Garnett Juliana - Wilczyca.pdf

(1457 KB) Pobierz
2091645 UNPDF
2091645.001.png
Prolog
Jeżeli jesteś zbyt tchórzliwy, aby stawić czoło Normanom,
to ja pójdę walczyć w twoim imieniu.
Słowa te zawisły w powietrzu niczym wyciągnięte miecze -
wyzwanie. Nagle ucichły rozmowy, a oczy wszystkich zwróciły
się w kierunku szczupłej jasnowłosej kobiety stojącej na środku
sali. Stała nieruchomo, z podniesionym czołem, patrząc spod
długich ciemnych rzęs zimnymi niebieskimi oczami. W sali
oświetlonej lampami i pochodniami nie odezwała się ani lutnia,
ani lira uderzona dłonią nieuważnego minstrela, ani żaden inny
głos. Siedzący na ławach i oparci o ściany mężczyźni wstrzymali
oddech. Ceara, córka saksońskiego pana Wulfridge, w wyzy­
wającej pozie czekała na odpowiedź ojca.
Wiedziała doskonale, że niektórzy z obecnych chcieliby
zobaczyć jej upadek. Nie obchodziło jej jednak, co myślą. Ich
napięcie można było wyczuć równie łatwo jak ostry zapach
płonących sosnowych polan i oliwnych lampek. Dla niej jednak
liczyła się teraz tylko zemsta i duma - było to wszystko, co
jej zostało.
Wulfric nie żyje, a wraz z nim odeszła nadzieja i śmiech...
W jasnoniebieskich oczach lorda Balfour, w których odbijały
się płomienie, dostrzegła gniew. Nie odwróciła wzroku. Ich
oczy znajdowały się mniej więcej na tej samej wysokości,
JULIANA GARNETT
ponieważ Ceara był równie wysoka jak większość mężczyzn -
włączając w to Normanów, którzy pustoszyli jej kraj.
Uniosła podbródek, a jej długie rozpuszczone włosy opadły
na nagie ramiona. Czuła ich miękki i chłodny dotyk na skórze.
Jej spódnica skrojona była w stylu, który niektórzy nazywali
pogańskim. Jednak większość mężczyzn patrzyła na krótkie
szaty Ceary z wyraźnym zadowoleniem. Lubieżni głupcy.
Zamiast haftowanego złotem lub plecionego paska, nosiła
miecz. Nie sztylet, którym posługiwałaby się przy jedzeniu,
ale prawdziwy rzymski miecz. Jeden z jej dawno już nieżyją­
cych celtyckich przodków zdobył go na jakimś legioniście. Ta
broń była własnością jej rodziny od setek lat, a Ceara potrafiła
się posługiwać nią tak zręcznie, że żaden mężczyzna nie
odważyłby się jej zaczepić, jeżeli nie miałby po temu rozsądnego
powodu.
Miecz stuknął o kamień. Ktoś zakaszlał, ktoś inny coś
powiedział, ale zaraz ich uciszono. Smugi dymu snuły się w sali,
niesione zabłąkanym powiewem wiatru, który podsycał płomie-
nie i poruszał wiszącymi na ścianach tkaninami. Blask migoczą­
cej pochodni srebrzył włosy ojca Ceary i połyskiwał na jego
pobrużdżonej twarzy. Czy on zawsze miał tyle zmarszczek?
- Przysięgałem Williamowi. - Głos starego lorda Balfour
przypominał zgrzytanie młyńskich kamieni. - Nie mam zwy­
czaju łamania złożonych przysiąg.
- Przysięgi składane pod przymusem nie muszą być do­
trzymywane.
- A cóż kobieta może o tym wiedzieć? - Jego usta skrzywiły
się w ironicznym uśmiechu, który sprawił, że córka się zaru­
mieniła.
- Śmiem twierdzić, że więcej niż większość mężczyzn,
chociaż nie jest sprawą kobiet decydować o własnym losie. -
Ceara wzięła głęboki oddech. Powietrze miało smak dymu,
kadzidła i pozostałości po tysiącach kolacji. Wpatrywała się
w ojca, a jej serce biło coraz mocniej. - Czy zawsze musimy
się kłócić? Nie możesz wysłuchać mojej rady, tak jak słuchałeś
rad Wulfrica?
WILCZYCA
- Nie, nie mogę. - Balfour pochylił się. - Nie jesteś Wulf-
rikiem. On nie żyje, a ja zostałem z córką, która jest bardziej
uparta niż posłuszna. Masz zaledwie szesnaście lat, Ceara. Nie
myślisz chyba, że mogłabyś zastąpić Wulfrica?
Te słowa wypowiedziane cichym głosem uderzyły w nią
niczym pięści. Kiedy odpowiedziała, jej głos nieco drżał.
Opanowała go, wbijając paznokcie w dłonie.
- Nie, oczywiście, że nie. Wulfric jest... był mężczyzną,
podczas gdy ja jestem tylko tępą kobietą przeznaczoną do
garów i kołowrotków, a nie wojennych narad.
- Właśnie, wydaje mi się jednak, że o tym zapominasz.
- Nie, ani na chwilę nie zapomniałam, że chciałbyś mnie
trzymać gdzieś z boku, nie słyszeć mnie i nie widzieć. Jednak
w dawnych czasach zwracano uwagę na to, co kobiety mają
do powiedzenia. Dzisiaj Normanowie wyrządzili więcej szkód
niż Rzymianie czy nawet wikingowie. Spustoszyli cały kraj
i zrobili z nas kundle czołgające się u ich stóp. Ty jednak
mówisz o przysiędze złożonej temu bękartowi tak, jakby
odłożenie broni i wykonywanie ich rozkazów było sprawą
honoru!
Kiedy przerwała, drżąc cała z gniewu, jej ojciec dał znak
niewolnikom. Dwóch natychmiast do niej podeszło. W obliczu
takiej zniewagi uniosła dumnie głowę, ale nie próbowała
uciekać.
- Zostaniesz odprowadzona teraz do swojej komnaty, gdzie
będziesz mogła zastanowić się nad tymi pochopnymi słowami -
powiedział zimno Balfour, choć płomienie w jego oczach
płonęły żarem stu pochodni.
Ceara patrzyła mu prosto w oczy. Tchórze. Wszyscy są
tchórzami. Włącznie z Balfourem, który jest jej ojcem i panem
ich ziemi. Wulfric nigdy by nie ustąpił... Tak, tylko że Wulfrica
już nie ma, przypomniała sobie. A jednak żaden człowiek nie
zmusiłby Ceary do złożenia przysięgi wbrew jej woli.
Zmierzywszy obu niewolników jadowitym wzrokiem, skrzy­
żowała ramiona na piersi. Jej kpiący uśmiech zmienił się
w wymuszony grymas.
9
JULIANA GARNETT
- Prędzej doczekam w mojej komnacie starości, niż poddam
się temu bękartowi z Normandii.
Balfour popatrzył na nią groźnie, potem nagle odwrócił się
i odszedł. Miał na sobie tunikę i obramowane futrem szaty
barona - saksońskiego pana. Od czasu przybycia Normanów
futro nieco wyliniało, a szaty były coraz bardziej podniszczone.
Balfour kroczył powoli po pięknych wyblakłych kafelkach
starożytnej mozaiki, przedstawiającej księżyc i gwiazdy. Wszedł
na podwyższenie, aby zająć swoje miejsce na kamiennym
krześle z wysokim oparciem, wyłożonym puchowymi podusz­
kami i futrami.
- Jesteś zuchwała, moja córko.
- Tak, mój panie. - Ceara uśmiechnęła się blado. - Na­
uczyłam się zuchwałości, siedząc na twoich kolanach. Wiesz
jednak, że oprócz tego, iż jestem zuchwała, mam również rację.
Balfour przyjrzał się jej uważnie.
- Chciałabyś, żebym zwrócił się o pomoc do Malcolma?
Mam oddać królowi Szkotów to, czego nie wziął jeszcze król
Normanów? W takim razie pytam cię, cóż to za różnica?
- Sam właśnie powiedziałeś, na czym polega różnica: lepiej
oddać z własnej woli niż pozwolić sobie zabrać.
Balfour pochylił się do przodu, a spoza jego zaciśniętych
warg wydobył się syk.
- Odpowiem ci twoimi własnymi słowami: nigdy.
- W takim razie skazujesz nas...
- Nie! Jeżeli będę postępował uczciwie z królem Williamem,
on będzie postępował uczciwie ze mną. Wulfridge potrzebuje
mężczyzny srogiego niczym wilk, który powstrzyma najeźdź­
ców, a nie wilczycy, która kłapie zębami i warczy za każdym
powiewem wiatru. Idź już. Pomyśl o tym, co można stracić
pochopnym działaniem, któremu przyświeca jedynie myśl
o głupiej zemście.
Balfour odprawił córkę lekkim ruchem głowy. Zraniona jego
ostrymi słowami Ceara odwróciła się na pięcie. Rozpuszczone
włosy zawirowały wokół niej, kiedy zatrzymała się nagle
o kilka kroków od podwyższenia i strzeliła palcami.
10
Zgłoś jeśli naruszono regulamin