Anna Burzy�ska Tkacze Sn�w - B�dziemy siedzie� we czworo przy jednym stoliku w pustej sali i patrze� barmanowi w oczy - burkn�� Ludwik. - Nie b�dzie tak �le. Szef zaprosi� te� informatyk�w z Lambdy. Ludwik z wra�enia zamar� trzymaj�c zapalon� zapa�k� w p� drogi do papierosa. Obo- je tego popo�udnia zrezygnowali z obiadu i wykorzystali godzinn� przerw�, aby pospacero- wa� w Ogrodzie Saskim. Z rozkosz� wdychali czyste powietrze pachn�ce nadchodz�c� zim�. - I co, my�lisz, �e przyjd� na oblewanie rocznicy za�o�enia naszej kancelarii? - wybe�- kota� z papierosem w ustach. - Po tym, jak wyprocesowali�my od nich pok�j na ko�cu koryta- rza? Cholera! - Odrzuci� zapa�k�, kt�rej p�omyk zacz�� parzy� mu palce. - Powiedzieli, �e przyjd�. Widocznie nie s� ma�ostkowi. - To jest nas ju� dziewi�cioro. - Ludwik zaci�gn�� si�. - Informatycy s� zakr�ceni jak s�oiczki, ale mo�na z nimi pogada�. - Zaprosi� te� psycholog�w z poradni - powiedzia�a Krystyna. - Co za go��! Jak psychologowie zaczn� dyskutowa� z informatykami, to mamy wie- cz�r z g�owy. Co mu strzeli�o do �ba? Krystyna u�miechn�a si� figlarnie. - Integrujemy si�. Wszyscy jeste�my dzie�mi tego samego biurowca. No i wszyscy, to znaczy wszystkie firmy z naszego pi�tra, uszcz�liwiamy ludzi. Nasza kancelaria, psycholo- gowie, informatycy-lunatycy... - Tylko �eby nie wymskn�o ci si� wieczorem - u�miechn�� si� Ludwik. - Spokojna g�owa. Kto� inny na pewno to powie. Albo spyta ich, jak� firm� ostatnio skomputeryzowali. Ubezpieczeniow�, transportow�, mo�e developersk�... Ludwik delikatnie poci�gn�� kole�ank� za rudy k�dzierzawy kosmyk. - �atwo ci si� �mia�, �licznotko. Jak si� zestarzejesz, posiwiejesz, buzia ci si� po- marszczy, to sama zobaczysz. Te� zam�wisz sobie u koleg�w z Lambdy program �hiszpa�ski gitarzysta� albo i co� wi�cej: wirtualny zestaw maksi ultra plus z wirtualn� symulacj� wn�trza gondoli, z pid�am� z cynfolii, kt�ra przeka�e odpowiedni impuls na dowolnie wybrany kawa- �eczek twojego pomarszczonego cia�ka... - �winia! - roze�mia�a si� Krysia. - Ale masz racj�, nie mo�na przy nich nawet o tym wspomnie�, bo od razu si� obra��. Chc� by� powa�nymi informatykami od wielkich syste- m�w, to niech sobie b�d�. I tak wszyscy wiedz�, �e bez tych wirtualnych �wi�stw nie utrzy- maliby si� na rynku ani minuty. Pono� �adna praca nie ha�bi, a �y� trzeba. Pami�tasz, co ro- bi�e� przez pierwsze dwa lata swojej adwokatury? Kserowa�e� pe�nomocnictwa! Sebastian z Psychomedu m�wi� na ciebie Multi-Lutek. Ludwik zdusi� papierosa. - Psycholog od siedmiu bole�ci! Terapeuta! - wyplu� wr�cz to s�owo. - Ca�a jego tera- pia polega na tym, �e wygl�da jak m�ody Al Pacino i rycz�ce czterdziestki bul� za to, �e przez godzin� gorsz� fantazjami erotycznymi ch�opca. Pajac! - Czyli jednym s�owem zapowiada si� weso�y wiecz�r. Ale to jeszcze nic. Szef zapro- si� do wsp�lnej zabawy jeszcze kogo�. Tym razem Ludwik nic nie powiedzia�. Popatrzy� z boku na przyjaci�k� i zapali� ko- lejnego papierosa. Krysia zauwa�y�a, �e z�ama� trzy zapa�ki, zanim w ko�cu mu si� to uda�o. - Widz�, �e zgad�e�. Zaprosi� te� Tkaczy. *** Krystyna ubra�a si� w d�ug� bia�� sukienk�. Rude w�osy spi�a ci�k� z�ot� opask� i przerzuci�a je przez rami� do przodu. Ludwik pomy�la�, �e wygl�da bardzo m�odo. C�, by�a m�oda. Mo�e zbyt m�oda - przemkn�o mu przez my�l. On natomiast, cho� mia� raptem trzydzie�ci pi�� lat, by� jednym z najstarszych m�czyzn w towarzystwie. - A jednak bawi� si� nie�le - zauwa�y�a. Odprowadzi� j� do stolika w k�cie sali. - Musimy siada� tak daleko od wszystkich? - spyta�a zawiedziona. Wiedzia�a, �e wy- gl�da �licznie i chcia�a, �eby j� podziwiali. - To dla dobra og�u. Jeste� jedyn� kobiet� na sali. To za ma�o, �eby towarzystwo mo�na by�o uzna� za mieszane, a za du�o, �eby m�czy�ni czuli si� swobodnie. Jak nie b�- dziesz nikogo k�u� w oczy swoj� obecno�ci�, b�d� si� znacznie lepiej bawi�. Pomy�la�, �e odruchowo przybiera wobec niej nieco obcesowy ton; niczym starszy brat albo ojciec, kt�ry nagle zauwa�y�, �e jego c�rka jest ju� kobiet� i zupe�nie nie wie, co ma z tym fantem zrobi�. Dziesi�� lat r�nicy, to jednak nie w kij dmucha� - pomy�la�. - ...a wiecie, gdzie tak naprawd� tkwi problem? - Dolecia� ich zajad�y ton Sebastiana. - Freud by ci powiedzia�, �e w dupie! - odkrzykn�� psychologowi kt�ry� z informatyk�w. M�czy�ni roze�miali si� rubasznie. Ludwik spod oka obserwowa� czterech z nich. Od roku zajmowali biuro na tym samym pi�trze, byli eleganccy i uprzejmi, ale z nikim nie roz- mawiali, nie organizowali spotka� ani bankiet�w. Jedyne, czym si� wyr�niali, to nazwa fir- my: �Tkacze sn�w�. Nie mieli strony internetowej ani nawet adresu poczty elektronicznej. Dopiero po kilku miesi�cach Ludwik wyci�gn�� od siedz�cego w poczekalni klienta Tkaczy informacj�, �e firma prowadzi dzia�alno�� terapeutyczn�: zmieniaj� wspomnienia pacjent�w, uwalniaj�c ich w ten spos�b od traumatycznych wspomnie� z przesz�o�ci. Ludwik nieraz dyskutowa� o nich z Krystyn�. - Powtarzasz plotki rodem z magla! - powiedzia�a zdecydowanie. - Sto kilkadziesi�t lat temu pierwsi psychoterapeuci, czy jak ich tam wtedy nazywano, powszechnie przeprowa- dzali co� pomi�dzy badaniami ginekologicznymi a terapi�. Chodzi�o o wywo�anie u pacjentek w trakcie sesji �paroksyzmu histerycznego�. Pi�kna nazwa, nie ma co! Niekt�re przychodzi�y na terapi� po kilka razy w tygodniu. Podobno rewelacyjnie dzia�a�o to na wszelkie depresje, frustracje, a nawet na bezsenno�� i nie wiem na co jeszcze. I nie zachodzi�o si� od tego w ci���... - Co to ma do rzeczy? - spyta� Ludwik. - W tamtych czasach nawet lekarze nie do- puszczali my�li, �e kobieta mo�e mie� orgazm. No to niech b�dzie paroksyzm histeryczny, wa�ne, �e pacjentka by�a wyleczona. Moja babcia co rano pi�a dwie �y�ki sto�owe koniaczku �na ci�nienie�, chocia� podpisa�a krucjat� trze�wo�ci i zawsze twierdzi�a, �e co jak co, ale alkoholu to ona do ust nie bierze. Wa�ne, �eby wilk by� syty i owca ca�a. - No to czego chcesz od Tkaczy? Ludwik odsun�� cukiernic� i pust� fili�ank� i uj�� d�onie Krysi. - Kry�ka, to nie jest to samo. Oni posuwaj� si� za daleko. Przede wszystkim nie dzia- �aj� jawnie. Ani nie s� psychologami, ani informatykami, ani farmaceutami, a wykorzystuj� metody tamtych profesji. - Wi�kszo�� z nich to wykwalifikowani psychiatrzy po sta�u w klinikach, kt�rzy ode- szli z zawodu. - Bo ogranicza�a ich przysi�ga Hipokratesa? Krysia nie odpowiedzia�a. Dyskusja zmierza�a prost� drog� do k��tni, ale jako� �adne z nich nie cofa�o r�k. - Bredz� co� o terapii, to raz. Nie reklamuj� si�, a maj� klient�w, to dwa. Nic nie opowiadaj� o swojej robocie, to trzy. Dzia�aj� jak sekta. - O robocie opowiadaj� sporo, jak wszyscy... - zaprotestowa�a s�abo. - Tak? A konkretnie co? - �e dost�pnymi metodami poprawiaj� klientom wizj� przesz�o�ci, co ma wp�yw na lepsze postrzeganie tera�niejszo�ci i optymistyczn� projekcj� przysz�o�ci. - Brawo! W przesz�o�ci grzebi� normalni terapeuci. Jawnie, jak cho�by Sebastian i jego kumple z Psychomedu. My�lisz, �e oni nie chc� poprawia� pacjentom postrzegania tera�niejszo�ci i projekcji przysz�o�ci? W tym samym celu mo�na strzeli� sobie setk� w�dki i te� dzia�a. Wiem, bo sprawdza�em. - A� nadto, swego czasu. - Niech ci b�dzie. Umys� ludzki to bardzo skomplikowana maszyna. Silna, kreatywna, do pewnego stopnia samokoryguj�ca, ale i cholernie podatna na wp�ywy. Wiesz, co to jest wirus komputerowy? Taki fragment informacji, kt�ry podczepia si� do funkcjonuj�cego uk�a- du i zaczyna tworzy� nowe, niekontrolowane stany. Zupe�nie jak kom�rki rakowe. Nic dobre- go z tego nie wynika. Psychologowie interpretuj� przesz�o��, ale nie zmieniaj� jej, rozumiesz? - Rozumiem, ale uwa�am, �e jeste� skrajnie podejrzliwy, i dlatego nikt nie mo�e z tob� wytrzyma�. Jak opowiada�e� swojej trzeciej �onie, �e jest pierwsz� mi�o�ci� twego �ycia, to te� zmienia�e� przesz�o��! - I te� nic dobrego z tego nie wynik�o - westchn�� Ludwik. - Jak spytasz ch�opak�w z Psychomedu, co my�l� o Tkaczach, to potwierdz� twoje zdanie, ale ich za�lepia zazdro�� o potencjalnych klient�w. Zreszt� wszyscy psychologowie powinni uda� si� na terapi� grupow�. - I tu si� akurat z tob� zgadzam. Ale zauwa�, �e psychologowie dzia�aj� przynajmniej jawnie. A �Tkacze sn�w�? Czy kto� monitoruje przypadki, kt�rymi si� zajmuj�? Czy maj� sw�j samorz�d zawodowy? Czy opatentowali swoje metody? A zarejestrowani s� jako kto, no zgadnij? - Nie wiem. - A ja wiem, bo sprawdzi�em. Jako klub dyskusyjny. Przejrza�em ich papiery w Krajowym Rejestrze. Krysia spowa�nia�a. - Bardzo si� nimi interesujesz. - A tak. Tob� te� si� bardzo interesuj�. Tak przy okazji, czy mog� si� czu� zaproszo- ny... - Pod warunkiem, �e tym razem nie o�wiadczysz mi si� nad ranem. - Zarozumia�a smarkula. *** W poniedzia�ek Ludwik przyszed� do pracy wcze�niej ni� inni. Lubi� porz�dnie wy- wietrzy� biuro, zanim koledzy w��cz� sztuczny obieg powietrza. �Starzej� si� - pomy�la�. Uruchomi� komputer i wszed� na stron� z prognoz� pogody. T�umaczy� kolegom, �e lubi co- dziennie obejrze� sobie najmniej podrasowane z wiadomo�ci. Wska�niki mo�na interpreto- wa� na wiele sposob�w, ale przynajmniej jak pokazuj� na planszy deszcz, to nikt nie m�wi, �e b�dzie s�oneczna pogoda. Krystyna przysz�a do pracy dopiero po przerwie na obiad. Lu- dwik u�miechn�� si� do niej znad monitora, a pozostali dwaj koledzy te� jako� o nic nie pyta- li, skupieni ka�dy na swoim kacu. Gdy wychodzili z biura, Krystyna podesz�a do niego z triumfalnym u�miechem na ustach. - Zgadnij, gdzie by�am przed po�udniem! - Nie wiem, ale widz�, �e bez wzgl�du na wszystko, niczego nie �a�ujesz. - Zaraz przestaniesz si� �mia�. Jak gdyby nigdy nic wst�pi�am rano do Tkaczy i wyobra� sobie, �e ich szef, ten szczup�y blady brunet, Norbert, poprosi� mnie, �ebym zosta�a z nimi do lunchu...
dre4mwalker