Peale Norman Vincent - Sztuka twórczego życia.txt

(502 KB) Pobierz
Norman Vincent Peale

"Sztuka tw�rczego �ycia"

Oficyna Wydawnicza Logos

Warszawa 1996

ISBN 83-86941-08-1



"Ksi��k� t� dedykuj� Johnowi M. i Elizabeth P. Allenom - mojemu zi�ciowi 
i c�rce - jako wyraz wdzi�czno�ci za ich pomoc przy jej tworzeniu i mi�o��, 
kt�r� zawsze mi okazywali."





Podzi�kowania





Ksi��ka, kt�r� trzymasz w swoich r�kach, nie jest dzie�em jednej osoby. 
Wielu ludzi s�u�y�o mi swoj� pomoc� i im pragn� wyrazi� szczer� 
wdzi�czno��.

Nigdy nie napisa�bym tej ksi��ki bez entuzjastycznej i rzeczowej 
wsp�pracy mojej sekretarki, Sybil Light. Jestem jej wdzi�czny za wszystkie 
cenne uwagi na temat r�kopisu.

Wyra�am podzi�kowania Richardowi H. Schneiderowi, starszemu redaktorowi 
magazynu "Guideposts", za wnikliw� analiz� poruszanych w ksi��ce problem�w, 
za interesuj�cy i wa�ki materia� �r�d�owy oraz pomoc redakcyjn�. Dzi�kuj� 
mu za cenny wk�ad do tej ksi��ki.

Ericowi Fellmanowi, Roccowi Murano i Rickowi Cox, cz�onkom zarz�du 
fundacji Fundation for Christian Living i odpowiedzialnym za magazyn 
"Plus", pragn� gor�co podzi�kowa� za ich rady i wskaz�wki.

Mojemu zi�ciowi Johnowi Miltonowi Allenowi i c�rce Elizabeth Peale Allen 
sk�adam podzi�kowania za ich wsparcie i m�dre rady, jakich ca�y czas mi 
udzielali.

Gor�co dzi�kuj� mojej �onie, Ruth Stafford Peale, kt�ra udzieli�a mi 
wielu cennych uwag redakcyjnych, a swoj� wiar� i entuzjazmem podtrzymywa�a 
mnie na duchu w trakcie pisania.

Dzi�kuj� tak�e Pat Kossmann, starszej redaktorce w wydawnictwie Doubleday 
Publishers i redaktorce tej ksi��ki, za wykorzystanie jej umiej�tno�ci, za 
m�dry os�d i entuzjazm, kt�re doprowadzi�y to przedsi�wzi�cie do pomy�lnego 
zako�czenia.

Wszystkim tym osobom, a tak�e wszystkim cytowanym w tej ksi��ce, sk�adam 
gor�ce podzi�kowania.



Norman Vincent Peale







Wst�p 





Wi�ksza cz�� mojego �ycia up�yn�a w niezm�conym szcz�ciu, lecz, jak to 
zwykle bywa, pewne lata by�y mniej udane. Doceniam je, poniewa� smutek i 
przeciwno�ci s� wielkimi nauczycielami. Bez nich nie m�g�bym w pe�ni 
docenia� moich szcz�liwych lat.

Jednak zasadniczo rzecz bior�c, jestem szcz�liwym cz�owiekiem - nie 
jestem rozczarowany �yciem, nie do�wiadczam poczucia pustki i apatii. 
Staram si� by� bardzo aktywny. Czasami zastanawiam si�, czy nie dzieje si� 
ze mn� co� z�ego. Czy to mo�liwe, abym zachowa� optymizm w tych czasach, 
przesyconych atmosfer� negatywnego my�lenia?

Mo�e dzieje si� tak dlatego, �e naprawd� kocham moj� �on�. Pozw�lcie, �e 
podziel� si� z wami wa�nym dla mnie wspomnieniem. Pami�tam, jak pewnego 
pogodnego pa�dziernikowego dnia w 1927 roku rozmawia�em ze studentami przed 
budynkiem Syracuse University Methodist Church. Nagle otworzy�y si� drzwi i 
na spotkanie z�ocistego jesiennego poranka wysz�a pi�kna blondynka. Moje 
serce zacz�o �ywiej bi�. Nigdy przedtem jej nie widzia�em, nie wiedzia�em, 
jak ma na imi�, lecz by�em pewny, �e ta dziewczyna jest dla mnie.

Przekonanie jej o tym zabra�o mi ponad dwa lata. Dzisiaj jeste�my 
ma��e�stwem od sze��dziesi�ciu lat i mimo wielu przypadk�w separacji i 
rozwod�w ludzi w starszym wieku nadal jeste�my w sobie zakochani. C� 
takiego dzieje si� ze mn�? Z ni�?

To, �e jestem szcz�liwym cz�owiekiem, jest jednym z g��wnych powod�w, 
dla kt�rych troszcz� si� o ludzi, kt�rzy nie do�wiadczaj� szcz�cia. Martwi 
mnie r�wnie�, �e moi nieszcz�liwi bli�ni nie pracuj� z ca�ych si�, by 
odmieni� sw�j los. W konsekwencji, nie wykorzystuj� w ca�ej pe�ni swojej 
kreatywno�ci, na czym traci ca�e spo�ecze�stwo.

Dlatego postanowi�em jeszcze raz zrobi� co� w tej sprawie. Jednak, c� 
ja, jeden cz�owiek, mog� zrobi�? Wyg�asza� odczyty? Oczywi�cie, nadal 
podr�uj� z wyk�adami, lecz musz� przyzna�, �e ka�da mowa przemija z 
wiatrem w momencie, gdy schodz� z m�wnicy.

Pomy�la�em, �e m�g�bym napisa� kolejn� ksi��k�. Ksi��ka przetrwa d�u�ej 
ni� mowa. Poza tym wiem, ile dobrego mo�e zdzia�a� ksi��ka, napisa�em ich 
przecie� ponad trzydzie�ci pi��. Ksi��ki s� jak stary wiersz Longfellowa: 



Wystrzeli�em strza�� w niebo,

Upad�a na ziemi�, nie wiedzia�em gdzie...

D�ugo, d�ugo p�niej, w pniu d�bu 

Znalaz�em j� nie z�aman�...



Wierz�, �e gdy dokonujemy wielkiego odkrycia, naszym obowi�zkiem, nie za� 
jedynie przyjemno�ci�, jest podzieli� si� nim z innymi.

Dlatego na kartach tej ksi��ki opisuj� odkrycia, kt�re pomog�y mi 
odwr�ci� bieg mojego �ycia. Jestem pewien, �e ta sama cudowna rzecz mo�e 
przydarzy� si� tobie. Mam nadziej�, �e moja ksi��ka odmieni twoje �ycie, a 
kiedy, czytaj�c, odkryjesz nowy sens, osi�gniesz pe�ni� �ycia i prawdziwe 
szcz�cie, cel, jaki przy�wieca� mojemu pisaniu, zostanie spe�niony. 
Wierz�, �e uda ci si� to wszystko osi�gn��, mo�e nawet jeszcze wi�cej. Z 
ca�� moc� pozytywnego my�lenia, �ycz� ci wszystkiego najlepszego.





Norman Vincent Peale







Rozdzia� 1 

Zasady pozytywnego

my�lenia zawsze aktualne







Pewnego niezapomnianego dnia dokona�em prze�omowego odkrycia. Opowiem o 
nim, poniewa� mo�e ono pom�c ka�demu. Dzie� rozpocz�� si� ca�kiem 
zwyczajnie. O godzinie dziewi�tej rano mia�em zaj�cia z ekonomii, kt�re 
prowadzi� profesor Ben Arneson. Jak zwykle, chy�kiem w�lizgn��em si� do 
sali i usiad�em na wolnym miejscu w ostatnim rz�dzie, maj�c gor�c� 
nadziej�, �e nikt mnie nie zauwa�y.

Musicie wiedzie�, �e by�em straszliwie nie�mia�ym m�odzie�cem. Je�li sam 
by�e� kiedy� nie�mia�y i zak�opotany, na pewno rozumiesz m�ki, jakie 
prze�ywa�em. Z powodu z�ego obrazu siebie i niskiego poczucia warto�ci 
mia�em bardzo ma�o pewno�ci siebie. Na ka�de wyzwanie reagowa�em postaw� 
"nie potrafi� tego zrobi�". Do tamtego pami�tnego dnia szed�em przez �ycie 
robi�c uniki - u�ywaj�c przeno�ni - raczkuj�c. A� nagle odkry�em co� 
wielkiego, co�, co odmieni�o ca�e moje �ycie.

Ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu profesor wywo�a� mnie do odpowiedzi - 
zosta�em poproszony o wyja�nienie pewnego zagadnienia, kt�re trzeba by�o 
opracowa� na zaj�cia odbywaj�ce si� tego dnia. Poniewa� zawsze ci�ko 
pracowa�em i pilnie przygotowywa�em si� do lekcji, dobrze orientowa�em si� 
w temacie. Jednak by�em przera�ony na sam� my�l o tym, �e b�d� musia� 
publicznie zabra� g�os. Wsta�em do odpowiedzi z dr��cymi kolanami. Ca�y 
czas przest�powa�em nerwowo z nogi na nog�, a� w ko�cu straci�em r�wnowag�. 
Mia�em przykre uczucie, �e nie tylko fatalnie przedstawi�em omawiany 
problem, lecz tak�e zrobi�em z siebie widowisko.

Na koniec zaj�� profesor odczyta� kilka og�osze� i powiedzia�:

- Peale, prosz�, aby� zosta� w sali. Chc� z tob� pom�wi�.

Ca�y roztrz�siony czeka�em, a� wszyscy studenci wyjd�. Gdy zostali�my 
sami, zapyta�em dr��cym g�osem:

- Chcia� pan ze mn� rozmawia�, profesorze?

- Tak. Podejd� tutaj i usi�d� po drugiej stronie biurka - powiedzia� dr 
Arneson. Profesor siedzia� za biurkiem, bawi�c si� ma�� okr�g�� gumk� do 
�cierania - unosi� j� w g�r� i w d� - i patrzy� na mnie przeszywaj�cym, 
jak mi si� w�wczas wydawa�o, wzrokiem. Cisza stawa�a si� coraz bardziej 
przyt�aczaj�ca.

- Co si� z tob� u licha dzieje, Peale? - zapyta�. - Dobrze sobie radzisz 
z tym przedmiotem, prawdopodobnie dostaniesz sz�stk�. Jednak gdy prosz� ci� 
o zabranie g�osu, sprawiasz wra�enie okropnie zak�opotanego i mamroczesz 
co� bez sensu, a nast�pnie opadasz na krzes�o z wypiekami na twarzy. Co ci 
jest, synu?

- Nie wiem, profesorze - wydusi�em z siebie �a�o�nie. - S�dz�, �e mam 
kompleks ni�szo�ci.

- Czy chcesz si� go pozby� i zachowywa� jak prawdziwy m�czyzna?

Potwierdzi�em skinieniem g�owy.

- Da�bym wszystko, aby pozby� si� nie�mia�o�ci, lecz nie wiem, jak tego 
dokona�.

Twarz profesora z�agodnia�a.

- Norman, mo�esz pokona� nie�mia�o�� robi�c to samo, co ja zrobi�em, aby 
uwolni� si� od podobnych uczu�.

- Pan? - wykrzykn��em zdumiony.- Czu� si� pan tak samo jak ja?

- W�a�nie dlatego zauwa�y�em u ciebie te symptomy - odpar� profesor.

- Jak si� panu uda�o to przezwyci�y�? - zapyta�em.

Odpowiedzia� cicho, lecz wyczu�em w jego s�owach ukryt� moc.

- Poprosi�em Boga o pomoc, uwierzy�em, �e On mo�e mi pom�c i... 
rzeczywi�cie to uczyni�.

W sali przez chwil� panowa�a cisza. Profesor wpatrywa� si� we mnie.

- Nie poddawaj si� Peale, nigdy nie przestawaj wierzy� w Boga i w siebie 
- powiedzia�. Po tych s�owach da� mi znak, �e mog� odej��, i zacz�� zbiera� 
swoje notatki.

Przeszed�em przez hall i szerokimi schodami wydosta�em si� na zewn�trz 
budynku uniwersyteckiego. Zatrzyma�em si� na czwartym stopniu od ko�ca. O 
ile wiem, stopie� ten nadal znajduje si� w tym samym miejscu. Stoj�c na nim 
wypowiedzia�em s�owa modlitwy. Jeszcze dzisiaj, siedemdziesi�t lat p�niej, 
dok�adnie pami�tam s�owa, kt�re w�wczas wypowiedzia�em: - Panie, Ty mo�esz 
pijaka uczyni� trze�wym, a z�odzieja zmieni� w uczciwego cz�owieka. Czy 
mo�esz tak�e przemieni� takiego biednego, nie�mia�ego ch�opaka jak ja i 
uczyni� go takim jak inni? Prosz�, pom� mi. Amen.

Gdy tak si� modli�em na stopniach schod�w, nagle do�wiadczy�em 
niezwyk�ego uczucia pokoju. Oczekiwa�em, �e wydarzy si� cud, i tak si� 
rzeczywi�cie sta�o. Jednak, jak to si� zwykle dzieje w przypadku powa�nych 
�yciowych zmian, dokona� si� on w ci�gu okre�lonego czasu.

Kilka dni p�niej inny profesor, kt�ry wyk�ada� m�j g��wny przedmiot, 
zaprosi� mnie do swojego biura i wr�czy� ksi��k� zatytu�owan� "The Sayings 
of Ralph Waldo Emerson" ("My�li Ralpha Walda Emersona") ze s�owami: "Czytaj 
Emersona, a przekonasz si�, jak wielkich rzeczy mo�na dokona� dzi�ki 
w�a�ciwemu my�leniu". P�niej jeszcze inny profesor da� mi ksi��k� pt. 
"Meditations" ("Medytacje") Marka Aureliusza, kt�ry naucza�, i� �ycie 
cz�owieka jest takie, jakie s� jego my�li. Do ko�ca �ycia b�d� wdzi�czny 
moim nauczycielom za to, �e starali si� pom�c m�odemu cz�owiekowi, kt�ry 
got�w by� zadowoli� si� tym, co nie by�o dla niego najlepsze. Poniewa� 
umia�em ci�ko pracowa�, na pewno doszed�bym do czego� w �yciu. Jednak we 
w�asnych oczach mia�em si� za nieudacznika. My�li cz�owieka tak silnie 
determinuj� jego �ycie, �e nawet pilna praca nie kompensuje niew�a�ciwego 
my�lenia.

Na szc...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin