Cajio Linda - Noce w białym atłasie.pdf

(641 KB) Pobierz
Cajio Linda - Noce w białym atłasie
Cajio Linda
Noce w białym atłasie
21313164.001.png 21313164.002.png 21313164.003.png 21313164.004.png
Od autora
Słowa nie są w stanie wyrazić mojej wdzięczności dla Rainy Kirkland,
dzięki której wszystko stało się możliwe. Bardzo dziękuje Lindzie i
Rogerowi L. za przyjęcie znajomej znajomych w swym uroczym domu.
Nadal widuję Anglie w snach.
Książkę te dedykuje Chrisowi, który wciela w życie istotę tradycji i
ducha Kornwalijczyków. Lokalizacji domu Rogera Moore'a została
zmieniona dla dobra osób postronnych.
PROLOG
- Co zrobiłaś?
Jill Dancforth patrzyła na matkę z niedowierzaniem.
- Sprze... sprzedałam naszyjnik -ponownie wyznała Caroline Dancforth,
wzbogacając następnie tę skróconą wersję wydarzeń obfitym płaczem. -
Twój ojciec mnie zabije!
- Szmaragdy Dancforthów należały do naszej rodziny od ponad trzystu
lat, a ty je sprzedałaś -wycedziła Jill przez zaciśnięte zęby, niewzruszo-
na szlochem matki. Caroline już w przeszłości niejednokrotnie okazy-
wała swój kapryśny charakter, ale to wydarzenie zyskiwało palmę
pierwszeństwa. -Oczywiście, że ojciec cię zabije. Ja też mam zamiar to
zrobić. Gdzie się podział twój rozum, mamo?
-Kiedy ja myślałam, że będziecie wszyscy zadowoleni, że unikam
okropnego skandalu - broniła się matka. – Dowiedziałam się od Roge-
ra... chciałam powiedzieć pułkownika Fitchworth-Leedsa, że dawno
temu jakiś Dancforth ukradł te szmaragdy jego rodzinie. Pokazał mi
fotokopie starego listu do króla Karola II, w którym opisano to zajście i
domagano się zadośćuczynienia. Był on nawet poświadczony notarial-
nie. Pułkownik podałby nas do sądu, jestem tego pewna... Pomyśl o
skandalu... o pozycji twojego ojca... o jego firmie prawniczej. Staliby-
śmy się pośmiewiskiem. Byłam tak bardzo przekonana, że najlepiej
będzie odsprzedać naszyjnik. Przecież wtedy nie mógłby nas zaskarżyć,
prawda? Podpisał akt kupna. Domagałam się tego, by widać było, że
uważa on ten zakup za zgodny z prawem.
Matka rozpromieniła się ma myśl o swym sprycie.
-Musiałby być durniem, by nas zaskarżyć - odparła Jill.
Jej matka oddała za psie pieniądze bezcenne klejnoty rodzinne i uczyni-
ła z nich ponadto ładny i legalny podarunek. Fitchworth-Leeds musiał
być zachwycony znalezieniem frajerki, która dała się nabrać na jego
marną bajeczkę. Przez długą i trudną do wytrzymania chwile nic nie
widziała z powodu czerwonej mgiełki złości.
-Dlaczego, do cholery, nie mogłaś mu dać imitacji, którą zamówił dla
ciebie tata, bo chciałaś ciągle nosić naszyjnik? Jestem pewna, że nawet
pułkownik by się na nią nabrał, oczywiście, zanim by nie dał jej do wy-
ceny.
-Ależ Jill, to nie byłoby uczciwe! - krzyknęła jej zaszokowana matka.
Jill skierowała prosząco oczy ku niebu.
-Świetnie, moja matka jest Diogenesem. Będziesz musiała powiedzieć
tacie...
-Nie! On mnie znienawidzi. Nigdy mi tego nie wybaczy.
„Faktycznie" -pomyślała Jill, ponownie zła na matkę.
Z drugiej strony nie mogła jej winić. Na jej miejscu Jill też by nie
chciała mówić o tym ojcu. Patrzyła, jak Caroline bierze kolejną chus-
teczkę z ozdobnego porcelanowego pojemniczka stojącego na stoliku z
lichtarzem i kładzie się na szezlongu. Kolejny puszek wśród całej ró-
żowo-białej puszystości sypialni - przy czym jej matka wyglądała jak
Kamila, która zaraz wyda ostatnie tchnienie. Nic dziwnego, że niektó-
rzy z przyjaciół Caroline nazywali ją „Puszkiem-Okruszkiem". Jill mo-
że i odziedziczyła po matce ciemne włosy, szare oczy i szczupłą wyso-
ką budowę, ale nie odziedziczyła rozumu - przynajmniej miała nadzieje,
że nie.
Kiedy matka zadzwoniła i poprosiła ją, żeby przyszła omówić coś waż-
nego, ostatnią rzeczą, jaką Jill spodziewała się usłyszeć, była wiado-
mość, że szmaragdowy naszyjnik Dancforthów stracono wskutek
szwindla, na który małe dziecko nie dałoby się nabrać. Cóż, nie mogła
zaprzeczyć temu, że matka miała uczciwe zamiary -nierozważne, ale
uczciwe.
Doszła do wniosku, że mogło być gorzej. Dobrze, że matka po naMyślę
zaczęła mieć złe przeczucia po tym, jak pułkownik powrócił do Anglii.
Mogła równie beztrosko powiadomić o swej pomysłowości dopiero po
latach - gdy już nie byłoby jakiejkolwiek szansy odnalezienia pułkow-
nika Fitchworth-Leedsa.
Ogarnęła ją złość na myśl o straconym naszyjniku. Wepchnęła zaciśnię-
te pięści do kieszeni, by w nic nie uderzyć. Cholera, to jej dziedzictwo
sprzedano za bezcen. Wiadomo było od urodzenia, że ma otrzymać ten
naszyjnik, mieć pieczę nad nim przez jakiś czas, a następnie przekazać
go potomkom. Jeszcze nigdy przedtem nie czuła się tak bezradna.
- To wszystko wina twojego ojca! -oświadczyła nagle matka.
Jill spojrzała na nią oniemiała.
Caroline energicznie skinęła głową.
-Gdyby on nie był tak zajęty tą sprawą funduszu powierniczego, zwra-
całby większą uwagę na pułkownika i cała ta historia w ogóle nie mia-
łaby miejsca.
-Mamo, nawet tata nie uwierzyłby w to. Caroline opadła na poduszki.
-Wydawało się to takie słuszne. Myślałam, że będziecie wszyscy dumni
z tego, co zrobiłam, by uratować rodzinną reputacje. Co teraz będzie?
Musisz mi pomóc, Jill. Jesteś taka rozsądna, wpadniesz na pomysł, jak
odzyskać naszyjnik. Caroline znów zaczęła płakać. -Nie mogę powie-
dzieć twojemu ojcu. Po prostu nie mogę. On mnie znienawidzi, on mi
nigdy nie przebaczy, nigdy...
Jill przeklęła półgłosem. Jeśli matce wydawało się, że pułkownik zrobi
aferę, niech tylko zaczeka, aż o tym wszystkim dowiedzą się zamożne
rodziny, zamieszkujące główne ulice Filadelfii. Wszyscy będą się śmiać
do łez. Ojciec będzie zdruzgotany.
„Ten cholerny pułkownik Fitchworth-Leeds zniszczył moją rodzinę -
pomyślała z wściekłością. Był uroczy i uprzejmy. Nawet jej się spodo-
bał, gdy poznała go na przyjęciu u Harperów, na którym był gościem
honorowym. Sądziła, że powinna zadzwonić do Harperów, choć byłoby
to upokarzające. Marion Harper plotkowała sporo i często, a Jill nie
miała ochoty opowiadać tej kobiecie o klęsce Dancforthów.
Kto by zresztą miał? Zaczęła się zastanawiać, jak Fitchworth-Leeds
zdobył od brytyjskich wyższych sfer listy polecające, które umożliwiły
mu odpowiednie przyjęcie w Stanach. Zaczęła się zastanawiać, jak mo-
głaby złapać złodzieja.
Niestety, nie z jej wykształceniem. Posiadanie stopnia naukowego
z historii średniowiecznej nie przygotowywało do takiego zadania.
Właściwie zbytnio do niczego jej nie przygotowało -oprócz nauczania.
Dla Jill było to mniej więcej na równi z obcinaniem paznokci. Po szyb-
kim zawarciu i unieważnieniu małżeństwa znalazła sobie miejsce jako
ochotniczka w filadelfijskim zoo. Zajmowała się tam społecznie rezer-
wacją miejsc dla pracowników na wycieczki dookoła świata. Z powodu
swego funduszu powierniczego nigdy nie uważała za sprawiedliwe pod-
jecie pracy zarobkowej
-Aż do poprzedniego miesiąca, kiedy zaproponowano jej prestiżową
posadę kierownika ochotników. Obecny kierownik, Hart Redding, miał
w sierpniu przejść na emeryturę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin