JASEŁKA z uśmiechem
AKT I
Narrator: Noc już czarna, noc ponura, straszny nawet cień na murach.
Noc ta trwa już lat tysiące, chociaż świeci księżyc, słońce.
Noc ta grzechem jest przetkana pierworodnym.
Z woli Pana człowiek grzech ten pokutuje.
Śmierć nim włada, czart panuje...
Lecz nadzieja jest też dana, przyjdzie Mesjasz z woli Pana
Bożą mocą ludzkość zbawi - ale kiedyż On się zjawi?
Kiedy przyjdzie w blasku chwały Mocarz wielki ów, wspaniały.
By świat zbawić od ciemności, śmierci, grzechu i podłości.
Ile cierpień jeszcze trzeba, by otwarto bramy nieba?
Kiedyż przyjdzie Pan, Zbawiciel, złamie śmierć, i da nam życie?...
To ta noc to wszystko zmieni, zejdzie wreszcie Władca Ziemi.
Da nam pokój, zło naprawi, już Go chór aniołów sławi...
(słychać śpiew „Gloria, gloria, gloria in excelsis Deo”)
Anioł I: Raduj się o ludzkie plemię, przyszedł Jezus już na ziemię.
W dziecka zjawił się osobie, w nędznej szopce On – Bóg-człowiek.
Anioł II: Więc czym prędzej pospieszajcie, chwałę swemu Bogu dajcie.
Złóżcie pokłon tej dziecinie, a nagroda was nie minie...
(cisza)
Anioł I: Hej, pasterze, hej, wstawajcie!
Do Betlejem pospieszajcie!
Anioł II: Idźcie pokłon Panu złożyć, zszedł na ziemię już Syn Boży!...
Anioł I: Chyba chorzy oni może?
Lub nieżywi?! Nie! Mój Boże!
- chrapią!!!
To Bóg dla nich leży w żłobie, a tu oni chrapią sobie?!
Lecz ja zaraz ich rozbudzę... WSTAWAĆ, PASTERZE!!!
Pasterz I: Co jest?! Wróg, szpieg, zwierzę!
Pasterz II: Nawet wyspać się nie dadzą?!
Anioł II: Ale dobrze wam poradzą!
Pasterz III: Toć to jakieś zjawy przecie! Boże Drogi, czego chcecie!
Pasterz II: O Duchowie ze skrzydłami, co wy zrobić chcecie z nami?
Pasterz I: My nic złego nie czynimy, stad strzeżemy, troszkę śpimy,
Czemu zabić nas tu chcecie?!!!
Anioł I: Boże Drogi, co on plecie?!
Anioł II: Nie jesteśmy my wrogami, ale z nieba aniołami!
Anioł I: Wysłał do was nas Bóg z nieba,
Bo nowinę wiedzieć trzeba wam radosną.
W Betlejemie, Mesjasz Pan przyszedł na ziemię!
Pasterz I: Mesjasz przyszedł do ludzkości?
Chwała Bogu w wysokości.
Wieki całeśmy czekali, wciąż tęsknili, wyglądali...
Pasterz II: O, radosna to nowina, mów, gdzie znajdziem Boga Syna?
Pasterz III: W jakim zamku, czy pałacu, Bóg na ziemię zstąpić raczył?
Anioł I: O, nie! Mili pastuszkowie, Pan w ubogim leży żłobie.
Bo do wszystkich przyszedł ludzi, nie do królów, lecz – by służyć!
Anioł II: W stajeneczce w Betlejemie, Bóg w żłóbeczku cicho drzemie.
Z świętej Panny zrodzone, Dziecię, pójdźcie witać tam Go przecie!
Pasterz I: Więc już więcej nie zwlekajmy, do Betlejem pospieszajmy!
Pasterz II: Czekaj, bracie, no a stada?
Pasterz I: Niechaj nimi Pan Bóg włada!
Pasterz III: Racja, ale jakieś dary, weźmy Panu na ofiary!
Anioł I: Kto co ma tu najlepszego niechaj weźmie,
A do tego swoje serce Bogu złoży. To największy jest dar Boży!
Anioł II: Lecz już idźcie. Szybko! Prędko!
Bo królowie pierwsi klękną, i oddadzą pokłon Panu...
Pasterz I: O, niedoczekanie panom!
To my pierwsi być musimy, pierwsi czoła swe skłonimy.
Nuże, Maciek, szybko, Kuba, bo inaczej nam tu zguba!
Wszak historia nas spamięta, żeśmy spali jak bydlęta,
Zamiast swego witać Boga!...
Anioł II: Pójdźmy wszyscy! Krótka droga do stajenki jest przed nami.
My ją wskażem wam skrzydłami...
(kolęda „Pójdźmy wszyscy...”)
Narrator: Tymczasem w Betlejem świat zmienił się w ciszę.
Już Maria Dzieciątko do snu swe kołysze.
Józef obok czuwa z radosnym uśmiechem.
Zwierzątka Jezuska grzeją swym oddechem.
Każde z tych zwierzątek wie, że Pan to z nieba,
Ze zimno Mu, biednie, usłużyć Mu trzeba,
Więc każde, jak może, tak stara się pomóc,
By było tu z nimi ich Bogu jak w domu.
I dumne są bardzo, i cieszą się przecie, że Bóg między nimi narodził się w świecie.
A mały Jezusek do nich się uśmiecha, Lecz zasnąć wciąż nie chce, tak, jakby wciąż czeka...
Maryja z uśmiechem swemu dziecku szepcze:
Maria: Czemu mi, mój Skarbie, zasnąć ciągle nie chcesz?
Czemu w dal spoglądasz, kogo ci potrzeba?
Zaśnij-że mi, zaśnij, moje Słonko z nieba...
Narrator: Nagle, w środku nocy, słychać głosy z dali.
Co się tam dziać może, może coś się pali?
Wyszedł ze stajenki Józef, w dal spogląda, jakichś ludzi widzi, ktoś tutaj nadciąga.
Józef: Idzie ku nam, Mario, jakaś karawana.
Możni ludzie, znać to. Rzecz to niesłychana! –
Ale myślę Mario, że to są królowie, Bo po co korony mieliby na głowie?...
Jadą w naszą stronę, Boże, toż na przedzie, na pięknym wielbłądzie czarny jakiś jedzie!
Zaraz tutaj będą. Lecz oczom nie wieżę! –
Oto z drugiej strony biegną też pasterze!
Ależ oni pędzą! Czy ich tam kto goni?
Wiesz co, Mario? – chyba... królów chcą przegonić!
Lecz, cóż to?! – królowie też, znać, przyspieszają!
Nic ja nie rozumiem?! Wyścig jakiś mają?!
Pasterze z królami?! – nonsens! O co chodzi?!
A może dla zdrowia biegną sobie młodzi?...
Ale o tej porze?! Toż już gwiazdy bledną!
Maria: Nie trwóż się Józefie – do Dzieciątka biegną.
Józef: Biegną do Jezusa? – skąd to możesz wiedzieć?
Maria: Anioł mi to mówił. Chciałam ci powiedzieć, ale zapomniałam.
Biegną złożyć dary, i hołd Jemu oddać, i z serca ofiary.
I pewnie chcą zdążyć jedni przed drugimi...
Kiedy tu przybędą, zatroszcz się nad nimi.
Józef: Dobrze, droga Mario, przyniosę im wody, pewnie się im przyda tutaj dla ochłody...
Pasterz I: Ha, jesteśmy pierwsi!...
Pasterz II: Ledwieśmy zdążyli...
Pasterz III: Przecież żeśmy jednak... królów wyprzedzili!...
Król I: Żeście tu wygrali, temu zawdzięczacie, że koron tak ciężkich na głowie nie macie!
Król II: No i to zabrania nam też etykieta, by król miał przez pole ganiać jak rakieta!
Król III: Dlategośmy dla was wygrać tutaj dali!...
Pasterz I: Jakby tam nie gadać – to myśmy wygrali!!!
Pasterz II: Byliśmy tu pierwsi!
Król II: Bośmy was puścili!
Pasterz III: Szkoda z nimi gadać. Zostali z pół mili!
Król III: Ejże, no, pasterze, z nami się równacie?!
Zaraz zobaczymy, czy tutaj wygracie.
Pasterz II: Jeszcze raz chcesz, królu, byśmy zwyciężyli?!!!
Anioł I: Czyście się szaleju po drodze napili?
Przecież do Jezusa szliście dary złożyć, więc mi się nie kłócić, zaraz się pogodzić!
Anioł II: Jezus się rozpłakał od tych waszych krzyków.
Pogódźcie się prędko, i bądźcie już cicho!
Pasterz III: Pan Bóg przez nas płacze? – przebaczcie, królowie...
Ot, żeśmy wyścigi wymyślili sobie!...
Król I: I wy, też, pasterze, raczcie nam wybaczyć... Chcieliśmy być lepsi, Jezus przez nas płacze...
Józef: Dobrze, że zgodziliście te głupie zawody.
Swarów nam nie trzeba! – może komuś wody?
Maria: Patrzcie, oto do was znowu się uśmiecha.
Dobrze, że jesteście. On tu na was czekał.
Król I: Panie nasz i Królu, przyjmij nasze dary.
Pasterz I: Razem chcemy złożyć z serca swe ofiary.
Król II: To mirra, kadzidło, złota trochę, Panie.
Pasterz II: A od nas tę wełnę przyjmij na ubranie.
Król III: Bądź Ty naszym Panem i zawsze, i wszędzie.
Pasterz III: Dwóch zaś z nas, o Panie, służyć ci tu będzie. Jeden musi wracać, czekają go trzody.
Maria: Dzięki wam, Kochani, bierzcie jeszcze wody, boście utrudzeni bardzo tą podróżą.
Dzięki wam i za to, że chcecie nam służyć.
Dzięki wam za wszystko – i On wam dziękuje, ale teraz bardzo snu już potrzebuje.
Czuję, że wnet zaśnie, więc kłaść Go już będę, zaśpiewajcie jeszcze do snu Mu kolędę.
(kolęda: „Gdy śliczna Panna...”)
Jagna: Witam wszystkich, jestem Jagna, m...
mania2502