. atak, nieszczęście, agresja). Celem takiej osoby jest przetrwanie. Trudno jej być otwartą i ufną. To oznacza dla niej bezradność i wystawienie na atak.

 

 

 

 

Dorosłe dzieci

Cezary Urbański,
Jeżeli rodzice nie zaspokoją potrzeb rozwojowych swojego dziecka, może z niego wyrosnąć Dorosłe Dziecko. Sprawdź, czy masz zadatki na bycie Dorosłym Dzieckiem i co możesz zrobić, jeśli już nim się stałeś.
---------
Najpierw słowo wyjaśnienia. Piszę, używając rodzaju męskiego, lecz to nie oznacza, że jestem „męską, szowinistyczną świnią” czy mizoginistą (przeciwnikiem kobiet). Jestem mężczyzną i dlatego piszę w ten sposób. Nasze artykuły kierujemy do wszystkich zainteresowanych poruszanymi w nich tematami: mężczyzn i kobiet, a pisanie -łeś(aś) utrudniałoby Wam ich czytanie. Okej?


Dziś, zgodnie z zapowiedzią z ubiegłego tygodnia, będziesz mógł sprawdzić, czy należycie dbano o zaspokojenie Twoich potrzeb w wieku 0 - 6 miesięcy. W tym celu odpowiedz „tak” lub „nie” na pytania zamieszczonego poniżej testu:

1. Czy masz lub miałeś nałóg pokarmowy (przejadanie się, upijanie się alkoholem, nadużywanie lekarstw, narkotyzowanie się, palenie papierosów?

2. Czy nie wierzysz we własne zdolności zaspokajania swoich potrzeb? Czy uważasz. że musisz znaleźć kogoś, kto mógłby zadbać o ich zaspokojenie?

3. Czy trudno przychodzi ci zaufać innym? Czy czujesz, że zawsze musisz ich kontrolować?

4. Czy zdarza się, że nie zauważasz oznak konieczności zaspokojenia swoich potrzeb fizycznych? Na przykład: czy jesz, nie będąc głodnym? Czy często zdarza się, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jesteś zmęczony i potrzebujesz wypoczynku?

5. Czy ignorujesz swoje potrzeby cielesne?
Czy zaniedbujesz właściwe odżywianie się lub unikasz ruchu? Czy idziesz do lekarza lub dentysty tylko z konieczności?

6. Czy czujesz głęboki lęk przed porzuceniem? Czy jesteś lub byłeś zrozpaczony z powodu zerwania związku uczuciowego?

7. Czy rozważałeś samobójstwo po zerwaniu więzów miłosnych (opuścił cię chłopak, dziewczyna, kochanek, przyjaciel lub małżonek wystąpił o rozwód)?

8. Czy często masz poczucie, że nigdzie nie możesz znaleźć sobie miejsca lub nie masz z nikim nic wspólnego (brak poczucia przynależności, identyfikowania się z czymś lub z kimś? Czy masz wrażenie, że ludzie niechętnie spotykają się z tobą lub nie życzą sobie twojej obecności?

9. Czy w życiu towarzyskim starasz się być niewidoczny, aby nikt cię zauważał?

10. Czy w związku opartym na miłości starasz się być tak pomocny (wręcz niezastąpiony), aby druga osoba (przyjaciel, kochanek. małżonek. dziecko. rodzice) nie mogła cię opuścić?

11. Czy preferujesz seks oralny lub masz obsesje (często fantazjujesz, myślisz) na ten temat?

12. Czy odczuwasz przemożną potrzebę bycia dotykanym i obejmowanym? (Często przejawia się to w potrzebie dotykania i obejmowania innych. niejednokrotnie bez pytania ich o zgodę)?

13. Czy odczuwasz ciągłą, obsesyjną potrzebę bycia docenianym i szanowanym?

14. Czy często jesteś wobec innych złośliwy, sarkastyczny, lub cyniczny?

15. Czy izolujesz się i wiele czasu spędzasz w samotności? Czy często czujesz. że nie warto podejmować prób nawiązywania znajomości z innymi ludźmi?

16. Czy często bywasz łatwowierny? Czy często akceptujesz opinie innych ludzi i „kupujesz je w ciemno”, bez przemyślenia?

Jeśli nie odpowiedziałeś twierdząco na żadne pytanie, to znaczy, że należysz do tych kilku promili osób, których potrzeby rozwojowe w okresie niemowlęcym były należycie zaspokajane. Może też to oznaczać, że nie odpowiedziałeś szczerze na te pytania lub nie wiesz, jak na nie odpowiedzieć.

Wiarygodny wynik testu to jedna lub kilka odpowiedzi twierdzących. Ilość odpowiedzi twierdzących jest miarą zaniedbań doznanych przez Ciebie w okresie niemowlęcym. Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na wiele pytań, to oznacza, że krzywdy wyniesione z okresu niemowlęctwa negatywnie wpływają na Twoje obecne życie.

No i co? Czy nosisz się z zamiarem zrobienia awantury swoim rodzicom? A jeśli oni też doznali podobnych krzywd - do kogo będziesz miał pretensję? Czy obwinianie kogoś o Twoje niepowodzenia rozwiąże problem?

Przypomnij sobie, co mówiłem, porównując rozwój psychiczny człowieka do budowy domu. Okres do 6 miesiąca życia porównywałem do budowy fundamentu. Zły fundament może spowodować, że cała późniejsza budowla (twoje dorosłe życie) legnie w gruzach.

Niezaspokojenie potrzeb rozwojowych może prowadzić do powstania syndromu, określanego przez psychologów mianem Dorosłego Dziecka; masz 20, 30, 40 czy nawet 50 lat, a w obliczu problemów, jakie stawia na Twojej drodze życie, zachowujesz się jak pięciolatek lub nastolatek. Dorosłe Dziecko nie umie rozwiązywać problemów: nie umie narzucić sobie dyscypliny (czyli nakreślenia i realizowania przyjętego planu), nie umie odroczyć gratyfikacji (teraz wysiłek - nagroda będzie potem), łatwo ogarnia je gniew, który odreagowuje na innych (biciem, obelgami, upokarzaniem innych, popełnianiem emocjonalnych nadużyć).

Dorosłe Dziecko wszystkiego się boi, lecz za wszelką cenę usiłuje demonstrować otoczeniu, że niczego się nie boi. Dorosłe Dziecko często goli sobie głowę na łyso, zakłada glany, kupuje nóż sprężynowy albo „bejsbola”, wstępuje do nieformalnej grupy (przynależność do grupy daje mu poczucie bezpieczeństwa) i walczy z innymi grupami Dorosłych Dzieci. Staje się blokersem, dresiarzem. W ten sposób odreagowuje nienawiść, jaką czuje do otoczenia za krzywdy, których samo przedtem padło ofiarą.

Dorosłe Dziecko może tez zostać podporą mamusi - jej zastępczym mężem (bo prawdziwy odszedł do innej kobiety lub większość czasu spędza w alkoholowym zamroczeniu). Może też zostać wyczynowcem (gwiazdą mediów, sportowcem, piosenkarzem), któremu oklaski fanów lub publiczności wynagradzają brak poczucia własnej wartości.

Dorosłe dziewczynki to słodkie idiotki mówiące do męża „—Tak, masz rację, mój Misiaczku” (gdy czterdziestoletni Misiaczek wcale racji nie ma), Królewny-Śnieżki, Kopciuszki, latami czekające na swojego królewicza, ukochane córeczki tatusia, których „tatusiowie nigdy nie oddadzą nikomu”. Możliwości są tysiące i nie jest ważne, jaką Dorosłe Dziecko gra rolę. Ważne jest to, że nie jest sobą.

To tylko pierwsze z brzegu przykłady, jak Dorosłe Dziecko może wpływać na Twoje obecne życie. Może tylko jeszcze jeden, bardzo ważny: Dorosłe Dziecko często wybiera drogę przez życie na skróty i wierzy w magiczne rozwiązanie; że jakaś czynność (kompulsja) lub substancja ulży jego cierpieniu. A stąd tylko krok do uzależnień i nałogów.

Dorosłe Dziecko jest niedojrzałe do rozwiązywania problemów dorosłego życia. Nie mogło dojrzeć, ponieważ rodzice nie dali mu w odpowiednim czasie tego, czego ono potrzebowało. Skąd ma ono mieć umiejętność rozwiązywania problemów? Jeśli czegoś nie mamy (tu chodzi o posiadanie umiejętności), nie możemy się nimi dzielić z innymi - bo nie mamy czym!

 

 


---------Test skrzywdzonego niemowlęcia pochodzi z John Bradshaw, „Powrót do swego wewnętrznego domu”, wyd. Medium i SIAK Spectrum International, Warszawa, 1995, zamieszczono za zgodą posiadacza praw autorskich przekładu.


I dochodzimy do sedna zagadnienia. Jak chcesz wychowywać swoje dzieci (nie „tresować”, lecz wspierać je w rozwoju), skoro sam jesteś Dorosłym Dzieckiem? Co im przekażesz? Czym się z nimi podzielisz? Swoją nieporadnością, brakiem umiejętności? Chcesz się dzielić z nimi swoimi brakami?

Właśnie to robią Dorosłe Dzieci: chcą kochać, a nienawidzą; chcą być dobrymi ludźmi, a krzywdzą siebie i innych, propagując swoją nieporadność życiową. Wszystkich wokół obarczają winą za swoje niepowodzenia. Chcą tworzyć trwałe i wartościowe związki z innymi ludźmi, lecz opuszczają i są opuszczane, gdy kolejna przez nie wyrządzona krzywda przepełni kielich goryczy i cierpienia ich partnera.

Czy Dorosłe Dziecko może być dojrzałym człowiekiem, zdolnym do bycia partnerem, współmałżonkiem lub rodzicem? Dlatego nie utożsamiam świadomego rodzicielstwa z antykoncepcją, lecz ze świadomością trudu i pracy, jakiej ono wymaga. Przyszli rodzice powinni odpowiedzieć sobie na następujące pytania:

1) Czy stać nas na zaciągnięcie 25-letniego zobowiązania, że będziemy starali się zaspokajać wszystkie potrzeby emocjonalne, rozwojowe i materialne naszych dzieci?

2) Czy mamy czym się dzielić z dziećmi, które zamierzamy mieć?

3) Czy mamy wolę i umiejętności, by mądrze to czynić?

Jeśli swoje dzieciństwo wspominasz jak koszmar albo masz świadomość, że wiele rzeczy było „nie tak”, to nie oszukuj się. Jest duże prawdopodobieństwo, że nie będziesz dobrym rodzicem, jeśli wpierw nie rozwiążesz swoich własnych problemów. Staniesz się - mimo swoich najlepszych chęci - propagatorem krzywd, które Ciebie spotkały w domu rodzinnym i w najlepszym razie wychowasz takie samo Dorosłe Dziecko, jak Ty.

To Dorosłe Dzieci bywają czasem sprawcami najbardziej odrażających zbrodni. Lecz teraz zadaj sobie pytanie: kogo za popełniane przez nie zbrodnie należałoby ukarać?

Jest też druga strona medalu: fakt trudnego dzieciństwa i chodzenia do szkoły pod górkę nikogo nie usprawiedliwia. Nadal niewiele wiemy na temat mechanizmów myślenia, psychiki i duchowości. Istnieją dowody zaskakujących, cudownych metamorfoz i mnóstwo przykładów, że na każdym etapie życia można pójść w zupełnie innym kierunku. Do takiej zmiany obranej przez nas drogi dochodzi zazwyczaj w bardzo trudnych okolicznościach; dzięki tym okolicznościom możemy sobie powiedzieć: „–Tak dalej być nie może. Muszę z tym coś zrobić”.

Profesor Wiktor Osiatyński napisał książkę:„Kryzys, czyli szansa”. Szansa zmiany. I to jest pozytywne w każdym kryzysie i każdej trudnej sytuacji życiowej, w której możecie się znaleźć. Kryzys stwarza szansę dokonania obrachunku i zmiany. I to właśnie TY JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA TO, CZY Z TEJ SZANSY SKORZYSTASZ.

W takiej zmianie sposobu myślenia, życia i nadrabianiu różnych „zaległości i braków w lekcjach rozwoju” bardzo pomocny jest udział w grupach wsparcia. Istnieje w Polsce wiele grup opartych na programie 12 Kroków - najskuteczniejszym ze znanych programów zmiany myślenia i rozwoju duchowego. Na spotkaniach tych grup ich członkowie „dzielą się siłą, mądrością i nadzieją, aby rozwiązać wspólne problemy”. Są też grupy Dorosłych Dzieci, działające w oparciu o ten program.

Ponieważ najczęstszą przyczyną powstania syndromu Dorosłego Dziecka jest choroba alkoholowa u któregoś z domowników, najbardziej znana z tych grup to DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików). Pierwsze tego typu grupy powstały i zaczęły działać w USA pod nazwą ACOA - Adult Children of Alcoholics. Gdy weźmiesz do ręki nowojorski informator na temat grup samopomocy, znajdziesz w nim (w samym Nowym Jorku!) kilkaset grup AA i ponad setkę grup ACOA, które zbierają się codziennie i prawie o każdej porze dnia i nocy.

Wbrew krążącym opiniom, na takich spotkaniach nie dzieje się nic magicznego ani sekciarskiego. Po pierwsze - jeśli już na nie trafiłeś, to znaczy, że uznałeś, iż masz problem. Twój udział w spotkaniu świadczy o Twojej woli jego rozwiązania i wierze, „że ten udział jakoś może pomóc w rozwiązaniu problemu”. I w ten sposób - zupełnie niepostrzeżenie - zrobiłeś OGROMNY krok na drodze do rozwiązania swoich problemów. Przyznałeś, że sobie nie radzisz, i że być może jest ktoś, kto jest Ci w stanie pomóc. Gratulacje!

Stare porzekadło grup 12 Kroków mówi: „Wpierw przyprowadź swoje ciało - rozum przyjdzie później”. I tak właśnie najczęściej jest: początkowo twoje psychologiczne mechanizmy obronne mogą sprawiać, że pomyślisz: „—O czym oni bredzą? Ja nie mam z tym nic wspólnego! Co za banda czubów”. Lecz nie daj się zwieść: to mówią Twoje psychologiczne obrony! Chodź w jak najkrótszym czasie na 90 spotkań, najlepiej 90 spotkań w 90 dni. Tak jak nie nauczysz się obcego języka, chodząc raz w tygodniu na zajęcia, tak udział w spotkaniach raz na tydzień tez niewiele Ci da. Aby program zadziałał, ty musisz działać, czyli chodzić na spotkania.

Spotkania trwają zazwyczaj 1 - 2 godziny. Nie myśl, że nie zasługujesz na to, by poświęcić sobie aż tyle czasu!. Nagrodą za tę inwestycje w siebie samego będzie siła i umiejętność radzenia sobie z rozwiązywaniem problemów, radość i wielka ulga. Już po kilku- kilkunastu spotkaniach najprawdopodobniej dojdziesz do wniosku, że „—To jednak nie jest banda czubów”, i w wielu doświadczeniach, o których opowiedzą inni uczestnicy spotkania, ujrzysz swoje własne doświadczenia i siebie w różnych sytuacjach. Powiedzą też, co im pomagało w rozwiązaniu problemów, a co przeszkadzało. Jak sobie radzili. Jeśli będziesz chciał z ich doświadczeń skorzystać, za darmo dostaniesz setki gotowych recept na rozwiązywanie swoich problemów. Nie będziesz mógł unikać błędów, które inni popełnili. Oszczędzisz sobie wiele czasu, bolesnych doświadczeń i goryczy klęski.

Tak mniej więcej wygląda udział w spotkaniach. Oprócz tego, jeśli będziesz chciał - będziesz realizował program 12 Kroków, znajdziesz sobie kogoś doświadczonego, kto Ci w tym pomoże i zrzucisz ze swoich barków ogromny ciężar. Grupa, jej spotkania i program dadzą Ci wsparcie, którego nie dostałeś od rodziców, którzy zapewne też byli lub nadal są Dorosłymi Dziećmi.

Czy będziesz ich o to obwiniał? Czy może dziadków, albo pradziadków? Użalanie się nad sobą i obwinianie innych nie rozwiąże Twoich problemów. Natomiast to właśnie Ty masz szansę przerwania zaklętego kręgu krzywdzenia siebie i innych i obwiniania wszystkich dookoła za swoje niepowodzenia. To od Ciebie zależy, czy z tej szansy skorzystasz.

Zanim pomyślisz o byciu rodzicem, zastanów się, czy jesteś Dojrzałym Dorosłym, który wychowa Dojrzałego Dorosłego, czy Dorosłym Dzieckiem, które skrzywdzi i wychowa kolejne Dorosłe Dziecko? Jeśli masz co do tego wątpliwości, postaraj się najpierw rozwiązać swoje własne problemy. O jednym ze sposobów - udziale w spotkaniach DDA - już powiedziałem. Na tych spotkaniach dowiesz się o innych możliwościach.

Jak długo potrwa, zanim dojrzejesz do rodzicielstwa? To zależy przede wszystkim od Twojej woli i działania. Nie martw się. Masz jeszcze czas na to, by zostać miłującym, dobrym rodzicem. Nie warto już na starcie komplikować życia sobie i swoim dzieciom.

Jestem zdania, że wszystkie próby opracowania przedmiotu do nauki w szkołach o nazwie „Przygotowanie do życia w rodzinie” są śmieszne (lub raczej żałosne!) i skazane na niepowodzenie. Jak można nauczyć kogoś życia albo miłości na lekcji? Albo „odrobić prace domową z ”? Ile na to potrzeba godzin i kto tego miałby uczyć?

Nie da się inaczej nauczyć życia niż po prostu... żyjąc. Dobre przygotowanie do życia w rodzinie polega na wzrastaniu w rodzinie, w której jest miłość, czyli „wola i chęć działania dla wspólnego dobra”. Bez przemocy, współuzależnienia i odgrywania ról. Człowiek, który wzrastał w atmosferze takiej rodziny, będzie wiedział, czym jest miłość. Będzie wiedział, że na nią zasługuje i będzie wiedział, jak się nią dzielić.

A mając te wiedzę, poradzi sobie z wszystkimi trudnościami życia. Bo życie to nie „Big Brother”. Życie jest naprawdę trudne.

Psychologiczne pozycje życiowe DDA

Halszka Tereszkowska-Łowińska
www.terapia.rubikon.pl


Zjawiskiem charakterystycznym dla funkcjonowania rodziny z problemem alkoholowym, jest nakaz milczenia, nie mówienia o tym co dzieje się w domu.
Dzieci alkoholików w swoim dorosłym życiu doświadczają różnorodnych i złożonych problemów związanych z ich funkcjonowaniem emocjonalnym, kontaktami interpersonalnymi, radzeniem sobie w trudnych sytuacjach. Nasi pacjenci w znacznym stopniu różnią się od siebie, przejawiają odmienne zachowanie, postawy, uruchamiają rozmaite mechanizmy obronne. Wydaje się jednak, że cała mnogość zaburzeń w funkcjonowaniu DDA wypływa ze wspólnego źródła jest nim ukonstytuowanie się w ich osobowości negatywnego nastawienia do siebie, a nierzadko do otaczającego świata, postrzeganego jako zagrażający, pełen ludzi, którym nie wolno ufać. Tej negatywnej pozycji życiowej towarzyszy głębokie psychiczne cierpienie. Negatywny stosunek do siebie samego wiąże się oczywiście z niskim lub labilnym poczuciem własnej wartości, uzależnionym od opinii innych ludzi, czy też od wywiązywania się z podejmowanych zadań.

Większość dorosłych dzieci alkoholików doświadcza swoistego poczucia niedostosowania, odmienności, nieatrakcyjności, bezwartościowości, towarzyszy temu obawa przed zdemaskowaniem (Kiedy świat dowie się jaki jestem naprawdę, nie przyjmie mnie; odrzuci, zrani). Dramatycznym potwierdzeniem braku akceptacji dla samego siebie jest uruchamianie przez dorosłe dzieci alkoholików różnorodnych form autodestrukcji m.in. odmawianie sobie praw, gotowości do bardzo surowego, a nawet okrutnego oceniania siebie, wchodzenie w rolę ofiary, trwanie w toksycznych związkach, myśli i próby samobójcze, skłonność do popadania w uzależnienia, choroby psychosomatyczne, zaburzenia łaknienia.

Zgodnie z filozofią psychologii humanistycznej, każdy człowiek obdarzony jest niepowtarzalnym, osobistym potencjałem. Sensem ludzkiego istnienia jest życie i możliwość rozwijania się. W jednym z nurtów terapeutycznych, wywodzącym się z szerokiego kręgu psychologii humanistycznej, jakim jest analiza transakcyjna (AT*), przyjmuje się, że naturalną cechą kształtującego się człowieka jest spontaniczność, ekspresja, swoista pierwotna, rozwojowa energia życiowa. Analiza Transakcyjna psychologiczny nurt teoretycznopraktyczny związany z podejmowaniem problemu "potencjału natury ludzkiej" rozwinął się w Stanach Zjednoczonych po drugiej wojnie światowej. Analiza transakcyjna opisuje w terminach języka potocznego procesy psychologiczne, charakterystyczne dla aktywności życiowej jednostki. Została opracowana przez Erica Berne'a na początkach lat pięćdziesiątych.

W atmosferze akceptacji, miłości, szacunku, zdrowej troski rodzicielskiej dziecko otrzymuje tzw. pozytywne znaki rozpoznania (głaski) i mimo że poddawane jest pewnym ograniczeniom, zakazom, czy nie może realizować wszystkich swoich dziecięcych pragnień, wykształca bazową psychologiczną pozycję życiową nastawioną pozytywnie do siebie i świata: Ja jestem OK Ty jesteś OK.

* * *Niestety nie wszystkim ludziom dane jest wzrastanie w sprzyjającym rozwojowi klimacie. W rodzinie alkoholowej dziecko otrzymuje od otoczenia głównie negatywne znaki rozpoznawania siebie i świata (kopniaki). Narażone jest na frustrację z powodu naruszenia podstawowych życiowych potrzeb: bezpieczeństwa, akceptacji, mocy, bycia w centrum (bycia ważnym). To, co dostaje, to obraz świata, w którym nie ma jasnych, trwałych zasad, panuje niepewność, chaos, zagrożenie. Rodzice są skoncentrowani na piciu własnym lub małżonka, labilni emocjonalnie często niezdolni do bezwarunkowego dawania miłości, uwagi, wspierania, uwikłani w dramatyczną sytuację domową. W interpretowaniu siebie i świata dziecko może posługiwać się tylko dostępnym mu aparatem poznawczym. Nie rozumie choroby alkoholowej, nie rozumie zjawisk charakterystycznych dla współuzależnienia. Pozostaje ze swoją potrzebą bycia ważnym i kochanym, chce dostawać czas, uwagę, wolność. Jeśli tego nie dostaje, lub otrzymuje zbyt mało, intuicyjnie odkrywa, że coś jest nie tak. Dla małego człowieka rodzice są nieomylnymi bogami, najważniejszymi istotami we wszechświecie, od których zależne jest jego istnienie. Dochodzi więc do wniosku, że: Jeżeli nie otrzymuję tego, co mi się w naturalny sposób należy, to pewnie ze mną jest coś nie w porządku.

 

Interpretacja ta może być potwierdzona przez przekazy ze strony matki i ojca. Również samo picie rodzica i idące za nim konsekwencje w postaci zaburzenia relacji z dzieckiem, rodzi w małej głowie pomysł: to pewnie moja wina i znów ten oparty na dziecięcej logice pomysł zazwyczaj bywa wzmacniany przez samego alkoholika, a nierzadko przez drugiego rodzica: wszystko przez to, że zdenerwowałeś tatusia. Kolejnym, częstym i niezmiernie destrukcyjnym dla kształtowania obrazu siebie doświadczeniem naszych pacjentów jest podważanie przez dorosłych wiary dziecka w realność jego własnych przeżyć emocjonalnych i doznań zmysłowych. Dziecko: Widzę, że tato jest pijany, boję się... Rodzic: Nieprawda, jest trochę chory, wymyślasz...

Zjawiskiem charakterystycznym dla funkcjonowania rodziny z problemem alkoholowym jest nakaz milczenia, nie mówienia o tym, co dzieje się w domu. Fakt ten utrudnia dziecku zdobycie innych znaków rozpoznania, utrudnia otrzymanie wsparcia z zewnątrz, czy choćby w minimalnym stopniu podważenie negatywnych przekonań.

W opisanym kontekście rodzinnym dziecko kształtuje odmienną od naturalnej (pozytywnej) negatywną psychologiczną pozycję życiową Ja nie jestem OK Ty jesteś OK nazywaną w analizie transakcyjnej pozycją introjekcji. Prowadzi ona do zamykania się w sobie z poczuciem smutku i depresji, w skrajnych przypadkach do tendencji samobójczych. Nie zapominajmy jednak, że każde dziecko obdarzone jest naturalnym potencjałem na rozwój i życie, energia w nim zawarta zostaje wykorzystana do tworzenie mechanizmów obronnych. Mały człowiek poszukuje więc sposobów na przetrwanie, na życie mimo wszystko, rozpaczliwie stara się znaleźć wyjście, odroczyć wyrok na siebie, chce choć chwilami, warunkowo poczuć się OK. Wkrótce odkrywa, że czasami może poczuć się lepiej, zyskać nieco akceptacji kiedy: pomaga, wysila się, sprawia innym przyjemność, nie zwraca się o pomoc, tworzą się wówczas przekonania warunkujące stosunek do siebie np. mogę na trochę poczuć się w porządku jeśli: będę się wysilał i pracował, będę dzielny, będę doskonały, nie będę miał własnego zdania, będę innym sprawiał przyjemność.

Przekonania te i idące za nim zachowania utrwalają się i niestety stają się sztywnymi regułami funkcjonowania w świecie. (Analiza transakcyjna nazywa je "driver" kierowca, przewodnik życiowy.) Porzucenie, odejście od tych reguł wyzwala lęk i powrót do pozycji i Ja nie OK.

Nietrudno dostrzec, że również przekonania na temat innych ludzi i świata, jakie tworzą dzieci w rodzinie alkoholowej nie zawsze są optymistyczne, w wielu przypadkach bogowie stają się demonami zniszczenia, przemocy, krzywdzicielami.

Świat jest zagrażający, nie można w nim nikomu ufać, nie wolno prosić o pomoc, skarżyć się. Do dziecięcych przeżyć naszych pacjentów jakże często należy doświadczanie przemocy zarówno w roli świadka jak i ofiary. Nadużycia seksualne to również nierzadki przytłaczający bagaż jaki otrzymują na życie. Taki świat nie może być odbierany jako przyjazny. Nie ma w nim szacunku dla intymności, granic, nawet granic własnego ciała to świat ofiar i prześladowców. Świat nie respektujący podstawowych praw do życia, obrony. Tego typu doświadczenia implikują tworzenie się negatywnej pozycji życiowej zarówno w stosunku do siebie jak i świata (pozycja odrzucenia).

* * *Ja nie jestem OK Ty nie jesteś OK Pozycja ta charakteryzuje ludzi, którzy utracili wiarę w sens życia. Może prowadzić do zachowań autodestrukcyjnych, zupełnej bierności, a w skrajnych przypadkach samobójstwa lub zabójstwa. Na dłuższą metę po prostu nie można z nią żyć.

Co można więc zrobić, żeby jednak istnieć, przetrwać, obronić się? Dziecko uruchamia cały swój potencjał na odkrywanie kolejny...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin