Christmas Vacation 1989 DVDRip.txt

(36 KB) Pobierz
00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:44:Tłumaczenie:| Mumin
00:00:48:W krzywym zwierciadle: | Witaj więty Mikołaju
00:03:25:To było piękne Clark.
00:03:43:Teraz ty Russ.
00:03:47:Tato możesz nam wytłumaczyć,| co właciwie robimy?
00:03:50:Oczywicie Russ.| Jedziemy na wištecznš wycieczkę,
00:03:54:w naszych czterokołowych saniach,
00:03:58:żeby zmierzyć się z mrona krainš,
00:04:00:co jest najważniejsze |ze wištecznych symboli.
00:04:03:Nie jedziemy chyba tylko po to,| żeby mógł sobie kupić
00:04:07:jaki głupi krawat z Mikołajem?
00:04:10:Nie, mam już taki jeden w domu.
00:04:12:Dzisiaj będziemy szukali
00:04:14:choinki rodziny Griswold'ów.
00:04:26:Co się stało?
00:04:28:Jaki pajac usiadł mi na ogonie.
00:04:32:Zwolnij i przepuć go.
00:04:46:Clark.|Nie prowokuj ich.
00:04:50:O dzieci, patrzcie jeleń.
00:05:13:Zwolnij.| Chcesz jechać za nimi?
00:05:17:Wyprzedzimy ich i będš jechali| bezpiecznie za nami.
00:05:20:Dodam kurzu,| niech jedzš mój gaz.
00:05:24:Tato, chyba chciałe powiedzieć
00:05:26:dodam gazu,| niech jedzš mój kurz.
00:05:28:Nieważne Russ.
00:05:35:Jedzcie mój kurz |kretyni.
00:05:42:To by było na tyle.
00:05:49:A propos choinek| powiecie mi
00:05:51:jakie było pierwsze drzewko| przed białym domem?
00:05:53:Tato,|wrócili.
00:06:01:Przestań!|Nie chcę spędzić wišt martwa.
00:06:03:Kochanie, proszę,| daj mi prowadzić.
00:06:08:Uspokuj się |mam pełna kontrolę.
00:06:19:Tato?|Tato?
00:06:31:Wszystko jest w porzšdku.
00:06:33:Clark, jestemy pod ciężarówkš.
00:06:35:Mylisz, że tego nie wiem.
00:06:37:Nie kłóćcie się. |Przecież nie zrobiłem tego specjalnie.
00:06:46:Ojcze nasz| który jest w niebie
00:06:50:wybacz mojemu mężowi |on nie wie co czyni.
00:06:54:Amen.
00:07:12:Mamy niezły czas.
00:07:19:Tato, |czy nie sprzedajš choinek w miecie po to,
00:07:23:żeby ludzie nie musieli jedzić| nie wiadomo gdzie
00:07:26:i marnować całej soboty?
00:07:29:Sprzedajš je tam, |bo ludzie zapomnieli o tradycji
00:07:33:i zachwycajš się| przepłacanymi padniętymi drzewkami
00:07:36:Stopy mi zmarzły.
00:07:38:Nasi ojcowie tak robili.| Nie czuję nóg.
00:07:41:Szli do lasu,| wybierali jedno drzewko
00:07:44:i wykopywali je gołymi rękoma.
00:07:47:Mamo nie czuje policzków.| Clark.
00:07:50:Tak kochanie.| Audrey zmarzła.
00:07:52:To częć tradycji, kochanie.
00:07:56:Jest.
00:08:17:Choinka rodziny Griswold'ów.
00:08:24:Nie za duża?
00:08:27:Nie jest duża,| jest dorodna.
00:08:30:Tato, |w ogrodzie się nie zmieci.
00:08:34:Nie będzie stała w ogrodzie. |Będzie stać w salonie.
00:08:42:Popatrzcie na niš. |Jest piękna Clark.
00:08:45:Prawda że piękna Russ. |Tak tato.
00:08:48:Czyż nie jest piękna Audrey? |Ona póniej zobaczy,
00:08:51:oczy jej zmarzły.
00:08:54:To jest największa tradycja |siedzieć sobie
00:08:56:przy kominku, |z dziećmi i cukierkami.
00:09:00:To drzewko jeszt  |szymbolem rodziny Griswold'ów.
00:09:06:Tato.|Zabrałe piłę?
00:09:55:Wyglšda na to,| że ten kretyn będzie musiał rozebrać sufit.
00:10:09:Hej Griswold, gdzie schowasz drzewko |tej wielkoci?
00:10:13:Wypnij się,| to ci pokażę.
00:10:18:Nie pozwalaj sobie.| Nie mówiłem do Ciebie.
00:10:37:Clark, mylisz, |że jest wystarczajšco miejsca dla aniołka?
00:10:42:Oczywicie kochanie.
00:10:44:Miałem już do czynienia z drzewkami, |to żaden problem.
00:10:46:Gotowi?
00:10:48:Oto przed wami| choinka rodziny Griswold'ów.
00:10:59:Ma dużo żywicy.
00:11:03:Wyglada wspaniale,| ma dużo żywicy.
00:11:27:Mówiłam Ci, |że rozmawiałam dzisiaj z mamš?
00:11:31:Zdecydowali się,| że też przyjadš na więta.
00:11:34:Wiesz jeszcze nie jest za póno, |żeby zmienić plany.
00:11:38:Nie, nie, to wspaniale. |Wspaniale.
00:11:41:Mylę, że chyba zapomniałe| jak trudno będzie
00:11:43:mieć wszystkich w domu,| w tym samym czasie.
00:11:46:Kochanie, to rodzina,| a nie jacy obcy z ulicy.
00:11:49:Zawsze się kłócš.| więta polegajš na
00:11:52:poznawaniu różnic i przebaczaniu sobie.
00:11:56:Tak, i na tym, że moja mama wypomina twojej| kupowanie tanich hotdogów,
00:12:00:a twoja mama wypomina mojej, |że woskuje sobie usta i....
00:12:04:i potem nie odzywajš się do siebie...|Twoja mama woskuje sobie usta?
00:12:09:Robi to od lat. |Nie zauważyłem.
00:12:12:No nie wiem misiaczku,| mam takie przeczucie...
00:12:15:Ellen, |chcę mieć więta w naszym domu.
00:12:18:To dla mnie wiele znaczy.
00:12:21:Całe życie marzyłem| o więtach z rodzinš.
00:12:25:Wiem jak to sobie |wszystko zaplanowałe kochanie,
00:12:31:ale już nie raz się kłócili.
00:12:37:Kiedy tak było?
00:12:42:Na przyjęciach..., |lubach...
00:12:46:...rocznicach...|Dobranoc kochanie.
00:12:50:...pogrzebach...|...więtach...
00:12:55:...wakacjach...
00:13:19:Dostaniesz chyba niezłš premię, co? |Być może zostaniesz
00:13:24:pracownikiem roku.| Nie.
00:13:27:Nie żartuje. |Co teraz opracowujesz?
00:13:32:Pelewę do płatków kukurydzianych,
00:13:35:która zapobiegnie zmiękczaniu płatków w mleku.
00:13:40:wietny pomysł. |Podoba mi się.
00:13:42:Wielkim pytaniem jest: |Co zrobisz z tak wielka premiš?
00:13:46:Wydasz na siebie?| Ja? Jasne, że nie.
00:13:49:Popatrz na to.
00:13:55:Mam nadzieje, że moja premia wystarczy. |O mój Boże,
00:13:59:wybudujesz basen.
00:14:12:Już dałem zaliczkę. |Jeste ostatnim, prawdziwym ojcem rodziny.
00:14:17:Mark.
00:14:19:Clark.
00:14:22:A to Bill,| proszę pana.
00:14:25:To ty pracujesz |nad tš polewš do płatków?
00:14:27:Tak.
00:14:28:Wspomnę o tym na zebraniu, |napisz mi raport
00:14:32:i podrzuć mi do końca dnia.| Z przyjemnociš.
00:14:36:Tylko po ludzku,| a nie w tym waszym języku,
00:14:39:którego nikt nie rozumie. |Tak, proszę pana.
00:14:44:Proszę pana,|...dostalimy od pana kartkę wištecznš,
00:14:48:dziękuje panu, |że pan o nas pamiętał.
00:14:52:Kartkę dla pracowników.
00:14:59:Nie zapomnij o tym raporcie Bill.| Tak jest.
00:15:01:Wesołych wišt. |Wesołych wišt.
00:15:03:Wesołych wišt. |Pocałuj mnie w dupę.
00:15:05:Pocałuj jego w dupę. |Pocałuj siebie w dupę.
00:15:08:Szczęliwego Hanaka.
00:15:35:Pokazać co panu?
00:15:44:Ja tylko...|wšchałem
00:15:46:...umiechałem się
00:15:50:ogladałem bluzki. |Dla żony?, dziewczyny?
00:15:54:Co?|Co się stało?
00:16:03:To tylko...
00:16:07:Mamy sezon przedwištecznych zakupów |i sklepy sš oblegane.
00:16:12:Ale tu goršco. |To dlatego że jest pan w płaszczu.
00:16:16:Tak? |A dlaczego?
00:16:18:Bo na dworzu jest zimno.| A tak, tak.
00:16:21:Rzeczywicie, takie panuje tu podniecenie.| Ja jestem podniecony.
00:16:24:Co ja plote.| Podniecony.
00:16:27:Co jednak jest w powietrzu.| Co panu wyjšć?
00:16:42:Ja tylko...|szukam czego dla żony.
00:16:45:Boże wieć nad jej duszš.| Tak mi przykro.
00:16:49:Nie, nie, |nie umarła...
00:16:51:jeszcze.|To tylko rozwód.
00:16:54:Jest historiš| i nie nosi bielizny.
00:16:57:Zostało nie wiele dni |żeby co jeszcze kupić...
00:17:00:dla obrosłych, yyy dorosłych| na więta,
00:17:03:na podtrzymanie zwišzku.| Nie zwišzku, ja nie mam zwišzku
00:17:06:mam na myli, |no wiesz...
00:17:09:gdybym miał, nie w tym sensie,| co przed chwilš powiedziałem.
00:17:12:Rany...
00:17:15:...czas ożenić się z Mary. |Ja mam tak na imię.
00:17:18:Co ty powiesz?
00:17:35:Te sš wysoko wycięte.| Mam teraz
00:17:38:na sobie podobne, |widzisz nic nie widać.
00:17:41:Nic nie widać, prawda Russ?| Tak.
00:18:32:Staruszkowie.|Staruszkowie.
00:18:34:Wesołych wišt.
00:18:45:Ale urosłe. |Wesołych wišt.
00:18:50:Mamo.|Otwórz drzwi...
00:18:56:Prawda, że się postarzała?| Obiecała.
00:18:58:Oczywicie, że tak.| Obiecała.
00:19:00:Mówiłem Ci, |ile mi płynu wypompowali z pleców?
00:19:02:Widać znamię? |Zmienia kolory?
00:19:05:Nie.
00:19:07:Jak będziesz dotykać, |to będzie czerwone.
00:19:09:Mam hemoroidy, uwierzysz?| Mamo.
00:19:11:To nie takie straszne.
00:19:14:Nie będziesz stał w garażu.| Ja zajmę się parkowaniem.
00:19:17:Russ, pomóż mi. |Nie będš spali ze mnš w pokoju.
00:19:21:Babcię swędzi stopa,| jak podrapiesz,
00:19:25:to dostaniesz ćwierć dolara. |Ćwierć dolara.
00:19:28:Audrey też dostanie.
00:19:32:Ja zaparkuje samochody.
00:19:36:O to chodzi w więta.
00:19:39:Zaparkuje samochody i| przyniosę bagaże,
00:19:42:będę na zewnštrz, |przez jaki miesišc.
00:19:48:Będziemy mieli |najpiękniejszy dom w miecie.
00:19:51:Zawsze chciałem to zrobić.| Dużo lampek tato.
00:19:56:Będzie trochę roboty, |na zimnie przy dekorowaniu domu.
00:20:01:Ale za to będzie ładnie.
00:20:05:Chyba chcesz być z czego dumny? |Tak, chyba tak.
00:20:08:Oczywicie, że tak.
00:20:12:Mylisz, że Ci się uda, tato?| Russ, kiedy mi się co nie udało?
00:20:18:Rozwišż to...
00:20:23:sprawd żarówki
00:20:26:i rozplšcz to.
00:20:30:Ja przyniosę inne pudła.
00:20:44:Mam nadzieje, że spadnie |i złamie sobie kark.
00:20:47:Napewno spadnie, |ale karku nie skręci.
00:20:54:Idziemy.
00:22:56:Nie byłoby lepiej,| żeby dziadkowie zatrzymali się w hotelu?
00:23:00:Audrey.|To mogliby chociaż nie odbierać telefonów.
00:23:04:Rano dzwonił Aleksander,| a dziadek powiedział mu,
00:23:07:że nie mogę podejć do telefonu,| bo jestem w łazience.
00:23:10:Wszyscy się powięcamy.| Wszyscy?
00:23:13:Ty nie pisz z bratem.| Wiesz jakie to jest chore, mamo?
00:23:18:Ja pię z twoim ojcem.| Nie bšd taka dramatyczna.
00:23:23:Mam koszmary, o tym,| co robi w łóżku, gdy jest sam.
00:23:27:Nie wiem co powiedzieć,|...sš więta i...
00:23:30:wszyscy majš ciężko.
00:23:33:Ellen, znowu palisz?
00:23:37:Nie.
00:23:49:Tato, gdzie postawić renifery? |Na trawniku Russ.
00:23:56:Nie mogę znaleć Mikołaja.| Jest w piwnicy.
00:24:01:Póniej poszukamy.
00:24:58:Clark, kolacja.| Dobrze kochanie.
00:25:02:Umieram z głodu.
00:25:24:Ale co musiało zbić okno |i na pewno co...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin