walka o zainteresowanie.doc

(32 KB) Pobierz

Walka o zainteresowanie

 

"(...) Mam takie spostrzeżenia, którymi obawiam się dzielić ze znajomymi, by nie zostać posądzona o... zazdrość. Przynajmniej w pierwszym przypadku. Ale po kolei. Wybraliśmy się na tygodniową wycieczkę – 9 osób. W planach były górskie trasy, noce w schroniskach i długie nocne rozmowy. Pięć dziewczyn i czterech chłopaków – w tym układzie tylko jedna para.

Od początku widać było jak rozkładają się siły – dwóch panów przyciągało do siebie dziewczyny. Jedna dziewczyna – wzrok wszystkich facetów. Oczywiście, tą dziewczyną nie byłam ja. K. właściwie nie robiąc nic, miała nieustanną asystę – to już było śmieszne, jak faceci rywalizują, kto jej przyniesie kawę do stolika, kto ma plaster, albo coś od bólu głowy. A ona sprawiedliwie rozdziela uśmiechy i udawała, że niczego nie dostrzega. Wcale nie jest typem seksownej modelki, ani olśniewającej urody. Ta "opieka" nad nią trochę wkurzała, trochę śmieszyła – ale dało się jakoś wytrzymać.

Do trzeciego dnia bawiliśmy się dobrze. Wtedy D. stłukła kolano – upadła i uderzyła o kamień. Kolano nawet nie spuchło, ale od tej pory posykiwania D. słyszeliśmy cały czas. Panowie oczywiście zaoferowali się z pomocą – wzięli jej plecak, pomogli dojść do schroniska. Tam nadal zachowywali się przyzwoicie, aż do momentu, kiedy uznali, że zrobili już wszystko, co do nich należało. Po czym zajęli się z powrotem adorowaniem K. I wtedy zaczęła się prawdziwa gra. D. jest osobą, która ciągle narzeka, ale tym razem miała przynajmniej powód. Teraz swoją cierpiącą miną i "uwaga na moją nogę!" nie dawała nikomu zapomnieć, że jest bohaterką dnia.

Ale K. nie mogła pogodzić się z detronizacją. Była szczególnie miła, uwodzicielska, by zająć sobą chłopaków. D. nie dawała za wygraną, prosząco, ale dobitnie co jakiś czas zwracając na siebie uwagę: "Czy mógłbyś mi przynieść herbatę – strasznie ci będę wdzięczna....", "Głupio mi prosić, ale czy mógłbyś jeszcze raz pożyczyć mi tą maść, nie będzie to dla ciebie problem?" itd... Skąd wiem, że to rozgrywka? Bo kiedy ja, albo koleżanki zrywałyśmy się, żeby jej pomóc, patrzyła na nas z taką niechęcią... Do pokoju, w którym spała, oczywiście musiał zaprowadzić ją ten chłopak, który najbardziej nadskakiwał K., choć zaproponowałyśmy jej – my dziewczyny - pomoc. Nie wracał przez godzinę. K. przestała się do niej odzywać.

Ta opowieść brzmi jak relacja z zabawy w piaskownicy – ale dotyczy to ludzi 25-letnich. I niech ktoś powie, że to faceci decydują o wyborze partnerki! (...)"  S., 24 lata

Autor: Majka Gordon

Czy panowie mają jednak coś do powiedzenia? Czasami tak. Choćby fakt, że wszyscy byli wpatrzeni w K., choć - jak twierdzisz - nie jest typem seksbomby. Musi mieć w sobie jednak coś, co przyciąga do niej mężczyzn. Musi być ciekawą osobą, choć fakt, że "podjęła rękawicę" D., nie świadczy o tym, by była zbyt pewna siebie. Czy naprawdę aż tak zależało jej na "wyłączności"?

Zazdrość D. o koleżankę musiała być podszyta złością i poczuciem niesprawiedliwości, jeśli zdecydowała się na konkurowanie dziecinne i troszkę głupie. Sięgnęła po sposób tak pewny, jak i łatwy do przejrzenia, ukazujący całą jej słabość i determinację – po litość. Chciała uwagi za wszelką cenę, chciała konkurować z K. Cóż prostszego jak stać się osobą, o którą z przyzwoitości muszą troszczyć się inni? To, co K. uzyskała urokiem osobistym, D. chciała otrzymać na skróty, pod przymusem. Efekt niby podobny, satysfakcja chwilowa, ale zwycięstwo pyrrusowe. To zainteresowanie sobą, które wymogła na innych, nie było podszytą sympatią troską o jej osobę, tylko pomocą osobie, która jej potrzebuje.

To rozpaczliwa próba udowodnienia sobie samej i innym, że też może być centrum zainteresowania.

D. być może w przeszłości nauczyła się, że tylko zmuszając innych do zajęcia się sobą, może liczyć na zainteresowanie. Szkoda, że nie spróbowała być na tyle miła, zajmująca – by inni lgnęli do niej sami. Piszesz, że D. jest osobą, która uwielbia narzekać. Czy przypadkiem nie ma nieustannie skrzywionej miny?

Wszyscy chcemy być lubiani, akceptowani. Często jednak oczekujemy, że świat i ludzie sami z siebie, zaniemówią z zachwytu nad nami, będą się uśmiechać i z przyjaznym zainteresowaniem wysłuchają tego, co nas dotyczy. Coś za coś. Uśmiechając się – sami wywołujemy uśmiech na twarzach innych. Interesując się innymi – możemy liczyć na ich zainteresowanie. Taka ludzka, sympatyczna implikacja.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin