Rodział V.pdf

(70 KB) Pobierz
Rodział IV
RozdziaĀ pi ą ty
Będąc w szpitalu musiałem uspokoić Carlisle’a, zapewniając go, że nic mi nie jest. Wiedział, że coś ze
mną jest nie tak, jednak nie byłem w stanie mu się zwierzyć. To było zbyt upokarzające. W zasadzie,
co mógłbym powiedzieć? Proszę, chodź do domu, żebyśmy mogli się spakować, ponieważ musimy
opuścić miasto…? W końcu dał mi kluczyki do swojego samochodu, abym mógł nim pojechać do
domu, mówiąc, że wróci razem z kolegą z pracy.
Podczas czekania przyszło mi do głowy, że jest to wystarczający czas, abym mógł uciec. Nie mogłem
wybrać gorszego momentu. Gdy przechodziłem przez korytarz, pojawiła się Bella Swan.
Szedłem dalej, jednak usłyszałem jej wołanie.
- Edward, proszę, zaczekaj! – krzyknęła płaczliwie.
Zatrzymałem się, ale nie odwróciłem. Stanęła przede mną, a ja nie mogłem podnieść na nią wzroku.
- Edwardzie, chciałam ci podziękować – powiedziała szczerze. – Prawdopodobnie uratowałeś mi
życie.
Spojrzałem na nią oczyma szeroko otwartymi ze zdziwienia. Nie tego się spodziewałem.
Zlekceważyłem swoje własne postępowanie.
- Zareagowałem zbyt szybko, Bello. Nie wierzę, że w ogóle mógłby uderzyć cię van. Po prostu…
Zadziałałem zbyt impulsywnie. – Miałem problemy z patrzeniem jej w oczy. Chciałem jak najszybciej
stamtąd uciec.
Cofnąłem się, gdy dotknęła mojego ramienia. Dlaczego wyglądała na urażoną? Będzie miała niezły
ubaw, opowiadając jutro tę historię w szkole. Skuliłem się, wyobrażając sobie, jak podczas lunchu
będzie powtarzała wszystkie sensacyjne szczegóły osobom zgromadzonym w stołówce.
- Muszę już iść, Bello – powiedziałem krótko, oddalając się szybko. Wyszedłem ze szpitala i udałem się
prosto do domu, aby ukryć się w swoim pokoju. Pewne rzeczy musiałem przemyśleć.
Najpierw doznałem bezprecedensowej, fizycznej reakcji na widok Belli. Mój początkowy i całkowicie
uzasadniony pomysł, został odkryty przez osobę, która nie mogła spełnić pokładanych w niej nadziei.
Ten plan całkowicie się nie powiódł. Była tak samo fascynująca, jak piękna. Zaczynałem ją lubić, a to
był inny błąd. Byłem teraz w jej mocy – miała władzę, by ranić i upokarzać. Co było ze mną nie tak?
Potrzebowałem nowego planu…
Rozwiązanie było oczywiste.
Nowy i poprawiony Plan Oparcia Się Belli Swan był elegancki w swej prostocie. Bella Swan po prostu
przestała istnieć. Już nie zauważyłbym jej obecności. Nie mógłbym z nią rozmawiać. Jej najnormalniej
w świecie nie było. Oczywiście, przed pełną realizacją planu, jedna z ostatnich masturbacji nie mogła
zaboleć...
Jednak w miarę upływu czasu, stawało się coraz bardziej jasne, że opór był daremny. Zrobiłem
wszystko, co mogłem uczynić. Wszystko inne, poza krótkim kiwnięciem na powitanie na lekcji
biologii, zachowałem dla siebie. Bella wyglądała na zranioną i zmieszaną z jakiegoś powodu.
Czekałem na szepty i ukryte po kątach korytarza śmiechy. Prawda jednak była taka, że nigdy nie
zrobiłem nic, aby rozwiać moje wątpliwości i móc zrezygnować z planu.
Im więcej wysiłku wkładałem w ignorowanie Belli, tym bardziej wydawało mi się, że ciało reagowało z
siłą adekwatną do starań, lecz w przeciwną stronę. Niezależnie od tego ile razy powtarzałem sobie, że
ona nie istnieje, potwór wymagał regularnego karmienia. Każdego ranka pod prysznicem
zaspokajałem się przy swoich, coraz bardziej skomplikowanych, fantazjach. Każdej nocy w myślach
brałem Bellę w posiadanie. Coraz częściej potwór nie mógł w ciągu dnia obejść się bez substancji
odżywczych. Czasami w porze lunchu szedłem do swojego samochodu i jechałem na jakąś
nieuczęszczaną drogę, żeby się zaspokoić. Moja obsesja na punkcie Belli Swan ciągle rosła…
Miałem do wyboru wiele trwałych i pełnych fantazji o tej dziewczynie. Oczywiście ta z wątpliwie
niewinną uczennicą była jedną z moich ulubionych. Często ją sobie wyobrażałem i doszło do tego, że
nie mogłem patrzeć na szkocką kratę, nie dostając erekcji.
Nie chciałem się z tym uzewnętrzniać, więc rozbudowałem całą bibliotekę graficznej erotyki. Była tam
Bella klęcząca i opierająca się dla równowagi na dłoniach, podczas gdy ja brałem ją od tyłu,
wczepiając palce w jej cudną pupę, trzymając ją gotową na moje szybkie pchnięcia. Uwielbiała robić
to od tyłu. W zależności od mojego nastroju, lubiłem również wersję, w których Bella była na górze i
ujeżdżała mnie niczym mistrz rodeo. W tej pozycji miała często zwielokrotnione orgazmy. W
szczególności lubiłem Bellę nagą i klęczącą naprzeciwko mnie, robiącą mi loda tymi bajecznymi,
pełnymi wargami, podczas gdy ja pieściłem jej piersi. Boże, to było dobre. Różnorodność możliwości
była nieskończenie pasjonująca.
W międzyczasie dalej udawałem, że Bella nie istnieje. W każdym razie próbowałem udawać. Nie
powstrzymało mnie to jednak, ani od bycia super-świadomym jej obecności na lekcji biologii, ani od
pieprzenia jej w myślach, kiedy tylko miałem ku temu sposobność. O mój Boże, od kiedy te wyrażenie
weszło do mojej podświadomości? Mój mózg stacza się do poziomu papki… Niedługo będę śliniącym
się idiotą.
W miarę upływu tygodni także spanie stawało się dla mnie coraz trudniejsze. Myślenie o Belli czyniło
mnie niespokojnym. Ostatnio miałem koszmar najgorszy z możliwych, który na dodatek ciągle się
powtarzał.
W porze obiadowej jechałem swoim Volvo na jakąś ustronną drogę, potrzebując… pobyć chwilę sam
na sam z Bellą. Uprawialiśmy w moich myślach seks tak szalony, że mógłbym zatracić się w tej
fantazji. Gdy dochodziłem do szczytowania, wszędzie wokół mnie latały gorące iskry, a ja krzyczałem
coś w stylu:
-Tak, Bella! Pieprz mnie! – następnie słyszałem pukanie w częściowo otwarte okno samochodu.
Spoglądałem w górę, a tam komendant Swan patrzył na mnie z morderczym wyrazem twarzy.
Czasami budziłem się w tym momencie, innym razem natomiast byłem na komisariacie policji, gdzie
pobierano ode mnie odciski palców, zanim wracałem do świadomości, trzęsąc się jak osika.
Ogólnie rzecz biorąc, zmieniałem się we wrak. Moja rodzina oczywiście to zauważyła. Byłem
zmęczony ciągłymi pytaniami ze strony Carlisle’a i Esme, co się ze mną dzieje. Czasami
podejrzewałem, że Esme jednak coś wie. Ostatecznie zwierzyłem się Alice.
Pewnej nocy przyszła do mojego pokoju, żeby ze mną porozmawiać. Na szczęście byłem pomiędzy
„sesjami” z małym Eddiem. Alice i ja zawsze byliśmy ze sobą blisko – gdybym mógł otworzyć się przed
kimś, niewątpliwie tą osobą byłaby ona. Pomagało w tym samo to, że wydawała się mieć całkiem
dobry pomysł na to, co też może być moim problemem.
- Edward, co się dzieje? Dlaczego przez cały czas jesteś taki ponury? – zapytała z niepokojem Alice.
- Ja… ja nie mogę o tym rozmawiać, Alice – odpowiedziałem niewyraźnie, nie mogąc spojrzeć jej w
oczy.
Zawahała się chwilę, zanim ponownie zapytała:
- Czy chodzi o Bellę?
Opadła mi szczęka.
- Alice, skąd o tym wiesz? – zapytałem zaskoczony.
- Widziałam w jaki sposób na nią patrzysz podczas obiadu na stołówce.
- Super, więc wszyscy wiedzą, że jestem zadurzony. Idealnie – wywnioskowałem sarkastycznie.
- Nie, Edwardzie. Wiem tylko ja. Znam cię lepiej, niż ktokolwiek inny. – Uspokoiła mnie Alice. – Ale
gdzie jest problem? Dlaczego po prostu się z nią nie umówisz?
- Nie mogę ci powiedzieć. To zbyt krępujące – przyznałem zawstydzony.
- Przyłapała cię, gdy patrzyłeś na jej ciało? – zapytała delikatnie.
- Tak, ale nie tylko o to chodzi.
- Zauważyła, gdy patrzyłeś się na jej… piersi? – zapytała z coraz większym niepokojem.
- Też. Ale to nadal nie to. Tamto jest dużo gorsze – byłem teraz jaskrawoczerwony na twarzy.
Alice zamilkła na chwilę.
- Och, rozumiem. Kiedy to się stało?
- Po tym, jak odciągnąłem ją od vana Taylora. Widzisz, wylądowała po mojej prawej stronie i była po
prostu tak cholernie piękna, a jej ciało tak, tak … I trzymałem ją tak blisko siebie… Teraz znasz
najgorsze. Nie mogę się nawet zmusić, żeby z nią porozmawiać. Alice, myślisz, że ona powiedziała
komuś? To znaczy, mam na myśli, czy w ogóle coś słyszałaś?
- Nie, Edwardzie. Wydaje mi się, że nie zrobiła tego. – Odpowiedziała z przekonaniem.
- Dlaczego nie? – zapytałem zmieszany. – Mogę sobie wyobrazić, że większość dziewczyn ze szkoły
byłaby uszczęśliwiona, mogąc mieć taką historię do opowiedzenia.
- Edward, znam już trochę Bellę, ponieważ siedzę z nią na angielskim. To naprawdę porządna
dziewczyna. Jestem pewna, że nigdy nie powiedziałaby o tym nikomu, szczególnie po tym, jak
uratowałeś jej życie . Jaką gówniarą musiałaby być? – zapytała Alice. – Jesteś pewien, że ona to
poczuła?
- O, tak. Nie wierzę, że leżąc na mnie, nie była tego świadoma. Co byś czuła Alice, będąc na miejscu
Belli? Oczywiście nie ze mną, bo byłoby to chore, ale z innym mężczyzną, którego ledwo znasz?
- Przypuszczam, że zależy to od faceta – odpowiedziała. – Gdyby był to ktoś odrażający, po prostu
puściłabym tę plotkę. – Na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie. – Ale gdyby był to miły facet, do tego
przystojny i który uratował mi życie, jak jakiś super-bohater, myślę, że byłabym niezłą farciarą.
Zresztą, ja na pewno nie rozgłosiłabym tego dookoła i nie ośmieszyła chłopaka, który dopiero co
uratował mnie od zgniecenia przez samochód. Bella też na pewno nie postąpiłaby w ten sposób.
Ponadto, gdyby jednak to zrobiła, usłyszałbyś o tym. Po prostu porozmawiaj z nią, Edwardzie.
- Nie wiem, Alice. Byłem w stosunku do niej niegrzeczny. Teraz prawdopodobnie mnie nienawidzi.
- Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. Już teraz jesteś nieszczęśliwy, więc czy mogłoby się stać coś
dużo gorszego?
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem w kierunku wychodzącej Alice. Dobrze było znać kobiecy punkt
widzenia na tę sprawę. Może nie było tak źle, jak do tej pory myślałem.
Oczywiście od kiedy przestałem z nią rozmawiać, stworzyłem między nami przepaść. Nie byłem
pewien, jak wybrnąć z tej sytuacji. Jednak ciągle jeszcze mogłem próbować…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin