MICHALKIEWICZ - RZYGAMNY OPTYMIZMEM.doc

(35 KB) Pobierz
Stanisław Michalkiewicz: Rzygamy optymizmem

Stanisław Michalkiewicz: Rzygamy optymizmem               2004-09-14 (00:46) Nasza Polska              


Jaka piękna dziś pogoda, w mysiej norze siedzieć szkoda. Ptaszek ćwierka, mucha bzyka... I tak dalej. Czyż w tak sprzyjających okolicznościach przyrody można jeszcze grzęznąć w czarnowidztwie? Absolutnie nie można, zwłaszcza gdy wokoło aż roi się od sukcesów. Ludzie rosną wraz z krajem, bo też i kraj rośnie, jak na drożdżach. No, powiedzmy, kraj może niekoniecznie, ale za to ceny - jak najbardziej. Właśnie minęło 100 dni od przyłączenia Polski do Unii Europejskiej i każdy widzi, że jest gites i tenteges! Ceny żywności i paliw wzrosły, ale to znaczy, że nie ma stagnacji, że jest ruch w interesie. Zresztą jak komuś nie podoba się w Polsce, to może pojechać sobie, dajmy na to, do Anglii, gdzie zaraz może rozpocząć robienie kariery, oczywiście zgodnie z regułami; najpierw zostaje pucybutem albo zamiataczem ulic i w tym charakterze cierpliwie pnie się w górę. Prędzej czy później pojawi się milioner, który tak się zachwyci wyczyszczonymi butami (albo ulicą, to w końcu wszystko jedno), że pucybuta robi swoim sekretarzem, daje mu córkę za żonę, no a zaraz potem taktownie umiera i wtedy już nic, tylko żyć długo i szczęśliwie. Naturalnie Boże uchowaj, nie przyjeżdżać z powrotem do Polski, która oczywiście rośnie, ale głównie pod względem długu publicznego, więc już nie tylko rząd, ale nawet prości fajdanisowie w Sejmie kompinują, jakby tu powiększyć dochody do budżetu.
Sekundują im oficerowie frontu ideologicznego, których ostatnio też cechuje gospodarska troska, niczym ich starszych kolegów, pamiętających jeszcze heroiczne czasy Edwarda Gierka. Poufnie słyszałem, że podczas ostatniej operatywki sam główny "srul" przekazał instrukcję, że wicie, rozumicie, ma być optymistycznie. Jeśli w ogóle jakaś krytyka, to najwyżej tu i ówdzie, a zwłaszcza owdzie, rozwydrzenia wśród duchowieństwa. Stąd też wśród oficerów frontu ideologicznego kwitnie moralizanctwo; każda wiadomość opatrywana jest pointą, mającą charakter moralnej sentencji pełnej mądrości, aż się człowiek dziwuje, skąd u młodych poruczników, a nawet podchorążych tyle moralnej wrażliwości. Widać wysysają to z mlekiem matki, łącznie z żydofilią, bo odkąd UB postawiło na odwrócenie sojuszy, to i skład mleka resortowych Matek-Polek też odpowiednio się zmienił.
W takiej sytuacji każdy optimistienko powinien wytresować się w myśleniu pozytywnym. Do ambasady amerykańskiej w Warszawie sprowadzono urządzenia do pobierania odcisków palców od każdego amatora wizy? Lech Wałęsa od razu mówi, że hańba, a przecież zupełnie niepotrzebnie. Zamiast uprawiać jałowe krytykanctwo, czyż nie lepiej się cieszyć, że jednak do rozporków jeszcze nie zaglądają i nie uzależniają wydania wizy od żadnych kosmetycznych zabiegów? Oczywiście wszystko jeszcze przed nami, ale jeśli nawet, to dopóki nie padnie salwa, niechże na razie humory dopisują! Pogodne usposobienie przyda nam się właśnie teraz, kiedy akurat zakończyły się podniosłe uroczystości ku czci Powstania Warszawskiego, więc już spokojnie można przystąpić do zaprowadzania porządku w Iraku, gdzie szyiccy bandyci dokonują nieustannych zdradzieckich zamachów na wspierane przez nas dzieło odbudowy. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba ich będzie powystrzelać do nogi, ale nikomu ręka nie zadrży, bo już Mickiewicz przewidział, że dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia. A czyż mogą być jakiekolwiek wątpliwości, że to nasze dieło prawoje? Nie może być najmniejszych, bo najlepsze recenzję naszemu diełu wystawiają autorytety moralne, a także uczeni filozofowie z francuskich jeszybotów. Andre Glucksman, biegający u Francuzów za filozofa mniej więcej tak, jak u nas Michnik, wytknął nieubłaganym palcem francuskiemu ambasadorowi w Londynie jego uwagi na temat małego gównianego kraju, z powodu którego miałaby grozić światu III wojna światowa. Ta petainowska świnia nie tylko nie została potępiona za takie niedopuszczalne wypowiedzi, ale jeszcze została ambasadorem Francji w Algierii, co we francuskiej dyplomacji uchodzi ponoć za wyróżnienie. No, takiego błędu żaden nasz ambasador nie popełni. Po pierwsze dlatego, że gdzieżby tam który cokolwiek myślał, po drugie - że gdyby nawet myślał, to nigdy nie odważyłby się pomyśleć czegoś podobnego, no a nawet gdyby mu taka myśl mimowolnie przyszła do głowy, to prędzej splamiłby ambasadorski frak niż odważyłby się ją wypowiedzieć publicznie. Tymczasem ci Francuzi... proszę... patrzcie no tylko... kto by pomyślał? Mały gówniany kraj?.. Trzecia wojna światowa...? Straszne zuchwalstwo!
W dodatku podwójne, bo właśnie Kondoliza powiedziała, że świat (...) jest zdecydowany nie dopuścić do wyprodukowania przez Teheran broni nuklearnej. Skoro sama Kondoliza mówi, że świat, to oczywiście nie wypada zaprzeczać, gdzieżby znowu! W takim jednak razie wygląda na to, że kiedy tylko powystrzelamy wszystkich szyitów i innych warchołów w Iraku, to pomaszerujemy na Teheran. Wodzu, prowadź! Jak śpiewamy w wesołej piosnce biesiadnej białych najemników: A gdy nam wojnę wypowie Ghana, to jej powiemy: ty w..., no, mniejsza z tym. Toż to prawdziwy zaszczyt - rozpętać trzecią wojnę gwoli dogodzenia ambicjom małego gów..., ach, do diabła z tą francuską chorobą, oczywiście Najważniejszego Kraju Na Świecie, który sam, rzecz prosta, na Teheran pójść nie może, bo musi prześladować ancymonów u siebie. Czy zatem ktokolwiek ma wątpliwości, że damy się wyprzedzić jakiemuś innemu państwu? O tym nie ma mowy, żaden odpowiedzialny polityk nie ośmieli się sypać piasku w tryby, w przeciwnym razie dałaby świekra ruletkę mu! Więc nic już nie stoi na przeszkodzie, byśmy w Atenach wypuścili gołąbki pokoju. Może część przedrze się nad Teheran.
Stanisław Michalkiewicz

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin