Wojny atom. w starozytnosci.rtf

(24 KB) Pobierz

 

                            Wojny atomowe w starozytnosci

 

W połowie naszego cyklu czas dokonać podsumowania mitologicznej jego części. Przyjrzeliśmy się do tej pory legendom Sumeru i eposom Indii odnajdując w nich przekazy niezbicie świadczące o tym, iż w zamierzchłej przeszłości bogowie toczyli niszczące wojny, między innymi z użyciem broni atomowej. W tej części chciałbym zabrać Cię w podróż dookoła świata. Pokazać, że podobne opisy znajdziemy w niemal wszystkich zakątkach kuli ziemskiej, dowieść, że wojny atomowe były w starożytności zjawiskiem globalnym.

1. Atlantyda, Mu, Kassakara, Ventui, Lenka...

Wszystko to nazwy zaginionych lądów, zatopionych w falach oceanu przez niewyobrażalną katastrofę. Wiele przekazów wiąże ich zagładę z toczonymi przez bogów wojnami na skalę międzykontynentalną. Atlantyda i Kassakara miały się ponoć wzajemnie unicestwić używając szczególnie niszczycielskiej broni. Lenka miała być spustoszona w wyniku wojennej zawieruchy, pewne przekazy mówią, iż padła ofiarą najazdu Atlantydów. Niektórzy badacze wiążą te wydarzenia właśnie z wojnami atomowymi. Jakkolwiek tezy o używaniu broni jądrowej nie są pozbawione podstaw, o tyle hipotezy o zagładzie całych lądów są w moim mniemaniu chybione. Co innego zniszczyć miasto, górę, skazić ogromne obszary lądu i wody, o czym mieliśmy okazję czytać we wcześniej cytowanych źródłach, co innego natomiast zagłada całego kontynentu i pogrążenie go w odmętach oceanu. Według mnie nie mogła to być 'zwykła' broń nuklearna i dlatego rozwodzenie się nad zaginionymi lądami zostawiam na czas późniejszy i inne opracowanie.

2. Tradycja germańska - bitwa Azów

Centralnym punktem wątku wojen bogów w mitologii germańskiej jest legenda o tak zwanej bitwie Azów. Co charakterystyczne nie tylko Ziemia, ale również Kosmos był areną tego konfliktu i obiektem rywalizacji. Szczególnie istotna jest scena finałowa tych mitów, która przetrwała w pamięci ludzkiej, jako 'zmierzch bogów', koniec świata:

Zmiarkowaliście ogrom grzechu?... Dlatego Odyn miota włócznię w zastępy. Dlatego padł Bollwerk, zamek Azów, gdzie szukali schronienia, byli bowiem nadzy... Utracili szczęście, prawdziwy blask jasności, zamienili bowiem istotę rzeczy na pozór, utracili Idafel, raj i musieli deptać na polu bitwy jako Wanowie szaleni.

Kultury Bliskiego Wschodu i Indii zachowały swe legendy w źródłach pisanych. Jako centra cywilizacyjne rozwijały się mając bogów za przewodników. W północnej Europie tego nie było. Brak jest wspaniałych osiągnięć, brak wymyślnych dzieł sztuki i wspaniałych eposów. Nie możemy natomiast narzekać na ilość ustnie przekazywanych opowieści. Czas i zacofanie kulturowe ludzi tego regionu wpłynął zdecydowanie niekorzystnie na jakość przekazów. Analizując je w oderwaniu od całokształtu mitologii światowej nie dalibyśmy rady przedstawić konstruktywnych wniosków, mając jednak spore możliwości porównawcze możemy pokusić się o odszyfrowanie nawet tak bajecznych relacji.

Już pierwsze zdanie rzuca nam się w oczy - wszędzie i zawsze jest mowa o karze, boskim wyroku, grzechu, zepsuciu itd. Przy okazji opowieści o Sodomie i Gomorze rozszyfrowaliśmy właściwe znaczenie tego zwrotu. W świecie rządzonym przez bogów, targanym ich ciągłymi wojnami grzechem było poparcie przeciwnika. Miasta nad Morzem Martwym zapłaciły straszliwą cenę za to, iż posłuchały 'złego słowa' Marduka. W powyższym fragmencie mamy do czynienia z nieco inną sytuacją - tu zbuntowanymi są Azowie - istoty 'wyższe', nie zaś ludzie. Jednak nie trzeba daleko szukać, by uwiarygodnić tę opowieść. W niezliczonych systemach religijnych sedno sprawy wyraża się w walce dobra ze złem, sił światła i ciemności, wyższych bogów z ich następcami, bogów między sobą. Wystarczy przypomnieć biblijnych 'synów bożych' - upadłych aniołów. Schemat wszędzie pozostaje ten sam - Ziemia jest obiektem rywalizacji co najmniej dwóch grup bogów, ludzie zaś, którzy mieli nieszczęście znaleźć się pomiędzy walczącymi bogami ginęli, tak, jak to mieliśmy okazję obserwować śledząc mity przedstawione w poprzednich częściach cyklu.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na takie elementy jak 'włócznia' miotana przez Odyna. Podłużny kształt pocisku, olbrzymie zniszczenia wywołane uderzeniem... Mając w pamięci sumeryjskie opisy rakiet balistycznych doskonale pasujących do tego zdawkowego sformułowania - wszystko staje się jaśniejsze. A fakt zniszczenia siedziby Azów, bezpiecznego schronienia, jakim był dla nich zamek Bollwerk? Czy nie przypomina to do złudzenia bitwy tarakamaja z tradycji hinduskiej? Również efekt wojny jest zaskakująco podobny - bogowie zwyciężyli, ale olbrzymim kosztem, ponieśli straty, z których nigdy się już nie podźwignęli, nastąpił zmierzch bogów, kres ich panowania na Ziemi, która odtąd stała się wyłączną domeną pozostawionej sama sobie ludzkości.

3. Edda

Święta księga ludów północy - Edda [inne nazwy: Edda Poetycka, Wieszczba Wölwy, Völsupá] również brzmi bajkowo:

Wije się wąż świata, straszny w swej wściekłości, bije morskie bałwany... Surt idzie z południa z ogniem zniszczenia, boskich wojów miecz jak słońce błyszczy, skały kruszą się; mężowie kroczą śmierci drogą, niebo pęka... W górze wysoko wąż lśniący zieje, smokowi na spotkanie syn Odina idzie, z wściekłością go wali obrońca Midgardu... Słońce ciemnieje, ziemia osuwa się w morze, spadają z nieba jasne gwiazdy, szaleją dymy i ogień, co życie ożywiał, płomieni żar wysoko strzela pod niebo.

W baśniowej otoczce znajdujemy jednak wszystkie elementy wybuchu jądrowego, które tak precyzyjnie opisywali nam sumeryjscy i indyjscy kronikarze: ogień, słup płomieni i dymu, niszcząca fala uderzeniowa, rozbłyski spadających na ziemię świateł, huk i grzmoty [niebo 'pęka', lub 'spada'], fale powodziowe wywołane wstrząsami. Wystarczy tylko spojrzeć na tę opowieść i porównać ją z jakże rzeczowymi relacjami innych mitów, by dojść do wniosku, iż również pod tym fragmentem kryje się zawoalowany przekaz o prawdziwej naturze opisywanych zdarzeń.

Hipoteza o bratobójczych wojnach bogów znajduje potwierdzenie również w tym fragmencie, a konkretnie w określeniu 'wąż świata'. W koncepcji Dänikenowskiej, tradycyjnie już przyjmuje się, iż smoki, węże i inne mityczne potwory to albo latające pojazdy bogów, albo zaawansowane technicznie machiny wojenne. W wielu wypadkach tak z pewnością jest, natomiast należy pamiętać też o tym, iż w niektórych mitologiach na czoło wybija się pewna cecha charakterystyczna - tendencja do swoistej animizacji bogów. Analizując poszczególne przekazy i opierając się na pracach Sitchina i Alforda jestem skłonny stwierdzić, iż każdy z bogów posiadał coś na kształt herbu, znaku rozpoznawczego, którym było zazwyczaj zwierzę. Również poszczególne ich frakcje występowały pod tego typu 'sztandarami', zwykle wywodzącymi się od znaku rozpoznawczego przywódcy. Według mnie to właśnie spowodowało, iż tyle w starożytnych legendach opisów, w których wyraźnie nie mamy do czynienia ani z potworami, ani pojazdami mechanicznymi, tylko z postaciami bogów opisanymi za pomocą zwierzęcych symboli.

Dowodów wskazujących na prawdziwość tego twierdzenia jest wiele. Tymczasem, chciałem powrócić tylko do jednego ze zwierzęcych wyobrażeń: smoka/węża. W niemal wszystkich systemach mitologicznych Bliskiego Wschodu [ale nie tylko tam], w których pojawiają się te stworzenia, są one ucieleśnienie złych mocy, z którymi bezustannie potykają się przedstawiciele dobra - bogowie i herosi. Oczywiście gdzie indziej [n/p Ameryka Środkowa] sytuacja jest odwrotna i to wąż/smok jest tym 'dobrym'. Co z tego wynika?

Zwracałem już uwagę na fakt, iż grzech, zło i wynikająca z tego kara są związane z wojnami bogów. Boskim grzechem był bunt przeciwko starszym/wyższym bogom, ludzkim grzechem - pomoc rebeliantom. Kara zaś nie miała żadnego szczytnego celu, jak to nieraz opowieść twierdzi - była ślepą zemstą, unicestwieniem potencjalnego zagrożenia, pokazem siły mającym zapobiegać podobnym próbom sprzeciwu w przyszłości. Oznacza to, iż nie było dobrych i złych bogów, a raczej byli, tylko że ocena zależała od konkretnej sytuacji. W rejonach podporządkowanych określonej frakcji zawsze druga strona [co oczywiste] była złym wrogiem, którego należy zniszczyć za wszelką cenę. Wracając na chwilę do Sumeru: skupieni wokół Marduka buntownicy - Enkici byli wyobrażani symbolicznie właśnie jako węże!

Jednolitość mitologicznych wyobrażeń pochodzących z najróżniejszych zakątków świata skłania do przyjęcia, iż bogowie występujący w różnych systemach religijnych to Ci sami Przybysze, którzy zawitali na Ziemię. Wyraźnie potwierdzają to również poszczególne przekazy [porównaj cykl Kronika z Akakor]. Podróżowali oni po całej planecie, tocząc swe wojny. Zależnie od tego, kto dany region kontrolował, jedna bądź druga grupa funkcjonowała jako 'prawdziwi', dobrzy bogowie. Analiza porównawcza wskazuje, iż 'węże' dominowały w Ameryce, Egipcie, wschodniej Azji. Bliski Wschód zaś i Europa to obszary, gdzie funkcjonowały one jako symbol zła.

Ale, wracając do tematu:

4. Hellada

Mitologia grecka jak mało, która obfituje w niezliczone opisy boskich utarczek. Nie mówię tu o drobnych sporach pomiędzy poszczególnymi bogami olimpijskimi, które były na porządku dziennym, ale o prawdziwie apokaliptycznych starciach, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się walka z Tytanami. Każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu zna mity Grecji i Rzymu, ograniczę się więc do dwóch tylko cytatów z mnogiej ich liczby do wyboru. Pierwszy fragment pochodzi z Iliady Homera, który to epos, choć będący dziełem czysto literackim, w tym fragmencie wyraźnie ukazuje swe mitologiczne korzenie:

Lecą na siebie, w ręku z groźnymi oszczepy.

Ryknęła ziemia, nieba zatrzęsły się sklepy...

Czemu bogów do boju przez twą dumę wypychasz?

To zaś obszerny fragment jednego z mitów:

Wśród bogów rozgorzał gwałtowny i gorzki spór. Rzucili się na siebie z tak potężnym hałasem, a odległa ziemia zadrżała, a z nieba dalekiego rozległ się głos niczym trąby. Serce Zeusa radowało się, gdy ujrzał bogów w walce. A ziemia się rozstąpiła ręką Posejdona, bo sprawił, że się zatrzęsła; tak potężny był hałas, jaki się wzniósł, gdy bogowie rzucili się na siebie. A ziemia się zapaliła i spaliła zmarłych i cała była wypalona. I cierpiały męki węgorze i ryby w swych odmętach, a przejrzyste wody zawrzały i zabulgotały.

5. Biblia

Do Pisma Świętego nawiązałem już podczas opowieści o Sodomie i Gomorze [patrz poprzednia część cyklu], obecnie czas na inny fragment, pochodzący z Apokalipsy Św. Jana. Księga ta obfituje we wszelkiego rodzaju kataklizmy, katastrofy, w tym i takie, które wykazują cechy opisów użycia broni atomowej. Zdaję sobie sprawę, iż sięgnięcie do tego akurat źródła może się wydać chybione. Apokalipsa to dla wielu księga prorocza, przepowiadająca koniec świata, inni wysuwają z kolei teorię, w myśl której jest to opowieść o dziejach żony Jezusa, Marii Magdalenie uciekającej z Palestyny do Francji. Niezależnie od rozważań nad znaczeniem Apokalipsy jedno nie ulega wątpliwości - również tu, wiele opisów jest zaczerpniętych z mitologii mezopotamskiej, a więc zawiera pośrednio informacje o rzeczywistych wojnach opisywanych przez sumeryjskich kronikarzy, a nie tylko treść przypisywaną jej przez badaczy i teologów. A więc, cytujmy:

A anioł wziął kadzielnicę i napełnił ją ogniem z ołtarza i rzucił ją na ziemię. I nastąpiły grzmoty donośne i błyskawice, i trzęsienie ziemi. [Obj.8,5]

Przytoczony fragment wygląda na daleką reminiscencję wiedzy o prawdziwej naturze niszczycielskiej broni bogów. W wielu innych mitologiach broń ta była jak tu: wypełniona boską mocą, nieznaną energią, namaszczona w boskich siedzibach. Pamiętając o opisach indyjskich wiemy, iż bogowie stosowali nie tylko rakiety balistyczne, ale również pociski zrzucane bezpośrednio z latających pojazdów. W obu przypadkach skutki były zaś takie same:

I zatrąbił pierwszy. I powstał grad i ogień przemieszane z krwią, i zostały rzucone na ziemię... I spłonęła jedna trzecia ziemi, spłonęła też jedna trzecia drzew, i spłonęła wszystka zielona trawa. [Obj.8,6-7]

Ogień, zniszczenie, huk, grzmoty, apokalipsa, tak w tej relacji, jak i w innych. W Objawieniu Św. Jana bomby rzucają aniołowie. Można się jedynie zastanawiać, czy czasem nie użyto tu określenia aniołowie na opisanie powietrznych machin, jakie wysłał Jahwe dla dokonania zniszczenia. W końcu cheruby z księgi Ezechiela zostały trafnie zidentyfikowane, jako elementy pojazdu latającego. Ale, kontynuujmy lekturę:

I spadła z nieba wielka gwiazda płonąca... a imię tej gwiazdy Piołun... a wielu ludzi pomarło od tych wód, dlatego, że zgorzkniały. [Obj.8,10-11]

Zgorzkniałe wody? Skąd My to znamy? Nie muszę chyba nikomu przypominać, że jednym z zasadniczych skutków wojny jądrowej, tak w rzeczywistości, jak i w opisach mitologicznych jest skażenie wody, bardzo często opisywanej właśnie jako zgorzkniała. W tym kontekście gwiazda Piołun jawi się, jako jaśniejący na nocnym niebie spadający pocisk jądrowy. Można oczywiście spekulować nad bronią chemiczną, ale w kontekście całego opisu należałoby się raczej skłonić do koncepcji 'jądrowej'.

I widziałem gwiazdę, która spadła z nieba na ziemię... i otwarła studnię otchłani. I wzbił się ze studni dym... a słońce i powietrze zaćmiły się od dymu ze studni. [Obj.9,1-2]

I wreszcie moment kulminacyjny - opis bezpośredniego uderzenia pocisku nuklearnego w cel... czyż nie idealnie pasujący do analogicznego opisu z eposu o Gilgameszu? Tam, zniszczeniu uległa cała góra, tu siła wybuchu wyrwała krater w ziemi, z którego wzbił się następnie w górę słup dymu i ognia, rozpościerając charakterystyczny 'grzyb' nad całą okolicą.

Jak, już wspominałem opisy użycia broni jądrowej należy łączyć z faktem wojen toczonych między bogami. Konflikty te często przedstawiane były pod postacią ścierania się sił dobra i zła. W Biblii, a zwłaszcza w apokryficznej księdze Henocha nie brak opisów 'upadku aniołów', 'zrzucenia aniołów' z nieba, 'strąceniu upadłych aniołów' na ziemię. Wszystko to nic innego, jak wojny bogów obecne w innych systemach mitologicznych. 'Zła' strona takich konfliktów jest czasem przedstawiana pod postacią węży i smoków. O tym również pisałem w poprzedniej części naszej opowieści, a teraz chciałem wspomnieć jedynie, iż także w tradycji chrześcijańskiej ta symbolika została zachowana:

I wybuchła walka na niebie: Michał i aniołowie jego stoczyli bój ze smokiem. I walczył smok i aniołowie jego. Lecz nie przemógł i nie było już dla nich miejsca na niebie... zrzucony został na ziemię, zrzuceni też zostali z nim jego aniołowie. [Obj. 12,7-9]

Warto jeszcze wspomnieć, iż egipska Księga Umarłych opisuje identyczną sytuację - kosmiczną walkę Ra z jego wiarołomnymi dziećmi.

6. Chiny

Nie dysponując niestety bezpośrednią treścią mitów kraju środka mogę poprzestać jedynie na wyliczeniu kilku określeń, które jednoznacznie wskazują na to, iż również ta mitologia niczym nie odbiega od reszty świata, jeśli chodzi o obecność opisów broni jądrowej.

- włócznie gromów = pociski balistyczne

- uderzenia pioruna = eksplozje bomb i rakiet

- kulisty ogień = fala uderzeniowa

- niebiańskie parasole = charakterystyczny 'grzyb' po wybuchu atomowym

To tylko mały wycinek naprawdę fascynujących mitów wschodniej Azji, w których odnajdziemy opisy wielu niezwykłych urządzeń technicznych i broni. Szczegółowo problemem tym zajmował się Peter Krassa i do jego książek pozostaje mi odesłać czytelnika.

7. Thai'owie

Jednym ze stale przewijających się motywów jest niewidzialna śmierć nadchodząca po wybuchu, skażenie ludzi, zwierząt, wody - opad radioaktywny. Ciekawie przedstawiają się tu legendy ludu Thai opisujące latającego węża, Thien-sze:

Niebiański wąż zaćmił niebo; a tam, gdzie przeszedł, ludzie z trudem chwytali powietrze. Z jego ciała nieustannie spadał na ziemię biały pył, który powodował nie tylko trudności w oddychaniu, lecz także nieuleczalną wysypkę, która odbierała ludziom siły, aż wreszcie umierali w cierpieniach. Biały pył Thien-sze dławił też wszystkie rośliny i małe zwierzęta.

Przyznaję, że opis ten bardziej przypomina użycie broni chemicznej, takie jaką stosowali n/p Amerykanie w czasie wojny w Wietnamie, jednakże jest to relacja na tyle ciekawa, że mimo wszystko postanowiłem ją zamieścić, zwłaszcza, że podobne historie odnajdziemy gdzie indziej: w Mahabharacie:

Grom opadł i stał się drobnym pyłem. Aby ujść przed tym ogniem, żołnierze rzucili się do rzek, aby obmyć ciała i zbroje.

Oraz w Biblii [również 'wysypka']:

I wyszedł pierwszy, i wylał czaszę swoją na ziemię; i pojawiły się złośliwe i odrażające wrzody na ludziach. [Obj.16,2]

8. Ameryka Środkowa

Aby nie pominąć żadnego kontynentu pora przenieść się do Ameryki. Wśród wielu mitów i legend opisujących kataklizmy, zdecydowana większość jest łączona przez samych autorów z katastrofami naturalnymi, obszernie zajmuję się tym problemem w cyklu Kronika z Akakor. Nie przeinaczając zdania samych twórców tych opowieści wspomnę jedynie o dwóch ciekawych faktach. W mitologii Indian kanadyjskich przetrwały historie opowiadające o straszliwych demonach, które pojawiły się daleko na południu i zniszczyły tamtejsze wielkie miasta. Z Ameryki Środkowej pochodzą natomiast przekazy, w myśl których bogowie spalili ziemię bronią 'gorącą, jak słońce'. Wreszcie w Popol Vuh, świętej księdze Majów Quiche odnajdujemy historię, jako żywo przypominającą biblijną opowieść o Sodomie i Gomorze:

...słońce wstało i wzniosło się jak człowiek. I nie można było wytrzymać jego ciepła... Natychmiast przemienili się w kamień.

alex AltaR

Niniejszym kończę mitologiczną część cyklu starożytnych wojen atomowych. Starałem się możliwe najpełniej przedstawić mity i legendy, w których doszukać się możemy faktów potwierdzających tytułową tezę. W opracowaniu tym wykorzystałem większość ze zgromadzonych przeze mnie materiałów, ale zdaję sobie sprawę, że istnieje ich o wiele więcej. Dlatego, jeśli posiadasz, drogi czytelniku, jakiekolwiek mity i legendy, których treść jest zbliżona do tych, zaprezentowanych w moich artykułach, bardzo proszę o kontakt. Moim zamiarem jest stworzenie możliwie najbardziej wyczerpującego opracowania tematu. Jednocześnie zapraszam do lektury piątego już odcinka, który poświęcę dowodom archeologicznym potwierdzającym moją wiadomą tezę.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin