Pieprzony Operator z Piekla Rodem.doc

(193 KB) Pobierz
Niezwykłe wyznania #1 : Znudzony #1

Pieprzony Operator z Piekla Rodem: Znudzony #1



Jestem naprawdę znudzony. Wiecie jak się można nudzić, gdy ciągle tylko praca i praca i nic ciekawego się nie dzieje. I słuchacie radia, które odbiera tylko JEDNĄ stację i zawsze jest to stacja z najmniejszą liczbą nagrań w mieście, gdzieś tak około pięciu i jednym z nich jest "You're so vain", które nie było takie złe dopóki słyszałeś je około trzech razy do roku. A za KAŻDYM razem gdy je grają, prezenter opowiada ci o Warren'ie Beaty. Z kim on się teraz zadaje i że nigdy byś się nie domyślił z kim jest teraz sam na sam i kogo kocha. I za KAŻDYM razem, gdy ktoś wspomina Warren'a Beaty, ktoś inny mówi, że kiedyś to on się zadawał z Madonną i czy widzieliście "W łóżku z..."
I WTEDY jeszcze ktoś inny mówi "Tak naprawdę to nie był Warren Beaty, to był James Taylor", a pierwsza osoba mówi: "Co, 'W łóżku z Madonną'?" i wtedy oni się śmieją tak jak wszyscy inni, a ja wyszarpuję z mojego biurka Magnum, którego tam trzymam w razie, gdyby ktoś się śmiał z dowcipów tak starych i głupich, że nie pomoże im żadna kuracja odmładzająca. I jestem pewien, że zmniejszą mi wyrok, gdybym kogoś z tego powodu przez przypadek zabił.

No, goście się już wykruszają, a pułapki się wypełniają i wszystko co mam do roboty to zrobić pełne kopie bezpieczeństwa i być może już będę mógł iść do domu.

Więc, by zmniejszyć moją nudę, biorę garść metalowych wiórów i wsypuję je z tyłu mojego terminala, aż ten nie zacznie iskrzyć i dymić (co nie trwa zbyt długo), a potem dzwonię do biura obsługi klienta i mówię o awarii urządzenia. Czasami wysyłają kogoś, kto naprawdę wie co robi, ale jest o wiele zabawniej, kiedy nie wiedzą. A to się zdarza jakieś 98 na 100 razy.

Więc serwisant przychodzi i od razu widzę, że jest NOWY, bo zdjęcie jakie ma na identyfikatorze jest naprawdę PODOBNE do niego, a nie jak u głównego inżyniera, którego zdjęcie jest czarno białe i blaszane (jest już tak stary).

Ci serwisanci zawsze ubierają się ładnie z krawatem i wszystkim, bo uważają, że klientowi łatwiej powierzyć sprzęt za miliony dolarów dobrze ubranemu gościowi *tylko* dlatego, że ma ładny krawat...

Ponieważ jest NOWY i SAM, musi być tym co się go nazywa serwisantem uspakajającym, nowy gość, którego się wysyła, żeby odpowiedzieć na wezwanie w gwarantowanym 4 godzinnym okresie (wszystko się zmienia na coraz lepsze). Twój przeciętny serwisant uspokajający zna się mniej więcej tak na komputerach jak przeciętna krowa na koszeniu trawy, a jego głównym zadaniem jest upewnić się, czy wtyczka jest dobrze włożona i czy komputer jest włączony, po czym dzwonią do biura po "CZĘŚCI". Naprawdę obeznani czasem nawet otworzą obudowę i będą udawać, że siedzą w tym przez cały czas. Ciekaw jestem, który dziś przyszedł...

- Ma pan popsuty terminal? - pyta grzecznie. Mówię mu, że tak i prowadzę go do hali maszyn.
- Który to? - spytał, zmylony faktem że tylko z jednego terminala się dymi.
- To Model Trzy. - mówię, nie dając NIC po sobie poznać.
- Aha, stary model trzeci! - mówi mądrze, nie mając pojęcia co to jest model trzeci, lub też, który to z trzech stojących terminali, co mnie zupełnie nie zaskoczyło. - Mieliśmy już dużo problemów z Modelem Trzy - mówi przytakując. - Więc co się właściwie stało? - Podstępne, ale nie wystarczająco. Nie zamierzam mu tego powiedzieć.
- Po prostu się popsuł - mówię w trybie luzaka.
- Rozumiem. Czy mógłby pan odtworzyć co pan robił, żebym mógł to sprawdzić jak już to będzie naprawione? - Bardzo Podstępne. Postanawiam dać sobie z nim spokój.
- Przepraszam, muszę iść do toalety, tam jest ten terminal. - Mówię wskazując na naszą gofrownicę.
- Ale to jest gof... - Mówi, ale się powstrzymuje. Jest początkujący, a to przecież możliwe, że jakaś firma ma linię terminali wyglądających jak gofrownice. - Przepraszam - mówi uśmiechając się - przez chwilę myślałem, że to Model Dwa! - Rozsądna wymówka, ale i tak go nie ocali.
- Co? To wcale nie wyląda na Model Dwa. TO JEST Model Dwa. - mówię wskazując na ekspres do kawy.
Wychodzę, a to znaczy, że musi go rozebrać na części, bo wie, że inaczej nie uwierzę, że nad tym pracował. Daję mu parę minut na rozłożenie części i wracam.
- Więc, jak to wygląda? - pytam jak by mi na tym zależało.
- No cóż, myślę, że to może być problem z procesorem... - mówi koncentrując się na szperaniu w rozłożonych elementach.
...koncentruje się tak bardzo, że nie zauważył jak włączam wtyczkę do sieci.
- Czy nie powinien pan mieć kabla uziemiającego? - pytam niewinnie. - Gdy myśli, że nie widzę, ukradkiem dotyka ręką kaloryfera i mówi: - Równie dobrze można się uziemić w ten sposób.
- A ryzyko porażenia prądem, gdy się nie jest połączonym szeregowo z opornikiem? - pytam nawet-jeszcze-bardziej-niewinnie
- Ach, wszystko w porządku - mówi - dopóki urządzenie nie jest włączon...
Pstryk - BZZZZZZZEEERRT! - pstryk

Dzwonię ponownie do biura obsługi klienta... To Rhonda.
- Cześć Rhonda! Wiesz, potrzebuję tu kolejnego serwisanta i nową gofrownicę. Z jakiegoś powodu ten ostatni rozebrał gofrownicę, bez wyłączenia jej z prądu. - Rhonda mnie zna. To już trzeci telefon i trzeci uspakajający serwisant.
- Jesteś prawdziwym wrzodem na dupie - mówi zdenerwowana.
- Wiesz co Rhonda, a może tak sama wpadniesz i to naprawisz, to Model Trzy...

 

 

 

Pieprzony Operator z Piekła Rodem u spowiedzi



Spowiadam się. Jak zwykle słyszę jak ksiądz Tim kartkuje przewodnik po grzechach starając się wynaleźć jakieś kary na ten rok.

- No - mówi - a teraz mi powiedz czy to był wielbłąd, koń, pomoc domowa, czy człowiek?
- To był człowiek, proszę księdza.
- Zobaczmy. Człowiek... - szur, szur, odezwały się przewracane kartki - Hmm. Bliski krewny, dalsza rodzina, kolega lub koleżanka z pracy, znajomy, obcy?
- Obca.
- Obca... - szur, szur, szur, szur - Tak. Głucha, niebrzydka, ładna, brzydka, niechlujna?
- Niebrzydka.
- Ile razy?
- Tylko raz.
- Pod wpływem alkoholu?
- Tak, proszę księdza.
- Ty czy ona?
- Oboje.
- Ile?
- 3 butelki taniego czerwonego wina.
- 3 butelki, ach tak, teraz pod "UŁATWIACZE". Tak teraz mi powiedz czy była przytomna, czy też nie?
- Przytomna, proszę księdza.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Na pewno? Nie położyłeś chyba jej na twarzy zdjęcia?
- Nie!
- Tylko sprawdzam, ostrożności nigdy za dość. A teraz to było u ciebie, u niej, w twoim samochodzie, w jej samochodzie, w sypialni rodziców, klatka schodowa, gdzie indziej?
- Gdzie indziej.
- A gdzie dokładnie?
- W windzie.
- Pomiędzy piętrami, w czasie ruchu, w czasie postoju, z pasażerami czy bez pasażerów?
- Nie pamiętam, proszę księdza.
- Ty mały obrzydliwy robaku! Mów. Na stojąco, czy na leżąco?
- Zaczęło się na stojąco.
- Rozumiem. Więc przejdźmy do Stosunków Seksualnych Numer 3. A teraz mi powiedz czy to był wielbłąd, koń, pomoc domowa, czy człowiek?...

Ojciec Tim skończył i zaczął od początku. Prawie nie było słychać, gdy zmieniał taśmy w magnetofonie...

Czekam pokornie, aż ksiądz rozważy moje grzechy. Swoją drogą to niezły z niego ****, bo wie, że obok są ze 3 wysepki ludzi podsłuchujących co zrobiłem i komu (dokładnie tak jak ja to robię, kiedy jestem na zewnątrz), a gdy szeptam do niego on do mnie mówi:
- Przepraszam Szymonie, ale nie dosłyszałem co mówiłeś.
No, a ja muszę powiedzieć "masturbowałem się, proszę księdza" cichym głosem, ale trochę głośniej niż poprzednio, a wtedy on mówi (znowu)
- Przepraszam Szymonie, ale znowu nie dosłyszałem co mówiłeś.
Więc muszę powtórzyć (trochę głośniej) "masturbowałem się, proszę księdza"
- Ach tak, rozumiem MASTURBOWAŁEŚ SIĘ! Powiedz, CZĘSTO SIĘ MASTURBUJESZ?

Teraz więc ukrywam się w konfesjonale i umieram ze wstydu, bo kiedyś będę musiał wyjść z ukrycia, a ludzie będą pokazywać dziwne ruchy rękami i uśmiechać się jakby sami tego nigdy nie robili... (To śmieszne, że gdy rozmawiam z księdzem Timem zawsze używam technicznego słownictwa - nigdy nie mówię "waliłem konia", tylko zawsze "masturbowałem się"). Siedzę więc w środku z zamiarem by stąd nigdy nie wychodzić, GDY ZDAŁEM SOBIE SPRAWĘ z tego, że jak będę tutaj siedział tak długo jak te babcie, które przychodzą spowiadać się księdzu z tego, że miały nieczyste myśli podczas oglądania "Dni naszego życia" w środę i że miały nieczyste myśli podczas oglądania "Dni naszego życia" w czwartek i że miały... (widzicie, mówiłem że podsłuchuję), to wszyscy wyjdą z kościoła gdzieś tak koło dziewiątej wieczór i będę się mógł wyślizgnąć i nikt nie będzie wiedział kim jestem (poza tymi, którzy widzieli jak wchodziłem...)

Więc zaczynam.

- Miałem nieczyste myśli podczas...
- Nie pieprz Szymon, żadnego grania na czas. Albo zaczniesz opowiadać jakieś swoje cięższe grzechy, albo wychodzisz.

No to wpadłem. Albo będę musiał zmyślać jakieś obrzydliwe czyny, albo zacisnąć zęby i zakończyć tę spowiedź i stanąć twarzą w twarz z publiką na zewnątrz jako prawdziwy członek wspólnoty, przyznający się do swoich błędów.

- No cóż, kiedyś masturbowałem żyrafę w zoo - wyszeptałem
- MASTURBOWAŁEŚ ŻYRAFĘ W ZOO! - wykrzyczał ksiądz Tim
Teraz już nie mam odwrotu.
- Robiłem zdjęcia mojej siostry i jej chłopaka.
- No, Szymon, ostrzegałem cię, żebyś nie marnował czasu. Czy chcesz spędzić pokutę w skrzyni dla grzeszników?
- Nie, proszę księdza. Robiłem im zdjęcia w sypialni...
- No, teraz lepiej. Ale nadal to nie jest żaden szczególny grzech.
- I sprzedałem je do szwedzkiego dystrybutora porno...
- Świetnie, o to mi chodziło! SPRZEDAŁEŚ ZDJĘCIA SWOJEJ SIOSTRY I JEJ CHŁOPAKA W ŁÓŻKU SZWEDZKIEMU DYSTRYBUTOROWI PORNO!!!!

Usłyszałem dźwięk wybiegających z kościoła stóp i już wiem, że moja siostra nie będzie na mnie czekać...
Muszę brnąć dalej.

- Hmm, i no... obnażałem się w miejscu publicznym.
- Nic wielkiego.
- Mojej matce...
- Ciekawe, podoba mi się!

Usiłuję się przedrzeć przez moje wspomnienia, żeby znaleźć cokolwiek co byłoby wystarczająco wstrętne, by utrzymać ciekawość księdza Tima na tyle, żeby nie wychodzić. Tak jednak myślę, że przesadziłem z tą żyrafą...
Gdy się tak zastanawiałem, spojrzałem na zdjęcie Watykanu w konfesjonale. Zauważyłem też, że na balkonie, tam gdzie powinien stać papież jest duża soczewka. Ten typ jaki jest stosowany w ukrytych kamerach.

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAGGGGGGGH!!!!!

No więc siedzę w konfesjonale, a ten skapcaniały ksiądz Tim ma mnie nagranego na taśmę video, wyznającego straszne zbrodnie. Tak sobie myślę, że zabicie księdza nie wpłynęło by dobrze na moje życie pozagrobowe, muszę więc pozostać twardym i grać dalej.

- No Szymonie, czy to już wszystkie grzechy jakie pamiętasz? - pyta mnie, wiedząc, że wszyscy na zewnątrz wręcz BŁAGAJĄ o coś jeszcze bardziej ohydnego, coś jak molestowanie kury grabiami... Nieważne czego ode mnie chcą, zaraz stąd wyjdę i rozwalę tą budę na kawałki, aż znajdę ukryty system video. NIEWAŻNE co się później stanie.
- Nie, proszę księdza. Więcej grzechów nie pamiętam...
- A co z indykiem i grabiami?
- To była kura i to nie byłem ja.
- Rozumiem. No to zobaczmy co my tu mamy Szymonie...
Słyszę jak stuka na kalkulatorze sumując wszystkie bzdury jakie mu nawciskałem. Będę miał szczęście jeśli pokuta skończy się na...
- No Szymonie. Gratulacje, jesteś blisko zdobycia najwyższego wyniku w tym tygodniu, wiesz ta kura i grabie wyniosły by cię na sam szczyt. Pomyśl o sławie, jesteś pewien, że nie chcesz zmienić zdania? - rozważam to patrząc w oko kamery.
- Nie, niech tak zostanie.
- Dobrze, więc nagroda za ten tydzień przypadnie mnie. Na pokutę zapisz się na kurs tańca, i masz chodzić, bez oszukiwania. Przeczytaj "Szok przyszłości", dwa razy, OD TYŁU żebyś poświęcił na to dłuższy czas i masz znowu obejrzeć "Osłaniające niebiosa" Bertolucci'ego.
- Bez obaw, może ksiądz to już uznać za zrobione.
- Jakoś się nie przejąłeś tą karą, więc myślę, że powinieneś jeszcze obejrzeć film"Nieznośna lekkość bytu dwa"
- Ma ksiądz na myśli nieznośną długość filmu. AAAAAAAAAAaaaaaaagghhh!

Wychodzę z konfesjonału. Wszyscy wydają z siebie dźwięki gdakania i wtedy zdaję sobie sprawę z tego, że to jednak nie była kamera video, tylko kamera przemysłowa podłączona do telewizora w poczekalni dla oczekujących na spowiedź. Wybieram sobie krzesło i siadam przed ekranem.

- Następny proszę! - mówię uśmiechając się.

Pracuj ciężko, graj mocno, bądź twardy.

 

 

 

Niezwykłe wyznania #3 : Znudzony #2 Narodziny POPR



Ciągle jestem znudzony.
No ale przynajmniej teraz radio jest wyłączone. Właśnie było w czasie dwunastej w TYM TYGODNIU powtórki "Wildfire", a dziś jest dopiero wtorek. Cholera, jak ja nienawidzę powtórek.

No w każdym bądź razie posypałem palonym wapnem ciało serwisanta, by usunąć wszelkie odciski palców, odstawiłem go do biura i zacząłem się przygotowywać na przybycie nowego.

Teraz muszę tylko poczekać na drugiego serwisanta przez kolejne 4 godziny. Nie ma klauzuli o śmierci serwisanta w książce zażaleń (ale myślę, żeby się o to zwrócić), bo chętnie powypełniał bym te rubryki. Ten co przyjdzie pewnie będzie serwisantem technicznym, to taki rodzaj, który przychodzi w poszarpanym krawacie, który został wciągnięty do drukarki bębnowej przy 3000 obrotów na minutę parę lat temu oraz ma blizny na twarzy wskazujące na to, że nie udaje mu się otworzyć drzwi na czas...
Znam ten typ...

Czekając spędziłem parę godzin na wycinaniu użytkowników i kasowaniu ich plików, czekając później, aż zadzwonią...

- Nie mogę znaleźć moich plików - odzywa się jakiś głupi głos.
- Plików? Jakich plików?
- Plików na moim koncie. Moje rozprawy, badania. Wszystko zniknęło!
- Zniknęły, ha? Pański username?
- TURGEN
- TROJAN?! JAK KONDOM?
- Nie TURGEN. T-U-R
- Aha, tak jak DURAK tylko z T na początku i GEN na końcu... W porządku zobaczymy - robię nieokreślone dźwięki klikania przesuwając ręką trupa wzdłuż i wszerz po klawiaturze. - Aha, aha - klikity, klik - Aha... - klikity, klik, klik - Aha! Nie ma pan żadnych plików
- TO JUŻ WIEM!
- Więc po co pan dzwonisz z tym do MNIE? Jak pan wiemy nie tworzymy plików , my się tylko nimi opiekujemy i wycinamy też. A te pańskie rozprawy, chyba miałeś je oddać za kilka dni...

Odkładam słuchawkę - oddzwoni. W międzyczasie zaczynam czytać nowy numer "VMS PODRĘCZNIK PIEPRZONYCH OPERATORÓW Z PIEKŁA RODEM". Czytam artykuł jaki im wysłałem o pozbywaniu się problemowych użytkowników.

"...Zmodyfikuj hasło użytkownika z minimalnej 6 na 32 litery,
daj hasłu czas wygaśnięcia na jeden dzień i ustaw je tak, by
przy każdej zmianie MUSIELI korzystać z losowania hasła (tak
by ich hasło wyglądało jak nieokreślony, niewymowny szum).
Dodaj im drugie hasło ustawione podobnie jak poprzednie, a
później poprzestawiaj im komendy tak, by jedyną działającą
było DELETE, a wszystkie inne ją uruchamiały."

Piękne. Cholera, ale jestem dobry.

Oddzwonił.

- MOJE PLIKI ZNIKNĘŁY! - krzyczy panikując
- A czy zrobił pan sobie kopie?
- Ale to wy powinniście je przecież robić! - szlocha
- Tak, rzeczywiście powninniśmy, ale ostatnio przeszliśmy na te 8 mm taśmy, a one mają ten sam rozmiar jak te w mojej kamerze, więc używam ich, by filmować seksualne swawole mojego sąsiada...

Słyszę wystrzał z rewolweru, ale do cholery jest już po piątej, więc to już nie mój problem...

 

 

 

Niezwykłe wyznania #4 : Wciąż narodziny Pieprzonego Operatora z Piekła Rodem... (Znudzony #3)



No więc przyszedł nowy serwisant, ale niestety poprzedniego już wynieśli, więc się nie spotkali.
Ten gościu się już zna na rzeczy (można poznać po krawacie), ale jest sprytny (żadnych blizn na twarzy), więc będę musiał być czujny.

- W czym problem? - zapytuje w typowo służbowy sposób.
- To Model Trzy - mówię (a co mi tam, poprzednio poskutkowało).
- A co to ku*wa jest Model Trzy? - spytał wytrącony z równowagi, może mnie po prostu testuje, ale decyduję się nie zdradzać. Nie zauważył, więc sobie chodzę głupio przez parę minut, a potem wskazuję mu terminal, do którego wsypałem metalowe wiórki.
- Po prostu przestał działać! - mówię (oczywiście wcześniej usuwając odkurzaczem wszystkie wióry). - No, więc w każdym bądź razie zabiera sie do otwierania pokrywy terminala i robiąc przy tym dźwięki typowe dla wyciągania płyty głównej. Postanowiłem, że mu pomogę i wskazałem na bezpiecznik, który wybuchł w zasilaczu.
- Och, niestety nie mam takich części - mam tylko całą płytę główną na wymianę. - mówi zmieszany - Jeszcze raz, gdzie był ten bezpiecznik? - Wskazuję mu go.
- Kurde! A co to robi? Wiesz, pracuję w tym samym miejscu już 6 lat i jeszcze nie widziałem żadego bezpiecznika. To zadziwiające, czego się można dowiedzieć.
- Czy mógłby mi pan jeszcze raz powiedzieć mi na jakim stanowisku pracuje? - pytam już podejrzewając odpowiedź
- Jestem szefem serwisu. - tak jak myślałem.
- Czy wie pan coś o gofrownicach?
- Coś tam wiem...

Pstryk - Fzzzzzzeeet! - pstryk

 

 

 

Pieprzony Operator z Piekła Rodem #1



Dziś jest dzień robienia kopii danych, więc jestem poirytowany. Bycie POPR'em jednak ma swoje zalety. Zamieniłem taśmę na NULL - to dużo bardziej ekonomiczne jeśli chodzi o mój czas, bo nie muszę co pięć minut zmieniać taśm. No i przyśpiesza to proces kopiowania, więc nie może to być takie złe? Oczywiście że nie.
Dzwoni użytkownik

- Czy wie pan dlaczego system tak powoli chodzi? - zapytuje.
- To pewnie ma coś wspólnego z... - patrzę na dzisiejszą wymówkę - ...częstotliwością zegara.
- Aha - (Nie wie o czym mówię, więc jest zadowolony) - Czy wie pan kiedy to będzie naprawione?
- Naprawione? W tej chwili na serwerze pracuje 275 osób, a jedną z nich jest pan. Nie bądź pan samolubny, wyloguj się i daj innym szansę!
- Ale ja muszę mieć wyniki moich badań na jutro i wszystko czego potrzebuję to jedna strona wydruku na drukarce laserowej...
- OCZYWIŚCIE, ŻE POTRZEBUJESZ. Po prostu sobie to często powtarzaj koleś! - odwiesiłem słuchawkę.

No i na prawdę pomyślał byś, że ludzie nauczą się nie dzwonić...
Telefon dzwoni. To będzie znowu on, wiem to. I to mnie wkurza. Zaczynam mówić zmienionym głosem

- DZIAŁ WYPŁAT!
- Och, przepraszam, pomyliłem numer.
- TAK? A czy wiesz, że pomyłki to stracone pieniądze? WIESZ? A może ci odejąć twój stracony czas, mój stracony czas i koszt tej rozmowy od twojej wypłaty! TAK WŁAŚCIWIE TO ODEJMĘ! Jak skończę z tobą TO BĘDZIESZ NAM WINIEN pieniądze! MÓW PAN JAK SIĘ NAZYWASZ I NIE KŁAM, MAM NUMER, Z KTÓREGO DZWONISZ!!!

Słyszę upuszczoną słuchawkę i tupot nóg, widocznie chce zdobyć alibi przez pobyt w dziekanacie. Wyszukuję jego username i dowiaduję się na jakim oddziale pracuje, po czym dzwonię do sekretarki dziekana.

- Halo? - odpowiada.
- CZEŚĆ, TU SZYMON, P.O.P.R., SŁUCHAJ, KIEDY TEN GOŚCIU WBIEGNIE DO TWOJEGO BIURA ZA JAKIEŚ 10 SEKUND, CZY MOŻESZ MU PRZEKAZAĆ WIADOMOŚĆ?
- Myślę, że tak... - odpowiada.
- POWIEDZ MU 'MOŻESZ UCIEKAĆ, ALE SIĘ NIE SCHOWASZ'.
- Uhm. W porządku.
- I NIE ZAPOMNIJ, ŻE NIE CHCIAŁBYM POWIEDZIEĆ WSZYSTKIM O TYM PLIKU NA TWOIM KONCIE Z TWOIMI ODPOWIEDZIAMI NA TEST MORALNEJ CZYSTOŚCI WEWNĄTRZ... - Słyszę ją, jak coś robi przy terminalu...
- NIE KŁOPOCZ SIĘ, MAM KOPIĘ. BĄDŹ DOBRĄ DZIEWCZYNKĄ I PRZEKAŻ WIADOMOŚĆ...

Szlocha, że się zgadza i odwieszam słuchawkę. Najdziwniejsze jest to, że ja po prostu zgadywałem o tym teście moralnej czystości. W każdym bądź razie zrobiłem sobie na szybko kopię, może być dobrą lekturą na późne wieczory.

W międzyczasie kopie bezpieczeństwa skończyły się robić w rekordowym czasie 2.03 sekund. Nowoczesna technologia jest wspaniała, czyż nie?

Dzwoni kolejny użytkownik.

- Potrzebuję więcej miejsca - mówi.
- Więc dlaczego się pan nie przeprowadzi do Teksasu? - pytam.
- Na moim koncie, głupcze. - Głupcze? Uhm...
- Strasznie mi przykro. - mówię głosem słodkim niczym miód - Nie całkiem załapałem. Czy mógłby pan powtórzyć jeszcze raz o co panu chodzi? - Czuję zapach strachu przechodzącego przez linię telefoniczną, ale już jest za późno, jest przegrany i wie o tym.
- Eee..., powiedziałem, że chciałbym więcej miejsca na moim koncie, proszę.
- Pewnie, proszę chwilę poczekać. - Słyszę oddech ulgi, mimo, że zasłonił sobie usta. - No i proszę, teraz ma pan mnóstwo miejsca!
- Jak dużo? - pyta.

Teraz to NAPRAWDĘ MNIE WKURZYŁ! Nie dość, że chcą więcej miejsca na dysku, to jeszcze chcą to sprawdzać, a potem mnie powrawiać jeśli nie dałem wystarczająco dużo. Powinni być szczęśliwi z tego co im daję i to wszystko!

Wracam do mojego słodkiego trybu.

- No, popatrzmy, ma pan 4 mega wolnego.
- Hura! Osiem mega w sumie, dzięki! - mówi, zadowolony ze swojej żebraczej mocy.
- Nie... - przerywam, smakując to jak dobre czerwone wino w temperaturze pokojowej i schabowym ekstra wypieczonym, by dokończyć: - 4 mega w sumie...
- Co? Ja miałem 4 mega do tej pory, jak mogę mieć 4 mega wolnego? - Nie mówię nic. To przyjdzie do niego samo.
- AaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagggggghhhhhH!

Zabiję się. Naprawdę!

 

 

 

Siedzę przy biurku, gram w x-tank'a, kiedy jakiś bezmyślny dureń dzwoni do mnie przez telefon. Odbieram.
- Halo? - mówię.
- Kto tam? - głos odpowiada.
- Myślę, że ja. - mówię, zadowolony ze swoich telefonicznych zdolności.
- Ja kto?
- Czy to jest jak te kawały puk-puk? - mówię, próbując wszystkiego, by nie mnie nie zabili w grze.
Za PÓŹNO! Zabili mnie. Teraz jestem WKU-RZO-NY!
- W czym mogę służyć? - pytam grzecznie. To jeden z kluczowych sygnałów ostrzegawczych.
- Eee, chciałbym się dowiedzieć, czy jest dostępny pewien program...
- Jaki to program?
- Eee, nazywa się B-A-S-I-C. - klikity klik d-e-l b-a-s-i-c-.-e-x-e
- Nie, nie mamy tego programu. Zwykliśmy jak gdyby...
- Ah. W porządku, jest jeszcze jedna rzecz jaką chciałem wiedzieć. Czy zawartość mojego konta mogła by być skopiowana na taśmę, żebym miał trwałą kopię moich plików, by ją trzymać w domu, gdyby się zdarzyło najgorsze...
- Najgorsze?
- No, gdyby zostały skasowane, albo coś...
- SKASOWANE! Och, proszę się tym nie martwić, mamy kopie bezpieczeństwa. - jestem takim *gnojem* - Pański username? - Podał mi. Jaki idiota. Klikity klik...
- Ale pan przecież nie ma żadnych plików na swoim koncie! - Mówię, naśmiewając się z niespodzianki jaka wydostała się z moich strun głosowych.
- Ależ mam, musiał pan szukać w złym miejscu! - Więc najpierw psuje moją grę w x-tank, a *teraz* nazywa mnie kłamcą... Klikity klik...
- Och nie, popełniłem pomyłkę - mówię. - Czy on mruczał pod nosem "typowe"??!? O jejku, jej... - CHCIAŁEM POWIEDZIEĆ: Taki USERNAME nie istnieje.
- Co? - szlochanie - Musi istnieć, używałem mojego konta jeszcze dziś rano!
- Ach rozumiem, to może być problem, rano w naszym systemie był wirus. Nazywał się... eee... DE VINCI, wymazuje użytkowników, którzy pracowali i wylogowali się, gdy wirus działał.
- To nie może się zgadzać, moja dziewczyna była zalogowana, a ja teraz jestem na jej koncie!
- Jakie to konto? - Powiedział mi jej username. Niektórzy ludzie nigdy się nie nauczą... - Ach tak, jej konto było uruchomione zaraz po tym jak odkryliśmy wirusa... - klikity klik - ...straciła tylko wszystkie swoje pliki.
- Ale...
- Ale niech się pan nie martwi, mamy wszystko na taśmie.
- Och, dzięki niebiosom!!!
- Papierowej taśmie. Masz lupę i ołówek? DO ZOBACZENIA W MASZYNOWNI!!! UHAHAHAHAHAHA!!!

Jestem takim dupkiem!...

 

 

 

Pracuję tak ciężko, że prawie nie mam czasu, by pojechać do kina na film zanim nie powiem ludziom, że ich wydruki będą gotowe. Kolejka jest o WIEEEEELE za długa, by wydrukować (i posortować) to wszystko na czas jaki im powiedziałem, więc wywaliłem wszystkie małe projekty, aż pozostały tylko dwa i mogłem je już posortować w jednej chwili.
Później, po filmie, (a to był jeden z tych ospałych filmów Bertolucci'ego, w których to dopiero po około trzech godzinach główny bohater zostaje zabity w wizjonerskim przeżyciu) wróciłem i zrobiłem wydruki.

Czekało około 50 ludzi czekało na zewnątrz, a ja mam dwa wydruki. To mniej więcej średnia dla mnie. Myślałem, że wyciąłem ich więcej. W każdym bądź razie wyciągłem wydruki i powoooli wszedłem do środka, dotykając teczki z dużymi napisami z tyłu "KONTA DO USUNIĘCIA". Nikt nic nie mówi. Jak zwykle.

. . .

Siedzę z powrotem w Fotelu Operacyjnym, oglądając obrazy na monitorze komputera z opcją video, podpiętego przypadkowo jest podłączony do kamer rozlokowanych w biurach (zgłosiłem to do naprawy, ale spodziewana jest za parę lat), gdy zadzwonił telefon. To już drugi dzisiaj i zaczyna mnie to irytować!

- Tak? - Mówię zatrzymując obraz.
- Przypadkowo skasowałem mój C.V.! - mówi głos po drugiej stronie linii telefonicznej.
- Skasował pan? Pański username? - Powiedział. Niech to diabli, nudzi mi się. - Ach nie, to nie pan go skasował, to ja.
- Co?
- Skasowałem go. Był pełen głupot! Nie dostałeś nawet więcej niż 4- z żadnego przedmiotu!
- Hę?
- I te bzdury o byciu studentem z wymiany zagranicznej, to była twoja dziewczyna i obaj o tym wiemy!
- Ale jak?!!...
- Twoje świadectwo ze studiów. Sprawdziłem je, kłamałeś...
- Jak to pan zrob... - Zaskakuje. - To ty, nie? PIEPRZONY OPERATOR Z PIEKŁA RODEM!
- Z krwi i kości, przy telefonie i na twoim koncie... Wiesz, nie powinieneś dzwonić. A już szczególnie nie powinieneś mi podawać swego username... - klikity klik - ...ani nie powinieneś wysyłać poczty do szefa mówiąc mu co o nim myślisz w tak kwiecistych słowach...
- Ja nie wysyłałem żadnych... - klikity klik...
- Nie, nie wysyłałeś, czyż nie? Ale kto to może wiedzieć w dzisiejszych czasach? Nie martw się, bo to wszystko skończy się BARDZO szybko... - klikity klik - ...zmieniam mój username z powrotem i...
- Aaaallee... - jąka się z przerażenia.
- Żegnaj teraz - Mówię uprzejmie - masz walizki to spakowania i nowe życie do rozpoczęcia...

Odwieszam słuchawkę.

Dwie sekundy później dzwoni czerwony telefon. Podnoszę, to szef. Mamrota mi username osoby, z którą przed chwilą rozmawiałem, wspominając coś o nieprzyjemnym liście i użył słów "Wiesz co trzeba zrobić..." z kropkami na końcu i całą resztą...

Później, modyfikuję rachunek biedaka w Głównym Komputerze Energetyki Miejskiej o kilka zer, nic na to nie poradzę, ale ta myśl o braku samooceny i potwornej głupocie jaka powoduje nimi, by dzwonić... Nawet później, kiedy dodaję jego zdjęcie na szczyt listy FBI "NAJBARDZIEJ poszukiwany, uzbrojony i niebezpieczny, ZASTRZEL GDY ZOBACZYSZ", zdaję sobie sprawę, że chyba nigdy się nie dowiem. Ale życie toczy się dalej...

Kilka godzin później, widzę jak samochód komandosów SWAT, podjeżdża pod mieszkanie gościa i zdaję sobie sprawę, że jednak nie toczy się dla wszystkich...

Ale jutro będzie kolejny dzień... Buaha, ha, ha, ha, ha.

 

 

 

Dziś jest czwartek i mam dobry nastrój. Dziś wypłata. Myślę sobie, że może nawet odbiorę parę telefonów. Właśnie zadzwonił.
- Godzinami próbowałem się dodzwonić! - krzyczy głos w słuchawce.
- Nie, to nie mogło trwać godzinami - odpowiadam odkładając 'Łowcę androidów' z powrotem do pudełka - to trwało raczej 114 minut. Miałem długą rozmowę z szefem, starając się zdobyć dla was, użytkowników jakieś większe udogodnienia. - trafiony, zatopiony...
- Och, przepraszam.
- W porządku, jestem tolerancyjnym człowiekiem - muszę sobie zapamiętać, żeby za parę dni zmienić jego hasło na jakiś obrzydliwy wyraz.
- A więc, chciałbym się dowiedzieć jak zmienić nazwę pliku. - O niebiosa... Chwila, dziś wypłata, nie?! Jestem w dobrym humorze.
- Nie ma sprawy. Po prostu wpisz 'rm' i nazwę pliku.
- Dzięki.
- Bez obaw.

Od tłumacza:
rm [opcje] plik usunięcie pliku lub niepustego katalogu...

Teraz jestem w NAPRAWDĘ dobrym nastroju. Myślę, że w końcu napiszę ten program, który od czasu do czasu uniemożliwiał by nagrywanie plików tym durniom.

Telefon znowu dzwoni.

- Halo?
- Witam. - odpowiadam.
- Czy to pokój operatorów?
- Tak, zgadza się. - mój głos jest słodki niczym miód
- Czy mógłby mi pan, proszę przynieść moje wydruki. Bardzo ich potrzebuję, a wydrukowały się ponad 5 minut temu.
- Pański username? - pytam. Podaje mi go, a ja zapisuję go sobie na później. - Bez obaw! - mówię i idę do drukarek.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin