MICHALKIEWICZ - SEJM PO LINII OPORU.doc

(35 KB) Pobierz
MICHALKIEWICZ – SEJM PO LINII OPORU

MICHALKIEWICZ – SEJM PO LINII OPORU

17.06.2005 17:28 (aktualizacja 17:38)

 

              Według Teorii zachowania konsumenta - każda nasza decyzja łączy się z potencjalnymi zyskami i stratami. Niestety, posłowie z Sejmu nie znają tej podstawowej zasady ekonomicznej, że by komuś dać, trzeba innym zabrać.

              Coraz mniej ludzi już dziś pamięta; jedni dlatego, bo są zbyt młodzi, inni dlatego, bo chcieliby zapomnieć, jak w najsurowszym okresie pierwszej komuny zapisano w konstytucji PRL, że Polska Rzeczpospolita Ludowa "ogranicza, wypiera i likwiduje" klasy posiadające. To ograniczanie, wypieranie, a zwłaszcza likwidowanie, bardzo często traktowano dosłownie, tzn. takiego przedstawiciela posiadającej klasy zabijano, oczywiście po uprzednim starannym obrabowaniu.

 

Narzędzia rewolucyjne i ewolucyjne

 

Dr Piotr Gontarczyk w swojej książce o tym heroicznym okresie wspomina, iż w KC PPR był nawet specjalny fundusz, na który trafiała dola z tych łupów i z którego czerpali ascetyczni komisarze. Jednak w większości przypadków ograniczanie, wypieranie i likwidowanie dokonywało się przy pomocy instrumentów ekonomicznych, wypróbowanych zarówno podczas rewolucji bolszewickiej, jak i potem, na etapie "rozkułaczania", które np. na Kresach Wschodnich stanowiło jedynie preludium wywózek.

 

Takim instrumentem był np. tzw. "domiar", a więc haracz nałożony na człowieka niezależnie od zapłaconych już podatków, które wprawdzie były wysokie, ale z góry znane, podczas gdy "domiar" spadał niczym grom z jasnego nieba. Był to instrument co się zowie, rewolucyjny, podczas gdy podatki w państwie socjalistycznym, jakim jest III Rzeczpospolita, są instrumentem ewolucyjnym. Obydwa w takich państwach służą jednak temu samemu celowi: do "ograniczania, wypierania i likwidowania" tym razem już tylko tych, którzy do klasy posiadającej nie powinni należeć. Przykładem jest projektowany podatek katastralny; jeśli będzie wyrażony w stawce procentowej, a nie promilowej, będzie instrumentem wywłaszczenia z nieruchomości.

 

Ale instrumenty ekonomiczne bywają stosowane nie tylko w celu wąsko materialistycznym, lecz również i po to, by "wizje gigantyczne tytanów myśli wcielać w życie". Jak wiadomo, niektórzy tytani myśli wykombinowali sobie, że tradycyjna rodzina, nie tylko kształtująca psychikę i charakter dzieci niezależnie od władzy publicznej, ale i będąca organizmem ekonomicznym, w zasadzie autonomicznym wobec państwa, jest w czasach postępu przeżytkiem, który też trzeba "ograniczać, wypierać i likwidować", również przy pomocy narządzi ekonomicznych. Żeby jednak ukryć swoje prawdziwe intencje, posłużyli się, jak zwykle zresztą, podsunięciem ludziom tzw. "zdobyczy".


Noblista wszystko przewidział

Laureat nagrody Nobla z ekonomii za rok 1992, prof. Gary Stanley Becker, znany w Polsce z książki "Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich" i z doktoratu honoris causa Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, uzyskał tę nagrodę za spostrzeżenie, że ludzie zachowują się tak, jakby kalkulowali. Widoczne jest to zwłaszcza w dłuższych okresach, na podobieństwo ruchów geologicznych, których efekty ujawniają się dopiero po pewnym czasie.

Skoro tak, to wystarczy potraktować ludzi odpowiednimi narzędziami, a oni, w podstawowej swej masie, zaczną zachowywać się tak, jak będzie im wskazywała linia najmniejszego oporu. Przebiega ona gdzieś między biegunami "korzyść" i "strata", przy czym zarówno korzyść, jak i strata są traktowane szerzej, niż tylko w sensie ekonomicznym, jednak wymiar ekonomiczny wydaje się decydujący. Większość ludzi skłania się ku postępowaniu przynoszącemu korzyści, przy czym wiele zależy tu od indywidualnej spostrzegawczości, przenikliwości i poziomu moralnego.

Na przykład, podpisanie volkslisty w czasie okupacji przynosiło bardzo wiele doraźnych korzyści. Jednak zdecydowało się na to stosunkowo niewielu Polaków, prawdopodobnie bardziej z powodów moralnych, niż z chłodnej kalkulacji, że Niemcy przegrają wojnę, co zresztą np. w 1940 roku wcale nie było takie oczywiste. A już do PPR w roku 1945 zapisało się około 800 tys. chętnych i to może ilustrować zarówno większą podatność na doraźne korzyści, a więc obniżenie poziomu intelektualnej przenikliwości, jak i obniżenie moralnego poziomu społeczeństwa.

Ta zwiększona podatność na doraźne korzyści mogła być spowodowana zarówno wojennym zubożeniem, jak też eksterminacją społecznych elit. Zwłaszcza skutki tej ostatniej odczuwane są chyba aż do dnia dzisiejszego, o czym świadczy utrzymująca się wysoka podatność naszego społeczeństwa na korzyści doraźne, ale w przeważającej części przypadków pozorne.

 

Dla dobra dziecka...

Dobrym przykładem jest tzw. polityka prorodzinna, objawiająca się zarówno w rozszerzaniu przymusu ubezpieczeń społecznych, jak i rozmaitymi formami państwowej "opieki" nad rodziną. O złowrogiej roli przymusowych ubezpieczeń społecznych dla kondycji rodziny już kiedyś na tych łamach pisałem, więc tylko przypomnę, że to właśnie one wydają się odpowiedzialne za pogarszanie się konkurencyjności gospodarki i starzenie się społeczeństw.

Podobnie niekorzystna dla rodziny jest opieka, jaka roztacza nad nią państwo, zwłaszcza w postaci zasiłków. Większość ludzi tego jednak nie rozumie, podobnie, jak niektórzy komentatorzy poprzedniego mego felietonu nie zrozumieli, a nawet nie chcieli przyjąć do wiadomości, że napisałem, iż praktyka wyłudzania pracy darmowej lub nisko płatnej to JEST wyzysk, tylko - że jest on możliwy wyłącznie wskutek stagnacji gospodarczej, spowodowanej błędną polityką państwa.

Więc ustawa stanowiła, iż zasiłki przysługują rodzicom samotnie wychowującym dzieci. W rezultacie sądy zostały wkrótce zasypane pozwami o rozwód lub separację, ponieważ stosowny wyrok sądowy wystarczająco uzasadnia żądanie zasiłku. Oczywiście znaczna część, a może nawet większość tych pozwów była fikcyjna i chodziło tylko o uzyskanie 170 zł na dziecko. Niektórzy rodzice dawali to do zrozumienia z taką ostentacją, że co najmniej w jednym przypadku doszło do wyroku skazującego za usiłowanie wyłudzenia zasiłku.

Wreszcie Trybunał Konstytucyjny uznał ustawę za sprzeczną z konstytucją, ale naturalnie nikt się tym nie przejmuje i przepisy obowiązują nadal. Nawiasem mówiąc, 16 czerwca słyszałem zapytanie, jakie skierował pod adresem ministra pracy poseł Samoobrony, z goryczą wyrzucając mu lekceważenie Konstytucji i ganiąc za utrzymywanie sprzecznych z nią przepisów. Poseł najwyraźniej zapomniał, że autorem tej ustawy był Sejm, który przecież może położyć kres tej sprzeczności z Konstytucją uchwalając ustawę poprawną, np. likwidującą w ogóle zasiłki na dzieci, ale jednocześnie obniżającą podatki bezpośrednie i stawki podatków pośrednich, żeby spadły ceny towarów, dzięki czemu biedne dzieci miałyby za te same pieniądze więcej żywności.

Niestety, odniosłem wrażenie, że ów poseł chyba nie zdaje sobie sprawy, że projektowanie i uchwalanie ustaw jest obowiązkiem Sejmu, tzn. posłów, którym Rzeczpospolita właśnie za to płaci. Jeśli taki jest stan świadomości reprezentantów narodu, to cóż tu wymagać od innych? Większość oczekuje, że państwo zacznie wypłacać większe zasiłki dla wszystkich dzieci i najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy ze związku przyczynowego między tymi oczekiwaniami, a coraz bardziej bezlitosnym uciskiem fiskalnym, który sprawia, że również w naszym społeczeństwie tradycyjna rodzina z wolna staje się rzadkością, a społeczeństwo powoli zaczyna wymierać.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin