PRZEMILCZANA HISTORIA I - Historia noża w plecach.doc

(39 KB) Pobierz
PRZEMILCZANA HISTORIA

PRZEMILCZANA HISTORIA

Historia noża w plecach

(cz. I)

17 września to rocznica wbicia przez Związek

Sowiecki noża w plecy Polsce walczącej

z najazdem hitlerowskim w 1939 r. Ale noży

w polskich plecach było dużo więcej.

Najwięcej wbił ich inny śmiertelny wróg Polski

Kościół papieski.

 

Od zarania dziejów Kościół dążył do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować

władzę świecką Kościołowi, by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę.

Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do szukania poparcia z ambony da się

wyłudzić więcej. Polska była areną, poligonem tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał Kościół. Za

osłabienie państwa i podporządkowanie go Kościołowi zapłaciliśmy cenę straszliwą, najwyższą w Europie.

Pierwszy raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy w 1079 r. Bolesław Śmiały odbudował potęgę Chrobrego.

Z powodzeniem interweniował na Węgrzech i na Rusi, zdobył Kijów, koronował się na króla. Był sojusznikiem

papieża, skutecznie bił Niemców. Ale duchowieństwo było wtedy w 80 proc. niemieckie. Śmiały nie walczył

z Kościołem, wręcz przeciwnie – umacniał go. Jego władza była jednak dla Kościoła zbyt silna. Pisaliśmy

już o historii spisku, śmierci biskupa Stanisława i wygnaniu króla. Przypomnijmy tylko, że Gall Anonim, przecież

zakonnik, w swojej kronice nazywa biskupa traditor – zdrajca.

Wbrew kłamstwom Kościoła – zdrajca w sutannie nie został zamordowany, tylko zgodnie z prawem skazany przez sąd za zdradę i stracony. Gdyby było inaczej, to natychmiast w glorii męczennika zostałby świętym

– wszak każdy kult jest złotodajny dla kleru. Taki św. Wojciech został kanonizowany zaledwie w dwa lata

po śmierci! W przypadku Stanisława okazji zwyczajnie nie było, bo ludzie zdrajcę pamiętali. Wymazywanie

zdrady z pamięci narodu zajęło oszustom w sutannach aż 174 lata. Wydatnie pomógł najazd tatarski w 1241 r.,

który spustoszył Polskę.

Drugi nóż tkwił w polskich plecach aż 168 lat, przez cały okres rozbicia dzielnicowego. Kościół

wszelkimi sposobami osłabiał państwo, szczuł na siebie książąt dzielnicowych. Za poparcie jednych przeciw drugim wyłudzał kolejne nadania i przywileje. W ten sposób zupełnie zanarchizował Polskę i stała się ona areną nieustannej wojny domowej. Osłabiona, straciła Śląsk, Pomorze, Ziemię Lubuską, płaciła Niemcom daninę lenną. Nie była w stanie uporać się z najazdami Prusów i ściągnęła sobie na kark zakon krzyżacki.

Spośród plejady zdrajców w sutannach, wymienić trzeba takich łotrów jak arcybiskupi gnieźnieńscy: Jakub

ze Żnina, Janik, Henryk Kietlicz; biskupi krakowscy: Gedko, Paweł z Przemankowa i Muskata; wrocławscy:

Wawrzyniec, Tomasz I i Tomasz II oraz biskup poznański Andrzej.

Posługiwali się zdradą, fałszerstwem i klątwą.

Wyklęli m.in. Władysława Wygnańca, Mieszka Starego, Henryka Brodatego, Konrada Mazowieckiego, Leszka Czarnego, Henryka Probusa, Władysława Łokietka, potem Kazimierza Wielkiego, pomijając pomniejszych książąt. Klątwa oznaczała faktyczną utratę władzy, gdyż poddanych władcy zwalniano z posłuszeństwa wobec niego.

O zdjęcie klątwy trzeba było zabiegać w Rzymie, a trwało to długo i kosztowało słono. Jak w tych warunkach

Polska mogła normalnie funkcjonować? Na zjazdach w Łęczycy (1180 r.) i w Borzykowie (1210 r.) Kościół, wygrywając książąt przeciw sobie, wyłudził przywileje osłabiające cały kraj.

Kiedy Łokietek jednoczył Polskę i potrzebował złota na wojsko i zabiegi dyplomatyczne, papież zmusił go do zwiększenia świętopietrza.

Trzeci nóż w plecy – zakon krzyżacki. Nie wolno zapominać, że był to po prostu katolicki zakon podległy papieżowi. Przypomnijmy, że patronką krzyżackich morderców była... Najświętsza Maria Panna – ta sama, która jest Królową Polski. Krzyżacy, jak to duchowni, sfałszowali tzw. przywilej kruszwicki, którym Konrad Mazowiecki rzekomo nadał im całe Prusy. Następnie wystarali się o uznanie swego państwa za lenno papieskie.

Tym manewrem zapewnili sobie przewagę nad Polską. Papież zaś uzyskał skuteczny środek nacisku na polskich królów w celu ich osłabienia. W sporach z Polską, głównie o Pomorze i o krwawe najazdy, Krzyżacy mieli stałe poparcie całego Kościoła (także biskupów i całego kleru polskiego), który przecież nie działałby na szkodę swojego lennika. Korzystne rozstrzygnięcia Polska musiała... kupować. A potem następowała rewizja procesu i sprawa toczyła się od nowa. Kościół zrobił sobie z Polski dojną krowę. Polska najdłużej i najobficiej w Europie płaciła złodziejom w sutannach świętopietrze.

Tylko za panowania Zygmunta Augusta wysłano z Polski do Rzymu 2 tys. Wozów ze złotem i srebrem. Tę grabież przerwali dopiero ewangelicy.

Czwarty raz nóż w plecy Kościół papieski wbił Polsce w czasie wojny trzynastoletniej (1454–1466).

Kiedy mieszkańcy państwa krzyżackiego zbuntowali się i poddali się Polsce, Kościół całym swym autorytetem wsparł Krzyżaków. Legat papieski de Silves wyklął Związek Jaszczurczy za bunt. Po wybuchu wojny, w roku 1455 papież Kalikst III wyklął Związek Pruski i jego sojuszników, a więc i Polskę.

Kościół rozwinął przeciwko Polsce akcję dyplomatyczną. Krzyżacy, mając moralne i polityczne wsparcie papieży oraz finansową i militarną pomoc z Niemiec, mogli z powodzeniem prowadzić wojnę. Toteż wlokła się aż 13 lat. Legat papieski Lando w roku 1462 na sejmie w Piotrkowie bronił Krzyżaków, legat von Rudesheim, kiedy klęska Krzyżaków była już przesądzona, doprowadził do wstrzymania walk i uchronił zakon przed likwidacją.

Potem Kościół nigdy nie uznał pokoju toruńskiego, uważając ziemie zakonu za swoją własność, a polskie roszczenia za świętokradztwo. Na tym polu Kościół szkodził Polsce jeszcze przez wieki na wszystkie możliwe sposoby. Szukał przy tym wsparcia Habsburgów i sam ich wspierał.

Piąty raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy w czasie „wojny popiej” w 1478 r. Wkrótce po pokoju

toruńskim Kościół podjął próbę odzyskania Warmii, używając do tego biskupa Tungena oraz wciągając do

gry Krzyżaków i króla Węgier Macieja Korwina. Tungen przedostał się na Warmię, a Krzyżacy urządzili najazd

na Pomorze.

Legat papieski Baltazar z Piscii wyklął króla Kazimierza Jagiellończyka i jego syna Władysława, króla Czech, za przeszkadzanie Korwinowi w wojnie z Turkami. Zwolnił też Krzyżaków i mieszkańców Prus z przysięgi

wierności królowi polskiemu. Kościół liczył, że król Kazimierz ugnie się przed klątwą. Król jednak okazał stanowczość, uderzył na Warmię, pobił Krzyżaków, a z Węgrami zawarł pokój.

Musiał jednak zabiegać w Rzymie o zdjęcie klątwy. Tym Kościół zmusił go do pozostawienia Tungena na diecezji

warmińskiej i nie dopuścił do likwidacji zakonu krzyżackiego, co król zamierzał, bo za bunt miał do tego prawo jako suweren.

Szósty raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy, pomagając Habsburgom w roku 1515 w czasie zjazdu

wiedeńskiego. Zawarto wtedy układ, na mocy którego Zygmunt Stary i Władysław Jagiellończyk, król Czech i Węgier, oddali Niemcom Habsburgom Czechy i Węgry. Za darmo! Tylko za zerwanie przez Habsburgów sojuszu

z Moskwą.

W polskiej dyplomacji rej wówczas wodzili biskupi Drzewiecki i Tomicki, papiescy i niemieccy agenci.

Kościół popierał wtedy Niemców, bo Polska słusznie nie kwapiła się do planowanej przez papieża wojny z Turcją.

Dwa lata później Marcin Luter ogłosił swoje tezy. Niemcy czekał wstrząs reformacji i wojny domowe...

Siódmy raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy w 1520 roku. W czasie wojny z Krzyżakami, gdy zakon już został pobity na głowę i czekała go nieuchronna likwidacja i wcielenie Prus do Polski, legat papieski Ferreri zagładzie zakonu zapobiegł. Trzeci raz Kościół ocalił Krzyżaków morderców.

Ósmy raz w roku 1577, gdy Kościół popierał elekcję cesarza Maksymiliana Habsburga na tron Polski przeciw Batoremu. Prymas Uchański – wraz z senatem, któremu przewodniczył i w którym prym wiedli biskupi – dokonał zamachu, ogłaszając królem Niemca. Ogół szlachty obwołał królem Batorego. Maksymilian postanowił więc zająć tron polski siłą. Zawarł układ z Moskwą, w którym zaplanowano rozbiór Polski. Habsburgom miała przypaść Polska, Moskwie – Litwa.

W Rzymie bliskim współpracownikiem papieża był wówczas zdrajca kardynał Hozjusz (obecny kandydat na świętego!). Jakoś Kościołowi nie przeszkadzało, że Litwa miała stać się łupem prawosławnej Moskwy. Moskwa, zgodnie z układem, uderzyła w roku 1578 na Polskę i zajęła Inflanty. Tragiczną sytuację Korony uratowała niespodziewana śmierć Maksymiliana. Wojna z Moskwą już jednak trwała i wyniszczała kraj.

Stanowcza akcja Batorego pokrzyżowała plany Kościoła i Uchańskiego. Sterujący zamachem nuncjusz papieski musiał uciekać do Wrocławia pod skrzydła Habsburgów. Niestety, sytuacja zmusiła króla do pozyskiwania sojuszników ustępstwami. Musiał uznać Hohenzollerna brandenburskiego jako kuratora obłąkanego księcia Prus Albrechta.

Dzięki Kościołowi kolejny raz zmarnowana została okazja wcielenia Prus do Polski.

Dziewiąty raz w 1582 roku, kiedy pobita przez Batorego Moskwa prosiła o pokój. Car Iwan Groźny

w obliczu całkowitej klęski w toczonej od czterech lat wojnie zaczął mamić papieża obietnicami zawarcia unii

prawosławia z Rzymem i swego udziału w wojnie z Turcją. Papież wysłał do Moskwy swego legata, jezuitę Possevina, który pośredniczył w rokowaniach pokojowych. Ten działał ze szkodą dla Polski i zmarnował Batoremu owoce wielkiego zwycięstwa. Można było uzyskać znacznie lepsze warunki pokoju.

Po zawarciu rozejmu w Jamie Zapolskim car zaczął grać na zwłokę. Gdy Kościół zrozumiał, że został

wystawiony do wiatru, zaczął namawiać Batorego do kolejnej wojny, obiecując 25 tys. dukatów subsydiów

miesięcznie. Plany wojenne pokrzyżowała jednak śmierć króla Stefana. CDN.

LUX VERITATIS

Zgłoś jeśli naruszono regulamin