Link_Kelly_-_Magia_dla_poczatkujacych.doc

(1388 KB) Pobierz

 

KELLY LINK

Przełożył

Konrad Walewski

Wydawnictwo Dolnośląskie


Tytuł oryginału

Magic for Beginners

 

Ilustracja na okładce

Shelley Jackson

na podstawie Damy z gronostajem Leonarda da Vinci,

Muzeum Czartoryskich, Kraków

 

Projekt okładki

Konrad Walewski

 

Redakcja

Renata Otolińska

 

Korekta

Dorota Lis-Olszewska

 

Redakcja techniczna

Jacek Sajdak

 

Copyright © 2005 by Kelly Link

 

Copyright © for the Polish edition by Publicat S.A. MMVIII

 

ISBN 978-83-245-8617-2

 

Wrocław 2008

 

Wydawnictwo Dolnośląskie

50-010 Wrocław, ul. Podwale 62

oddział Publicat SA w Poznaniu

tel. 071 785 90 40, fax 071 785 90 66

e-mail: wydawnictwodolnoslaskie@publicat.pl

www.wydawnictwodolnoslaskie.pl

 


Gavinowi

oraz księgarni Avenue Victor Hugo,

w której się poznaliśmy

 


CZARODZIEJSKA TOREBKA

Swego czasu chodziłam z przyjaciółmi do sklepów z używanymi rzeczami. Wsiadaliśmy w pociąg do Bostonu i jechaliśmy do Tekstylnych Rewirów - wielkiego, staromodnego składu odzieżowego. Wszystko w nim jest poukładane według kolorów, co sprawia, że znajdujące się tam ubrania prezentują się przepięknie. To trochę tak, jakbyście przechodzili przez szafę w Opowieściach z Narnii, tyle tylko, że zamiast spotkać Aslana, Białą Czarownicę czy tego okropnego Eustachego, trafilibyście do magicznego świata ubrań, który zamiast mówiących zwierząt, zamieszkują boa z piór, suknie ślubne, pantofle do gry w kręgle, koszule w tureckie wzory czy martensy. Wszystko to umieszczone jest na wieszakach, więc najpierw widzicie suknie czarne, które wyglądają razem jak największy na świecie pogrzeb, a dalej wiszą suknie błękitne, we wszystkich odcieniach tej barwy, jakie można sobie wyobrazić, a po nich suknie czerwone i tak dalej. Czerwienie są różowawe i purpurowe, o pomarańczowym odcieniu i cukierkowe. Niekiedy zamykałam oczy, a Natasha, Natalie i Jake zaciągali mnie do któregoś z wieszaków i pocierali mi po dłoni jakąś sukienką.

- Zgadnij, jaki to kolor - pytali.

Mieliśmy taką teorię, że po dotyku można się nauczyć, jak rozpoznawać kolory różnych rzeczy. Na przykład, kiedy siedzicie na trawniku, możecie z zamkniętymi oczami określić, w jakim odcieniu zieleni jest trawa, w zależności od tego, jak bardzo jedwabista i sprężysta jest ona pod palcami. Jeśli chodzi o ubrania, rzeczy z elastycznego aksamitu zawsze dają wrażenie czerwieni, kiedy dotyka się je z zamkniętymi oczyma, nawet jeśli nie są wcale czerwone. Natasha od zawsze potrafiła najlepiej odgadywać kolory, ale Natasza potrafi też najlepiej oszukiwać w karty i nie dać się przyłapać.

Pewnego razu szperaliśmy w dziecięcych koszulkach z krótkim rękawem i znaleźliśmy jedną z Muppetami, która należała kiedyś do Natalie, gdy chodziła do trzeciej klasy. Poznaliśmy, że to jej koszulka, bo wciąż na lewej stronie było widać imię, które jej mama wypisała niezmywalnym flamastrem, kiedy Natalie jechała latem na kolonie. Jake kupił jej tę koszulkę, bo tylko on miał w ten weekend pieniądze. Tylko on miał pracę.

Pewnie zastanawiacie się, co taki facet, jak Jake robi w Tekstylnych Rewirach z grupką dziewczyn. Z Jakiem jest tak, że on zawsze świetnie się bawi bez względu na to, co robi. Lubi wszystko i wszystkich, ale najbardziej lubi mnie. Gdziekolwiek teraz jest, założę się, że świetnie się bawi i zastanawia się, kiedy do niego dołączę. Bo ja zawsze się spóźniam, ale on o tym dobrze wie.

Mieliśmy taką teorię, że przedmioty tak samo jak ludzie posiadają swój życiowy cykl. Otóż jeden z etapów cyklu życiowego sukni ślubnej, boa z piór, koszulki z krótkim rękawem, butów i torebek obejmuje Tekstylne Rewiry. Jeśli ubrania są grzeczne, a nawet gdy są niegrzeczne, ale jednocześnie interesujące, to Tekstylne Rewiry są miejscem, do którego trafiają po śmierci. Możecie łatwo poznać, że nie żyją - po zapachu. Kiedy je kupujecie, pierzecie i zaczynacie na nowo nosić, przenikają waszą wonią, a wówczas otrzymują nowe wcielenie. Ale cała sztuka polega na tym, że jeśli już szukacie jakiejś konkretnej rzeczy, to musicie się przyłożyć. Trzeba szukać wytrwale.

W podziemnej części Tekstylnych Rewirów sprzedają na kilogramy ubrania, sfatygowane walizki oraz filiżanki. Za osiem dolarów można kupić sobie cztery kilo sukien balowych - obcisłą czarną, wzorzystą lawendową, lejącą się różową, srebrzystą, gwiaździstą brokatową, tak cienką, że można przeciągnąć ją przez dziurkę od klucza. Jeżdżę tam co tydzień i poluję na czarodziejską torebkę babci Zofii.

 

Czarodziejska torebka jest wielka, czarna i jakaś taka kosmata. Nawet mając zamknięte oczy, czuje się pod palcami jej czerń. Tak głęboką, jak to tylko możliwe; jak gdyby dotykając jej, wasza dłoń mogła utknąć w niej niczym w smole albo czarnych ruchomych piaskach, albo kiedy nocą, wyciągając rękę, żeby zapalić światło, czujecie tylko ciemność.

Mieszkają w niej wróżki. Wiem, jak to brzmi, ale to prawda.

 

Babcia Zofia powiedziała kiedyś, że to rodzinne dziedzictwo. Utrzymywała, że torebka liczy sobie ponad dwieście lat. Oświadczyła, że kiedy umrze, to ja będę musiała się zajmować torebką. Zostanę jej strażniczką. Dodała, że będzie to mój obowiązek.

Odparłam, że nie wygląda na taką starą i że dwieście lat temu nie nosiło się torebek, ale to ją tylko zezłościło. Mruknęła:

- Powiedz mi wobec tego, moja droga Genevieve, gdzie twoim zdaniem, dawniej damy trzymały swoje okulary do czytania, lekarstwa na serce i szydełka?

 

Wiem, że nikt mi w to wszystko nie uwierzy. Nie szkodzi. Gdybym sądziła, że mi uwierzycie, nie mogłabym wam o tym opowiedzieć. Obiecajcie, że nie uwierzycie w ani jedno słowo. Tak dawniej mawiała do mnie Zofia, kiedy opowiadała mi bajki. Na jej pogrzebie moja mama, na wpół płacząc, a na wpół śmiejąc się, stwierdziła, że babcia była największą kłamczucha na świecie. Pewnie pomyślała sobie, że babcia wcale nie umarła. Ale ja podeszłam do trumny i spojrzałam jej prosto w oczy. Były zamknięte. Zakład pogrzebowy podmalował je błękitnym cieniem do powiek i niebieską kredką. Zofia wyglądała tak, jakby zamiast być nieboszczką, miała zostać nową prezenterką w wiadomościach na kanale Fox. Było to odrażające i zrobiło mi się jeszcze smutniej. Ale nie dałam wytrącić się z równowagi.

- No dobra, Zofia - wyszeptałam. - Wiem, że nie żyjesz, ale to ważne. Doskonale wiesz, jak bardzo. Gdzie jest czarodziejska torebka? Co z nią zrobiłaś? Jak mam jej szukać? Co mam teraz robić?

Rzecz jasna nie odezwała się nawet słowem. Leżała tam z uśmieszkiem na twarzy, jak gdyby uznała, że cała ta historia - śmierć, błękitny cień do powiek, Jake, torebka, wróżki, scrabble, Łysoleziwurlekistan, i w ogóle wszystko - była jakimś żartem. Doprawdy, zawsze miała niesamowite poczucie humoru - pewnie dlatego ona i Jake tak świetnie się rozumieli.

Wychowałam się w domu tuż obok tego, w którym mieszkała moja mama, kiedy była dziewczynką. Jej matka, a moja babcia, Zofia Swink, zajmowała się mną, kiedy rodzicie byli w pracy.

Zofia nigdy nie wyglądała jak babcia...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin