Preston Fayrene - Bajeczny weekend.pdf

(465 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
Fayrene Preston
Bajeczny weekend
104893393.002.png
Rozdział 1
Na masce samochodu siedział czarny kot. Bardzo czarny
kot w obróżce z niebieskich szklanych paciorków i ze
srebrnym dzwoneczkiem wtulonym w puszyste futro na piersi.
Noah Braxton mruknął zirytowany na widok wielkiej
dyni, która, przechodząc obok niego, wykonała lekki,
uprzejmy ukłon.
- I co jeszcze? - pomyślał.
Nie musiał długo czekać. Na skwerze pojawił się
Colombo w pomiętym, rozwianym płaszczu. Pojawił się i
zaraz zniknął za olbrzymią, ranitową statuą konia. Drugą
stroną ulicy nonszalancko przedefilowała mumia, nie
zwracając najmniejszej uwagi na wlokące się za nią bandaże.
Przed jedną z wystaw sklepowych siedział duży czarny pies z
szeroką pomarańczową szarfą na szyi i przechylał głowę raz
na jeden, raz na drugi bok, jakby podziwiał swoje odbicie w
szybie.
Noah wiedział wprawdzie, że jest w Hilary, w stanie
Virginia, ale zaczynał się poważnie zastanawiać, czy
przypadkiem nie skręcił niepostrzeżenie w żółtą ceglaną drogę
prowadzącą do krainy OZ.
W czasie jazdy z Nowego Jorku podyktował do
magnetofonu tekst, który chciał jak najprędzej przekazać
swojej sekretarce. Sądził, że nadanie kasety zajmie mu nie
więcej niż pięć minut. I tu się pomylił. Panienka na poczcie
potraktowała go z doświadczeniem fachowca. Miała na sobie
czerwony kulisty kubraczek a na głowie dwie antenki.
Wyglądała jak bąk. Kompletnie zbity z tropu ani się obejrzał,
kiedy opowiedział urzędniczce historię swego życia.
Miał trzydzieści osiem lat; wydział prawa w Harwardzie
ukończył z wyróżnieniem; prowadził w Nowym Jorku
świetnie prosperującą kancelarię i zupełnie nie pojmował
104893393.003.png
rzeczy, jakie widział w tym miasteczku przez ostatnie pół
godziny.
Ponownie zerknął na zwierzę okupujące jego samochód i
zdębiał. Kot raczył obrócić ku niemu głowę, ukazując
jasnoniebieskie oczy i szafirową spinkę do mankietów
wystającą z pyszczka. Dokładnie taką samą spinkę zgubił
chyba tydzień temu, ale nie, to niemożliwe... Nagle zauważył
otwarte okno w samochodzie; widocznie nie zamknął szyby,
gdy szedł na pocztę.
Kot przyglądał mu się spokojnie z wyniosłym i
pogardliwym wyrazem w swoich dziwnych niebieskich
oczach.
Noah przystąpił do ataku.
- Oddawaj mi moją spinkę, ty złodzieju! Kot przymknął
oczy, jakby chciał powiedzieć:
- Kto? Ja?
Noah rzucił się do przodu - i złapał tylko garść powietrza.
Rozciągnięty na masce napotkał trochę rozbawione, trochę
szydercze spojrzenie kota, który siedział na chodniku.
Wyprostował się i postanowił zmienić taktykę.
- Kici, kici, koteczku.
W niebieskich ślepiach zamigotało coś, co miało znaczyć:
„Wolne żarty, kochany", po czym cała czarna postać uniosła
się majestatycznie do góry i kot drobnym truchcikiem pobiegł
przez skwer, nie wypuszczając spinki z zębów.
Noah z ponurą determinacją ruszył za nim. Odgłos
pomarańczowo-czarnych chorągiewek, powiewających w
lekkich podmuchach wieczornego wiatru, mieszał się z
dziwnym, cichym szelestem pęków słomy kukurydzianej,
które kołysały się na starych gazowych latarniach
przerobionych na elektryczność. Drzwi wszystkich domów
zdobiły tykwy i lampiony z wydrążonych dyni.
104893393.004.png
Kot zatrzymał się pośrodku skweru obok konia i obejrzał
się. Noah miał wrażenie, że czeka na niego, ale kiedy doszedł
do konia, kot siedział na brzegu skweru. Podbiegł tam, lecz
kot zdążył już przejść na drugą stronę ulicy i, obejrzawszy się
po raz ostatni, zniknął w drzwiach sklepu w starym
wiktoriańskim domu.
Noah, skonsternowany, przystanął na chwilę. Wysoki,
biały drewniany dom o stromym dachu zwieńczonym na
szczytach kwiatonami miał w sobie raczej coś gotyckiego.
Wszystkie widoczne okna były otwarte i bez firanek, a pod
oknami, na parterze i na piętrze, wisiały skrzynki z
purpurowymi, żółtymi i białymi chryzantemami.
Nad otwartymi drzwiami widniał szyld z napisem
ILUZJE.
Noah jednym susem przeskoczył ulicę i znalazł się nagle
w innym świecie. Nie był tylko pewien, czy wylądował w
bajce dla grzecznych dzieci, czy w jakimś horrorze.
Wszędzie wokół niego piętrzyły się jedne na drugich boa z
piór i suknie wyszywane cekinami, kostiumy duchów,
wampirów i potworów. Na półce biegnącej pod sufitem stały
rzędem maski wszelkiego rodzaju i głowy bez twarzy,
dźwigające peruki w jaskrawych kolorach.
Kątem oka uchwycił niebieski błysk. Na wysokiej
antycznej komodzie leżała niebieska, satynowa poduszka, na
niej zaś siedział jak na tronie czarny kot. Spinka ledwie się
trzymała między białymi ostrymi zębami.
- No, nareszcie go mam - pomyślał zadowolony.
Rozejrzał się po sklepie. Przez dłuższą chwilę nie mógł
oderwać wzroku od półki zastawionej słojami pełnymi
dziwnych liści i patyczków. DZIECI POZOSTAWIONE BEZ
OPIEKI ZOSTANĄ ZAMIENIONE W ROPUCHY - głosił
napis na ścianie. Poczuł się nieswojo.
104893393.005.png
Machinalnie podniósł z lady cylinder i natychmiast
odłożył. Pod cylindrem siedział wypchany królik i szczerzył
zęby. Sięgnął po leżącą obok laseczkę i podskoczył, gdy ta
wystrzeliła mu w noc bukietem kwiatów. Zrezygnował z
dalszych eksperymentów. Subtelny zapach egzotycznych
korzeni, unoszący się w powietrzu, działał obezwładniająco,
niwecząc ostatnie już resztki kontaktu z rzeczywistością.
Przez miękką, opalizującą ścianę z kości słoniowej weszła
do sklepu młoda kobieta ubrana w czarną suknię z wysokim
kołnierzem i czarne botki na wysokim obcasie. Jasne włosy
spływały na ramiona kaskadą szalonych loków i fal, jakby
właśnie potargał je wiatr. A przecież na dworze było cicho.
- Znowu się głupia zepsuła - wymamrotała pochylając się
nad słomianą miotłą, którą trzymała w ręku.
Noah usiłował dyskretnie przełknąć coś, co nagle stanęło
mu w gardle i oczywiście zrobił to bardzo głośno. Kobieta
podniosła głowę. Poczuł na sobie przeszywające spojrzenie
jasnoniebieskich oczu w kształcie migdałów. Nigdy jeszcze
nie widział takich oczu. Z lekka opuszczone, zagadkowe i
czarujące, wciągały go w enigmatyczną niebieską otchłań.
Miały ten sam kształt i tę samą hipnotyczną moc, co oczy
kota.
- Czym mogę służyć?
Aksamitny, melodyjny głos oczarował Noaha. Stał jak
wryty i nie odpowiadał.
- Jeśli życzy pan sobie postać tutaj, to mogę panu wynająć
to miejsce za darmo - powiedzmy na trzy tygodnie. Obawiam
się jednak, że później będzie pan musiał płacić - powiedziała
lekko przychylając głowę.
Niezrozumiała, dziwaczna atmosfera miasteczka i nastrój
tego sklepu, jakby z innego świata, nie dawały mu spokoju. I
te jej rozwichrzone włosy. Musiał zapytać:
104893393.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin